Pamiętnik odchudzania użytkownika:
asiulenka1980

kobieta, 43 lat, Toruń

178 cm, 104.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 sierpnia 2013 , Komentarze (2)

Szwagier Pan P

   
    Wczoraj oddzwonił do mnie, szlochając ( podejrzewam że to wódka płakała). W tle słyszałam gwizd pociągu - przestraszyłam się nie na żarty bo to troszkę daleko od nas do dworca i wiem że nad nim jest most ... Napisałam mu wiadomość że ma natychmiast wracać do domu i o synu i takie tam, w każdym razie zadziałało. Pojawił się, płakał i powiedział że nie mam go budzić poszedł się przespać. Mój Łukasz wrócił już z pracy, zjedliśmy obiad i nie budziłam go. Za jakiś czas słyszę zamykanie drzwi wejściowych do mieszkania. Potem się cofnął bo zapomniał telefonu. Powiedziałam zaczekaj zjesz coś, dokąd idziesz? On że na spacer. Wrócił jeszcze bardziej pijany. Łukasz się bardzo zdenerwował i powiedział że jeśli jutro wróci pijany to ma się wynosić z naszego mieszkania. Poza tym przychodził po papierosy, Łukcio powiedział że na chlanie miałeś to sobie kup! Oj same nerwy, a mieliśmy takie spokojne życie. Moja mama mówi, że to ja powinnam być czasami tą zołzą i postawić sprawę jasno i odesłać go do domu do żony a nie przyjmować i gościć. Może ma rację? Jeśli dziś będzie pijany to wystawiam go za drzwi! Ja nie po to uciekałam z dzieckiem przed alkoholikiem i sadystą z domu żeby znów na to patrzeć i narażać Adiego na powrót zacierających się wspomnień!


   Co do diety, trzymam się już dwa dni. Najgorsze początki potem pójdzie jak poprzednio. Po prostu trzeba się przyzwyczaić. Zakupiłam sałatę lodową, warzywa do kombinowania sałatek, również sosy tutaj jest taki wybór wspaniałych dresingów (oliwa z oliwek skomponowana z ziołami itp). Również więcej ruchu, cały czas staram się chodzić po mieszkaniu, mało siedzieć ciągle coś robię. Zaczęłam tańczyć, włączam muzykę i do dzieła. A wiecie czego ostatnio słucham Disco Polo stacji na dekoderze. Nie przepadałam nigdy za tego rodzaju muzyką ale na potańcówkach najlepiej się można wyszaleć. A ja w domowym zaciszu próbuję się rozruszać. Pamiętam jak za czasów młodości się szalało całą noc do samego końca i jeszcze na pieszo do domu parę kilometrów ... ach co to były za czasy. Wracając do ruchu, spacery i jeszcze planuję zakup hula - hop, nie ma nic lepszego na partie brzucha.


    No nic uciekam gotować do końca obiadek i jeszcze do banku muszę lecieć! Pa

5 sierpnia 2013 , Komentarze (3)

Ciąg dalszy wściekłości

    Zadzwoniła do mnie przed chwilą żona biedula i powiedziała że zadzwonił do niej kazał pożegnać i ucałować syna, że idzie ze sobą skończyć i że kiedyś się zobaczą na innym świecie ...

    Strasznie się przestraszyłam ... znów to samo z moim byłym mężem też były takie jazdy.
Rano biedaczek czyli P wstał zachowywał się normalnie, spisałam mu numer do księdza (po wizycie w kościele był się umówić na spotkanie) wyszedł z domu. Dzwonił do mnie później zadowolony że był i rozmawiał że bardzo mu to pomogło, powiedział nawet że ksiądz poszedł z nim po rozmowie pomodlić się w intencji wytrwałości itd i że łzy mu poleciały ...  Mówił, że czeka ponieważ ksiądz poszedł sprawdzić nr telefonu grupy wsparcia która działa tutaj przy parafii i na tym się skończyła nasza rozmowa.

    Dzwonił później ponownie żalił się że zadzwonił do żony a ona nie odbierała.  Chciał się pochwalić jak mu poszło i że się stara .... Potem go zbyła czymś i taki oto efekt że znów się człowiek martwi ... Boże czy ja zawsze muszę mieć do czynienia z trudnymi przypadkami. Denerwuję się bo po telefonie od niej, on nie odbiera od nikogo, cała rodzina próbuje się z nim skontaktować .... a gdzie tu go szukać? Martwię się, jestem taka wrażliwa. Na mojej wrażliwości tyle lat żerował mój mąż a teraz boję się o innych.

    Łukasz jest zły i nerwowy bo wie i zna swoją rodzinę. Ale każdy jest kowalem swojego losu i zawsze można zacząć od nowa, trzeba tylko chcieć. A jak ktoś mataczy, kłamie notorycznie i pije to potem sam powinien ponieść konsekwencje swoich czynów a nie jeszcze bardziej denerwować swoich najbliższych i dokładać problemów.

   Wiecie szczerze to się bardzo martwię jak mam wejść w taką rodzinę. Rodzice oboje Łukasza piją i rodzeństwo też nie za ciekawe. Oczywiście nikogo nie osądzam ale jak cień podąża za mną ten sam problem ALKOHOL ... Łukasz nie pije ani grama, ale za to jest nadpobudliwy i bardzo nerwowy. Nie potrafi spokojnie zwrócić uwagi tylko aż cały chodzi martwi mnie to ... wiem nie ma ludzi idealnych. Ale czasami zastanawiam się że tak gonimy za tą miłością, tak bardzo jej pragniemy a ona jest fajna tylko na początku. Jednak ja osobiście czuję się bezpiecznie jak kładę się spać koło Łukasza, jak mnie przytuli czuję się taka bezpieczna i kochana. Te gesty, słowa to po prostu się czuje że jest się kochaną i niech tak pozostanie.

   Nic cisza w eterze nadal nie odbiera telefonu a na dworze burza i dość mocno pada ... gdzie jesteś P?




4 sierpnia 2013 , Komentarze (1)

Hej
Jestem wściekła!

Wczoraj zadzwonił brat Łukasza z pytaniem czy może zamieszkać u nas na tydzień półtora. Byłam w szoku i nie wiedziałam co zrobić. W tle słyszałam rozmowę siostry Łukasza powiedz jej że ja nawet nie mam Ciebie gdzie położyć (przeprowadzała się akurat dzień wcześniej) Zgodziłam się głupia choć znam jego sytuację. Sytuacja jest taka że biedactwo zabalował tydzień nie stawił się w domu, imprezował itd. W domu żona z dwuletnim synkiem czekała ... i się bardzo martwiła ... a biedaczek ją okłamywał że w szpitalu jest żeby mu rzeczy doniosła itd no jak tak można brak słów a on wszystkie pieniądze przepijał, mało tego dała mu wcześniej pieniądze żeby zapłacił za mieszkanie a on biedaczek wszystko stracił na gry na maszynach i picie ....


   Nie uśmiecha się mi gościć takie biedactwo. Łukasz jest jego bratem i jest również bardzo niezadowolony. Żona biedaka powiedziała że wcale nie miał się wyprowadzać z domu tylko że biedactwo jest honorowe ... naważył piwa a teraz powinien ponieść konsekwencje a nie dalej brnie w problemy.


   Dziś byliśmy w kościele, poszedł z nami. Powiedziałam że przy parafii jest grupa wsparcia w języku polskim, podeszliśmy do księdza ma zadzwonić i się umówić. Ksiądz powiedział że bardzo chętnie mu pomoże. Czy to coś da nie wiem ja wątpię ...

   Jedno jest pewne użerałam się z alkoholikiem tyle lat i jeśli on będzie przychodził pijany będę tą złą ale pokażę mu drzwi. Zasady obowiązujące w naszym domu zna! My z Łukaszem nie pijemy alkoholu tym bardziej chcemy mieć spokój, a już na pewno nie pozwolę żeby Adi na to patrzył!

   Jestem ostatnio bardzo wstrząśnięta zachowaniem matki która tak zagłodziła swoje maleństwo, torturowała i w efekcie doprowadziła do śmierci. Głośna sprawa tutaj w Anglii! Jestem przerażona złem w ludziach i okrucieństwem. Takie zwyrodnienia są koszmarne. Boję się o przyszłość mojego Adrianka na jakich on ludzi trafi w swoim życiu i jaki wpływ na niego te znajomości wywrą.

   Ach sentymenty, wściekłość i mam dość. Jestem jakaś rozbita ostatnio. Uśmiecham się nie pokazuję po sobie ale czuję że ze mną dzieje się coś nie dobrego. Oby i moja dusza w przyszłości poczuła się lepiej ...

   Miałam zacząć dietę i może faktycznie ją mam jem mniej, lecz nie moje sałatki a powinnam. Dziś mój Łukaszek kładzie płytki w kuchni i nie mogę gotować obiadku! Idę kupić dziś wyjątkowo jakąś gotowiznę! Buziaki

2 sierpnia 2013 , Komentarze (5)






Witaj drogi pamiętniku



    Dawno nie pisałam, ale zaglądałam.


    U mnie po staremu tzn nadal mieszkam w Anglii, zmiany jakie nastąpiły są niewielkie ale znaczące. Zmieniliśmy mieszkanie na większe. Mamy teraz cztery pokoje tzn pokój Adriana, jadalnia, sypialnia i pokój gościnny. Mieszkanie jest przytulne, nie mam już tak wysoko do sufitu, cieplejsze. Podoba mi się. Na klatce czysto, świeżo pomalowane, domofon na dole. Wprowadziliśmy się od początku lipca, czyli mieszkamy już miesiąc.

   Z rzeczy ważnych DOSTAŁAM ROZWÓD!!!! na pierwszej rozprawie się skończyło. Oczywiście jak zwykle jestem za dobra i zgodziłam się na obniżenie czasowo alimentów, ponieważ on złamał nogę i leczy się już od października w związku z tym nie zarabia i nie stać go. Ale ja poczekam, jeszcze miesiąc i mu podwyższę z powrotem. Niestety jak na dzień dzisiejszy od czasu mojego wyjazdu nie zapłacił mi ani grosza!!! Najważniejsze że koszmar się skończył i jestem WOLNA!!!

    Łukasz mój obecny partner bardzo chce ślubu i namawia mnie żeby miało to miejsce w Święta Bożego Narodzenia, ale ja na razie nie chcę, nie wiem sama czego ja już chcę.
On się bardzo stara, jest naprawdę kochany a ja jakoś nie potrafię za nim szaleć ... kocham go i bardzo mi na nim zależy ale brak mi czegoś ... chyba zwariowałam, większość z nas chce być kochana ja mam szczęście że trafiłam na dobrego człowieka a jednak marudzę ... Nie wiem może ja muszę być z kimś na wysokich obrotach, a domator i ciepłe kluchy są owszem bezpieczne ale jakże nudne .... Ja naprawdę zwariowałam!!! Sama nie wiem czego chcę, wydaje mi się że za czymś tęsknię, że czegoś cały czas mi brakuje a to coś jest bliżej nie określone?!

    Synka zapisałam do szkoły internetowej Libratus, postanowiłam tak z prostego powodu tu w UK wydaje mi się że on się nie rozwija tzn nie pracuje tak jak dzieci w Polsce. Stąd moja decyzja i praca moja, bo jednak ja muszę dopilnować nauki w domu później mam wyznaczoną datę egzaminów w Polsce i zobaczymy jak mu pójdzie. Adi miał już rozmowę z poradnią psychologiczną poprzez Skypa. Rozwiązywał zadania na poziomie swojego wieku i uzyskał pozytywną opinię czyli będzie eksternistycznie uczęszczał do klasy 5 zgodnie z wiekiem. Robię to, bo zależy mi na wykształceniu Adriana, jeśli wrócę do Polski nie będzie miał problemu z powrotem do szkoły. Po egzaminach jeśli wypadną pomyślnie otrzyma świadectwo, szkoła ma uprawnienia i jest darmowa, jedyny mój wkład to zakup książek no i oczywiście pilnowanie i pomoc w nauce.

    Miałam lecieć na wakacje do Polski na cały sierpień ale bilety mmm ceny masakra, a poza tym nie mam ochoty spotykać się z nim bo Adi miał być u niego w wakacje. Powiedziałam mu żeby zapłacił zaległe alimenty to będzie mnie stać żeby przylecieć.

   Co do diety ... masakra jestem załamana przytyłam tutaj 10kg!!! to koszmar ... nie pilnowałam się ... ciasta i ciasteczka i jedzonko bez liczenia .... dziś na wadze 113,4 dokładnie załamałam się. Prawda jest okrutna ale z drugiej strony bardzo motywująca. Wracam do Vit i wracam do diety i ruchu!

   Pozdrawiam Was wszystkie i życzę miłego dnia!

1 sierpnia 2013 , Komentarze (2)

Ciekawostka


Przypowieść o podatkach

Załóżmy, że każdego popołudnia 10 znajomych wybiera się wspólnie na obiad do restauracji. Rachunek za cały obiad wynosi 100 zł.

Ponieważ cała dziesiątka nie zarabia po równo, a wręcz przeciwnie — mają bardzo zróżnicowane zarobki, postanowili, że rachunek będą płacić w następujący sposób:

* Czterech najbiedniejszych nie zapłaci nic.
* Piąty od końca pod względem dochodów zapłaci 1 zł.
* Szósty — 3 zł.
* Siódmy — 7 zł.
* Ósmy — 12 zł.
* Dziewiąty — 18 zł.
* Dziesiąty, najbogatszy z nich wszystkich — 59 zł.

* Tak sobie postanowili.

Ale pewnego dnia właściciel restauracji oznajmił im:
– Jesteście takimi dobrymi klientami, że obniżę wam cenę za 10 obiadów o 20 zł.

Więc posiłek kosztował ich 80 zł. Ale ciągle chcieli płacić rachunek w ten sam sposób. Więc 4 najbiedniejszych ciągle jadłoby za darmo.

Pozostałych 6 policzyło, że obniżka, 20 zł, podzielona na 6 daje 3,33 zł, jeśli więc każdemu płacącemu oddać te pieniądze, to właściwie piąty i szósty dostaliby pieniądze za zjedzenie posiłku.

Właściciel restauracji, widząc, że panowie mają problem z podzieleniem kwoty obniżki, zaproponował im, żeby każdy z płacących dostał zwrot proporcjonalny do tego, ile wcześniej płacił. I tak:

* Czterech najbiedniejszych ciągle jadło za darmo.
* Piąty, teraz nie płaci nic, tak jak poprzednich czterech.
* Szósty teraz płaci 2 zł, zamiast 3 zł (obniżka o 33%).
* Siódmy — 5 zł, zamiast 7 zł (obniżka o 28%).
* Ósmy — 9 zł, zamiast 12 zł (obniżka o 25%).
* Dziewiąty — 14 zł, zamiast 18 zł (obniżka o 22%)
* Dziesiąty — 49 zł, zamiast 59 zł (obniżka o 16% ).

Pierwszych czterech ciągle je za darmo, a z pozostałej szóstki każdy skorzystał i je taniej niż poprzednio. Jednak kiedy wyszli z restauracji zaczęli porównywać, ile każdy zyskał:

- Dostałem tylko złotówkę z 20 zł — powiedział Szósty — ale Dziesiąty dostał połowę, 10 zł!
- Właśnie! Ja też dostałem tylko złotówkę — przytaknął mu Piąty — To niesprawiedliwe, że on dostał 10 razy więcej niż ja!

- To prawda! — dodał Siódmy — Czemu on dostał 10 zł, a ja tylko 2 zł? Bogaci dostają najwięcej!
- A my nic nie dostaliśmy — zaczęła krzyczeć pierwsza czwórka — Ten system wykorzystuje najbiedniejszych!

Cała dziewiątka otoczyła Dziesiątego i dotkliwie go pobiła.
Następnego dnia znów przyszli na obiad. Ale Dziesiąty się nie pojawił.
Kiedy przyszło do płacenia rachunku, zorientowali się, że pomimo obniżki ceny, nie są w stanie zapłacić nawet połowy rachunku!

I tak to już jest z podatkami, drodzy lewicowcy, zwolennicy państwa socjalnego i głosiciele „sprawiedliwości społecznej”.

Bogaci najbardziej zyskują na obniżce podatków, ale spróbujcie ich opodatkować za bardzo, atakujcie za bycie bogatymi, a następnym razem mogą nie pokazać się przy stoliku. Jest wiele świetnych restauracji w innych krajach.

17 maja 2013 , Komentarze (1)



Hejka

    Znów nie dokonałam wpisu, a obiecałam sobie że będą one teraz w miarę regularne


   Rocznica i kolacja mmm super, dostałam śliczny pierścionek z białego złota z dużym zielonym oczkiem i wkoło oczka drobniutkie kamienie swarovskiego. Jestem szczęśliwa że mam takiego kochanego, już nie chodzi o prezent ale o całokształt.

   Wczoraj byłam w pracy na kuchni, jak wspomniałam wcześniej zdarza mi się chodzić do pracy przez agencję, tym razem robiłam pudingi - ciasta na ciepło podgrzewane w mikrofali. Dziś rano wysłali mnie na packing, ale wysłali mnie do domu, bo nie miałam odpowiedniego obuwia - buty z blachą. I wstałam sobie o 4 rano i o 6 wróciłam z powrotem. Wściekła jestem bo straciłam na dojazd 8 paunda a nikt mi tego nie odda.


     Dobranoc do jutra a na dobry sen i nie tylko polecam






11 maja 2013 , Komentarze (4)





DZIŚ NASZA ROCZNICA PIERWSZEGO SPOTKANIA



     Tak, to już rok  jak jechałam po Łukasza na lotnisko. Tyle się w Naszym życiu zmieniło. Nie myślałam że jeszcze mnie może spotkać coś dobrego, uważałam moje życie za przegrane a jednak nigdy nie mów nigdy Asiu!
     Rok to może nie jest jakimś tam szmatem czasu, ale ja czuję się tak jak byśmy byli ze sobą od zawsze. Uwielbiam nasze poranki jak mój Łukaszek przynosi mi rano do sypialni herbatkę on siada w fotelu pije kawę, rozmawiamy i wychodzi do pracy. Potem ja wstaję i szykuję się do wyjścia z Adriankiem do szkoły. Uwielbiam to jak Łukasz na mnie patrzy, w jego oczach widzę tyle miłości i dobroci. Zwariowałam na stare lata, ale na miłość chyba nigdy nie jest za późno, a zwłaszcza na prawdziwą miłość. Wszędzie w koło jest tylu oszustów którzy chcą się tylko zabawić, także miałam i mam szczęście.

   W związku z rocznicą planuję na dziś jakąś dobrą kolację przy świecach. Małego wysyłam do rodzinki na noc ...

   Dziś straszna i posępna pogoda w Anglii, cóż nie przyzwyczaję się chyba do tego, mam serdecznie dość braku słońca ... melancholia mnie ogarnia i brak sił. Rozmawiałam z mamusią że w Polsce tak ciepło i słonko ... z drugiej strony w Polsce było zimno i śniegi a u nas na plusie więc ma też to swoje zalety ... zwłaszcza że ja nie cierpię oblodzonych chodników i dróg, samochodem w Polsce poruszam się przeważnie na drogach lokalnych więc zimą katastrofa ....

   Dzwoniłam ostatnio do mojej starej pracy w Polsce, dziewczyna którą szkoliłam na moje stanowisko dostała już umowę na stałe, trochę mi żal i czasami napadają mnie tęsknotki ...

    Kończę moje drogie bo na miasto muszę uciekać, jakieś zakupy zrobić. Dobrze, że mam tutaj trzy polskie sklepy w tym z mięsem. No i trzeba na wieczór się przygotować, mieszkanko posprzątać itd, buziolki i miłego weekendu!







9 maja 2013 , Komentarze (7)



Hejka

   Jestem, żyję i mam się dobrze. 
    

      Przepraszam, że zniknęłam na tak długo. Ale mam już wreszcie internet stały oraz dotarła do mnie cywilizacja w postaci tv. Wiem, śmiesznie to brzmi cywilizacja ale tak na dobrą sprawę żyliśmy dwa miesiące odcięci od wiadomości i telewizji, internet mieliśmy tylko okazjonalnie od rodziny i tak to wyglądało. Ale na szczęście już mam wszystko.

     Wiadomość dość ważna dla mnie jest następująca, otóż wreszcie 18 czerwca sprawa rozwodowa czekałam rok prawie, nasze sądownictwo... ale najważniejsze że znam termin!

     Szczerze czym bliżej tym bardziej jestem przerażona ... boję się, stanę tam i nie będę wiedziała co powiedzieć, ze strachu się sparaliżuję chyba. Najgorsze jest znów przypominanie sobie całego zła, rozdrapywanie jeszcze nie do końca zagojonych ran. Będzie to ciężki rozwód, bardzo ciężki muszę udowodnić winę z tym nie będzie problemu ale dla mnie to wciąż trauma. Martwię się o synka. Wczoraj wielce stęskniony tatuś chciał z nim rozmawiać na Skypie. Aduś napisał mu że ma nową grę a on g...no mnie to obchodzi i takie tam, ja zaglądam do pokoju i widzę że Adi płacze, zerknęłam na laptopa i wiedziałam wszystko co za gnojek cholerny. A dziś rano dzwonił i przepraszał małego. On to tak strasznie przeżywa jest taki rozbity. Zgotowałam mu ciężki los. Kolejna zmiana szkoły w jego karierze już trzecia, wyjazd za granicę i wieczna huśtawka emocjonalna przez tatusia. Mój Łukasz to kochany człowiek, bardzo wyrozumiały i oboje bardzo dużo z Adim rozmawiamy, przytulamy go i tłumaczymy. Po prostu przykro mi że takie kochane wrażliwe dziecko musi przechodzić przez piekło. Mam nadzieję że uda nam się zapomnieć o tym człowieku.

      A co do życia w Anglii. Mieszkamy jak wiecie już sami dwa miesiące przeszło. Jest nam bardzo dobrze. Z Łukaszem też się wszystko układa. Miałam szczęście że trafiłam na dobrego człowieka. On jest bardzo troskliwy i opiekuńczy, stara się jak może żeby było nam dobrze. Dziękuję Bogu że go mam i synka. Czasami zastanawiałam się po co ja żyję, dlaczego mam ciągle cierpieć, wielokrotnie mówiłam sobie do d... takie życie. Wiem, że nie wolno tak mówić i myśleć! Teraz wiem, że każdy jest kowalem swojego losu i tak jak on postanowi tak będzie i nie ma zmiłuj. Ja również wzięłam się w garść i po 10 latach poniżania odeszłam od mojego prześladowcy. Patrząc wstecz niczego nie żałuję!!! Jeśli któraś z Was ma podobne dylematy to powiem jedno carpe  diem - szkoda czasu na marnowanie i myślenie co by było gdyby. Będzie dobrze, choć no niestety nie jest lekko i nie będzie lekko. Ja ciągle się borykałam z brakiem pieniędzy jak każdy ale idzie sobie poradzić, trzeba i tyle. W miejscowości do której się przeprowadziłam po odejściu od męża przeżyłam rok. Był to dla mnie cudowny rok. Poznałam ciekawych ludzi - nie zawsze życzliwych, ale mam przyjaciół i ta przyjaźń trwa do dziś. Odżyłam, nie byłam już zalęknioną, przestraszoną dziewczyną. I taka jestem dziś, uśmiechnięta, otwarta i rozsądna.

    Co do diety. Hm, a raczej jej braku ... Jedzenie angielskie tuczy ..... ale ja gotuję w domku sama i raczej staram się unikać fast food choć czasami zjem ale o może z dwa razy w miesiącu się zdarzy. Co mnie tu urzekło to bogactwo przypraw. Są świetne, kupuję w Pakistańskim warzywniaku, dwa razy więcej tej przyprawy i jaki aromat.

    Ale się rozpisałam, buziaczki moje kochane, poczytam co u Was do następnego ...





Fajna piosenka w 35 minucie!


2 kwietnia 2013 , Komentarze (3)

Hej,  przepraszam za brak wpisów nie mam dostépu do swiata zewnetrznego. Z nowych informacji mieszkamy na swoim mieszkanku. Jak tylko bede miala wiecej czasu dopisze dluzsza notke. Buziaczki.
p.s. Na moim laptopie bede robila notatki w Wordzie a potem je wkleje do vit o to dobry pomysl. Przepraszam za brak Polskich znaków ...

28 lutego 2013 , Komentarze (2)


     Hejka

     Wiem że bardzo źle robię iż jem ale to jest silniejsze ode mnie! Walczę z tym muszę bo inaczej znów waga pójdzie w górę czego oczywiście za wszelką cenę muszę uniknąć. 
     Jedna z Was napisała mi że czytała mój pamiętnik od początku i że to lektura na książkę. Podejrzewam że każdej z nas życie to pasjonująca opowieść. Każda z nas jest inna, zrządzenie losu różnie kieruje naszym statkiem życia. 
     Mój statek osiadł na razie na mieliźnie, oczywiście to nie koniec moich życiowych podróży bo jednak co dziennie zmienia się nasze otoczenie, decyzje i nigdy kolejny dzień nie jest podobny do ubiegłego.
     Wczoraj z racji przepięknej wiosennej pogody w Anglii mój luby po powrocie z pracy zabrał mnie na spacer. Adi jechał rowerem, a my szliśmy sobie wtuleni w siebie uliczkami Blackburn. 
     Po drodze podziwiałam architekturę, ogrody, park. Oczywiście nie każdy dom jest zadbany i nie każdy ogród świeci przykładem ale tutaj niektórzy ludzie nie przywiązują do tego wagi co niestety widać gołym okiem. Szliśmy i szliśmy bez konkretnego celu, aż zaczęło robić się szaro i potem ciemno. Doszliśmy do wąskiej uliczki - ślepej, ale była ścieżka wąska i w dół postanowiliśmy nią zejść. Gdy wyszliśmy za zakrętu moim oczom ukazał się przepiękny widok panorama całego miasta skrząca się tysiącem świateł. Aż mi dech zaparło, było po prostu rewelacyjnie! Już wiem gdzie jest to miejsce i na pewno będę tam częstym gościem.
     Muszę uciekać wołają mnie 
cdn