Pamiętnik odchudzania użytkownika:
blondiblue22

kobieta, 37 lat, Chojnice

168 cm, 61.50 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: misja - fit mama 2017 ! Piękna i zdrowa na zawsze ;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

14 lipca 2012 , Komentarze (23)

Wczoraj na ognisku zjadłam tą kiełbaskę, nawer więcej! + biały chleb - ostatnio jadłam go może w kwietniu?! Ach... nie, że ktoś mi wmuszał, ale siedzieliśmy i siedzieliśmy i w końcu się skusiłam. Wymyślili, że potem chcą wjechać na pobliską dyskotekę. Tak mi się nie chciało. ;-/ Ale pojechaliśmy. Do 2! Byłam wykończona. Dobrze, że zjadłam, bo bym na głodnego nie wytrzymała. Tym bardziej, że ponad 40 km jeszcze musiałam gnać do domu. Ogólnie nabawiłam się drapiącego gardła i mówię jak Robocop, bo niestety ale troszkę deszcz siąpił, a my tak godzinę w nim siedzieliśmy.

Ogólnie nie choruję. Mam zahartowane ciało, ale tego nie dałam rady widocznie znieść.

Po trzecie: dziś Skalpel i Killer. Już jestem po śniadaniu i jak mi się uleży, to pofikam. Potem biorę się za sprzątanie, wieczorem Ewkowy rzeźnik.  Nawet myślę nad rowerem po Skalpelu. Taki aktywny dzień chcę sobie zrobić. Po tym kiełbaskowym dniu, mi się przyda. Nie chcę zaprzepaścić stabilizacji. Chociaż z tym rowerem, to jeszcze nie zdecydowałam.  Nie będe się forsować, jeśli będę czuła, że nie dam rady, to nie...

No nic. Ruszam tyłek. Już teraz wezmę się za porządki.

Buziaczki.

PS Boli mnie brzuch po tych kiełbasach, widocznie to nie jedzenie dla mnie ... i bardzo dobrze.

 

13 lipca 2012 , Komentarze (25)

Właśnie skończyłam Killera. Dziś na zakupach wpadł mi do koszyka nowy, czerwony Desperados.  Zdrowie Wasze!

Schłodzonego po treningu wyjęłam z lodówki i sączę. I stukam do Was, Kochanieńkie. Warto się tak zmęczyć, wartooooo.  

Niesamowicie pyszny, a po treningu nie ma nic lepszego! Właściwie nawet trenerzy zalecają pół szklanki piwa po... ja 400 ml, ale wierzcie mi... :) Mogę. :) Mój bilans to 1800 kalorii, więc spokojnie włączam zimnego browara... i 30 gram orzechów ziemnych. :) Tak wygląda dziś mój podwieczorek. Niezły. I pyyyyyszny. :) Fakt, że oszeszki są solone, ale bez przesady. Na początku diety soli unikałam jak ognia... ale teraz podchodzę do tego inaczej. Faktem jest, że moja kuchnia to masa przypraw. Mam naprawdę ich wiele... Ale niestety... bez soli danie tak nie smakuje. Mimo, że próbowałam się odzwyczaić... Makaron bez soli, to jak seks bez orgazmu. Tak myślę. :)))

Wieczorem mamy jechać na jakieś ognisko. Ogólnie nie jest to pewne, ale nawet gdyby... mnie kiełbasa z kija nie podnieca, więc sobie jestem w stanie odmówić. I jeśli mielibyśmy jechać-to ja mam być kierowca, więc alkohol też odpada.

Jutro sobota. Dziś 6 Killer za mną. 6 razy doprowadziłam swój organizm do stanu wręcz przedzawałowego, ale warto. Warto poczuć się właśnie tak świetnie! :)

Pozdrawiam,

Blondi.

13 lipca 2012 , Komentarze (12)

Został miesiąc i dwa dni do tego, żebym mogła maksymalnie się wylaszczyć. :) Bo o ile już kilogramów nie zrzucam, to walczę o modelowanie sylwetki. Coraz bardziej akceptuję swoje ciało. Tzn. jego dolną część. Bo do góry, opórcz za małych cycków, nie mam najmniejszych zastrzeżeń.  

Nawet nogi nabierają kształtu i chociaż wiele brakuje im do ideału, wyglądają coraz lepiej. Rzekłabym, że nigdy tak nie wyglądały. NIGDY!

Postaram się teraz zwiększyć intensywność Ewy. Pytacie się jak, skoro robię Killera... a no Skalpela może rano zacznę robić! A Killera wrzucać na popołudnie lub późny wieczór. Nie mówię, że co dzień i nie obiecuję, ale postaram się. Chcę poświęcić jak najwięcej czasu na ćwiczenia póki go mam, póki nie pracuję. Potem z pewnością będzie już gorzej z rozplanowaniem treningów. Tzn. staram się tak myśleć, bo czuję że niedługo coś dobrego mnie spotka ze strony finansowej. Mam takie przeczucia.

Za chwilę śmigam z Michem do miasteczka. Musi coś załatwić, a ja przy okazji wyskoczę do drogerii i do spożywczaka - tak mi wczoraj ta cukinia zasmakowała, że będę ją robić częściej. Po prostu niebo w gębie, Kochanieńkie

Niedługo wraca z misji najprzystojniejszy facet, którego znam (musicie mi uwierzyć, że wygląda jak z okładki...męski, dobrze, ba! świetnie zbudowany!) i który zaprasza mnie od trzech lat na kawę, a ja skutecznie odmawiam. Pisałam Wam już o tym jakoś w marcu. I chociaż wiem, że kawa z nim byłaby po prostu zwykłą kawą. I lodem. Bo lody też były w planie, ale ZIMNE...  (bez skojarzeń Laseczki), to się z nim nie spotkam. Bo nie mówię, że nie mam ochoty, bo mam i to przeogromną! ale jestem fair wobec mojej życiowej PRZYCZEPKI. Wraca dokładnie za 10 dni. I być może wcale się nie zobaczymy, chociaż na pewno pomyślę o nim od czasu do czasu.

Jestem dziś po pysznym śniadaniu. Racuchy owsiane i gorące kakao. To samo zaserwowałam mojemu do łóżka. Gorące pachnące jabłuszkowe racuchy i kakao w kubku... Jeden z najfajniejszych poranków, od kiedy przyjechał. Jedliśmy sobie w łóżku i rozmawialiśmy.

Wciskam jeans, t-shirt i śmigam.

12 lipca 2012 , Komentarze (28)

Jesteście Kochane,

naprawdę nie chciałam pisać, ale weszłam... i stwierdziłam, że Was nie opuszczę.

Głowa mnie boli, cały dzień. Bardzo boli.   I cały dzień przesiedziałam w kuchni, w garach. Zrobiłam czekoladowy sernik na zimno z wiśniami i galaretką, serce zrobiłam z wiśni. Zaraz będę zalewała. Tak, dla Krzysia. Z powodu tej porannej kłótni. Chcę to załagodzić.

Na obiad zrobiłam spaghetti.

Na kolację faszerowaną cukinię z papryką, cebulą, tuńczykiem, zapiekłam z pierzynką z sera camembert ... z chilii, ostrą papryką, ziołami prowansalskimi i ząbkiem czosnku - tak ją przyprowaiłam i wcześniej zadusiłam na patelni na łyżeczce oleju kokosowego. Swoją drogą - wyszło niebo w gębie. Jutro pochwalę się swoimi poczynaniami w kuchni.

Chyba odreagowuję gotowaniem?

Dziś niecałe 1500 kalorii. :( Nie mogłam wcisnąć za wiele na podwieczorek, bo zemdliło mnie smakowanie ciasta do sernika... a i to ,,lizanie" wliczyłam w bilans.

Ewa mi nawet dziś nie pomogła na ten ból głowy. Killera oczywiście zaliczyłam. I rano pedałowanie 22 minuty.

Ach, idę zalać ten sernik. Wezmę prysznic i pójdę spać, ale tak za godzinę, bo nadal czuję tą półkilową prawie cukinię, nie wspominając o farszu do niej...

Przy okazji pokazuję historię  pewnej dziewczyny, która dzięki zdrowemu odżywianiu i treningom Ewy przeszła niesamowitą metamorfozę, przeobraziła się z poczwary w motyla. Nie obrażając jej, ale ja właśnie postrzegam jej przemianę:

https://app.vitalia.pl/2012/07/niesamowita-metamorfoza.html

Także podsumowując... Z Ewą ćwiczę 21 dni. Oczywiście było kilka dni bez treningu. Najpierw Skalpel, od soboty Killer... jak w ciągu 2 miesięcy mam się tak wylaszczyć, bo ja pierdzium, Ewy nie porzucam.

 

Buźka, Anielice.

12 lipca 2012 , Komentarze (27)

Jakieś złe dni mnie dopadły, wiecie?

 I to, że te tabletki doprowadzają mnie do wliczego głodu, to jeszcze pół biedy, bo jakoś sobie radzę, ale w związku coś nie gra. Dziś od rana się pokłócliśmy i jakoś źle się z tym czuję. Poszło o takie podstawowe sprawy, a stało się to wielką awanturą (tylko my na siebie nie krzyczymy). Mówimy raczej podniesionym głosem, ale oczywiście się popłakałam. Jestem płaczliwa i jakoś nie mogłam się powstrzymać. Od rana chodzę podminowana. I zła.

 Szukam sensu w swoim życiu i jakoś nie mogę go znaleźć. Z tamtej pracy się nie odzywają, co by mi zależało i raczej już się nie odezwą. Składam dokumenty do Policji po wakacjach, jak ogłoszą nabór. Myślałam nad Szkołą Wojskową w Koszlinie. To 11 miesięcy, niedługo.

Czuję się beznadziejnie, wiecie?

Muszę podreperować swoją psychę, nie wiem jak to zrobię, czy dam radę uczestniczyć na Vitalii. Na kilka dni zawieszam swoje wpisy, Misiaczki. Odezwę się, aby zdać wyniki z Killera. Muszę coś zdziałać, bo czuję że usycham..

dziś rano 22 minuty pedałowania na czczo... we wtorek zdam relację ze wszystkich dni.

Pozdrawiam Was ciepło.

Wasza Blondi

11 lipca 2012 , Komentarze (17)

podsumowanie:

Po Killerze. Po kolacji. :)

Dziś niecałe 1800 kalorii pochłoniętych.

600 spalonych z Ewą

i rano na czczo 324 kalorie na stacjonarnym........

w sumie zjaranych 924 KALORII

Także sporo wytopionego smalcu. :)

Dziś poczytałam na Facebooku, co Ewa radzi odnośnie spożywania kalorii. 1500 to minimum, a powinno się przy takim treningu 1800. Czyli mam zdrowe podejście do sprawy, bo właśnie tyle staram się teraz jadać. 5 posiłków dziennie. Potrzymam te 1800 przez 2 tygodnie.

1300 kalorii - tyle średnio spala organizm na podstawowe funcjonowanie:)

mój bilans:

101 gr białko

227gr węgle

49 gr tłuszcze

pitkum:D

2xpokrzywa

1xmiętowa

1xkawa przed treningiem

1 l wody :) a jeszcze z 0,5 dojdzie :)

 

Misiaczki!

Akcja MĘSKIE SPOJRZENIA NA PLAŻY 2012 rozpoczęta...

czyli maksymale poty przed wyjazdem nad morze...!

-Ewa co dzień (Skalpel lub Killer - gdy skończę wyzwanie 7-dniowe)

-na czczo pedałownie w miarę sił!

-30 minut bańki chińskie

-smarowanie 2 x dziennie

-soczek marchwiowy

-Belissa lub inny suplement z BetaKarotenem:D

Wtedy so zaśpiewamy:

I'm sexy and I know it!

 

 

11 lipca 2012 , Komentarze (38)

Hej KOBIETKI,

właśnie jestem po śniadaniu. Bezowsiankowe, dziś kanapkowe. :)

Na czczo pedałowałam 41 minut (=14,22 km) na stacjonarnym. Wstałam i pragnęłam się spocić. Killer na czczo byłby za ciężki, stąd rower na najlżejszych obrotach...

Wczoraj, jak wspomniałam, doszedł do mnie olej kokosowy. Został już zastosowany w daniach. I na mojej głowie. ;-) Generalnie nie przypala się nic na nim. Zupełnie inaczej się robi niż na zwykłym oleju. Generalnie, nie smażę, duszę pod przykryciem... Później wrzucę Wam moją kolorową patelnię. :) Mój obiad wczoraj był we wszystkich kolorach tęczy.

Dziś dojdzie czajnik. Dostałam wiadomość od kuriera, że się do mnie wybiera. Fajnie.

Zamówię chyba z BingoSpa ekstrat cynamonowo-kofeinowy... Może by mi chociaż dzięki niemu coś spadło z tych ud? :) Ponoć działa ten specyfik.  Czy któraś stosowała?

Wczoraj wieczorem wpadło piwo wiśniowe i troszkę czereśni. Z tego względu, że przyjechali rodzice i tak sobie gadaliśmy ... no i trudno. Dobrze, że nie miałam żadnych innych wariactw w głowie.

Muszę zrobić dziś kilka rzeczy. Chcę wysprzątać na błysk. Żeby pachniało, także zabieram się do roboty!

Miłego dzionka.

 

10 lipca 2012 , Komentarze (36)

Faktem jest, że delikatnie podolewają mnie piersi, ale od 3 dni zżarłabym konia z kopytami, mimo że jem 1700-1800 kalorii, to i tak jestem głodna?! Co jest?! Chyba nie jestem w ciąży? Biorę tabletki, fakt że teraz je zmieniłam, ale to dopiero 18 dzień ,,nówek", a Krzysiu jest tydzień, więc... HELOŁ?! Jak poprzednim razem był, to jeszcze brałam Yasmin. Poza tym wtedy dopadła mnie @, więc... Chyba jutro kupię test, bo coś mi tu nie gra... Chyba, że te tabletki tak na mnie działają. Walczę z głodem, ale normalnie, to są jaja... Odstawię je w cholerę. Nie będę chodzić głodna.

Głód zapijam colą zero. Z zamrażalnika patrzą na mnie lody czekoladowe Grycana. Nie wspominam o innych słodkościach z szafy i słonych zagryzkach. Jestem twarda, to fakt, ale wkurza mnie to uczucie niesamowicie.

Pochłoniętych: 1700 kalorii.

Spalonych: 600 z Ewą.

IDĘ WALCZYĆ Z DUŻYM MAŁYM GŁODEM!

Buźka, Słoneczka!

Bądźcie dzielne...

 

10 lipca 2012 , Komentarze (20)

Na wstępnie wpisu - dzięki za miłe słowa pod zdjęciami w poprzednim. Macie za to u mnie piwko.  

Wasze zdrówko!

Dziś 2 dzień wyzwania 7-dniowego Ewkowego.:) Jeszcze nie wiem kiedy zrobię trening, tzn. o której. ALE ZROBIĘ i nie ma to tamto.

Wczoraj pocisnęłam z tej jej ćwiczeniami. Najpierw rano Killer, wieczorem ten z pierwszej płyty. Wczoraj chodziłam już dość obolała, ale dziś to dopiero. Łydki aż się palą. Czuję jak wszystko pracuje w moim organizmie. Metabolizm naspeedowany. Serio, serio. Przeczuwam mały sukcesik. I super! Tak miało być! Tak ma być. :) Zmierzę we wtorek... w poniedziałek dam jeden dzień odpocząć mięśniom, bo po tygodniowym wysiłku z pewnością będą napuchnięte...

Pogoda dziś średnia. Słońce za chmurami, jakieś 20-21 stopni. Szału nie ma. Nie nacieszyłam się pogodą letnią jeszcze w tym roku. Te kilka dni... Ech. Znowu nie popływam, bo pogoda ma się skitrać. Dopiero w kolejnym tygodniu, a raczej pod jego koniec ma się poprawić. A morze czeka... tylko, że jak pogoda będzie lipna, to ... to dopiero pojedziemy jak będzie ładna. :)

Ile to dni pozostało... 37 dni do wesela, na które się wybieramy, gdzie zamierzam doprowadzić Krzysia kuzynki do małego oczopląsu. Mam nadzieję, że mi się to uda. Bo sztuką nie jest schudnąć. Sztuką jest wyglądać dobrze po schudnięciu. A to jest różnica.  Gdybym chudła bez ćwiczeń wyglądałabym komicznie, wiem o tym.

Jestem po 2 śniadaniu już. Na obiad dziś kurczak z warzywami z kaszą gryczaną na ostro oczywiście. Kocham wszystko, co ostre.

 Seks też.

A teraz ukażę Wam moje nowe nabytki. Olej kokosowy, o którym pisałam, że działa zupełnie inaczej niż wszelakie inne oleje, na ogranizm. I teraz król w mojej kuchni. :)

Dodałam zdjęcia z allegro. Nie chciało mi się szukać.

I teraz kolejny nabytek do kuchni. Czajnik. :)

 

I odnośnie pielęgnacji włosów. Szczotka. Tangle Teezer. :)

Wybrałam różową.

Miłego dnia Szczuplizny. Dbajcie o swoje dobre samopoczucie. :)

Buźka!

 

9 lipca 2012 , Komentarze (38)

Po pierwsze pokażę Wam się tyłem. Generalnie jako gruszka zawsze tego unikałam, bo wyglądałam okropnie. Teraz jest troszkę lepiej. To oto moja prezentacja NOGI TYŁEM, ZADEK, UDA. Tylko raz się pokazałam, 2 lata temu przy wadze 54 kg na plaży. :) I oto dziś nastał ten dzień. Wiem, że są dość toporne te moje dębiska, ale naprawdę jest 100 razy lepiej niźli było.

Generalnie wstawiam to zdjęcie, żeby też za jakiś czas móc porównać, jak mi pomogła Ewka. TZN. już mi pomogła, bo pierwszą płytę ćwiczę 2 tygodnie... Ale czekamy na wyniki Killera.

A na dzień dzisiejszy Wasza Blondi ma się następująco...

Teraz zmiana części brzuchowej. Spadło mi znowu troszkę. Mam 58 w talii. Mięśnie się jeszcze bardziej uwidoczniły, więc się ,,chwalę". Moja mała duma:

i tu jeszcze jedno:

Ten uschnięty kwiat na parapecie jest zajebisty, co?  Właśnie go zutylizowałam. Zaszkodziła mu pogoda i moja słaba pamięć.

Zrobiłam trening z Ewą, cz. II, po śniadaniu jakoś godzinkę. :) I uwaga! Wieczorem I płytkę. Serio, powalona jestem. Wymęczyłam się za wszystkie czasy. Chyba z tysiąc kalorii dziś spaliłam z tą Chodakowską. Ale tylko dziś zrobiłam sobie taki pocisk, Kochane. Jutro tylko jeden.  Zjedzonych kalorii 1800. :)

Ależ gorąco mam w kuchni. Wyobraźcie sobie, poniosło mnie... upiekłam znowu chleb. Lubię swojemu dogadzać. On zaraz wróci, to cieplutki, świeżutki będzie wtryniał. Zjadłam kromkę gorącą. Oj, było warto.

 

Z wypadu nad wodę nici, bo ten mój znowu kurka za długo pracuje.

Ale za to Ewa była, więc luzik. :)

Chociaż miałam wielką ochotę mięśnie w wodzie rozluźnić. Za to będzie mi masaż robił, niech sobie nie myśli.  A dziś to mi się przyda, oj przyda.

 

Cmok w bok MODELECZKI.