Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem wesołą osobą, uwielbiam dobrą muzykę, film i książkę. Bardzo lubię gotować, choć nie robię tego za często. Ostatnio moją pasją stała się fotografia.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 21112
Komentarzy: 117
Założony: 22 lipca 2010
Ostatni wpis: 14 czerwca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
chomiczq

kobieta, 38 lat, Pyrzyce

169 cm, 72.40 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Zdrowe odżywianie i ruch fizyczny - piękna sylwetka do wakacji ;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 stycznia 2012 , Komentarze (2)

2 dzień szóstki weidera, 
12 podwójnych brzuszków, 
12 pojedynczych, 
12 podwójnych z unoszeniem bioder, 
12 pojedynczych z biodrami, 
12 dolnych, 
po 12 skośnych, 
24 boczne pompki na każdą rękę, 
50 wymachów nóg w tył, 
12 sumo, 
12 sumo z pompowaniem, 
12 przysiadów prostych 
i 10 wyrzutów nóg w tył

Razem 20 minut ćwiczeń. Jak na początek zmagań z nadmiarem kilogramów i wiszącym cielskiem, to chyba całkiem nieźle, co?
Póki co dieta MŻ, bo jeszcze zostało trochę żarcia ze świąt. Ale dla mnie ważne, że wzięłam się za ćwiczenia. Jeśli zejdę poniżej 64 w ten weekend, będę niezmiernie szczęśliwa.
Celem jest 56-58 kg do czerwca.
Po sesji kupuję karnet i będę chodzić na siłownię i aerobik. Koleżanka zdeklarowała się, że ona ze mną, więc mam nadzieję, że razem będziemy się motywowały do działania :)

I wkurza mnie, jak ktoś mi pisze, że nie mam z czego zrzucać, bo mam i widzę to doskonale, choćby po tym, że się ciuchy zrobiły na mnie ciasne i nie leżą, jak powinny. Poza tym do nadwagi wcale mi tak dużo nie brakuje, bo wbrew pozorom nie jest trudno przytyć 8 kg.
W każdym razie postanowienie noworoczne in progress - zostało jakieś 7-8 kg do zrzucenia :)
A dieta też w końcu będzie :)

A tak poza tym, witam Was wszystkie w Nowym Roku i trzymam kciuki, żeby udało nam się osiągnąć nasze cele!
Życzę wytrwałości!


I na koniec motywator ;)

5 grudnia 2011 , Komentarze (2)

Cześć Dziewczyny!

Dziś podjęłam pierwszą próbę wprowadzenia ćwiczeń do mojego harmonogramu dnia. Jutro rano postaram się wprowadzić poranną gimnastykę. Ale, ale - nie chwal dnia przed zachodem słońca.
Dziś był zestaw brzuszków od Tamilee Webb plus kilka przysiadów i wypadów. Jeśli chodzi o dietę... Hmm. Trudno to nazwać dietą. Powiedzmy, że starałam się nie obżerać.
Jak jestem na stancji i chodzę na obiady do cioci, to trudno mówić o diecie. Musiałabym sama sobie gotować, a nie bardzo mam czas.
Dziś stwierdziłam, że chcę się zakatować i zrzucić 10 kg. Nie wiem, jak to zrobię. Początkowo miało być tylko 5, ale czuję, że nie będę zadowolona.
Nie mam pojęcia ile ważę. Będąc w domu na weekend, nie miałam odwagi wejść na wagę. Zobaczymy jak się będę czuła po tym tygodniu. Mam nadzieję, że mnie nikt już na żadne rollo nie wyciągnie (wegetariańskie wprawdzie, ale zawsze...) i ułożę sobie jakoś inaczej plan żywieniowy. Chyba będę musiała pożyczyć od mamy książkę do South beach. Starać się wyeliminować te najniekorzystniejsze składniki. Ale to na przyszły tydzień, a w tym tygodniu poradzę sobie sama - jakoś wybiorę najkorzystniejsze dania 

Za to mogę się pochwalić nową sukienką, którą kupiłam sobie dziś z okazji jutrzejszych Mikołajek  Przyda się na sylwka.


I jak? Czyż nie jest cudaśna?  Wprawdzie mam dużo więcej ciała niż ta pani na zdjęciu, ale mam nadzieję, że do sylwestra też nie będę tak najgorzej wyglądać.

Tymczasem idę się wykąpać i spać.
Dobranoc!

23 listopada 2011 , Komentarze (1)

Ktoś kiedyś powiedział, że jak się przechodzi na dietę, to trzeba na niej być już całe życie. Nabrać nawyków żywieniowych i się ich trzymać.

Chcę znów wrócić do diety. W wakacje w ogóle nie miałam głowy do diety i tym samym nawyki się nie pojawiły. Za bardzo lubię jeść. Czuję, że mi się przytyło, bo brzuch znów się pojawił i ogólna niemoc. Jak tylko wrócę do domu (bo aktualnie jestem w mieście, w którym studiuję) zważę się i ogarnę jak mocno mi się oberwało. Ostatnio nie było tak źle, bo chyba tylko +1 do ostatniego wpisu, ale ogólnie czuję się beznadziejnie.

Póki co kilka POSTANOWIEŃ:

Ograniczyć pieczywo, koniec z kolacjami przypominającymi obiad i zaczynam się ruszać! To tak na najbliższe dni.

Muszę wrócić do formy. Trzymajcie kciuki!

Pozdrawiam

16 lipca 2011 , Komentarze (5)

Dziewczyny, jest bardzo źle. Ten wyjazd zupełnie mnie rozbił i odciągnął od diety. Wprawdzie staram się pilnować, co jem, ale zupełnie mi to nie wychodzi i zamiast schudnąć, nadrobiłam całą moją dietę. Było już nawet 61, 9 na wadze a dziś po 2 tygodniach jest 64,7... Jest okropnie... Czuję się napuchnięta, brzuch mi wisi... Nie ćwiczę (no może poza rowerem, bo tego ostatnio jest sporo), nie trzymam diety i jestem załamana.
Właściwie mogłabym dziś znów zacząć SB fazę 1, bo na śniadanie zjadłam tylko 2 smażone jajka, a na obiad mogę sobie zrobić sałatkę, na "kolację" wybieram się na grilla i przygotowuję na niego szaszłyki z kurczaka.
Błagam, trzymajcie kciuki, żeby mi się udało wytrwać i nie ulec pokusom... Wczoraj dostałam @. Myślałam, że trochę na wadze też zleci, ale po paczce herbatników nie miało szans...

W ogóle czuję, że coś mi blokuje wagę. Nie wiem, czy to przypadkiem nie hormony, które przyjmuję - tak mi trudno schudnąć... Przecież normalnie po 2 tygodniach diety powinno mi ubyć minimum 4 kg, a ja straciłam tylko 2, na dodatek błyskawicznie je nadrobiłam. Nie wiem co się dzieje, ale to chyba nie jest dobre.

Zastanawiałam się nad tabletkami LINEA DETOX. Ponoć oczyszcza organizm z toksyn i ułatwia odchudzanie, ale to chemia i trochę się boję. Co myślicie o tym?

Wizja pięknego ciała odchodzi w dal, a ja chciałam pięknie wyglądać nad morzem - bez okropnego cellulitu i wiszącego brzucha. Wprawdzie balsamy antycellulitowe, peelingi i masaże zimną wodą trochę poprawiły wygląd skóry, ale brzuch to już zupełnie inna bajka... Na to już nie pomogą cudowne balsamy. Muszę dobrać jakiś odpowiedni zestaw ćwiczeń, bo Tamilee "I want those ABS" to póki co za dużo - muszę nabrać formy, ale ten zestaw na całe ciało, to chyba trochę mało... Muszę sama coś ułożyć. Tylko błagam, niech mnie ktoś budzi o 8 rano, żebym mogła ćwiczyć, bo w ciągu dnia się najbardziej nie chce, a wieczorem już nie mam na nic siły (kiedyś ćwiczyłam tylko wieczorem, ale nie czułam się po tym najlepiej).

No i to wstrętne podjadanie w nocy. "Tylko mleczko i miodzik"... Ehe, tylko... A waga rośnie!
Potrzebuję ostrego biczowania i ganiania na siłownię. Inaczej nie dam rady.

Dobra, starczy tego użalania. Od dziś będę zupełnie inną kobietą! Obiecuję Wam to!!!

Pozdrawiam

8 lipca 2011 , Komentarze (3)

Witajcie!!!
Nie było mnie tu dobry tydzień. Oczywiście miałam rację. Wyjazd nie wpłynął dobrze na moją dietę. Wprawdzie jedzenie było pyszne i nawet pilnowałam, żeby nie jeść niedozwolonych potraw, ale w końcu pojawił się dzień, kiedy nie miałam wyboru i musiałam zjeść to, co podawali... Mówię o tym pysznym naleśniku z kurczakiem curry, pieczarkami, pomidorami i serem... 36cm - taka była średnica tego naleśnika. No i był dużo grubszy od normalnych naleśników. W rezultacie, gdy wróciłam do domu waga znów pokazała 64 kg i nic a nic nie chce spaść. Czyli normalnie przytyłam w ciągu 4 dni 2kg. Jestem załamana. Na tyle, że wczoraj sama sobie pozwoliłam zjeść pizzę, a wcześniej te cholerne chipsy i żelki i we wtorek obiad w KFC, po którym ledwo się ruszałam 
Nie mam zamiaru się usprawiedliwiać. Dałam ciała po całości. Będę musiała od nowa przechodzić na 1 fazę diety, bo inaczej tego nie zrzucę. Póki co od dziś staram się jeść tak, jak na 2 fazie, a od poniedziałku przechodzę na 1. Jutro imieniny mamy. Znów będzie pełno niezdrowego jedzenia. Będę musiała interweniować w kuchni, żeby było też coś dietetycznego.

Ostatni tydzień spędziłam na rowerze. Od poniedziałku było 25-27 km, a wczoraj 32,8 i jeśli dziś pogoda się ustatkuje (od rana pada), to też będzie dłuższa trasa. Ponadto do ćwiczeń należy dołożyć workowy i środowy wypad do studia pięknego ciała. We wtorek był Power Plate i Power Slim (orbitrek w podczerwieni 20 minut - jakieś 570kcal + to co daje podczerwień), a w środę Vacu-Well (30 minut) i rolki masujące.
Codziennie do tego był rower. Ale waga i tak w miejscu stoi. Jestem zrozpaczona :| W takim tempie nigdy nie schudnę...

Dziś dzień rozpoczęłam od ćwiczeń całego ciała z Tamilee Webb. Muszę przyznać, że było ciężko. Wyszłam z wprawy, a rower nie poprawia aż tak dobrze kondycji. Przynajmniej na razie nie czuję tego. Wprawdzie z dnia na dzień jeździ mi się lżej, ale dziś rano się zasapałam robiąc wypady nóg i przysiady "sumo".

Codziennie również stosuję masaże zimną wodą podczas wieczornego prysznica, a rano i wieczorem wcieram w uda i pośladki serum antycellulitowe Lirene. Może jak przejdę znów na tę dietę to jakoś szybciej kilogramy spadną. Druga sprawa, że zostały mi ostatnie 3 tabletki i za jakieś 4-5 dni powinnam dostać @. Myślicie, że to też może być przyczyną tej wagi? Tak wiem, obżerałam się, ale czytałam kiedyś, że przed @ waga potrafi skoczyć nawet o 2-3 kg. Oby tak było i oby spadło jak najszybciej. Chcę pięknie wyglądać latem - bez sterczącego brzucha. Z udami raczej nie zdążę, bo nad morze jadę około 17.07, ale może choć brzuch się "wchłonie"...

W przyszłym tygodniu idę do dermatologa. Muszę mu powiedzieć, że te antybiotyki chyba już na mnie nie działają. Nawet podczas ich łykania ciągle pojawiały się nowe pryszcze  Dobija mnie to niesamowicie...

Dobra, na dziś koniec z użalaniem. Trzymajcie kciuki za ładną pogodę, żebym mogła wyjść na rower!!!

Parę zdjęć z Korbach:




28 czerwca 2011 , Komentarze (2)

No dobra, dałam radę!!! Zebrałam się w sobie i ćwiczyłam dziś  Chciałabym tak codziennie. MOTYWAAAAACJOOOOO where are you?! Ale spoko, zaczął do mnie pisać całkiem niezły koleś, nazwę go PAN ŁADNY. Pisał coś, że chce się spotkać, więc mam mini motywację, żeby Pana Ładnego zachwycić pięknie prezentującą się sukienką na wspaniałej sylwetce 

Jutro wyjazd do Niemiec. Będę musiała dokładnie notować w moim kapowniku co i ile zjadłam, żeby potem móc uzupełnić plik i oczywiście podzielić się z Wami swoimi przemyśleniami a propos niemieckiego jedzenia. Wspomnienia moje w tej dziedzinie nie są najlepsze. Kilka lat temu, gdy byłam w na wymianie uczniowskiej w tej miejscowości, wprawdzie ugoszczono nas obficie, ale pamiętam , że miałam straszną zgagę po soku pomarańczowym. Będzie się trzeba pilnować 

Dzisiejsze menu nie powala. Aczkolwiek wstałam baardzo późno i moje przerwy między posiłkami się skróciły.

Śniadanie: płatki pełnoziarniste Frutina z mlekiem 1,5% + banan



Obiad: tortilla Burritos

Kolacja: sałatka (pozostałości z obiadu) + bułka pełnoziarnista z serkiem gouda fit


Najfajniejsze jest to, że wszystko było smaczne i zgodne z fazą 2 SB.

Jutro coś pokombinuję 

Pozdrowiska!

27 czerwca 2011 , Skomentuj

Dziwnie się czuję na tej drugiej fazie. Mam wrażenie, że tyję zamiast chudnąć. Tak, wiem że teraz będę wolniej tracić na wadze, ale coś jem nie tak, bo czuję że mi znów brzuch zaczyna wracać. Robi się znów wydęty. Niby jem podobnie, jak na 1 fazie, ale mimo wszystko mogę jeść trochę inne produkty, od których chyba odwykłam. Muszę jakoś się oczyścić z tego wszystkiego. Czuję się strasznie...

Wczorajsze menu:
Śniadanie: pół pełnoziarnistej bułki, 4 małe paróweczki drobiowe z serem
Obiad: kotlet z piersi kurczaka + surówka
Kolacja: płatki pełnoziarniste Fitness z mlekiem 1,5%

Dzisiejsze menu:
Śniadanie: śniadaniowa pizza (z bloga o south beach)
Obiad: kotlet z piersi kurczaka z papryką konserwową
Przekąska: jogurt pitny Bacoma TWIST owoce leśne
Kolacja: 2 małe płotki smażone i kawałek leszcza

Przepis na śniadaniową pizzę

bułka pełnoziarnista
pomidor (lub kilka pomidorków koktajlowych)
3 łyżki jogurtu naturalnego greckiego
1 łyżeczka oliwy
1 łyżka musztardy Dijon (ja miałam sarepską)
oregano
sól
ser cheddar (no u mnie jakiś ser babuni czy co w ten deseń)
4 plasterki chudej wędliny

Rozgrzać piekarnik do 150C. Przeciąć bułki w poprzek i wstawić na blasze wyłożonej papierem do pieczenia na około 3 minuty, aż się nieco przyrumienią.

Zmieszać jogurt, musztardę, oliwę, zioła i sól. Posmarować obficie każdą połowę bułki pokrywając całą powierzchnię. Na sos ułożyć po plasterku wędliny, pomidory (ja kładłam plastry, ale jeśli są koktajlowe, wystarczy przeciąć na pół) i posypać startym serem (a ja miałam cieniutkie plasterki). Zapiekać 2 minuty.

POLECAM! Danie smaczne i 100% zgodne z 2 fazą.



A po obiedzie pojechałam z mamą na zakupy  W środę w nocy wyjeżdżamy koncertować w Niemczech i chciałam sobie na wyjazd kupić torbę, która będzie lekka, pojemna i dobrze wyglądająca z każdym praktycznie ubraniem. No i zobaczcie co mi się udało znaleźć:


Oprócz torby kupiłam moje ukochane MEXX FLY HIGH i serum antycellulitowe Lirene na dzień. Jak działać, to po całości 


A tak poza tym, to w większości sklepów (zwłaszcza w moim kochanym reserved) wisi już kolekcja jesienna... A ja chciałam letnią sukienkę kupić  Co za niefart...


Wczoraj masakrycznie się wkurzyłam na kumpla, z którym piszę pracę inżynierską, bo zamiast sam napisać i uwzględniać wszystko, o co go prosiłam, on zwyczajnie bezczelnie zeskanował książkę, wrzucił do Worda nie poprawiając nawet błędów i myślał, że nie zauważę. Dostał wiązankę na gg i polecenie NAPISANIA od nowa. Kupiłam książkę, z której on pisał i będę dziada sprawdzać. Nie zamierzam za niego wszystkiego robić! Niech sobie nie myśli. Dobra, koniec tematu, bo znów mi się ciśnienie podniosło...

Wczoraj byłam sobie na rowerku, 22 km po mieście. Całkiem fajnie się jeździło. Muszę częściej wychodzić z domu. A jutro wstanę rano!!! I będę ćwiczyć!!! Będę!!!

Motywacjo, gdzie jesteś?!

Pozdrawiam dziewczyny!

25 czerwca 2011 , Komentarze (4)

Dzień 2 menu:
Śniadanie: płatki pełnoziarniste fitness z mlekiem 1,5%
Obiad: filet z tilapii smażony na oliwie z surówką (sałata lodowa, pomidor, papryka, sos grecki)
Kolacja (bardzo późno, bo koło 23 i na siłę): pół małego krokieta z kapustą i grzybami

Wczoraj waga była fajna, ale po tym krokiecie rano 0,5 kg więcej... Pewnie panikuję, wiem. Ale bardzo mi to źle robi, że zamiast chudnąć znów zaczynam się obżerać... Boję się strasznie, żeby nie wróciło to, co przez miesiąc udało mi się zgubić.
Przerwa od roweru trwa już drugi dzień. Wczoraj zwyczajnie nie miałam czasu, a dziś zajęłam się pisaniem pracy inżynierskiej i całkiem nieźle mi szło, więc nie chciałam przerywać.

Dzisiejsze menu właściwie nie odstrasza, ale na wieczór najadłam się za dużo... Dlatego że byłam sama, a myślałam, że rodzice wcześniej wrócą. Zaraz Wam wszystko opowiem, ale najpierw menu.

Śniadanie: jajecznica z 2 jajek + odrobina majonezu + herbata
II śniadanie: pół pełnoziarnistej bułki, 4 malutkie paróweczki (prawie jak 2 normalne) drobiowe odtłuszczone z 2 plasterkami sera, pół pomidora
Obiad: pół piersi kurczaka pieczonej (odgrzana z czwartku) z pieczarkami
Deser: miseczka czereśni
Kolacja: CAŁA MISKA SAŁATKI (kawałek sałaty lodowej, pół papryki, pół pomidora, 5 łyżek czerwonej fasoli, dwa grube plastry sera, dwa grube plastry chudej szynki drobiowej + sos (4 łyżki jogurtu naturalnego, 1 łyżka majonezu, 1 łyżka ketchupu, przyprawa z torebki "szefa"), miseczka czereśni

Mam okropne wyrzuty sumienia za dzisiejszy dzień. Niby brzmi dietetycznie i wszystkie produkty dozwolone w 2 fazie, ale ja czuję się napchana... Może przez te czereśnie, bo przecież wzdymające są... Jutro muszę się mocniej pilnować. Jestem pewna, że na wadze będzie dodatkowy kilogram w górę 

Sałatkę na kolację zrobiłam z myślą podzielenia się z rodzicami. Akurat wyszli na imieniny cioci i niedługo mieli wrócić. Nie szłam z nimi, bo po pierwsze pisałam pracę i nie chciałam się odrywać, a po drugie u cioci było ciasto i same łakocie i nie chciałam ryzykować... I co? I nażarłam się sama w domu... Akurat zrobiłam przerwę w pisaniu, leciała jakaś komedia w tv, a że lubię oglądać tv podczas posiłków, nałożyłam sobie sałatki i tak jadłam... I trzeba było skończyć. Rodzice nie wracali, a sałatka była tak pyszna, że się zapomniałam. Oglądałam i dłubałam w tej misce, aż wszystko zjadłam sama... Zła jestem na siebie, bo znów sobie żołądek rozepchałam tylko. Tak trudno zawsze wrócić do mniejszych porcji i nie czuć głodu. Mało tego. Teraz siedzę, brzuch wydęty przede mną, a ja czuję, że mam ochotę pójść i wygrzebać z lodówki coś pysznego... Ale nie robię tego. Jestem twarda. Choć już po czasie. Możecie mnie zlinczować, albo nie wiem co jeszcze. Jestem na to gotowa. Kurczę no!!! A już tak dobrze było!!! 

Jutro idę na rower, choć na godzinkę. Muszę spalić to, co dziś zjadłam... 

23 czerwca 2011 , Komentarze (3)

Dziś też bez wpadek 
Zaczynam 2 fazę, więc już więcej produktów jest dla mnie dostępnych (nareszcie). Ale muszę Wam powiedzieć, że dziś właściwie też byłam jakby na 1 fazie, bo właściwie nie miałam czasu zająć się "poważnym gotowaniem", a obiad robiła mama. Dzisiejsze menu przedstawia się następująco:

Śniadanie: tuńczyk z fasolą i pomidorem + herbata
Obiad: kurczak pieczony z surówką z sałaty lodowej + pyszny kompot wiśniowy 
Kolacja: kawałek szynki drobiowej z musztardą

No i był rower . Dziś tylko 10 km po mieście, bo bałam się, że znów deszcz mnie złapie, a wcześniej trochę padało. Jutro zrobię sobie owsiankę, może jakiś owoc zjem (w końcu bez wyrzutów sumienia).

Krótko, bo nie mam za bardzo czasu pisać...

Stopniowo do diety wprowadzamy:

*Owoce: jabłka, morele (suszone i świeże), borówki, melon (najlepiej kantalupa), wiśnie, grejpfruty, winogrona, kiwi, mango, pomarańcze,brzoskwinie, gruszki, śliwki, truskawki.
*Produkty mleczne: chude mleko sojowe, jogurt owocowy albo naturalny(odtłuszczony lub o obniżonej zawartości tłuszczu).
*Produkty zawierające skrobię: chleb (wieloziarnisty, z otrębami,owsiany, żytni, razowy), chleb pita z mąki razowej, babeczki z otrębami (bez cukru i rodzynek), płatki owsiane (ale niebłyskawiczne), dania z mąki razowej (np. makarony, pierogi), kukurydzę prażoną bez tłuszczu, ryż nie łuskany i dziki, kaszę jęczmienną.
*Warzywa i rośliny strączkowe: marchew, zielony groszek, ziemniaki słodkie, małe
*Inne: czekolada z małą ilością cukru (ale tylko od czasu do czasu),budyń bez tłuszczu, trochę czerwonego wina.

Czego unikamy lub jemy bardzo rzadko:

*Produkty zawierające skrobię: chleb (pszenny, biały), bułki, wszelkie ciasta i ciastka, płatki kukurydziane, makarony, biały (łuskany) ryż.
*Warzywa: buraki, kukurydza w kolbach, ziemniaki (gotowane, smażone, błyskawiczne purée itp.).
*Owoce: banany(można 1 mały dziennie), owoce z puszki, soki, ananasy, rodzynki, arbuzy, daktyle, figi.

*Inne: miód, lody, dżemy.

Pozdrawiam 

23 czerwca 2011 , Skomentuj

Dzień minął bardzo pozytywnie, nie było "wpadek".
Śniadanie: 2 jajka + herbata
II Śniadanie: kawa z mlekiem 1,5%
Obiad: Polędwiczki z warzywami (zostały mi z poprzedniego obiadu)
Kolacja: Sałata lodowa z tuńczykiem, fasolą, selerem naciowym i papryką

Całkiem nieźle 

Najbardziej mi się podoba fakt, że byłam w końcu na rowerze. 20 km, z czego 7 w deszczu