Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem wesołą osobą, uwielbiam dobrą muzykę, film i książkę. Bardzo lubię gotować, choć nie robię tego za często. Ostatnio moją pasją stała się fotografia.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 21104
Komentarzy: 117
Założony: 22 lipca 2010
Ostatni wpis: 14 czerwca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
chomiczq

kobieta, 38 lat, Pyrzyce

169 cm, 72.40 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Zdrowe odżywianie i ruch fizyczny - piękna sylwetka do wakacji ;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 sierpnia 2012 , Skomentuj

Dziewczyny!

Tak, jak obiecałam, wrzucam zdjęcia "postępowe" po tygodniu zmagania się z moim cielskiem przy pomocy głównie treningów Ewy Chodakowskiej. Wprawdzie przez pierwsze dwa tygodnie wykonywałam te ćwiczenia zaledwie dwa razy w tygodniu i dwa razy w tygodniu chodziłam na siłownię, ale przez ostatnie dwa tygodnie ćwiczyłam codziennie i trening Ewy wszedł do mojego codziennego grafiku. Tak więc efekty mogły być lepsze, zwłaszcza, że jadłam na co miałam ochotę, oczywiście w granicach rozsądku - starałam się kontrolować i jeść zdrowiej - mniej przetworzonych produktów. No dobra, wystarczy tych tłumaczeń, oto mój efekt po 5 tygodniach. Same oceńcie czy coś widać ;)


Mam nadzieję, że już niedługo będzie lepiej :)

Niech motywacja będzie z Wami! ;)

22 sierpnia 2012 , Komentarze (2)

Witajcie Kochane!

To niesamowite i nie sądziłam, że kiedyś to powiem, ale zaczynam być zadowolona z własnego ciała! I przepisem na to nie jest jakaś dieta cud, tylko systematyczne treningi. Zostały mi 3 wejścia na siłownię, ale szczerze już mi się nie chce tam chodzić. Za to z przyjemnością włączam płytę z treningiem Ewy Chodakowskiej i ćwiczę razem z nią. Do tego zaczęłam inaczej patrzeć na to, co jem - bardziej uważam na jakieś "grzeszki", ale przestałam liczyć te kalorie. Po prostu wybieram to, co moim zdaniem zdrowsze, a kalorie spalam podczas treningu. Moim zdaniem to rewelacja! Mimo, że nie stosowałam żadnej diety, przez miesiąc zrzuciłam 3 kg, a ciało się ujędrniło i uniosło :) Jestem z tego dumna i mam nadzieję, że taki nawy już mi zostanie i gdy przyjdzie zima nie będę już sflaczałą parówką ;)

Po niedzieli robię kolejne zdjęcie postępowe. Obiecuję, że się pochwalę ;)

Buziaki Kochane Słonka! Nie poddawajcie się, tylko zmieńcie trening na bardziej efektywny :)

8 sierpnia 2012 , Skomentuj

Milczałam długo, bo jakoś nie mogłam się zebrać w sobie, żeby ogarnąć myśli.
Jakiś miesiąc temu wpadłam na stronę Ewy Chodakowskiej. Popatrzyłam na zdjęcia dziewczyn, które z nią ćwiczą i pomyślałam - a może to szansa i dla mnie? Wyzwanie podjęte - ćwiczę. Póki co staram się to robić co drugi dzień, czasem mam jakieś dłuższe przerwy (2-3 dni), ale ćwiczę. Chodzę też regularnie na siłownię, ale planuję ją porzucić na rzecz treningów z Ewą. Chyba zaczynam się uzależniać od endorfin! Dziewczyny, to działa! Mierzyłam się tydzień temu i wczoraj dla porównania. W ciągu tygodnia "zgubiłam" łącznie 6,5 cm w obwodach. Najbardziej cieszę się z 1,5 cm w biodrach. To moja zakała. Od zawsze! Nienawidzę swoich bioder i ogromnych ud. Do tego płaska pupa. Coś okropnego. No, ale już czuję się lepiej, już widzę poprawę. Brzuszek zaczyna się kształtować. Mam zdjęcia "przed". Za tydzień zrobię pierwsze zdjęcia "po". Zobaczymy, jak to wygląda z perspektywy :)

Zmotywowały mnie moje kochane dziewczynki - jedna, świeżo upieczona mama Kuby, a druga - zdeterminowana i wiecznie zapracowana pozytywna wariatka. Dziewczyny się spięły, przeszły na dietę i zaczęły chodzić na siłownię. A ja z nimi. Choć diety jako takiej nie trzymam, ale staram się racjonalnie odżywiać. Owszem, drobne grzeszki się zdarzają, bo mieszkam z rodzicami - mamusia zawsze wymyśli jakieś pyszności, którym nie da się oprzeć :) , ale centymetry lecą, więc chyba nie są to aż tak poważne grzechy ;)

Zauważyłam, że stałam się ostatnio monotematyczna - mogłabym rozmawiać o dietach i treningach bez końca! Mam nadzieję, że nie stracę przez to przyjaciół ;) Widzę, że niektórych nawet zarażam - kolega złapał bakcyla i też zaczął trenować na siłowni 

Będę tu częściej zaglądać i opowiadać o postępach w treningach :)

Buziaki ;*

11 lipca 2012 , Komentarze (1)

Nie lubię takich pytań, ale codziennie pokazuje mi coś innego. Nie mam pojęcia, czy ja jestem aż tak rozregulowana, że w dwa dni skok o 2 kg? Miałam moje 63 i troszkę, a dziś było już 65. Nie wiem, jak to się dzieje. Chyba muszę mocniej pocisnąć dietę. Może zupełnie przestanę jeść? Taki żart. Mam nadzieję, że jak w czwartek przyjdzie @, to w końcu się waga unormuje. Staram się trzymać moich postanowień (zero chleba i ziemniaków, ograniczone kasze i ryże), ale muszę się przyznać sama przed sobą, że ostatnio w weekend trochę pofolgowałam, bo mamunia miała imieniny i tak jakoś samo wchodziło. Dobra wiem. Sama zawiniłam. Ale dziś się odkupiłam ćwiczeniami. Byle tylko utrzymać to w grafiku. Fajnie sobie poćwiczyłam, póki co w domu tylko, ale w planach jest bieganie i dużo roweru. Dziś były wypady, przysiady, brzuszki, hantle i wymachy nóg w tył, żeby się cellulitu pozbyć ;)

A tak ogólnie to mam taki nieciekawy problem z moim dekoltem. Macie może jakieś ciekawe porady jak się pozbyć drobnych krostek z dekoltu? Wyglądają jak klasyczne potówki i pewnie tym są, ale nie wyglądają najlepiej. Zawsze mi się marzył gładki dekolt. Koleżanka poradziła mi przemywanie go płynem do higieny intymnej z korą dębu. Czytałam, że kora dobrze działa na trądzik i nadmierne pocenie się - może to coś da? Od wczoraj stosuję, zobaczymy. Ale jeśli macie jakieś inne pomysły i porady, to ja chętnie skorzystam.

A jutro sesja zdjęciowa. Znów zamieniam się w fotografa i jadę z koleżanką w plener. Mam nadzieję, że wyjdzie z tego coś ciekawego :)

Postanowienie na rano - wstać wcześniej i mocniej poćwiczyć (może nawet z godzinkę)!

24 czerwca 2012 , Skomentuj

Ktoś mi napisał w komentarzu, że nie dam rady, że gadanie takie?


Od dwóch tygodni jestem na diecie własnego pomysłu. Trochę czerpanej z South Beach (głównie pomysły na posiłki), a trochę od koleżanki, na którą patrzeć nie mogę, bo mnie zazdrość zżera, że tak ładnie schudła (8kg w jakieś 2-3 miesiące). Oczywiście uwielbiam ją, bo jest super kumpelą, ale zazdroszczę niesamowicie. Moja dieta póki co polega na NIEjedzeniu pieczywa, ziemniaków, makaronów, kasz, ryżu? Nawet muesli ograniczam. Zaopatrzyłam się w muesli BŁONNIK, które właściwie nie ma żadnych wartości kalorycznych, poza tym błonnikiem i wcinam to z jogurtem. Na śniadanie długo jadłam po dwa jajka, ale ostatnio chyba mój organizm się zbuntował, bo dostawałam wysypki na wewnętrznej stronie przedramion i ud. Także od wczoraj jajka odstawiłam na jakiś czas. Jem w sumie to, co reszta domowników, tylko np. rybę bez frytek, kotlet z piersi kurczaka bez ziemniaków, na śniadanie właśnie to muesli z jogurtem, albo chude parówki z wody bez chleba. No i częściej jadam sałatki. Od mojego ostatniego wpisu ważę 3 kg mniej i jest mi z tym bardzo dobrze. W sumie te 3 kg poszły w 2 tygodnie. W końcu nie czuję się jak wieloryb, brzuch już tak nie odstaje, ale w zeszłoroczne sukienki jeszcze wciskam się z trudem ? głównie w biodrach. Mam nadzieję, że jak już skończy się sesja ? tak, ciągle studiuję ? to będę miała więcej czasu dla siebie i w końcu zacznę się ruszać. Myślę, że wtedy szybciej spadnie reszta kg. Teoretycznie chcę schudnąć do 57 kg (czyli jeszcze 6), ale myślę, że jak uda mi się utrzymać 60-61, a zamiast tracenia pozostałych kg, wymodeluję lepiej sylwetkę, będę bardzo zadowolona. Nie chcę być wieszakiem. No i chcę mieć biust! Pierwsze co mi schudło, to właśnie piersi? Strasznie nad tym boleję, bo mi się z 70C zrobiło 70B?


Kolejna FAZA mojej diety będzie taka, że jak już osiągnę te moje 60-61 kg, wprowadzę znów do diety jakieś pieczywko i może niewielkie ilości ziemniaczków, bo bardzo je lubię, ale będę musiała uważać na połączenia składników. Myślę, że tę zmianę w diecie wynagrodzi mi ruch, bo przecież w wakacje jakoś bardziej chce mi się wychodzić z domu i coś robić ? choćby jeździć na rowerze. Niedawno kupiłam nawet świetne buty do biegania, na które wydałam krocie, ale jakoś jeszcze nie miałam okazji, żeby ten typ treningu wprowadzić do swojego harmonogramu dnia. Wszystko jest na dobrej drodze, żeby to zmienić. I nie będę pisać już, że TAK, teraz wszystko się zmieni. Jak się zmieni, to napiszę, że się zmieniło 


Trzymajcie kciuki za powodzenie mojej akcji, póki co mały sukces jest ? dwa tygodnie na diecie i 3 kg mniej!

 

Buziole! 

16 maja 2012 , Komentarze (3)

Kolejny powrót? No na to wygląda. Przez chwilę waga drgnęła, nawet się ucieszyłam, gdy zobaczyłam już 65. Ale czuję, że znów urosło. A dziś znów się złamałam i zjadłam kolację. A bo sałatkę mama zrobiła i się oprzeć nie umiałam. Na dodatek koleżanka mi dowaliła dziś. Miał być żart, a ja się przejęłam, aż łzy poleciały. Powiedziała, że nie będzie więcej jeść chrupków, bo będzie gruba jak ja. No nie wytrzymałam. Potrafię sama z siebie żartować i myślę, że mam spory dystans do własnej osoby. Ale dobiła mnie...

Nie czas się obrażać, tylko wziąć za siebie. A dziś nawet biegałam chwilę. W sumie dopiero zaczynam się ruszać po zimie, więc postanowiłam tylko kawałek pobiegać, a już czuję zakwasy. Na dodatek strasznie wiało. Mam nadzieję, że się nie przeziębię, bo jeszcze po majówce niedomagam... Jutro będą ćwiczenia w domu. No i staram się nie przejadać. Jem tak, że jak kończę posiłek, czuję jeszcze trochę głodu. Fakt, że za rzadko jem, ale jakoś nie mam czasu na myślenie o tym. Jest śniadanie, obiad, czasem jakaś przekąska. Kolacji staram się nie jeść. Czuję się lżej przez to rano.

Do wakacji 6 kg? Ponoć wykonalne!
Trzymajcie kciuki

22 lutego 2012 , Komentarze (2)

Pojawiła się sesja, wróciłam do domu, przerwałam ćwiczenia. Przytyłam. 3 kg. W miesiąc. Dlaczego chudnięcie trwa tyle czasu, a przytyć można ot tak? Ważę dziś ponad 66 kg. To już masakra. Dawałam sobie granicę 65. Taką, która jest jeszcze znośna. Ale gdy dziś zobaczyłam wagę - no załamałam się totalnie. Muszę coś ze sobą zrobić. Od poniedziałku zaczynam nowy semestr. Wracam do miasta. Muszę jednak wykupić ten karnet na siłownię/fitness. Sama sobie nie poradzę. Raz mi się udało - tylko raz. Było lato, można było praktycznie nie jeść, żyć na samych sałatkach. Kolejne próby to szereg porażek.
W postanowieniu noworocznym miałam schudnąć 7 kg. Zmieniam postanowienie - DO WAKACJI WAŻYĆ 57 kg. Bardziej obrazuje moje postanowienie. No. To 9 kg start.

Śniadanie nie było dietetyczne, ale było mało - pół ciemnej bułeczki z rybą.
Na obiad - ryba pieczona w sosie śmietanowo-koperkowym (bardziej ryba niż sos).
Na kolację - coś się wymyśli - może jakaś sałata?

Tylko błagam, nie mogę upaść. Muszę biec do celu bez potknięć. Inaczej to nie ma sensu...

Aaa i jeszcze te ćwiczenia. Dlaczego ja tak bardzo nie lubię się ruszać? Toleruję jedynie rower. Może jakbym miała z kim, grałabym w siatkę, ale nie mam ekipy, a sama ze sobą, to chyba średnio...

No dobra, najważniejsze to przestać się obżerać i jeść w nocy!

Błagam krzyczcie na mnie, bijcie - żebym tylko się utrzymała w postanowieniu!

9 stycznia 2012 , Skomentuj

Minął 7 dzień. Czyli jeden tydzień mam już za sobą. Jeszcze tylko pięć. Nie wiem jak ja to zniosę, ale staram się.
Sesja za pasem, więc zaczyna się straszny młyn. Sama nie wiem w co ręce włożyć. Dlatego też i z dietą kiepsko, bo nie mam czasu sama wybierać menu. Na obiady chodzę do cioci, bo smacznie i domowo i nie trzeba się narabiać. Takim właśnie sposobem dziś było spaghetti. Staram się jednak chociaż ograniczać porcje, żeby tylko nie przytyć. Jak tylko skończy się sesja (czyli koło połowy lutego) przejdę na jakąś bardziej wybiórczą dietkę. Póki co MŻ.

Cieszę się jednak, że udaje mi się nie poddawać z ćwiczeniami i choć może nie są jakieś mega męczące, to jednak czuję się lepiej.

Jutro zaliczenie z zarządzania. Blee. Ale dam radę! Muszę!


Pozdrawiam!

P.S. Już się nie mogę doczekać soboty i ważenia... Jestem ciekawa, czy jedząc normalnie, ale regularnie ćwicząc, da się zrzucić jakieś dekagramy... 

7 stycznia 2012 , Skomentuj

Nie wiem czy kolejny dzień ćwiczeń można nazwać sukcesem, ale postanowiłam cieszyć się drobiazgami, więc hurra!
Powtórzyłam wczorajszy zestaw ćwiczeń. 4 dzień szóstki Weidera, pomimo wzrostu liczby serii do trzech, nie przyszedł mi jakoś specjalnie trudno, więc mogę się tylko cieszyć.
Mam nadzieję, że z każdym dniem będzie coraz lepiej. Chyba powinnam zrobić zdjęcie startowe brzucha, ale boję się, że zabraknie mi motywacji, znów powiem "dziś mi się nie chce, jutro poćwiczę" i tak już zostanie. Z okropną wiszącą oponą...
Obym wytrwała.

A dziś dowiedziałam się, że najprawdopodobniej wyjeżdżamy z zespołem do Barcelony na majówkę. Będzie przegląd zespołów z całej Europy i mam nadzieję, że wyjazd dojdzie do skutku!
W tym roku jestem bardzo napalona na Hiszpanię i bardzo bym chciała, żeby tym razem udało się zrealizować marzenia!
Dlatego jak tylko skończy się sesja (czyli pod koniec lutego) biorę się ostro do nauki, bo mało czasu zostało, żeby ogarnąć ten język.

Życzcie mi powodzenia, bo to moja szansa!!!

Pozdrawiam i całuję.

6 stycznia 2012 , Skomentuj

Kolejna dawka ćwiczeń za mną. Trzeci dzień szóstek Weidera. Nie piszę o grzechach. Nie będę sama siebie drażnić. Za to rano ważenie. Zobaczymy jak minął tydzień...

Buziaki!