Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 382224
Komentarzy: 4412
Założony: 17 sierpnia 2010
Ostatni wpis: 2 września 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
TlustaWeronika

kobieta, 33 lat, Łódź

170 cm, 62.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 lipca 2011 , Komentarze (47)

M. zaproponował mi wspólny wyjazd.. Chciałabym, ale teraz nie jest najlepszy czas, już nie chodzi o to, że wstydzę się wyjść w kostiumie, ale o to, że mama ma niedługo rozwiązanie, jest tyle rzeczy, których sama nie powinna robić, nie wiem, cokolwiek.. Mama karze mi jechać, bo i tak tata może wziąć urlop. Sama nie wiem, czułabym się podle, gdybym pojechała teraz, a np poród nagle byłby wcześniej i nie byłoby mnie przy tym. Wyjazd jest w takie miejsce, że mogę zdecydować się z godziny na godzinę. Jestem dosłownie rozdarta.
----
3 minuty później: Stwierdziłam, że jadę, wracam w sobotę wieczorem. Tata weźmie urlop na dni, kiedy mnie nie będzie, a później weźmie tuż po porodzie. I tak mam wyrzuty sumienia, ale przynajmniej wiem, że mama nie siedzi sama w domu. Nie jadę daleko i w każdej chwili mogę wcześniej wrócić. Trzymajcie się!!!

Jak wrócę poodpisuję na wszystkie Wasze wiadomości, obiecuję, a te mówiące o tym, że pisze kłamstwa pozdrawiam, nie chcecie mnie czytać- nie wchodźcie

25 lipca 2011 , Komentarze (30)

Cześć dziewczyny! Impreza- super! Było naprawdę fantastycznie. Na samym początku dostałam pozytywnego kopa, M. powiedział, że wyglądam ślicznie i będzie musiał mnie pilnować, żeby nikt mu mnie nie ukradł. Miłe :)
Sama impreza super. Oczko, ale było dużo ludzi, każdy miał swoje miejsce przy stole, wiadomo, nie jak na weselu, czy coś, ale ciepłe posiłki były, alkohol był, chipsy, słodycze, kolorowe kanapki itd. Muzyka super, wyszalałam się za wszystkie czasy.
Była blondynka o której Wam opowiadałam, wyglądała super, naprawdę. Troszeczkę się upiła, nawet nie troszeczkę, ale bardzo.  przez całą imprezę ona patrzyła na mnie, jakbym była jakaś dziwna, podchodziła co chwila do M., a mnie totalnie zlewała. Jak coś mówiłam to udawała, że tego nie słyszy. Poznałam też koleżanki M. i kazały mi się nią nie przejmować, bo jest zazdrosna o M. Dziewczyny fajne, wyciągały mnie do toalety na pogaduchy, traktowały mnie tak jak siebie, to było bardzo miłe, to, że nie spędziłam całej imprezy kurczowo trzymając się chłopaka. Uwielbiam poznawać nowych ludzi. Zaczynam od zera itd :)
Ale najlepsze było kiedy leciało " Loca" Shakiry... Blondynka zaczęła na środku parkietu tańczyć i kusząco wołać palcem mojego M, kręciła biodrami itd. Wkurzyło mnie to trochę.. M. zaczął się śmiać, ja do niego " Nie idziesz?", a on, że no coś Ty, że on tu przyszedł ze mną i zresztą widzi, że jej tylko chodzi o to, żeby mi było przykro i zaprosił mnie do tańca. Jej mina- bezcenna. I wtedy właśnie przypomniałam sobie Wasze słowa, że nie mam się czym przejmować, bo on wybrał mnie, a nie tę lalę :) I to jest fajne :) Fajnie, że go mam:) Ale tak jak mówiłam, żadna blondi nie zepsuła mi zabawy, naprawdę, to była przefantastyczna impreza:) Nie da się tego porównać do imprez w klubach. Chyba sama zrobię sobie oczko na sali.. A na nim będę już szczupła, nie wierzę w to, ale dokonam tego:)

Na razie się nie ważę, bo na tej imprezie trochę i wypiłam i zjadłam, bez sensu się dzisiaj było ważyć, mimo, że już któryś dzień diety:) Ale od wczoraj dieta znowu:) Dam sobie jeszcze tydzień:)

23 lipca 2011 , Komentarze (27)

Cześć dziewczyny. Już po spotkaniu klasowym, jestem w trakcie przygotowań na dzisiejszą imprezę i jestem strasznie podniecona, zestresowana i szczęśliwa.:) Chcę wyglądać najlepiej jak to możliwe, świetnie się bawić. Super się czuję bo idę jako osoba towarzysząca najfajniejszego i najprzystojniejszego faceta jakiego kiedykolwiek spotkałam :)

A na spotkaniu..  M. poszedł ze mną, chociaż przed samym wyjściem to ja miałam dylemat iść, czy sobie odpuścić. No bo M zupełnie nikogo nie zna, a ja mam z większością tych ludzi nieciekawe wspomnienia. Ale M. mnie przekonał, że posiedzimy 10 minut i się zmyjemy do kina. W końcu uległam.
Spotkanie było w klubie, spóźniliśmy się ok godziny, było już kilka osób, oczywiście dużo nie przyszło. Z osobami, które akurat przyszły widziałam się ostatnio na wynikach matur. Wyobrażacie sobie, że podeszłam do nich z M. w tunice i leginsach, butach na obcasie, umalowana, wystrojona, bo w końcu później miałam iść na randkę a oni.... w ogóle na mnie nie zwrócili uwagi. Ja do nich "cześć"- spojrzeli się na jakąś idiotkę i dwie osoby mówią "cześć". Dopiero jedna znajoma ( tu cytuję): " Ja pierd***, Weronika N( tu moje nazwisko)? Ja nie wierzę". Ja mówię, że tak. Wszyscy byli w szoku. Nie przepadam za tymi ludźmi, mam z nimi chamskie wspomnienia, ale ich wczorajsze zdziwienie, ich słowa jak się zmieniłam i jak super wyglądam, sprawiły, że urosłam pół metra:) Kolega z żartem się zapytał, gdzie schowałam te 3 osoby, które zawsze na plecach do szkoły ze sobą nosiłam. No nie powiem, nigdy nie zapomnę tego, w jakiej atmosferze, przyszło mi być w liceum, mimo, że to podstawówka uchodzi za najgorszy wiek, ale wczoraj było miło. I z 15 minut jakie miałam tam siedzieć wyszło 1,5 godziny, bo zależało nam dzisiaj na tym kinie.
A po kinie pojechaliśmy z M. do Mc Drive.. eh. Nie powiem, bo miałam ochotę zjeść cheesburgera, ale powiedziałam sobie, że jak nie zjem nic w Macu, to pozwolę sobie na dzisiejszej imprezie na więcej:)
Ok laseczki, ja kończę, bo naprawdę, muszę się szykować.

PS. Dziękuję Wam, że radziłyście mi pójść. Jestem Wam wdzięczna!:) :*
Buziak:*

21 lipca 2011 , Komentarze (28)

Wiecie co? Macie rację.. Pójdę na spotkanie. Umówiłam się z M. że pójdzie ze mną, ale wtedy spóźnimy się do godziny, bo on nie może wcześniej. Nie będziemy siedzieć długo, bo potem idziemy do kina. Pokażę im, jak się zmieniłam, że byli głupimi ludźmi poniżając mnie i wyśmiewając się ze mnie. Nie spodziewają się mnie takiej, nie wiem czy w ogóle się mnie spodziewają. Będzie nieciekawie to posiedzę 20 minut i się zmyję, nic mnie z nimi nie trzyma:)

Co do sobotniej imprezy, mam już sukienkę, mama tylko pomoże mi zrobić małą poprawkę przy dekolcie, żeby był ciut większy. Taka bombeczka czarna, wyszczupla mnie, szczególnie nogi, mama też tak twierdzi, że wyglądam na dwa razy mniejszą, szczególnie że w talii jest przyległa, ale góry to ja najgrubszej nie mam:) Do tego jakieś szpilki i będzie dobrze, mama mnie umaluje. Nie chcę przesadzić, ale z drugiej strony nie mogę iść w dżinsach albo leginsach, bo jak udało mi się ustalić, mimo że ta impreza to oczko, koleżanki M. zawsze na takie imprezy na salę chodzą w kieckach.
Zapytałam się M. kto tam będzie, kogo mogę się spodziewać, on wylicza mi ludzi, niektórych już poznałam, nagle mówi że będzie jeszcze taka koleżanka, którą powinnam kojarzyć. No jasne, że kojarzę.. Myślałam, że oni byli razem, M. mówi, że nie, ale z tego co zauważyłam ona jest nim bardzo zainteresowana. Dziewczyny, mi przy takich dziewczynach pewność siebie spada o 100 %, żebyście wiedziały.. Przy takich pięknych, zgrabnych, tlenionych, pewnych siebie dziewczynach ja się czuję jak nikt. Wiem, że dużo osiągnęłam, ja to wszystko wiem, wiem, że już nie muszę się siebie wstydzić. Nie wiem czemu tak jest, też mam swoje atuty, nie jestem brzydka. I teraz mam dowód na to, że kompleksy nie znikają wraz z pozbyciem się problemu, one są i będą. Ciekawa jestem jak to będzie. :) Nie dam się złamać, wyszykuję się i będę bawić się super:)

Co do diety, idzie mi dobrze, te 2 tygodnie dobrze mi zrobiły. Ale teraz znowu spinam tyłek i ćwiczę, unikam zakazanych produktów:) W piątek to nie, ale w sobotę pewnie pozwolę sobie na jakieś rzeczy, w końcu impreza.

Pozdrawiam Was dziewczyny i życzę miłego dnia, ja sobie zaraz pójdę poćwiczyć, bo wieczorem mi się średnio chce:)

18 lipca 2011 , Komentarze (63)

Witam Was Kochane. Troszkę mnie tutaj nie było, 2 tygodnie. A czemu? Pewnego dnia stwierdziłam, że mam ochotę odpocząć od diety. Nie oznaczało to, że od tego dnia rzucałam się na jedzenie i zajadałam po nocach. Chciałam po prostu przez jakiś czas zostać przy obecnej wadze, odpocząć od orbiego, od biegania, od dbałości o posiłki, od większych wyrzutów sumienia po pucharku lodów. Uwielbiam sport i uwielbiam gubić kilogramy, ale pewnego dnia obudziłam się i uznałam, że chwila przerwy mi nie zaszkodzi. Że chciałabym chociaż na chwilę odpuścić, iść na imprezę i pozwolić sobie na piwo, na chipsy. Bo u mnie to było tak, że na imprezach pilnowałam się, często na jakiś spotkaniach zostawałam przy szklance wody z cytryną. Nie zawsze, ale spośród kilu imprez starałam się wybierać te "ważniejsze" na których mogę zjeść trochę więcej. Może to głupie.. Nieważne.
Miałam ochotę mądrze wykorzystać czas odstępstwa od diety na jaki sobie pozwoliłam. Na początku miał to być tydzień, wyszły ponad dwa tygodnie. Odpuściłam ze sportem, ograniczyłam się do 2 x w tygodniu, coby w ogóle nie przestać. Wpadło przez ten czas ciasto, chipsy, piwka, lody, popcorn, grille, ale wszystko z umiarem. Nie była to dieta, ale nie było to obżarstwo od rana do nocy. Po prostu takie normalne jedzenie. Ale smarowałam się kremami tak jak zawsze:) Dzisiaj wchodzę na wagę a tam 0,1 kg więcej. Jestem zadowolona, bo wychodzi na to, że praktycznie nie przytyłam. I nawet nie zastanawiam się, ile bym schudła przez te 2 tygodnie, to jest nieważne, dla mnie liczy się to, że nauczyłam się normalnie jeść i odstępstwo od diety nie oznacza dla mnie zajadania się a wręcz przejadania. Mam teraz tyle energii na gubienie kolejnych kilogramów!!! Od jutra wracam do regularnych ćwiczeń, do diety :) Byle do 75 kg:)
O 19. przyjeżdża do mnie M. i będzie mi robił pyszne drinki z Malibu i mleka. Taki ostatni grzeszek :) Moi rodzice bardzo go polubili, kazali do siebie mówić po imieniu, to miłe :) A jak z nim? Fajnie, dobrze się z nim czuję. Taka piękna, adorowana. Odbiegam figurą od szczypiorków, ale kiedy z nim jestem, nie widzę i nie czuję tego. Uwielbiam z nim spędzać czas, rozmawiać. W sobotę M. zabiera mnie na imprezę jako osobę towarzyszącą na oczko do jego znajomego. Impreza w jakieś remizie.. Czyli sukienka jak najbardziej. Poznam jego znajomych, niektórych już znam, ale nie wszystkich, stresuję się.:) Poza tym M. mówi coś o wspólnym wyjeździe gdzieś nad morze.. Z jednej strony chciałabym, z drugiej boję się.. Ja + on + strój kąpielowy, może jeszcze jego znajomi? ;(( Ile obaw mają grubaski, co nie? Życie jest niesprawiedliwe... Jedno co dobre, to on proponuje drugą połowę sierpnia, czyli jest trochę czasu na naprawienie moich udek:)
Pamiętacie jak Wam kiedyś pisałam o moim liceum? W skrócie: mam fatalne wspomnienia. Mimo tego, że do liceum chodzą dorośli ludzie, ja wspominam je gorzej niż podstawówkę.. Ciągłe nabijanie się ze mnie, ani jednej osoby, która byłaby mi życzliwa. Potworne 3 lata. Dostałam wiadomość, że w piątek mamy mieć spotkanie klasowe. Na początku byłam na nie, ale mama i koleżanki z grupy na studiach mnie namawiają, żebym przyszła chociaż na chwilę. Spotkanie jest w klubie, czyli mogłabym spokojnie wpaść ze swoimi znajomymi i z M. A co Wy o tym myślicie? Jak byście zrobiły na moim miejscu?

Buziaki kochane:* Zaraz postaram się nadrobić wszystkie wiadomości i zaproszenia od Was:)

5 lipca 2011 , Komentarze (61)

Na wadze równy 1 kg mniej. Ostatnie ważenie było 11 dni temu. Biorąc pod uwagę wyskoki mniejsze i większe na imprezkach, bardzo się cieszę i doceniam ten 1 kilogram, który oddalił mnie od 8 z przodu, kiedyś tak wyczekiwanej. Powrót do niej jakoś mnie nie pociąga:)
Kochane, jesteście niezastąpione, cieszę się, że mam w Was takie wsparcie:*
Niedzielny wypad do kina.. aj udał się, nie ma co. Doczekałam się pierwszego pocałunku w moim życiu, więcej chyba nie muszę mówić??:) Bałam się tego momentu jak nie wiem, kilka ostatnich lat, gdy moje rówieśniczki szły na randki, albo obściskiwały się z obcymi kolesiami, to ja zastanawiałam się jak to jest?
Doczekałam się w wieku 20 lat pierwszego pocałunku, pierwszej randki :) Warto było czekać:)
_________________________________________
Tak myślałam nad tym cały dzień dzisiaj, podzielę się z Wami. Myślałam o tym, że moją wagę zgubiłam od sierpnia. Zrobiłam to w dość krótkim czasie- zupełna zmiana nawyków żywieniowych, zmiana trybu życia na aktywny. Schudłam przez ten czas do dzis 55 kg. Wszystko pięknie ładnie, ale w głowę zachodzę, dlaczego nie zrobiłam tego wcześniej?? Skoro niecały rok wystarczył, bym poczuła się lepiej, polubiła siebie, otworzyła się na ludzi. Dlaczego ( mimo tego że podejść dietowych było dużo) udało mi się to dopiero teraz?
I taką sytuację widzę nie tylko u siebie, ale u wielu z Was. Więc też się Was dziewczyny zapytam: dlaczego tak się dzieje? Męczymy się z nadwagą całe życie, szukamy diet cud, jesteśmy na diecie całe życie, a dobrnąć do końca udaje się tak niewielu?
Dlaczego unieszczęśliwiamy się na własne życzenie? Boże, gdybym ja mogła coś zmienić w swoim życiu, to byłoby to wcześniejsze schudnięcie. Mam wrażenie, że moje całe życie byłoby lepsze, miałabym fajne wspomnienia. A tak? Całe życie byłam chorobliwie otyłą dziewczyną. I chciałam schudnąć tak samo mocno,  jak mocno chciałam pamiętnego dla mnie 19 sierpnia, kiedy zalogowałam się na tym portalu, obiecałam dotrzymać diety- sobie i Wam. Ale czego mi wtedy brakowało, by doprowadzić dietę do końca? Motywacji? Mobilizacji? Przecież one nie są wieczne. Ja podczas odchudzania często gubię motywację, ale dlaczego wtedy się poddawałam, a tym razem się jakoś udaje?
Mam takie podejrzenia, że przez całe moje życie poszukiwałam najlepszych metod odchudzających, których nie ma. Dieta kojarzyła mi się z głodem, z brakiem słodyczy, obrzydliwymi potrawami, których nienawidzę, charówką, męczarnią itd. A rozwiązanie na problem nadwagi było proste- zmiana trybu życia. Ja myślę, że to trochę i mnie i Was zniechęca.. Bo " Ile ja mogę schudnąć na zmianie nawyków żywieniowych? Niewiele i powoli". Też tak myślałam. Ja nie mówię że schudłam tylko przez to, że nie jadłam fast foodow, słodyczy i chipsów, bo jestem cały czas na diecie MŻ.
Tylko w głowę zachodzę i pluję sobie w brodę, że nie zrobiłam tego wcześniej. Mówiłam że zaczynam od jutra, zażerając frytki z KFC..  Mam wrażenie że straciłam wiele lat na jednoczesnym obżeraniu się w domu i myśleniu " od jutra dieta".
A Wy jakie macie odczucia? Nie zastanawiacie się czasem, ile byście schudły, gdybyście jakiś czas temu postanowiły dojść do celu małymi kroczkami? Trzymając się mocno swoich postanowień?
Czy nie jest tak, że jeden zawalony dzień jest dla Was równy końcowi diety? Ja tak kiedyś miałam.. Bo mi wydawało się, że dieta musi być idealna, a jak coś podjem, to dzień stracony, dzień się nie liczy, mogę już do wieczora się opychać. I to był największy błąd, który mnie po pierwsze zniechęcał, po drugie tyłam przez to niemiłosiernie. Dopiero wtedy, kiedy zrozumiałam, że dieta to nie dwa, trzy tygodnie, miesiąc, dwa miesiące, dopiero wtedy, kiedy zrozumiałam, że nie da się przez cały cykl gubienia wagi nie mieć żadnej porażki, trzeba tylko w porę zaprzestać, na jednym kawałeczku czekolady, a nie na całej tabliczce- wtedy coś mi się przestawiło w głowie.
Teraz jeszcze inaczej podchodzę do diety, bo na samym początku wierzcie lub nie, słodycze nie istniały. A teraz nawet jak się wtopa przytrafi, to nauczyłam się w porę zatrzymać. No bo jak na randce nie zjeść lodów? Mam nosić ze sobą liść sałaty w portfelu i jak M. będzie w  kinie jadł popcorn ja będę żuła zielsko? Chyba nie o to chodzi. Chodzi o to, by te złe nawyki zminimalizować, słodycze owszem, ale okazyjnie.
Dlaczego, dziewczyny, dlaczego ja to zrozumiałam tak późno, co???? Wy nie plujecie sobie w brodę, że przez całe życie marzyłyście o szczupłej sylwetce, ale np odwlekałyście to z dnia na dzień, jak największe zło? Nie żałujecie, że przez jedno odstępstwo od diety spisywałyście całą dietę na straty? Jestem strasznie ciekawa, ale myślę, że odpowiedź jest taka sama jak u mnie:)

3 lipca 2011 , Komentarze (87)

Cześć Kochane moje Vitalijki:) Tak jak myślałam, zaczęłam się szykować i energia powróciła do mnie:) Mama mnie umalowała, ona tak ładnie maluje, ja bym się spokojnie mogła sama umalować, bo chciałam mieć dość delikatny makijaż- brązy, beże + mocno wytuszowane rzęsy, ale mama umie tak mi ładnie twarz pomalować, z taką precyzją nakłada korektor, fluid, bronzer, żadnych niedociągnięć, jak czeka mnie większe wyjście, to tylko do niej z tym idę :) W sukience czułam się bardzo dobrze:) Jak się ubrałam, spojrzałam w lustro umalowana, to naprawdę, poczułam się cudownie, szczególnie, że przez cały dzień sprzątania wyglądałam jak miotła:) Mama nawet zrobiła mi zdjęcie na komórce, żeby jak pójdzie w gości pokazać swoim przyjaciółkom :D Jedna tylko wie, że schudłam, a widziała mnie ostatnio jak ważyłam ponad 130 kg, więc różnica jest :)
A grill no cóż, bardziej to była domówka z grillem na tarasie, ale było naprawdę fajnie:) M. spóźnił się godzinę, przyjechał z dwoma kolegami, jednego znałam wcześniej z grilla u nich. I właśnie taka prześmieszna sytuacja była, którą tylko sobie z mamą przypomnimy i nam się śmiać chce. Mama umówiła się ze mną, że otworzy drzwi M., żeby mieć okazję żeby dokładniej mu się przyjrzeć. To ja do M., że jak będzie pod domem to niech mi da znać. M. mi sygnał, ja do mamy sygnał, mama otwiera drzwi. Wchodzi M. z dwoma kolegami, i do mojej mamy wszyscy " Cześć! Sorry za spóźnienie" i ręka i się każdy przedstawia. Moja mama też im się przedstawia, a kolega M., się dziwi, bo " myślał, że to Weronika". Moja mama rozbawiona i mówi " Wchodzcie chłopaki do środka". Później już siedzimy wszyscy i rodzice schodzą na dół, moja mama się odwaliła, w sukienkę, no fantastycznie wyglądała. Ja coś do niej mówię " Mamo.." a jeden kolega pił akurat i się popluł, M. tak samo oczy jak 5-złotówki.. Słuchajcie, oni nie domyślili się że to moja mama:D Później mi mówili, że głupio wyszło, że myśleli że to jakaś moja koleżanka, że się przedstawili i do niej na "TY" :) Tez się uśmiałam, to co piszę, nie odda nigdy tej sytuacji :D Coś im mówię, że moja mama niedługo rodzi i kolejny szok " Twoja mama jest w ciąży??!!". Faktycznie, nie widać po niej żeby była, szczególnie gdy założy sukienkę, która jej nogi odsłania, automatycznie każdy na nogi, bo ma naprawdę mega zgrabne nogi, szczupłe :) Mama chodzi teraz dumna jak paw, bo jakby nie było, dla niej cała ta sytuacja jest komplementem:)
Tak w skrócie, ogólnie wyszła duża imprezka, ja też wypiłam więcej niż planowałam,może nawet byłam wcięta, ale oczywiście z rozsądkiem U siebie można, a kalorie, spalę :)
I wiecie co, M. to chyba 'ten', jest fantastyczny :) Powiedział mi, że cudownie wyglądam i z dnia na dzień pięknieję i jestem... najpiękniejszą dziewczyną jaką miał okazję spotkać.. Czujecie? Ja do tej pory nie czuję, dobrze, że zdążyłam coś wypić, bo chyba wylądowałabym w karetce.. Później powiedział mi, że jak mnie poznał, zrobiłam na nim wrażenie mimo tego, że nie byłam ubrana w tę sukienkę, bo był grill, byłam w dżinsach, ale wyróżniałam się na tle moich koleżanek, mimo że dopiero się poznaliśmy, przegadaliśmy tyle czasu.. Czułam się jak w 7. niebie po prostu.
Wiecie, co? Tak czekałam na ten pierwszy pocałunek w moim życiu, była już idealna ku temu sytuacja, ale przyszedł jego kolega z tekstem " Co tam robaczki?" i czar prysł.. ale może to i lepiej? Czekałam tyle lat, poczekam i jeszcze na pocałunek z moim ideałem;) A wtedy będzie to najcudowniejszy pierwszy pocałunek wśród łódzkiej młodzieży :)
Cały czas czułam się przez niego adorowana, a to mi poprawił włosy, a to wziął mnie za rękę, a to coś. Fajnie, w brzuchu mam stado motyli :) Zaprosił mnie dzisiaj do kina, ja już nie myślę o niczym innym:)
_____________________________________________
Dziewczynki, dostałam wiadomość od Vitalijki, w której zarzuca mi, że się chwalę tym że schudłam i uważam za lepszą.. Chciałam Wam powiedzieć, że nigdy nie uważałam się za lepszą od kogokolwiek!!! Naprawdę, nie myślcie o mnie tak!
A to, że się chwalę, to i owszem, chwalę się.. Ale nie zakazujcie mi tego, ja tak się cieszę, że schudłam, że zaczęłam nowe życie, odcięłam się od tych 134 kilo.. Każdy komplement, przeżywam 1000 razy mocniej niż powinnam, bo nigdy wcześniej ich nie słyszałam. Moje życie było udręką, liceum to najgorszy czas w moim życiu, byłam nieakceptowana przez siebie, przez znajomych, przez nieznajomych. Siedziałam w domu i zajadałam każdą porażkę, i sukces, 5 z klasówki zasługiwało na niebywałą nagrodę w postaci pizzy. Jestem wdzięczna wszystkim Vitalijkom, które komentowały moje pierwsze wpisy, mówiły " Dasz radę, na początku będzie trudno, ale niedługo zejdziesz poniżej 100 kg". Na mnie to 100 kg działało bardziej, niż na wiele z Was, zdjęcia modelek, bo ja wiedziałam, że modelką nigdy nie będę. Moim marzeniem było 80 kg, a okazało się, że walczę o dużo więcej. Jestem najszczęśliwszą osobą na ziemi, zmienił się mój wygląd, ale i wnętrze, nie wstydzę się siebie, nie boję się ludzi. Zaczęłam wychodzić na zakupy robię to z przyjemnością. Na początku sukcesem było dla mnie to, że przechodzę niezauważona, wiecie? Poważnie, ludzie już nie gapili się na mnie jak na jakieś zjawisko, albo przestrogę. Szłam i nikt nie zwracał na mnie uwagi. Dzisiaj zwracają, ale tłumaczę to sobie tak, że oni nie patrzą, bo jestem okrągła, ale że ładnie wyglądam i żyje mi się z tym cudownie. Zmieniło się wszystko i ja przepraszam jeśli Was wkurzam moim " chwaleniem się", ale ja muszę... :)jeśli któraś z Was kolejny dzień przejadła i mówi sobie "od jutra", to ja Wam mówię: wstańcie i bez wymówek zaczynajcie się odchudzać, bo spadające kilogramy to piękna rzecz:) i tak jak kiedyś mi mówiono, tak ja Wam mówię, na początku może nie być łatwo, ale kilka miesięcy i nie poznacie samych siebie:*
Buziaki kochane, życzę Wam udanej niedzieli, ja o 20 spotkam się z M i jedziemy do kina:)

2 lipca 2011 , Komentarze (29)

Cześć Kochane. Wczoraj byłam na imprezie u koleżanki w akademiku, dzisiaj grill u mnie. Oczywiście pogoda nie wypaliła, jak zwykle. Najwyżej grilla wystawimy na taras a my będziemy siedzieć w domu. M. napisał że przyjedzie, ale może się spóźnić.
Przyszła mi sukienka z allegro, z ASOS i dzisiaj planuję ją założyć. Wiem, że to grill, ale jestem u siebie i zawsze mogę przebrać się w dżinsy. Poza tym znając moje dziewczyny z grupy same przyjadą ubrane w cały świat. Moja sukienka, w której się zakochałam ( ta beżowa):


Wkładam zdjęcie sukienki z internetu a nie mnie w niej, bo nie chce mi się teraz robić fotki, może jak się wyszykuję sobie strzelę ale nie obiecuję:) Pożyczam jeszcze od mamy buty, prawie takie jak na fotce, ale nie zamszowe tylko ze skóry. Jeszcze nie wiem co z dodatkami, ale chyba postawię na minimalizm.
Chciałabym ładnie wyglądać,dla M. ale i dla własnego dobrego samopoczucia. Stawiam na sukienkę, bo uważam że szczuplej wyglądam w sukienkach niż w dżinsach. W porównaniu do ud mam dość szczupłą talię, dlatego moje uda schowane pod sukienką nie wydają się takie duże. Mama mówi, że nie chudnie się z całego ciała równo, że i na uda przyjdzie czas, co mnie pociesza.
Taka dzisiaj jestem wypompowana z emocji, niby jest dzisiaj ten grill, spotkam się z M. a nic mnie nie cieszy. Mama obiecała mi pomóc z grillem, z jedzeniem, obiecała mnie umalować, mimo, że sama idzie do przyjaciół z tatą. Rodzice pojechali na duże zakupy dla mnie dzisiaj, a ja siedzę teraz, jestem potwornie zmęczona i nic mnie nie cieszy. Powinnam być im strasznie wdzięczna, bo mama jest w zaawansowanej ciąży już, mogła mi powiedzieć: " Weronika ja nie chcę żadnych gości w domu", a nie robi mi żadnych wyrzutów. Sama idzie do znajomych. Bo ciąża to nie choroba, prawda?:) Chyba wezmę prysznic, nabalsamuję się, może odżyję. Znając życie teraz jestem wypompowana, a jak zacznę się szykować, zrobię fajną playlistę, życie wróci we mnie i nie będę się mogła doczekać kiedy spotkam się z M.
Wiecie co, my jakoś nie smsujemy często, tak jak inne dziewczyny jak zdążą poznać chłopaków. M. dzwoni do mnie wieczorem, pyta się jak minął dzień, albo wysyła sms-a żeby życzyć mi słodkich snów, ale nie siedzę z telefonem w ręku i nie klepię tych smsów, nasza znajomość nie bazuje na wiadomościach na facebooku i to mi się podoba. Naprawdę, to jest fajne:)
O! Właśnie zadzwonił do mnie M. czy miałabym coś przeciwko, gdyby przyjechał z kolegą. No pewnie że nie:)
Mówiłam też mojej przyjaciółce E. żeby przyszła, ale odmówiła. A muszę Wam powiedzieć że nasze wspólne odchudzanie przynosi efekty. Ona jest na diecie, kilogramy spadają, jest szczęśliwa. Ze dwa razy była u mnie, to ona jedziła na rowerku a ja na orbitreku i tak sobie poplotkowałyśmy:) Ona jest na początku drogi, ale widzę to że się zawzięła, nie da się porównać jej determinacji do tej wcześniejszej:) Sama stwierdziła, że najbardziej pomogło jej to, że może jeść 5 razy dziennie różne rzeczy, od muesli po mięso z warzywami, różne smaki, nie jest głodna, nie ciągnie jej do słodyczy, a kilogramy spadają:) Chyba nie muszę Wam mówić jak się cieszę? Tak jakby czuję się za nią odpowiedzialna, strasznie zależy mi, żeby zeszła poniżej 100 kg, to jest takie jej i moje zadanie:) Ja jej nie odpuszczę.
A ja dzisiaj odpuszczę sobie ćwiczenia, muszę ogarnąć cały dom, zrobić pranie, podlać kwiaty, poodkurzać cały dom, umyć wszystkie podłogi, a jest to duży dom, uwierzcie, to też jakiś wysiłek, a tata powiedział, że może mi wykupić cały sklep, byle dzisiaj nie była jego kolej w sprzątaniu. :)

Kochane, życzę Wam miłego szalonego weekendu, pogoda nam nie sprzyja, ale pogoda to tylko pogoda:) Buziaki, trzymajcie się ciepło:)

27 czerwca 2011 , Komentarze (47)

Cześć kochane! Jestem Wam niezmiernie wdzięczna, że jesteście dla mnie takie kochane, cieszycie się moim szczęściem.. Specjalnie z tej okazji mam dla Was kosz słodyczy. A w nim to, co my, Vitalijki lubimy najbardziej:
najpierw zjemy sobie rozpływające się w ustach ptasie mleczko

później skosztujemy najpyszniejszego na świecie Ferrero Rocher:

co my tu mamy dalej... o! pączusie!!


Ok dziewczyny, nie będę dalej katować Was i siebie.. byłam dzisiaj w "Jasiu i Małgosi" i te wszystkie bułeczki i pączusie to taki cudowny i zarazem przerażający widok!!!:) Wiecie ile by było na wadze więcej jutro?:) Chyba nie warto się obżerać:D

Dzisiaj byłam po wpis od jednego wykładowcy, postanowiliśmy z częścią grupy iść na przysłowiowe piwo. Ja piwa nie wypiłam, zamówiłam sobie colę light z cytrynką. Już nawet nikt mnie nie namawia na piwo, bo wiedzą że się odchudzam. Dzisiaj usłyszałam tyle miłych słów na mój temat, że się nie spodziewałam:) Z niektórymi pewnie zobaczymy się dopiero w październiku, może dlatego tacy wylewni się zrobili. Zaczęli wspominać jak wyglądałam jak przyszłam, a jak teraz, że to dwie różne dziewczyny, że teraz jestem laska ( to ich słowa). Kolega się zapytał ile schudłam, a ja że powiem im ile schudłam, ale nie ile teraz ważę, powiedziałam że schudłam 54 kilo, a kiedy poszłam na studia, byłam w trakcie diety i zdążyłam już trochę spaść z wagi, zrobili wielkie oczy, najpierw na to 54, a potem na to, że ważyłam jeszcze więcej. Jedna koleżanka zapytała się czy zamierzam jeszcze chudnąć, że już powinnam zostać przy tym wyglądzie, bo dobrze wyglądam i że jak tak dalej pójdzie to po wakacjach nie będą mogli mnie znaleźć, taka będę chuda:) W sumie nie zastanawiałam się nad tym, jak będę wyglądać po wakacjach, ale jedno jest pewne- będę szczuplejsza :) Zażartowałam, że kilogramy dobrze wyglądają u kogoś, bo gdyby miała moje nadprogramowe, narzekałaby że jest gruba:D Ogólnie 1/3 spotkania, to był temat mojego wyglądu, diety, wagi :) Mój kolega porozpowiadał że byłam w sobotę na randce z M. czyli jego bratem :D Powiedział, że M. chodzi jak zaczarowany i że nie da się z nim dogadać.. a ja zrobiłam się czerwona jak burak. A moje koleżanki z grupy, które widziały M. na grillach u nich w domu, zrobiły oczy jak pięciozłotówki " BYŁAŚ NA RANDCE Z M? CZEMU NIC NIE POWIEDZIAŁAŚ!" Usłyszałam też że mi zazdroszczą, zaczęły się wypytywać jaki jest itd :) Ogólnie było przesympatycznie. Już mamy ustalone kilka spotkań przy grillku, w pt idziemy na domówkę do koleżanki do prywatnego akademika, w sb grill u mnie, a w przyszłym tygodniu grill u kolegi, czyli brata M. W ogóle kilka osób z grupy chce zrobić jakiś wspólny wypad gdzieś niedaleko, nad jakieś jezioro.. np nad Jeziorsko ( nie wiem, nigdy tam nie byłam, ale podobno fajnie). I już mi się odechciewa pokazania w kostiumie kąpielowym... A raczej nie zrobię tego teraz, co innego na swoim podwórku, nawet przy obcych ludziach, a co dopiero przy znajomych i chudych jak patyki koleżankach.. Ale jak to moja mama mówi, pomartwisz się później, a nie teraz, jak nawet to pewne nie jest :)
Oczywiście w sobotę zapraszam M. Ciekawe jak to będzie wyglądać.. Mam nadzieję, że w ogóle przyjdzie:)
Byłam dzisiaj w galerii, obniżki się zaczęły, ale to jeszcze nie te, na które warto wydać pieniążki :) Za jaki czas myślicie się zaczną takie fajniejsze przeceny? Nigdy nie byłam na wyprzedaży letniej.. poważnie.. Kiedy myślicie warto odwiedzić sklepy?:) Ale byłam dzisiaj w H&M kupiłam sobie dwie koszulki, bokserki zwykłe i jedną śliczną sukieneczkę:) I dostałam Nestea w prezencie a tak mi się chciało pić, że nie patrzyłam nawet że to nie woda, której akurat przy sobie nie miałam:)
Dzisiaj mam taką ochotę na jedzenie.. Dziewczyny zjadłabym konia z kopytami. Ale się nie daję, bo wiem że jest w piątek ta domówka i w sobotę grill u mnie, a wtedy na pewno coś tam wleci, więc lepiej teraz się przyłożyć :) Jedno jest pewne, czekam z utęsknieniem na śniadanie.. Ale muszę wytrzymać!! :*
Jak zwykle notka chaotyczna, tysiąc tematów na raz... :)
Trzymajcie się kochane i nie dajcie się pokusom :)

26 czerwca 2011 , Komentarze (75)

Dziewczyny, wiem, że trzymałyście za mnie kcuki, dlatego muszę Wam o tym powiedzieć.. Wiecie jak było??? Fantastycznie! Nie mogę się za to dzisiaj skupić na niczym i zastanawiam się, czy sen w ogóle jest?? Przebierałam się chyba milion razy, w końcu postawiłam na zestaw: dżinsy + biała koszulka z dekoltem + granatowy żakiet. Mama mnie umalowała, stanęłam przed lustrem i pewność siebie wzrosła do granic możliwości :) Przyjechał po mnie do domu, a pachniał tak cudownie, że gdybym mogła siedziałabym z nosem przy jego ciele :)Pierwszy raz w życiu czułam się tak adorowana przez faceta, czułam że się mną interesuje, uważnie słucha, co mam do powiedzenia, jest ciekawy mojej osoby. Poszliśmy do Silver Screena. Do filmu zostało nam trochę czasu, więc przysiedliśmy i zjedliśmy ogromne lody, nie mam nawet wyrzutów sumienia. Gadało nam się super, naprawdę, nie było żadnych chwil niezręcznej ciszy. Było idealnie, tak się stresowałam, że wyjdzie coś nie tak, nie było czego :) Nie dam rady opisywać wszystkiego krok po kroku bo jak tylko o nim pomyślę, to dostaję dreszczy:) Po filmie, wyszliśmy z kina, ale tak nam dobrze się rozmawiało, że przesiedzieliśmy do 2 w nocy w jego samochodzie, gadaliśmy, gadaliśmy, gadaliśmy :) Dziewczyny, ja się zakochałam i mam powody by twierdzić, że on również się mną interesuje.. jestem taka szczęśliwa.. wiecie co, to jest piękniejsze niż zrzucenie 10 kg :D Moja pierwsza randka w życiu, z kimś tak szalenie fantastycznym.. Naprawdę, jestem bardzo szczęśliwa..
I tylko gadaliśmy, nie doszło nawet do pocałunku, ale czułam się wczoraj najszczęśliwszą i najpiękniejszą kobietą na tej ziemi, czułam że świat należy do mnie :D a co:D

A co do mojej wagi, miło mi słyszeć że na nią nie wyglądam :D Nawet pojawiają się podejrzenia, że to owszem, ja, ale nie ważyłam 134 kg :)