Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem wesołą osobą, uwielbiam dobrą muzykę, film i książkę. Bardzo lubię gotować, choć nie robię tego za często. Ostatnio moją pasją stała się fotografia.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 21097
Komentarzy: 117
Założony: 22 lipca 2010
Ostatni wpis: 14 czerwca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
chomiczq

kobieta, 38 lat, Pyrzyce

169 cm, 72.40 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Zdrowe odżywianie i ruch fizyczny - piękna sylwetka do wakacji ;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 kwietnia 2014 , Skomentuj

Dziewczynki kochane!

Z okazji zbliżających się Świąt Wielkanocnych życzę Wam przede wszystkim spokoju ducha, radosnego czasu spędzonego w gronie najbliższych, zdrowia oraz wytrwałości w dążeniu do wyznaczonego celu!

16 kwietnia 2014 , Komentarze (6)

No tak. Miałam się pochwalić wynikami, ale "pies zjadł moją pracę domową", no i się nie pochwalę. Nie, nie mam psa. A wyniki pomiarów po prostu wyrzuciłam - omyłkowo. Miałam z drugiej strony napisaną listę zakupów i po prostu wrzuciłam do śmieci. Ech. Wiem tylko, że w talii ubyło około 5 cm, a w biodrach 1 cm. Pozostałe wymiary pozostają nadal zagadką, a ja czekam na @, żeby jeszcze raz, wiarygodnie się pomierzyć.

Druga rzecz, do której muszę się przyznać - miałam 5-dniową przerwę, więc moje wyzwanie trochę ucierpiało. Ale już dziś zrobiłam znów trening i wracam do gry.

Trzecia rzecz - niedoczynność tarczycy. Zaczęłam trochę czytać o tym, bo niestety cierpię na tę przypadłość i leczę się od jakiegoś roku. Niedoczynność tarczycy powoduje mega zwolnienie metabolizmu. Powiedziałabym nawet, wyhamowanie do zera. Dlatego też tak bardzo ważna jest dieta i odpowiedni dobór składników posiłku, które nie dość, że nie spowolnią dodatkowo raczkujący już metabolizm, to jeszcze do właśnie przyspieszą. Przede wszystkim trzeba zwiększyć spożycie jodu, który jest składnikiem hormonów tarczycy. Skąd go wziąć? Ano z ryb morskich, które dostarczą dodatkowo pełnowartościowego białka i kwasów tłuszczowych omega-3. Poprawią one kondycję włosów i skóry, mogą zmniejszyć nasilenie procesów zapalnych. Obok ryb dobre będą również inne owoce morza, a także algi.

Przy wystąpieniu niedokrwistości należy zadbać o źródła ŻELAZA w diecie. Szczególnie w łatwiej przyswajalnej postaci hemowej z produktów pochodzenia zwierzęcego: chude mięso czerwone, drób, ryby, jajka oraz z wymienionych wcześniej produktów roślinnych. Jednak warto pamiętać, że żelaza jest jest w nich mniej biodostępne, a dodatkowo spożywanie zbyt dużych ilości błonnika (cennego przy zaparciach) również zaburza wchłanianie żelaza.

Jako źródło żelaza można zaproponować również zboża (amarantus, komosa ryżowa, orkisz, sorgo), kasze (gryczana, jaglana), zarodki, suszone owoce, migdały czy orzechy oraz jajka i  przyprawy (bazylia, estragon, mięta, kmin rzymski, kolendra, koperek, majeranek, tymianek, pietruszka). Należy je łączyć z produktami bogatymi w witaminę C ułatwiającą przyswajanie żelaza (świeże owoce, warzywa, soki)

Również ważnym pierwiastkiem, głównie ze względu na rolę w przemianie hormonów tarczycy (tyroksyny i tijodotyroniny) jest SELEN. Do najlepszych źródeł selenu należą orzechy brazylijskie, także włoskie, słonecznik, sezam, tahini.

BIAŁKO jest polecane w diecie osób z niedoczynnością ze względu na jego wpływ na poprawę metabolizmu. Produkty białkowe powinny pochodzić z chudego nabiału, jajek, ryb, drobiu, królika, cielęciny i chudych części wołowiny. Dostarczą one nie tylko białka ale i wapnia, żelaza, witaminy D i B12. 

Inne źródła białka to produkty mleczne oraz jajka, długo moczone i gotowane odmiany fasoli, soczewicy, cieciorki i z orzechów (poza ziemnymi, pinii) oraz zbóż i ziół (pietruszka, rozmaryn, tymianek, oregano, majeranek, kurkuma, koperek, kolendra, bazylia, cząber) .
W celu przyspieszenia metabolizmu należy również pić dużo płynów (herbata zielona, woda niegazowania ok 2 l/ dobę), jeść regularne posiłki co 2-3 godziny, ok 5-6 razy dziennie i zwiększyć aktywność fizyczną (od ok 30 min dziennie - mogą to być spacery, basen, aerobic, itd). Wspomagająco mogą działać wyciągi z żeń-szenia, napary z yerba mate, przyprawy typu chilli, imbir, curry (ostrożnie u osób z chorobami przewodu pokarmowego).

Powinno się wybierać produkty o obniżonej zawartości tłuszczu i cholesterolu (często podwyższone poziomy cholesterolu we krwi), unikaniu tłuszczów zwierzęcych i włączeniu do diety tłuszczów roślinnych (najlepiej tłoczonych na zimno olejów, orzechów, avocado) i rybich. Warto wprowadzić do diety kiełki, chudy nabiał, produkty pełnoziarniste oraz owoce i warzywa. Należy ograniczyć słodycze, wyroby cukiernicze, dania typu fast food, cukry proste, napoje gazowane i słodzone. Warto wprowadzić zasady tradycyjnej diety śródziemnomorskiej czy cukrzycowej. Menu musi być urozmaicone i pełnowartościowe.

Czego jeszcze unikać? 

Goitrogenów. Są to substancje, które zaburzają wchłanianie jodu z pożywienia. Dobrą informacją jest fakt, że substancje te tracą w większości swoje właściwości wolotwórcze podczas gotowania. 

Znajdują się głównie w :

  • soi, tofu
  • roślinach takich jak :(najwięcej w krzyżowych) brukselka, kapusta, brokuły, kalafior, brukiew, rzepa, gorczyca, rzodkiewki, chrzan
  • inne zawierające mniejsze ilości: orzeszki ziemne, orzechy sosny, słodkie ziemniaki, szpinak, gruszki, proso, truskawki, bambus pędy


Źródło: http://dietetykawpraktyce.blogspot.com/2012/02/di...


Jeśli któraś z Was również cierpi na niedoczynność tarczycy, polecam przestudiowanie stron Internetowych poświęconych tej chorobie. Uwierzcie, że nie jesteście w tym same, a to żaden wyrok. Jeśli śledzicie fan page Ewy Chodakowskiej, to na pewno natknęłyście się na dziewczynę, która mimo niedoczynności schudła 20 kg - czyli się da! Trzeba tylko chcieć. I pamiętajcie o stałej opiece endokrynologa i odpowiednim doborze leku.

Buziaki!

8 kwietnia 2014 , Skomentuj

Od 13 marca dzień w dzień trenuję. Poziom samozaparcia w skali od 1 do 10 = 11 ;) Przymusowych przerw na regenerację do dnia wczorajszego - 6. Zwykle jest to piątek. Piątek, to ten dzień, kiedy próba trwa długo i później już jestem wykończona po całym tygodniu - także przerwa, ale przerwa na regenerację jest również potrzebna, więc czuję się rozgrzeszona. 5-6/7 dni treningu, to chyba dobry wynik, jak sądzicie?

Ilość dni treningu do wczoraj: 20

Ilość spalonych kcal: 9231 (wg Endomondo - a tak btw fajna aplikacja, motywacja staje się jak w grze komputerowej - odliczanie do kolejnego levela - zapraszam do rywalizacji ;) ).

W niedzielę - 13.04.2014 r. dzień pomiarów. Wtedy będzie czas na dokładne podsumowanie miesiąca, ale już wiem, że na pewno byłoby lepiej, gdybym bardziej jeszcze uważała na to, co jem. W skali 1-5 poziom zdrowego żywienia, dałabym sobie jakąś 3, może 4. Na 5 jeszcze nie zasłużyłam. Ale kto wie, może jeśli zobaczę jakieś efekty z miarką, to będzie dla mnie jeszcze większa motywacja?

Na pewno dam znać jak wypadły pomiary ;) A tymczasem zmykam na trening!

18 marca 2014 , Komentarze (1)

Wczoraj zrobiłam bilans dnia, a później udowodniłam sobie, że to i tak nie ma sensu. Tzn. mój bilans nie miał najmniejszego sensu. Założyłam z góry, że poniedziałek i piątek odpada mi treningowo z racji prób. Pojechałam wczoraj na próbę, wróciłam do domu około 21:20 i co? I zrobiłam trening. Poszłam spać o 23., ale zadowolona z siebie. Czyli wniosek nasuwa się taki, że wszystko się da, ale z czegoś trzeba zrezygnować. W moim przypadku była to dodatkowa godzina snu, a próba wcale nie była przeszkodą w treningu. W każdym razie duma mnie rozpiera, bo zeszły tydzień zakończyłam treningiem i ten tydzień rozpoczęłam treningiem. Oby tak dalej. Może dzięki temu ominę PMS, bo akurat spodziewam się @.

Wniosek? Wszystko zależy tylko i wyłącznie od samozaparcia i chęci. Ale też dopingu. Rozmawiałam wczoraj z moim M. i z koleżanką, która biega (K.) i bardzo mnie wspierali w pomyśle ruszenia się jeszcze po próbie. No i zdopingowana, ruszyłam się i byłam bardzo zadowolona. Dziś też się ruszę. Trzeba, żeby treningi weszły w krew, łatwiej jest się wtedy zebrać w sobie. A jak człowiek wpadnie w rytm, później zaczyna czegoś brakować - takie swojego rodzaju uzależnienie od endorfin. I na to bardzo czekam i pracuję!

Jakie macie sposoby na przemówienie do siebie, że tu i teraz to najodpowiedniejsze miejsce i pora na trening?

17 marca 2014 , Komentarze (4)

Czy zastanawiałyście się kiedyś, skąd się bierze tradycyjne "nie ćwiczę, bo nie mam czasu"? No właśnie, skąd? Zawsze było to dla mnie dziwne, jak mi ktoś mówił, że nie ma czasu, bo pracuje, albo dziwiłam się osobom wychowującym dzieci i niepracującym, że przecież są cały dzień w domu, więc jak mogą nie mieć czasu na ćwiczenia. Dziwiłam. Ale już nie dziwię. Odkąd mam pracę, tak bardzo trudno jest mi się zebrać, do ćwiczeń, że aż zła jestem na siebie. Wręcz wyczynowe okazuje się pogodzenie treningów i hobby, jakim w moim przypadku jest śpiewanie. Mało tego. Gdy przychodzi weekend, kiedy spędza z nami czas córeczka mojego mężczyzny, rozjaśnia mi się pogląd na życie młodych mam, których cały dzień wypełnia praca w domu i opieka nad maleństwem. Pal licho, jak dziecko jest już chodzące i gadające - jaki to wyczyn musi być, gdy maluch jeszcze leży, robi w pieluchę i chce, żeby go cały czas nosić na rękach?! Dlatego postanowiłam opracować jakiś wspaniały plan na przyszłość, żeby umieć wygospodarować czas i siłę do ćwiczenia w natłoku codziennych spraw i obowiązków.

Punkt 1: Plan dnia

Cel: Przyjrzeć się swojemu rozkładowi dnia i zaznaczyć godziny, w których czas jest marnotrawiony.

Realizacja:  6:00 - 6:35 Pobudka + codzienna toaleta

6:40 - 6:55 Śniadanie + wyjście do pracy (jadę samochodem 30 km (+- 30 minut)

7:30 - 15:30 (czasem dłużej) Praca

16:00 - 16:45 karmienie kotów w mieszkaniu mojego M. + powrót do domu

16:55 Obiad

I tu zaczyna się czas do dyspozycji dla mnie. W poniedziałki i piątki mam próby z zespołami, więc dwa dni mi odpadają. No, ale pozostaje pięć dni do mojej dyspozycji. Powinnam w nich zmieścić po godzinie nauki hiszpańskiego oraz godzinka treningu. Z hiszpańskim sprawę załatwia słuchanie mp3 w samochodzie (pół godz. w jedną i pół godz. w drugą stronę). Niestety treningu tak nie załatwię. 

Koleżanka, która zaczęła biegać zdradziła mi swoją tajemnicę - biegnie zaraz po pracy, bo później trudno się jej zebrać. Niby się zgadza, ale godziny posiłków mam tak ustawione, że obiad wypada dokładnie o 16:30, czyli i tak jestem spóźniona, więc nie mogę przeciągnąć kolejnej godziny. Po posiłku powinno się odczekać z godzinkę zanim rozpocznie się wysiłek fizyczny. Niech to będzie godzina 18:30. O tej porze powinnam zacząć trening. 

Tu zaznaczam na kolorowo cel: 18:30 TRENING

Teraz powinien pojawić się punkt 2.

Punkt 2: Utrzymanie stałej pory treningu

Cel: Ustawienie w telefonie przypomnienia o porze treningu

W dobie dzisiejszej techniki telefon jest tak podręcznym narzędziem, że aż grzech byłoby nie wykorzystać funkcji przypominania. A co z ciągłym zmęczeniem? Mam wrażenie, że to kolejny powód do wymówki ale...

Punkt 3: Spać 9 godzin dziennie

Ponoć tyle potrzebuje zdrowy organizm, żeby w pełni naładować baterie. Skoro wstaję o 6:00, powinnam się kłaść o 21:00. Mało to wykonalne. Często o 21. jeszcze marnotrawię czas oglądając jakiś film, czy wracając z próby (dwa razy w tygodniu - znów wymówka). No dobrze, to może chociaż 22:00? 8 godzin snu też powinno wystarczyć.

Punkt 4: Nagrody za kilogramy/centymetry

Podobno dobrze jest wprowadzić do swojej motywacji jakieś nagrody za osiągnięcie kolejnego pułapu w postępach. Niech postępem będzie utrata centymetrów, bo jestem wśród wyznawców poglądu, że waga nie jest urządzeniem miarodajnym. Powiedzmy, że nagroda będzie za każde utracone 5 cm.

Cel: Mierzymy się wg tabeli Vitalii i sumujemy centymetry.

Za pierwsze -5 cm: ulubiony kosmetyk

Za kolejne -5 cm: nowa bluzka

Za każde następne -5 cm: adekwatnie do osiągniętego wyniku - może być nowy "ciuszek", albo inna fajna rzecz, na którą normalnie byśmy sobie nie pozwoliły.

Na dziś tyle z moich przemyśleń. Kolejne Punkty w kolejnym poście. Muszę sobie wszystko jeszcze raz dokładnie przemyśleć, żeby wyciągnąć wnioski i nie powodować kolejnych wymówek.

Ściskam gorąco!

16 marca 2014 , Skomentuj

Czas wrócić do systematyczności. Taką podjęłam decyzję i tego się będę trzymać :) Dziś tak na szybko tylko, bo godzina już późna, ale mówię wszystkim Dobry Wieczór, wracam do Was i lecę spać.

Jutro będzie nowy dzień i prawdziwy wpis, ale od czegoś trzeba zacząć!

18 stycznia 2013 , Komentarze (1)

Tak patrzę na Was, jak dzielnie prowadzicie swojego bloga, czytam - może nie regularnie, ale na pewno z uwagą. Podziwiam Wasze zacięcie i chcę się pochwalić swoim własnym. Tylko właśnie. Nie do końca mogę to nazwać odchudzaniem. Raczej pracą, nad wprowadzeniem zdrowego trybu życia. Nawet w tym celu wybrałam się dziś do pani dietetyk. No i powiem Wam, że w sumie spodziewałam się usłyszeć to, co usłyszałam, jednak sama stawiam sobie inne cele. 

 Otóż moja pani dietetyk popatrzyła na mnie i popukała się w głowę "z czego ty się dziewczyno chcesz odchudzać"... Wiem, że pewnie wiele z Was chciałoby to usłyszeć, więc przepraszam jeśli któraś z Was odbierze to jako hipokryzję, no ale wiadomo - kobieta jest tylko kobietą i cóż, wiem, że mogę wyglądać lepiej... 

Ćwiczę namiętnie z Ewą Chodakowską, czasem dokładam do tych treningów jeszcze Mel B. Chciałabym jednak widzieć szybciej efekty w postaci płaskiego brzuszka i w końcu mniej cm w biodrach... Myślę sobie, że to jednak jakieś błędy żywieniowe, no i faktycznie. Pani D. stwierdziła, co w sumie wiedziałam, że powinno się jeść 5 posiłków dziennie w 3h odstępach czasowych. Nowość? Oczywiście że nie. Ale teraz trzeba spojrzeć sobie w twarz i zapytać samą siebie - a czy Ty przestrzegasz tej zasady?? No właśnie... Zdarza mi się, że przestrzegam. Ale tu nie chodzi o zdarzanie, tylko o wypracowanie sobie nawyku. No i własnie to jest teraz mój cel. Wypracować sobie nawyk jedzenia co 3 godziny. Jak to się mówi - małymi kroczkami. 

Na szczęście nie jestem w tym sama. To, że znalazłam się u dietetyczki, to tylko moja chęć przekonania mamy, że to nic strasznego i że warto pomyśleć o swoim zdrowiu. No i udało się - mama poszła na wizytę, porozmawiała sobie z panią D. i stwierdziła, że faktycznie, powinna zacząć coś ze sobą robić. Tak więc moja mama podjęła pracę z dietetykiem i będzie walczyć o swoje zdrowie, a walka mała nie jest - zrzucić 11 kg w wieku 50 lat, to już lekkie wyzwanie. Ale wierzę, że jej się uda, a przy okazji i ja skorzystam, bo w domu będzie się jadało zdrowiej :) 

Jutro wyjeżdżam i tu będzie pierwsza próba - jedzenie w podróży. Zabieram ze sobą część prowiantu, ale wiadomo, że trudno będzie zapanować nad wszystkim. Mam nadzieję, że podołam. 

Kolejnym celem, do którego póki co dążę jest systematyczny trening. Na to nie mogę narzekać - na szczęście. Mam nadzieję, że teraz już będę pisać regularnie i będę mogła pochwalić się jakimiś zdjęciami i spadającymi cm. Bo nie kg chcę zrzucić a zbędne cm i na to się pani D. zgodziła i zasugerowała właśnie odpowiednie treningi :) 

Wyzwanie? Miesiąc z Ewą Chodakowską i sprawdzę efekt. 
W niedzielę zrobię sobie zdjęcie i wszystkie pomiary. 

 Czas start! :)

2 grudnia 2012 , Komentarze (2)

Wzloty i upadki, ale trwam ;) Upadek, ale nie z mojej winy - musiałam zrobić miesięczną przerwę w treningach, ze względu na kontuzję kolana. Pewnego pięknego dnia wstałam z krzesła i zaniemogłam - ból niesamowity, utykałam miesiąc. A miesiąc bez treningów to dużo... Odrobiłam 2 kg na plus, więc można powiedzieć, że znów jestem w punkcie wyjścia.
Na szczęście moja kochana mamusia pojęła, że czas coś ze sobą zrobić i dzięki temu mam w domu "lepsze" jedzonko - czystsze, bardziej "dietetyczne", bo mamusia ma do zrzucenia jakieś 10 kg, a już przez około 3 tyg. zrzuciła 3-4 kg. Bardzo ją wspieram w tym i sama staram się pilnować co jem. Zachęciłam ją też do ćwiczeń i od tygodnia razem trenujemy z Ewą Chodakowską.
W piątek nabyłam nowy nr Shape z czwartym treningiem i od razu podjęłyśmy próbę. No i mam zakwasy, których już dawno nie czułam :) Ale to bardzo przyjemne zakwasy. Takie, że mogę się spokojnie ruszać, ale czuję każdy mięsień :)
Jutro koniecznie trzeba zrobić pomiar i to będzie punkt wyjściowy - waga i wymiary. Zobaczymy jaka zmiana będzie za miesiąc. Tak, pamiętam, że po drodze święta i wszystkie czyhające smakołyki... Ale mam nadzieję, ba, mam postanowienie, że nie dam zaprzepaścić tego wylanego potu i mimo wszystko w święta treningi też będą!

Trzymajcie kciuki! A ja za Was! :)

3 września 2012 , Skomentuj

Aż się boję dziś wyciągać miarkę - jestem kilka dni przed @ więc raczej nie będą to miarodajne cyferki... Widać to nawet na wadze, bo urosła, choć staram się raczej nie zwracać na nią jakiejś większej uwagi. Jem ostrożnie, w rozsądnych ilościach, w odstępach mniej więcej 3-godzinnych. Fakt, że wczoraj włączyło mi się wieczorne podżeranie, ale jestem na 100% pewna, że to przez te dni przed @. Zawsze tak mam. Choć staram się bić po łapskach i jeść jednak coś lekkiego, ale kromalki z masełkiem i "vegetą" nie dałam rady sobie odmówić. Ale spoczko, nie ma co się łamać, nie? :) W końcu dziś kolejny trening, więc się spali. 
Wczoraj zrobiłam sobie przerwę w ćwiczeniach, bo jakaś taka przymulona chodziłam. Muszę się natchnąć pozytywną energią. W czwartek mam egzamin, jeden z najważniejszych, bo od niego będzie zależało, czy mnie wpuszczą na semestr dyplomowy. Stresik jest, a nauka jakoś kiepsko idzie :| Ech... Dlaczego, to nie jest egzamin z fitnessu, albo zdrowego odżywiania? Na bank bym zdała... 
Chwilkę jeszcze popiszę i zrobię trening. Potem mi się nie będzie chciało, a wieczorem najlepiej jest mi się skupić na nauce. Więc teraz korzystam i piszę ten post. 
Trzymajcie kciuki dziewuszki!

29 sierpnia 2012 , Komentarze (7)

Już nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak stwierdziłam. A jednak. Wczoraj zakupiłam Shape z nową płytą DVD z treningiem Ewy Chodakowskiej i wieczorkiem postanowiłam od razu się rozprawić z tłuszczykiem ;) Łatwo nie było, bo w końcu to trening dla zaawansowanych, ale po 5 tygodniach wykonywania wcale nienajlżejszych ćwiczeń, nawet tap nie był aż taki straszny :) Oto, co zostało ze mnie po treningu. Perspektywa trochę może i dziwna, ale chodziło mi o pokazanie tego potu, który lał się ze mnie strumieniami (szkoda, że dobrze nie widać brzucha, bo tam była masakra).


Także dziewczyny! Polecam serdecznie! Po całym treningu banan z twarzy nie schodził :) Już się nie mogę doczekać kolejnego mierzenia. Mam nadzieję, że efekty będą się pogłębiały :)

Pozdrawiam