Cholerny śnieg sypie jakby ktoś chmurę rozpruł !
Wczoraj zjadłam na początku pół miseczki spagetti, potem nie mogłam się powstrzymać takie było dobre i jeszcze jedną miseczkę ... Może nie przekroczyłam limitu, bo na śniadanie był serek grani ze szczypiorem, potem obiad i wiadomo co, a kolacja moja sałatka tzn. 6 listków sałaty, ogórek konserwowy, cebulka, jajko, jogurt naturalny.
Muszę popracować nad płynami, bo za mało piję! Jak czytam pijecie od 2 litrów, ja łącznie mam może 1,5l. A i trzymajcie kciuki nie wiem czy mam takie szczęście, patrzę w gazetę wczoraj wieczorem a tam na na sprzedaż ORBITREK! I cena 50 zł! Mam nadzieję, że zdążę po pracy jechać i będzie jeszcze.
Już dzwoniłam, ale są chętni oby nikt nie kupił ...
A na koniec wpisu chciałabym zacytować fragment bloga który bardzo lubię i polecam.
Dziewczyna limonka schudła już 40 kg, opisuje swoje zmagania w sposób barwny, ciekawy i zabawny. Oto fragment:
"Nie będę łaskawa dla nas, grubasków. Oj, nie będę. Zamierzam bowiem poruszyć dziś temat, który zwykle budzi wiele głosów oburzenia. Dotknę bowiem relacji damsko-męskich i kilku kilogramów nadbagażu, które to relacje damsko-męskie zaburzać mogą i często im się to udaje.
Moi Mili! Najpierw zwrócę się w stronę Pań, które to najczęściej skłonne są do utyskiwań na temat: „jestem gruba, nikt mnie nie chce, to nie fair, mężczyźni powinni zwracać uwagę na charakter, a nie na wygląd”. Przez kilka lat swojego życia powtarzałam to tak często, że prawie udało mi się w to uwierzyć. Ale wtedy poznałam wdm, schudłam i… zmieniłam swoje zdanie na ten temat. No bo, Drogie Panie, łatwo jest nam narzekać, że mężczyźni rozglądają się wyłącznie za kobietami o idealnych wymiarach i doskonałym ciele, a wszystkie te, które mają kilka kilogramów za dużo, powinny schować się do mysiej dziury. Będąc dziewczyną szerszą, niż wyższą, często głosiłam teorię mówiącą o tym, że w prawdziwych i dojrzałych relacjach damsko-męskich, najważniejsze jest to, jaki kto ma charakter i co sobą reprezentuje. Uważałam, że mężczyźni dyskryminują kobiety z nadwagą lub otyłe i nie zadają sobie najmniejszego trudu, by postarać się dostrzec w nich coś wartościowego. Bla, bla, bla. Spójrzmy prawdzie w oczy. Która z nas zwróciłaby na ulicy uwagę na otyłego, spoconego i sapiącego mężczyznę i pomyślała, że chętnie nawiązałaby z nim bliższy kontakt, bo a nuż kryje się w nim wspaniałe i fascynujące wnętrze? Hmm… czy widzę jakieś ręce w górze? Jeśli w większości przypadków odpowiedź na to pytanie brzmi: „nie” ? [w przypadku odpowiedzi „tak”, proszę o uzasadnienie], dlaczego oczekujemy, że mężczyźni odpowiedzą inaczej? Co można sobie myśleć patrząc na otyłego osobnika?
Primo: że wygląda nieestetycznie.
Secundo: że nie dba o siebie, bo jest leniwy.
Liczy się pierwsze wrażenie. Zazwyczaj.
Oj, wiem że znów jestem wredna i niesprawiedliwa. Ale w gruncie rzeczy, ludzi otyłych z powodu choroby jest niewielu, a większość zbędnych kilogramów bierze się z czystego lenistwa.
Tak, przyznaję szczerze. Byłam leniwa. Byłam cholernie leniwa, wolałam bowiem siedzieć na dupie i żreć (sic! Nie było to jedzenie, tylko żarcie) niezdrowe rzeczy, zamiast przejść na dietę i zacząć się ruszać. Ale w porę uświadomiłam sobie to i nie szukam dla siebie idiotycznych wytłumaczeń.
To, że coś narodziło się między wdm i mną, było efektem tylko i wyłącznie tego, że poznaliśmy się w sieci. Gdybyśmy minęli się na ulicy, on najpewniej nie zwróciłby uwagi na blond grubaskę, a ja pewnie pomyślałabym tylko: „przystojny facet!” i poszła dalej. Zarówno on, jak i ja zdajemy sobie z tego sprawę. Czy uważam, że to niesprawiedliwe? Raczej nie. To, że najpierw poznaliśmy siebie „od wewnątrz”, a dopiero później „z zewnątrz”, było czystym przypadkiem. Mieliśmy po prostu szczęście.
W momencie, gdy mijamy kogoś na ulicy, możemy tylko stwierdzić, że albo ktoś nam się podoba fizycznie, albo nie! Nikt nie chodzi po ulicach i nie pyta: „przepraszam, czy możemy się bliżej poznać? Chciał[a]bym poznać twoje wnętrze…”. Inaczej sprawa wygląda, gdy kogoś już poznaliśmy i dzień po dniu odkrywamy, jaki jest. Wówczas wygląd może stanowić „przyjemny dodatek”, albo „przeszkodę nie do przejścia”. To bolesne, wiem. I chyba trochę niesprawiedliwe. Ale tak właśnie jest. Oczywiście nie zawsze, bo wyjątki od reguły zdarzają się częściej, niż moglibyśmy przypuszczać, ale jednak.
A Wy, Drodzy Panowie… zwykliście mieć ogromne wymagania w stosunku do kobiet. Wasza ukochana powinna być piękna, szczupła, zgrabna, opalona i uśmiechnięta. No i posiadanie sporego biustu nie jest przeszkodą. Ale co po pewnym czasie dzieje się z wami? Mało to mężczyzn, którzy po kilku latach związku uznają, że nie muszą się już dłużej starać i mogą zasiąść przed telewizorem, przegryzać słone paluszki, popijać piwo i… tyć?
Nie zamierzam tłumaczyć żadnej ze stron, bo każda ma trochę racji.
Kobiety narzekają, że mężczyźni nie akceptują ich nadwagi, ale same nie
są skore do umawiania się z brzuchatymi jegomościami, mężczyźni
natomiast pragną supermodelek, a sami niechętnie dbają o swoje ciała.
To tylko zarys całego problemu. Całą książkę można by napisać na ten
temat, a i tak byłoby mało. Warto się jednak nad tym zastanowić."