Pamiętnik odchudzania użytkownika:
blondiblue22

kobieta, 37 lat, Chojnice

168 cm, 61.50 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: misja - fit mama 2017 ! Piękna i zdrowa na zawsze ;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 lipca 2012 , Komentarze (34)

Wczoraj po moim dodanym wpisie przyszła. I po kolacji dostałam znowu tego wilczego głodu, ale tym razem jemu uległam i:

wypiłam piwo (250)

zjadłam chipsy (700?)

zjadłam 5 minibatonów(600)

zjadłam orzeszki ziemne ... (tu nie wiem ile, bo one mają tyle kalorii, że nie myślę o tym... ?)

-------------------------------------

1550+orzeszki, które pewnie też z 1000 miały  Zastanawia mnie to jak ja to zmieściłam?

A zjadłam normalnie tyle ile powinnam - 1900/2000 ... + ten wieczorny cyrk. Czyli wczoraj jakieś 4,5 tys.  Normalnie zdycham dziś. W ramach pokuty dziś dieta lekka jednodniowa+ trening, w nim Killer+coś jeszcze na pewno.

Dobrze, że wczoraj był Skalpel+godzina roweru, bo moja psychika chyba dziś tego nie wytrzymała.

Ale nie ryczymy! Było minęło! Walczę, nie poddaję się, nie lubię się poddawać. Jestem tylko człowiekiem i zdażają się normalnym ludziom takie wpadki.

Wkurza mnie, że po Killerze wyszedł mi troszkę cellu. :-/ Fakt, że nie jest jakiś wielki, ale go widać delikatnie w niektórych miejscach. Shit! Czy on zniknie, dziewczyny? Ma któraś doświadczenie?!

I jeszcze brzuch mnie boli od @.  Ale jakoś to wytrzymam. Na ból najlepszy sporcik.

Czas na dzień pokutny. Głupi byłeś, głupi umrzesz - tak mówią.

 

 

18 lipca 2012 , Komentarze (16)

Siemka... czekam na nią i czekam, a ona nie przychodzi. Wolałabym mieć pierwszy krwiobieg z @ za mną.

Dziś rano po II śniadaniu:Skalpel, a teraz zrobiłam 55 minut na stacjonarnym. Wiecie, jakoś mi mało tej aktywności. Bez Killera to ja już się nie męczę.  Dam jeszcze odpocząć moim zapuchniętym kostkom i jutro zaczynam na nowo z rzeźnikiem.  Bardzo mocno się za nim stęskniłam.

Ale aktywność dzisiaj zaliczona. I 1900 kalorii będzie pochłoniętych...

Za chwilę nałożę olej na włosy. Przygotuję kolację i pomyślę jeszcze o nałożeniu maski na uda. :)

Pogoda pod psem. Chciałam w teren, ale wieje i tempertura zniechęca. Kiedy w końcu przyjdzie LATO?!

Michu pracuje i pewnie skończy dość późno...

Dziś na obiad zrobiłam pulpety w sosie pomidorowym. Nawet uraczyłam się 4 sztukami i ziemniakami. Nie pamiętam kiedy ostatnio je jadłam.

Mam dziwne wrażenie, że mój cellulit jakby troszkę stał się widoczny. Chyba ta woda w orgaznizmie albo sama nie wiem... albo niepotrzebnie panikuję. Ponoć przy Killerze niektóre dziewczyny uskarżały się, że się na początku bardziej pojawił, a potem znikał. Nie wiem, co mam myśleć?!

Od kiedy jem powyżej 1700 kalorii mam nieodparte wrażenie, że tyję, chociaż tak nie jest.

Foto moich nowych nabytków wrzucę jak będę miała wenę do robienia zdjęć, bo dziś coś nie miałam. Idę coś pochłonąć, poukaładać.

Czuję się jakoś małoseksownie, kurcze... no nie wiem czemu.  Chyba muszę sobie jakieś SPA zrobić. Może mi poprawi to humor.

A jutro Killer, to napewno endorfiny podskoczą. Zrobię po śniadaniu.

Kochane Moje! Po tym weselu, po przejściu stabilizacji troszeczkę ucieknę z Vitalii, na rzecz innych zajęć. Będę zaglądać do Was raz w tygodniu. :) Kiedyś w końcu trzeba zacząć żyć i nie myśleć wciąż o jedzeniu.

Bo o sporcie to ja nie zapomnę nigdy!:)

 

18 lipca 2012 , Komentarze (28)

Lepiej o jakieś 75%. Ufff! Jeszcze troszeczkę czuję, że brzuch jest napuchnięty. No i boli. Czuję, że dziś dostanę dziś w ciągu najbliższych godzin zołzę! 

Z Krzysiem ustaliłam, że na miesiąc odstawiam antykoncepcje, żeby troszkę organizm odpoczął. A potem? A potem spróbuję jeszcze raz ich, a jeśli ponownie będę źle reagowała, to wracam do Yasmin.

Wczoraj wieczorem zdecydowałam się na Skalpela. Dawno tak późno nie ćwiczyłam. Skończyłam 10 minut po 22 ... miej więcej. ;-) Buty przetestowane.  Później wstawię Wam zdjęcie swoich łupów.

Za chwilę zabieram się za przygotowanie śniadania sobie i Michowi. Po odleżeniu albo trening w domu albo rower, aczkolwiek to pierwsze raczej, bo wieje i coś chyba nie zamierza przestać i jest bardzo zachmurzone niebo.

Dobrze, że wieczorem pofikałam. Dziś już się czuję szczęśliwa.

Zmierzyłam się w udach i biodrach - no niestety Kochane nic mi po tygodniowym Killerze nie spadło.  Ale nie o to chodzi, że jestem załamana ... zła. Nie. Ja wiem, że te tabletki u mnie dużo blokowały. Bo to był miesiąc zdrowego żywienia, intensywnych treningów, a nie zleciało nic! Chociaż troszkę zmieniły mi się nogi, łydki dzięki Ewie. Myślę, że po odstawieniu będzie tylko lepiej!

17 lipca 2012 , Komentarze (19)

Poratowałam się jedną tabletką antybiotyku moczopędnego. Nie wytrzymałabym tego stanu ani chwili dłużej... Musiałam się poratować. Herbatka pomogła, do południa większość zastoju poszła w siną dal, dalsza po powrocie z Bydgoszczy. Wciągnęłam jeszcze Asequrelle. Mam dość. :-/

Kostki mam nadal napuchnięte jak u słonicy. Brzuch jak w trzecim miesiącu ciąży. Meganieatrakcyjnie się dziś czułam na zakupach.

Byłam z Krzysiem na nich właśnie. Mimo, że ledwo żywa chodziłam po sklepach zaopatrzyłam się troszkę.

-odżywkę do paznokci Eveline 8w1 (w promocji w Rossmannie za 8 zł z hakiem)

-zmywacz Eveline (fajny - z pompką)

-Plusssz Detox (jest z wyciągiem z żurawiny, więc też powinien pomóc na moje deligliwości)

-antyperspirant Invisible Dry, anti white marks - według mnie najlepszy na rynku... delikatne pachy, niepodrażnione...

-piękne różowe majteczki z Atlantica

-tunikę z Quiosque'a czarną, fajną, seksowną... :)

i oprócz tego!!!!!!!!!

-Michu kupił mi buty do biegania i fitnessu Nike !!!  za dobrą cenę 169 zł w Seezer... czarno-fioletowe:) megawygodne! teraz w końcu mam porządne sportowe obuwie!!!

Byliśmy na jedzeniu zakupowym. Za namową jednej z Vitalijek, która namiętnie jada sobie twaróg sernikowy aksamitny Dr Oetkera - kupiłam. :) Będę smakować.

Ma taką samą kaloryczność jak Danio Light. Tak dla informacji. Także polecam, nie smakując. :)

Zakupami troszkę poprawiłam sobie humor. Niestety treningu nie zrobiłam, bo wyłączyli prąd, a laptop niesysty był wyładowany. A teraz dopiero powrót z miasta. Poukładałam wszystko i przycupnęłam.

Czuję się fatalnie. Może nawet zrobiłabym Skalpela, ale jeszcze nie wiem... Jakoś te opuchnięte kostki mnie zniechęcają. Zobaczę, w każdym razie.

Zaraz zaparzę herbatę z pokrzywy, zaleję Plusssza i postaram się przeżyć jakoś ten wieczór.

Czuję się paskudnie, grubo. Moje mięśnie brzucha zakrył balon. Wyglądam idiotycznie. I też takie mam samopoczucie.

Jak dziś nie zrobię treningu, to jutro... popocę się rano ze Skalpelem. Wyruszę w końcu w trasę. Prawdopodobnie będzie to rower. A wieczorem Killer.

Zaprosili mnie na rozmowę kwalifikacyjną w piątek. Jest jakaś tam szansa, ale nie podniecam się, bo to jakieś 30%...

Uciekam, Kochane i nie smęcę. Ale mam ciężkie dni, co?! Sama się dziwię, że tak mnie skosiło. Shit. ;-/

 

17 lipca 2012 , Komentarze (28)

Dziewczyny, nie jestem w stanie się zmierzyć, bo jestem tak napuchnięta, że to nie miałoby sensu. Normalnie jestem napompowana wodą. Na brzuchu, buzi, łydkach - widać gołym okiem. Wyć mi się chce do księżyca. Od kiedy żyję i mam okres czegoś takiego mój organizm nie przeżył. Do tego brak kibelka normalnego od soboty. I wzdęcia. Nie wiem dlaczego. Mój metabolizm pracował super, a tu przez tą ciote chyba wszystko nie pracuje. Normalnie czuję się jak balon, tragicznie. Jak wróciliśmy, a była to dopiero 3.oo nad ranem, wypiłam Figure na przeczyszczenie. Czuję, że coś tam mnie przeżyna dziwnie, ale co jakieś 10 minut... na razie o kibelku mogę zapomnieć. Muszę wypocić dziś tą wodę. Po śniadaniu zacznę trening, bo zdechnę z cierpienia. Dosłownie. Naprawdę nigdy tak źle się nie czułam. A @ jeszcze nie ma. Masakra.

16 lipca 2012 , Komentarze (15)

Siema Pięknotki!

Dziś piszę już drugi raz, bo jednak wyjazd po 13. Przygotowałam torbę z jedzeniem. Sobie 2 bułki pełnoziarniste z szynką z indyka, pasztetem sojowym, pomidorem, oprócz tego twarożek i jogurt. Michowi bułkę + kanapki, jogurt, 6 minibatoników (przyda mu się troszkę energii, spędzi sporo godzin za kierownicą), drożdżówkę (sama bym zjadła), jabłko.

Poza tym zrobiłam sałatkę, która chodziła za mną od długiego czasu. Mianowicie:

http://www.wielkiezarcie.com/recipe13770.html

ser feta (wzięłam Arla Apetina z mniejszą ilością tłuszczu), 1 brokuł gotowany na parze, prażone migdały (30 gram) z odrobiną soli i sos z oliwy z oliwek(3 łyżki), 3 ząbków czosnku, octu balsamicznego (ja dodałam kilka kropel octu z ziół austriackiego, musztardy(1 łyżeczka), miodu(0,5 łyżeczki) i pieprzu... :) w swojej wersji wzięłam pieprz w kuleczkach (4 sztuki) i go rozgniotłam, lepszy aromat... :) pachnie przecudnie...  Dochodzi w smaku i czeka na konsumpcję.

@ doprowadza mnie do obłędu. Znow chamsko wielki aptetyt i wzdęcia. Już poratowałam się podwójną dawką Espumisanu, bo chyba bym nie wyrobiła.

Za mną już 2 herbaty z pokrzywy i litr wody, nie chce na razie nic pomóc, muszę przepękać sprawę. Trudno.

Widzę już naszą podróż, jak mówię do Krzysia przy co drugiej stacji benzynowej, że chce ,,na siku".  

Dziś już pochłonęłam 900 kalorii. No nieźle... :) Ale w tym były orzeszki ziemne, które dały 100 kalorii, mimo że to kilkanaście sztuk. Ale są zdrowe, to jem. :)

I znowu jestem głodna, chociaż o 11 pochłaniałam kanapkę. Mówię Wam, ta @ mnie wykończy. Atentycznie.

Patrzycie na moje menu i myślicie, że oszalałam, że tyle żarcia. Nie, nie... ale ja 1900 kalorii od dziś pochłaniam. Stabiliazacja mi w sumie służy.

No nic... Dziś dzień beztrenigowy, ale nie omieszkałam zaliczyć 3-minutowego występu Ewki ominąć w TV, więc chwilę pofikałam.

Wyciągnęłam rolki. Czekają na czyszczenie. Do łask wróci rower, być może jutro.

Ach, no nic...

jak ta sałatka pachnie.

Jeszcze te pół godziny bez żarcia się obędę.

16 lipca 2012 , Komentarze (17)

Idzie, idzie czerwona zołza... a ja czuję jak puchnę. Woda mi się zbiera. Brzuch zaczyna boleć i już od wczoraj jest taki napompowany. Niecierpię tego uczucia.

Teraz trzeba wyczekiwać aż mnie ukocha.Ale bynajmniej nie będzie jej, jak pojedziemy nad morze. Opalać się, leżeć na plaży, wypoczywać... OCH! Czekamy na ładną pogodę i śmigamy leniuchować. A ponoć dopiero w następnym tygodni. Od wtorku. I wtedy się pakujemy i śmigamy, więc mam tydzień, żeby jeszcze się fizycznie ogarnąć.

Dziś prawdopodobnie wyjeżdżam ze swoim załatwić pewną sprawę i to będzie dłuuuuga podróż, bo jak wyjdziemy ok. 10, to wrócimy ok. północy. Ale na razie nie wiadomo... Czekam na info, wtedy przygotuję amu amu:D, bo nie chcę śmieciowego jedzenia w przydrożnych barach po tym obfitym w śmiecie weekendzie.

podsumowanie:

7 i 1/2 Killera za mną

3 Skalpele  (chodzi tylko o Skalpele w tym tygodniu)

o efektach we wtorek przed treningiem. :)))) na razie puchnę...

 

DZIŚ w ,,Pytanie na śniadanie" po 9.oo Ewa, pokaże 4 minuty ćwiczeń na ładne poślady :) CZEKAM

 

 

15 lipca 2012 , Komentarze (11)

Cześć Laski!

Dziś rano Skalpel, a wcześniej 15 minut rozgrzewki z pedałowaniem na stacjonarnym.

I uwaga! Zrobiłam Killera, ale niecałego... cardio+1 zestaw+cardio. Ale nie dlatego, że mi się nie chciało!!!

Chyba zmęczenie dało się we znaki, ponieważ nie miałam koordynacji ruchowej, chwiałam się jak brzózka na wietrze i coś tam w kostce nie hallo, bo źle z tej koślawości stanęłam... i przerwałam trening. Bałam się kontuzji. Czuję, że coś tam boli, ale nie wciąż, tylko co jakiś czas jak stanę. Wolałam się nie forsować. Także wybacznie, ale 7 i pół Killera za mną + 3 Skalpele. Na wyniki musicie poczekać do wtorku. Jutro nie zamierzam się mierzyć. Czas na regenerację.

A teraz idę pod prysznic...

Michu musiał jechać coś załatwić, a burza tu nadciąga. Jeśli słyszałyście o trąbach powietrznych, tzn. tornadach, bo dokładnie taka anomalia pogodowa nas dotnęła, to właśnie fuksem mnie ominęły. 5 km dalej mają gorzej.  

Zrobiło się ciemno w ciągu chwili i zaczyna wiać. Szczerze się boję, bo zapowiadają powtórkę z rozrywki na dziś. Nie jest fajnie. Ale z naturą się nie wygra. I jeszcze burza, zaczyna grzmieć.  Naprawdę boję się.

Uciekam laski pod prysznic. 3majcie się i kciuki... żeby wszystko co złe, poszło dalej. A najlepiej żeby nie nadeszło wcale.

DLA TYCH, KTÓRE CHCĄ ZACZĄĆ Z EWĄ LUB NIE MAJĄ JEJ PIERWSZEGO TRENINGU:

http://chomikuj.pl/kkasiulla/Dokumenty/*c4*87wiczenia/Ewa+Chodakowska+Trening+Shape+-+DVD

15 lipca 2012 , Komentarze (13)

Witam,

wczoraj wypiłam Warkę i szklankę nowego Desperadosa Red. Zjadłam 3 kawałki pizzy. Duże kawałki. Była megapyszna! Ale do teraz ją czuję, nie jestem głodna i postawiłam z rana na trening, żeby co nieco spalić. Nadal jestem na stabilizacji, więc nie chcę zbytnio przesadzić.

Nigdy nie omijam posiłków, ale skoro dziś obudka była o 9.oo i trening, to dopiero pójdę coś zjeść. :)

poranne pocenie:

15 minut rower stacjonarny na rozgrzanie mięśni + 40 minut Ewkowy ,,Skalpel"... Skalpel to dla mnie teraz małe piwo, serio.

Wieczorem Killer. Jutro regenracja mięśni. We wtorek przed treningiem mierzenie i zdam relację, czy coś tam Killer mi w ciągu tego intensywnego tygodnia zleciało z cm.

Jeśli chcecie zamówić Skalpela i Killera napiszcie na adres: prenumerata@quadwinkowski.pl

Tylko musicie zaznaczyć, że chcecie numer kwietniowy i lipcowy z płytą. Powinniście jeszcze dostać. Jak wygląda cena za przesyłkę - nie wiem, ale cena za wydanie z płytą to niecałe 13 zł.

Szczotka Tangle Teezer - no rzeczywiście nie ciągnie włosów jako tako jak się nią czesze, ale ogólnie jakiegoś wielkiego szału nie robi. Bynajmniej na razie. Będę mogła powiedzieć za ok. 2 miesiące, czy używanie jej daje efekty.

Nie czeszę włosów na mokro. Dopiero po wysuszeniu. Czasem chodzę w mokrych i potem doszuszam. A jak było gorąco, to wychodziłam je wysuszyć naturalnym gorącem. :)

Olejowanie włosów sprawiło, że świecą mi się na całej długości. Raczej stosuję teraz 2 godziny przed myciem ze względu na wyoskie temperatury, na noc olejowanie sobie daruję.

Odżywkę do włosów do spłukiwania nakładam na włosy, najpierw zaczynam od głowy... a do części od ucha kilka kropel oleju. Efekt? Megalśniące włosy.

Nadal używam Waxa. Skończył mi się ten podstawowy i przypadkowo kupiłam inną wersję z rumiankiem i kolagenem. Jedno jest pewne - pięknie pachnie. Daje efekt. Włosy są ładne po nim, ale to nie jest jednak tamten Wax. Jestem po jego trzecim użyciu. Będę w pobliżu apteki, to kupię TEGO NAJLEPSZEGO. <3

Idę zjeść jakieś leciutkie śniadanie. :)

Miłej, spokojnej niedzieli. :)

 

 

 

 

14 lipca 2012 , Komentarze (13)

Pizza z tuńczykiem za mną chodzi.

@ się zbliża.

Wczoraj wszystkie stawiały czarne krzyżyki w kalendarzu, bo piątek trzynastego. :) Nie jestem przesądna... poza tym urodziłam się trzynastego w piątek o trzynastej i jakoś żyję.

Pogoda dziś nie zachwyca. Wieje tak, że łeb urywa. Zimno. Raz pada, raz wychodzi słońce. Temperatura - no comment. Ogólnie weekend średni...

Michu się pytał, co dziś robimy. Wiecie, miałam ochotę mu powiedzieć, że może na pizzę by jechać? Dziabnęłabym. Generalnie wracam do normalności, więc chyba nie powinnam sobie odmawiać... Ciężko mi teraz decydować, co dobre, a co złe... Naprawdę.

Chodzi za mną taka ciepluteńka, z tuńczykiem. Osz! Może jednak pojedziemy?! Zobaczę, czy będzie mi się chciało. :)

Dziś rano Skalpel. Teraz upocona siedzę po Killerze. Ogień! Kończy się jutro moje wyzwanie 7-dniowe. W poniedziałek się regeneruję, nie ćwiczę. Urlop. :) We wtorek zacznę delikatnie Skalpelem, ale przedtem się zmierzę i powiem Wam, czy coś tam ubyło. Później już będę robiła Skalpel i Killera na zmianę. Dołączę zanidbany rower. Pomyślę o jeszcze bardziej zaniedbanym bieganiu.  I zamówię teraz obuwie sportowe. Mam kilka modeli upatrzonych.

A oto nogi, takie mi się marzą. Za pół roku może się dorobię: