Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 382251
Komentarzy: 4412
Założony: 17 sierpnia 2010
Ostatni wpis: 2 września 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
TlustaWeronika

kobieta, 33 lat, Łódź

170 cm, 62.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 czerwca 2011 , Komentarze (68)

Dziewczyny, dzisiaj mój wielki dzień :D Już nie mogę się doczekać a serce mam w gardle po prostu :)
Wczoraj byłam na ciuchowych zakupach, bo mam niedobór w szafie i zanim wyszłam cyknęłam sobie fotke, żeby sprawdzić jak wyglądam. Nie zamierzałam jej wstawiać, ale ostatnio dostałam komentarze w stylu " to nie Twoje foty" albo "nie możesz tak wyglądać przy tej wadze", dlatego teraz wstawiam to, bo ono odzwierciedla mnie w całości, sukienka jednak tuszowała uda, z kórymi mam największy problem :)

Musiałam kupić sobie nowe spodnie bo zobaczcie jak wyglądam w tych.. wstyd się przyznać, ale mama je mi trochę poszczupliła na udach, więc uda wyglądają ok, ale od łydek to tak odstaje że już beznadziejnie to wyglądało:) A kupowanie spodni to dla mnie mało przyjemna sprawa więc odkładałam to jak mogłam:) Nie wspomnę już o tym że mam guzik przesunięty, dlatego tak rozporek dziwnie wygląda.. ale spoko, już mam nowe spodnie i nie muszę tych zakładać:)
Same widzicie, że ud chudziutkich nie mam, w sukience jednak szczuplej się wygląda:)
A zakupiłam sobie wczoraj fajny żakiet i fajne rurki, które dzisiaj założę :)

24 czerwca 2011 , Komentarze (55)

Przełom.. dla mnie przełom. Na wadze dzisiaj................. 7 z przodu. !!!! Jeszcze niepewne, bo 79,9, ale jestem tak szczęśliwa.. Nie wiem nawet co napisać.. przepraszam za złą jakość zdjęcia, ale musiałam to uwiecznić :) Kiedyś dla mnie dziewczyny o wadze 80 kg, były chudzinkami :) I jestem taka dumna że teraz i ja nią jestem:) Poza tym miałam to zdjęcie wstawić jutro, ale przed jutrzejszym spotkaniem z M. nie mogę spać.. myślę jak to będzie.. Jak tylko go widzę, nogi mi się uginają, jest najpiękniejszym mężczyzną na świecie. Bije na łopatki faceta z nowego teledysku J.LO, którym jest ciachem... Jestem tak niedoświadczona w randkowaniu. Czasem słucham jak dziewczyny rozmawiają: " Byłam w klubie, poznałam tego, poszliśmy tam, byliśmy tu, ale już mi się nie podoba bo poznałam innego". A ja? Kurczę, całe życie w domu, odkąd poszłam na studia tyle się odmieniło. Schudłam, poznałam fajnych ludzi, z czasem zaczęłam wychodzić z domu, na imprezy, spotkania, do klubów, barów.. a jutro idę na randkę z przytojnym fajnym chłopakiem. I wiecie co? Postanowiłam korzystać z tego, co daje mi los, bo gdzieś tam myślę, że chce mi zrekompensować wszystkie krzywdy, które przeżyłam. Wzięłam los w swoje ręcę, postanowiłam zrobić coś ze swoim życiem i karty się odmieniły, szczęście jest po mojej stronie:) Warto zrobić coś dla siebie, mówię Wam to ja, ta, która przez kilka lat swojego życia nie potrafiła schudnąć, źle się za to zabierała, opychała fast foodami- warto!!!! Nie myślecie kochane że jest za późno, szczególnie te, które ważą grubo ponad 100 kg. Ja wiem, jak to jest, wiem jak jest ciężko.. To uczucie np kiedy schudłyście 5 kg, a ich nie widać. Ale kilogram do kilograma i pewnego dnia obudzicie się i będziecie się zastanawiać, czy to na pewno Wy. Martynka, która schudła 36 kg na Vitalii, napisała, że zdarza się jej podjadać, czy słodycze, czy coś w weekend. Nie można odmawiać sobie wszystkiego, nawet na diecie, ale trzeba tak jak ona powiedzieć sobie koniec i być na diecie dalej :) Przepraszam, że użyłam przykładu konkretnej osoby, ale myślę, że ta akurat dziewczyna jest bardzo pozytywną osobą:)
Nie odkładajcie kochane diety z dnia na dzień, bo każdy dzień zwłoki oddala Was od szczupłej zdrowje figurki :) Szczególnie bliskie są mi osoby, które ważą powyżej 100 kg, im szczególnie tutaj dopinguję, bo my mamy ciężej niż Ci 80, 70.. (zauważyłam właśnie, że przydzieliłam się sama do tej pierwszej grupy ). Możecie mi mówić, że grubszym jest lepiej, bo kilogramy szybciej spadają blablabla.. Co z tego, jeśli pewnego dnia przestają tak szybko spadać, a i tak kilogram mniej na wadze nie jest zupełnie widoczny w naszych ciałkach? Można stracić motywację równie szybko, jak się ją zyskało :)
 Trzymajcie za mnie kciuki jutro!!!


23 czerwca 2011 , Komentarze (13)

Dziewczyny, jedno wielkie "dziękuję" dla Was.. Spodziewałam się doradztwa, ale nie spodziewałam się tylu przemiłych komentarzy w moim kierunku.. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy, jakie to dla mnie ważne, jak wzrosła moja samoocena. Czytałam te komentarze i chciało mi się ryczeć, nie myślałam, że kiedykolwiek ktoś powie do mnie takie słowa, że mam ładne nogi, że fajnie wyglądam... albo że nie wyglądam na 80 kg:) Jestem w 7. niebie, rozpływam się w natłoku tych cudownych komentarzy, bo dla mnie nie są to tylko komentarze, to jest dosłownie poezja dla naszej duszy.. Przez kilkanaście lat mojego życia, jedyne miłe słowa jakie słyszałam to słowa od moich rodziców i nauczycieli, ale nie były to komplementy związane z moim wyglądem. A dzisiaj wchodzę na Vitalię i czytam ponad 100 komentarzy, każdy z osobna każdy dokładnie i naprawdę płakać mi się chce, bo to cudowne:)
Jesteście strasznie życzliwe i kochane:) Wiedziałam że mi doradzicie, pomożecie, ale fali tak miłych słów nigdy bym się nie spodziewała:) Dałyście mi dawkę poprawy humoru na cały rok i dodałyście motywacji do gubienia kolejnych kilogramów, bo warto. Warto, by lepiej wyglądać i słyszeć od Was takie słowa:)
Dziękuję dziewczyny, naprawdę, jesteście wspaniałe:) I to nie tak że jestem łasa na komplementy, ale kiedy dziewczyna zaczyna je słyszeć od niedawna, każdy z nich jest czymś wspaniałym:)

22 czerwca 2011 , Komentarze (129)

Dziewczyny, chyba nigdy nie prosiłam Was o ciuchowe doradztwo dla mojej osoby :) dosłownie 5 minut po napisaniu ostatniej notki zadzwonił do mnie M. z pytanie, czy nie miałabym ochotę wyjść z nim w sobotę do kina.... Chyba nie muszę mówić, że się zgodziłam?? Korzystając z tego, że sesja za mną, a mam dzień cały dla siebie postanowiłam przeszukać szafę. Zastanawiam się na co postawić- dżinsy, koszulka i żakiet, czy postawić na coś bardziej kobiecego.. bo to chyba randka? Znalazłam taką sukienkę, ale muszę Was się doradzić... czy mogę sobie pozwolić już na to, by pokazać nogi? Sama nie wiem. Chciałabym bardzo ładnie wyglądać, bo jeśli to randka, a nie koleżeńskie spotkanie, to jest to pierwsza randka w moim życiu.. Już kiedyś myślałam, że idę na randkę, ale okazalo się, że to zwykłe spotkanie znajomych..
Wiem, że irytuje wiele z Was, jak dziewczyny zakładają tego typu wątki na forum, ale ja naprawdę potrzebuję SZCZEREJ opinii. Oto moja sukienka, niestety nie dało rady zrobić zdjęcia całości, bo np albo skracało nogi, albo zniekształcało górę, więc zrobiłam w kilku częściach.
To dół sukienki:

 A to góra:

A to moje buty, do których jeszcze nie jestem w pełni przekonana:)


Aj dziewczyny, błagam doradźcie mi szczerze... czy powinnam np założyć jakieś legginsy może, może nie powinnam jeszcze pokazywać nóg poniżej kolana.. Bardzo proszę o szczere opinie :) Z góry dziękuję:)

22 czerwca 2011 , Komentarze (12)

Witajcie! Nie było mnie tutaj tydzień, ale się nie obijałam- zleciało 0,9 kg:) Cel 80 kg prawie osiągnięty :) Dlatego zmieniłam buźkę na pasku na uśmiechniętą i dlatego też ustawiłam sobie na pasku wagę docelową na 60 kg. Wiem, że to będzie ciężka droga, ale wierzę że mi się uda, bo jakby nie patrzeć mam nadwagę jeszcze i nie chcę się zatrzymać na 80 kg:) Okazuje się, że 3/4 drogi do szczupłej figury mam za sobą :) Pozostała 1/4- najcięższa, ale zarazem najwspanialsza, zupełnie inne podejście mam, wiem, że teraz każdy kilogram będzie coraz bardziej widoczny :)

Dziewczyny, w weekend byłam u kolegi, pojechaliśmy prawie identycznym składem jak ostatnio, okazało się że Dni tej miejscowości wcale nie są fajne, dlatego praktycznie cały weekend spędziliśmy w domu kolegi robiąc grilla. W sobotę pogoda była nieciekawa, ale grill pod wiatą dał radę :)
Był brat mojego kolegi. Znowu motylki w brzuchu u mnie i u moich koleżanek. On jest tak ładnym chłopakiem, że nie można oderwać od niego wzroku :)
Postanowiłam w ten weekend nie objadać się szczególnie, zaprzestałam na grillowanym mięsie, jakieś drinki, ale z małą ilością alkoholu, moim znajomi nie dali rady jak ostatnio. Brat kolegi ( może skończę z tym bratem kolegi i zmienię to po prostu na M.) nie pił, bo musiał gdzieś rano jechać. Okazało się, że znowu byłam jego kompanem do rozmowy. Dziewczyny, jak z nim rozmawiałam, czułam się tak.. nie wiem, wspaniale. Z nikim wcześniej tak nie miałam. Ja się chyba zakochałam, pierwszy raz w moim życiu, nie licząc aktorów i piosenkarzy. Jak rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym weszło na temat diet, o Dukanie, mówił o swojej cioci, która bardzo schudła, a teraz wyszła jej masa dolegliwości przez tę dietę, mówił, że on zaczął ćwiczyć. W trakcie rozmowy powiedział mi, że ładnie wyglądam i coś się zmieniło we mnie od ostatniego razu. Udawałam że nie wiem o co chodzi, ale podejrzewam że chodzi o to że schudłam ( od ostatniego razu kiedy się widzieliśmy zrzuciłam jakby nie było 6 kilogramów). Ale on drążył ten temat, powiedział, że widział moje zdjęcia z Sylwestra u brata na komputerze i jak mnie zobaczył, to był w szoku, że tak się zmieniłam.. Ja na to: " Ale na plus czy na minus?", a on, że oczywiście, że na plus, a ja na to " No powiedz po prostu, że schudłam, a nie tak to owijasz w bawełnę" :) Zaczął się śmiać i powiedział, że faktycznie o to mu chodziło. Powiedział, że jak ostatnio się poznaliśmy, zaczął się wypytywać o mnie swojego brata i dowiedział się, że jak przyszłam na studia to wyglądałam zupełnie inaczej, że podobno byłam dużo grubsza niż teraz ale zrobiła się ze mnie laska. Ja zaczęłam skanować to co mówi, po pierwsze chłopak nazwał mnie laską, po drugie on pytał się o mnie swojego brata.. Jakie to miłe. Zaczął mówić, że wyglądam teraz super i że faceci się pewnie za mną oglądają i nie mogę się opędzić od adoratorów, że mam fajny charakter i jestem bardzo ładną dziewczyną, że wyróżniam się na tle moich koleżanek i budzę pozytywne emocje. Ja słuchałam tych miłych słów i nie wiedziałam co powiedzieć.. to było takie miłe.
Czuję się jak jakaś trzynastolatka, której spodobał się chłopak. Nie było na grillu jego koleżanki, zapytałam się ( bo zżerała mnie ciekawość), gdzie jego przyjaciółka, a on na to, że to nie jest jego przyjaciółka. Może nie są razem? Ani nie byli?
Co najlepsze.. Wiecie co zrobiłam? M. okociła się kotka, zobaczyłam te małe kocurki i zaczęłam je przytulać. M. zapytał, czy nie chciałabym kotka, bo są na wydanie, że on by nawet mi do Łodzi przywiózł. Powiedziałam, że ja bardzo chętnie, ale muszę zapytać się rodziców, bo mama jest w ciąży itd, że nie mogę sama zdecydować. Jak pojechałam do domu i opowiedziałam mamie o tym jak gadaliśmy i  w ogóle ( znowu zarządała dokładnej relacji, bo wiedziała że ten chłopak mi się spodobał) to powiedziała, że jeśli on ma mi go przywieźć, to się zgadza na kotka, bo widzi że jej nie przepuszczę :)
Napisałam mu wczoraj, że biorę kociaka, napisał że zaraz wyjedzie w takim razie, ja jak szalona zaczęłam się przebierać i malować, godzinę później u mnie był, wpadł tylko na chwilę z kociakiem w pudełku. Zdjęcie kociaka:

Ma brudny nosek na fotce:)  Musiałam zmniejszyć, bo dużego nie mogłam wgrać na Vitalię:) Mama wyglądała przez okno jak przyjechał i powiedziała, że chłopak pierwsza klasa :)
Boję się tylko, że wychodzę na zakochaną idiotkę.. Że się tak podniecam. Nie wiem na co liczę.. Mama powiedziała, że chłopak który by się mną nie interesował, miałby gdzieś to, czy ja schudłam, czy nie, nie pytałby się o mnie swojego brata. Kazała mi spojrzeć w lustro i zobaczyć, że jestem w tej chwili atrakcyjną dziewczyną  i nic dziwnego, że ktoś się mną interesuje. Ale uwierzcie że dla mnie to czysta abstrakcja :)
Po raz kolejny notka bez ładu i składu.. Notka taka jaki stan ducha :)

Jeśli chodzi o bieganie, to jest najlepsza rzecz jaką mogłam zrobić. Po godzinie biegania przychodzę zmęczona i szczęśliwa, sport to sama radość!:)

14 czerwca 2011 , Komentarze (14)

Nie rozumiem tej wagi czasem. ostatnio 2 tygodnie zapierdzielania z dietą i ćwiczeniami i 1,6 w dół, dzisiaj waże się po tygodniu diety i ćwiczeń a tam... 1,9 kg mniej. Bardzo się cieszę, bo to super spadek, prawie 2 kg jakby nie patrzeć. To tylko udowadnia jak niczego nie da się zaplanować- nie można powiedzieć " będę chudnąć 2 kg tygodniowo" bo i tak wszystko w praniu wyjdzie. Kilogram kilogramowi nie równy. Tym bardziej się zdziwiłam, bo dwa razy zgrzeszyłam w postaci bułki z Reala chyba, z serem i cebulą bodajże, coś przepysznego ... :) Ale powiedziałam sobie dość, bo robienie codziennie takich grzeszków mi zaszkodzi :) W ogóle to zaczęłam z tatą biegać, nie wiem czy o tym pisałam?? Zaczęliśmy biegać i na początku było ciężko, bo to jest cięższe niż orbitrek. Tzn w moim przypadku było tak, że wytrzymałościowo ok, mogłabym godzinę pobiegać z małymi przestojami, ale w swoim wolnym tempie . Za to z tatą gorzej, ale kazał mi dać sobie dwa tygodnie i się wyrobi i robi sobie żarty, że nigdy do głowy by mu nie przyszło, że kiedykolwiek będę mieć kondycję stokroć lepszą od niego. Fajne takie bieganie wiecie? Jak zmieniałam rowerek na orbitrek, miałam wrażenie że przeskakuję poziom do góry, bo rowerek nie męczy, powiedzmy to sobie szczerze, a orbitrek już tak. Tak samo teraz przeskoczyłam poziom zsiadając z orbiego i zaczynając biegać. Przychodzimy z biegania, a ja jestem tak zmęczona, pot leje się ciurkiem. Myślałam w pewnym czasie że jestem tak wyćwiczona, że kto jak nie ja, a jednak trudniejsza forma ćwiczeń i wychodzi jak jest ;D No ale zobaczymy jak to się potoczy, jestem dobrej myśli, podoba mi się to, tata wybiera fajne miejscówki na bieganie, a co najfajniejsze, ludzie nie patrzą się na mnie dziwnie.. nawet nie zwracają na nas uwagi. To takie fajne uczucie- idziesz pobiegać i ludzie traktują Cię normalnie, w momencie gdy kiedyś zwykłe wyjście z domu było udręką.
W końcu mam czas, żeby wejść na Vitalię, teraz ta sesja, nie ma czasu na nic.
Pytałyście się mnie, jak po 50 kg moja skóra wygląda. Powiem Wam tak- od samego początku ćwiczę, stosuję balsamy, od jakiegoś czasu, jak biorę prysznic to płuczę się na zmianę ciepłą i zimną wodą, regularnie się tego trzymam. Moja mama twierdzi, że mam zbite ciało i nie wyglądam na osobę, która tyle by schudła. Ja czasem złapię się za ramię i wydaje mi się, że ta skóra jest mało jędrna, ale tak naprawdę mam jeszcze nadwagę, więc trudno mi to ocenić. Tak samo moje koleżanki twierdzą, że jak ktoś chudnie z takiej wagi, to zazwyczaj to po nim widać, że np skóra wisi albo coś, a o mnie by tego nie powiedziały. Ogólnie nie narzekam, poczekam na dalszy rozwój wypadków.

A z takich ważniejszych dla mnie rzeczy, to moja ukochana przyjaciółka postanowiła się ze mną odchudzać - teraz już sama nie wiem, czy o tym pisałam, czy nie, ale chyba opisałam Wam tylko sytuację w jakiej się znajduję. Więc od kilku dni odchudzamy się razem, 4 pierwsze kilogramy poleciały, czekamy z E. na resztę :) Tak się cieszę, bo bardzo mi na tym zależało, w końcu sobie pogadałyśmy od serca, zryczałyśmy się jak głupie i ona postanowiła, że dalej nie może tak żyć i bierze się za siebie, a ja jej obiecałam, że zrobię wszystko co mogę, żeby nie poddała się.
Ten weekend mam zaplanowany i stresuję się trochę, bo kolega, który kiedyś nas zaprosił na cały weekend, zaprasza nas znowu, bo są Dni miejscowości niedaleko której mieszka, jakieś koncerty imprezy plenerowe itd. Pewnie znowu nie pojedzie cała grupa, ale na pewno można liczyć na osoby, które były ostatnio. A ja stresuję się jak głupia nastolatka, bo tam będzie brat kolegi, który mi się podoba. Czuję się tak dziwnie, że to jest nie do opisania. Chyba jestem głupia, bo mam motylki w brzuchu, bo jakiś przystojny chłopak ze mną rozmawiał i kazał mnie pozdrowić, a poza tym ma inną dziewczynę, ładniejszą, szczupłą... Przepraszam za moje farmazony, ale ta chaotyczna notka dosłownie odzwierciedla moje samopoczucie :)

6 czerwca 2011 , Komentarze (81)

Na wadze 83,1 :)!! Granica 50 kg przekrocznona :) Co się zmieniło? Wiele, Wy o tym wiecie, bo piszę o tym nie raz. Zmieniłam się ja, moje życie, moje postrzeganie własnej osoby, moja pewność siebie, jestem najszczęśliwsza na świecie.. A przede mną już tylko ponad 20 kg, do 60 kg :) Na samym początku wydawało mi się to być tak nierealne, że nie myślałam chyba o takiej wadze, ale teraz wierzę, że to jak najbardziej możliwe!!!!! :) Dwa tygodnie diety i 1,6 w dół, mimo wielkich starań. Cieszę się, bo to nie mało, ale muszę w to odchudzanie w tej chwili wkładać o wiele więcej siły niż wcześniej.  Mam tylko nadzieję, że następne ważenie będzie się wiązało z większym spadkiem, bo jestem ciut rozczarowana, ale fakt, że już 50 za mną a nawet prawie 51 kg w pełni mi wszystko rekompensuje :D Chyba nie muszę pisać że jestem strasznie szczęśliwa?:)
Upały sprzyjają diecie- nie chce mi się jeść za dnia, oczywiście jem, żeby nie było, ale nie wiele, za to wieczorami, kiedy robi się chłodniej, mam ochotę na miskę chipsów... Ale nie mogę nie teraz, nie przed wakacjami :)  Czasem nie mam ochoty ćwiczyć, bo jest strasznie duszno, ale z drugiej strony polubiłam to, ta godzina lub 1,5 godz wysiłku, po którym jestem super szczęśliwa, lepiej mi się oddycha.
Mam tyle rzeczy, które chciałabym tutaj opisać, jeju, zaliczane egzaminy na uczelni, komplementy, bez wątpienia ten czas jest bardzo dobry dla mnie, naprawdę, chyba na nic nie mogę narzekać:)


1 czerwca 2011 , Komentarze (25)

Dziewczyny zwracam się z tym do Was, bo pewnie niektóre z Was wiedzą coś w tym temacie. Jak byłam dużo większa niż teraz nie widziałam aż tak tego, ale wraz z ubytkiem kilogramów przekonywałam się coraz  bardziej o tym, że mam iksowate nogi, czyli koślawość kolan. W książeczce zdrowotnej miałam od dziecka wpisane ' koślawość kolan' ale nigdy tak się tym nie przejmowałam. Nie jest to taka straszna koślawość, jak na zdjęciach w google, mogę połączyć stopy ze sobą, ale te nogi jednak troszkę jednak są nie takie jak powinny:).
Teraz mam pytanie do tych, które schudły- czy po schudnięciu to się jeszcze bardziej uwidoczni, czy może zmaleje wrażenie tej koślawości?
Czy to jest przez moją otyłość, szkielet się zmienił, czy coś? Obstawiam że tak, ponieważ taki problem najczęściej widzę u okrągłych kobiet.
Można to jakoś zredukować? w Internecie nie mogę znaleźć nic sensownego :( Nie mam się kogo zapytać, bo mama mówi, że ona nic nie widzi, a gadałam z koleżankami to one mówią że każda takie ma i że co ja bym chciała, mieć nogi równe, że tak się nie da :)

31 maja 2011 , Komentarze (42)

Wczoraj skończyłam już po 11, dzisiaj w ogóle nie poszłam na zajęcia, całe 2 dni poświęciłam na opalanie- ja, na opalanie:) Nie na jakiejś plaży, bo nie zdobyłabym się na to, ale na własnym podwórku. Muszę przyznać, że jest to dla mnie sukces, bo nigdy nie odważyłam się wyjść się poopalać, wiem, że to idiotyczne, ale moje jedyne opalanie kiedykolwiek, to było podciągnięcie dżinsów i wystawienie nóg na słońce.. Nawet nie mam kostiumu kąpielowego, a stroje mamy nie wchodzą w grę, bo jest szczupła. Dlatego opalałam się w bieliźnie. Mama przyszła do mnie, przyniosła mi picie i wróciła do domu.. Po chwili wraca " Boże, Ty się opalasz" :) Słońce mnie wzięło, a jeszcze w niedzielę w Rossmanie kupiłam sobie przyspieszacz opalania, więc efekty są i to duże. Albo mi się wydaje, albo te słońce jest jakieś zmutowane- dziwnie szybko opala :)
Jeszcze się nie ważę, bo nawet tydzień nie minął, ale jestem dobrej myśli, ciekawe czy granica 50 kg już na dobre przekroczona?:D
Wieczorem poszukam chyba strojów kąpielowych na allegro :) Szczególnie, że zamierzamy z tatą po weekendzie wyczyścić basen i napuścić wody, pierwszy raz w życiu się w nim popluskam cała, nie ograniczając się tylko do moczenia stóp :) Może jeszcze to nie ta waga, żeby paradować i świecić dużym tyłkiem, ale czuję się dobrze na tyle, by na własnym podwórku chodzić w kostiumie kąpielowym. Sama w to nie wierzę, ale cieszy mnie to niesamowicie, bo to jest kolejny duży krok do przodu.
Nie zanudzam dłużej Was, chyba przesadziłam z opalaniem bo dopiero teraz czuję, jak mnie zaczyna piec skóra ;D

26 maja 2011 , Komentarze (26)

Hej moje ukochane odchudzaczki :))Dzisiaj miałam przemiły dzień :) Od rana miałam super humor, słońce świeciło, uwielbiam taką pogodę. Miałam mieć zerówkę, dlatego wyszykowałam się trochę. Na wydziale spotkałam się z moją Panią profesor, z którą miałam 1/2 semestru pierwszego ćwiczenia. Ona mnie lubiła, od razu zapamiętała, wysyłała mnie po różne rzeczy itd. Spotkałyśmy się dzisiaj ( wbrew pozorom nie zawsze jest łatwo spotkać wykładowcę, z którym już się nie ma zajęć) a ona do mnie: " Pani Weroniko, to Pani? Ale pani wyszczuplała!" powiedziała, że super wyglądam :) Miłe to naprawdę :)
Później znowu miałam egzamin zerowy, facet nas trochę porozsadzał i wylądowałam obok jakiegoś chłopaka, widziałam, że sobie nie radzi zupełnie dlatego podyktowałam mu kilka zadań, jak już skończyłam swoją pracę. Kiedy facet zebrał kartki, ten chłopak do mnie, że dziękuję, że uratowałam mu życie i nie wie co powiedzieć, bo nic nie umiał i z góry założył, że będzie pisał poprawkę. Mówię mu, że to żaden problem. Jakiś drugi znowu koleś podszedł do naszego rzędu i się pyta go, jak poszło, a mój sąsiad " Zaliczę dzięki tej ładnej koleżance". Słuchajcie, nogi się ugięły pode mną, już nie chodzi o to, że się zakochałam, absolutnie nie! Chodzi o to, że jakiś chłopak nazwał mnie ładną.. Ten dzień był fantastyczny.. Ile robią miłe słowa innych osób, ile robi dla własnego samopoczucia makijaż i strój. Od razu 15 kg mniej z serca:) Od dzisiaj mogę pomagać chłopakom na każdym egzaminie, jeśli mają mi tak podnieść samoocenę :) Dzisiejsza zerówka otworzyła mi sesję, mam na szczęście dużo zaliczeń jeszcze przed sesją, co oznacza wcześniejsze wakacje, niestety też dużo nauki, ale dam radę :)
Jutro idę na imprezę do akademika, a w sobotę robię u siebie grilla.Moi rodzice jadą do znajomych, wrócą późno, poza tym są ostatnimi osobami, którym przeszkadzaliby moi goście, a jeszcze by z nami siedzieli :) Moja kochana mama powiedziała, że pomoże mi zrobić " barbecue marzeń" jak sama stwierdziła :)
Ostatnio coraz rzadziej widuję się z moimi dziewczynami. Martwi mnie to, bo to moje naprawdę kochane przyjaciółki.. Napisałam do nich, żeby przyszły w sb do mnie, jedna napisała, że przyjdzie, druga, że nie, że coś, że coś, kręciła. Ja się chyba domyślam o co chodzi, nie wiem, czy dobrze, ale ona nie musi mówić pewnych rzeczy. Myślę, że wstydzi się, że jest gruba.. Tak mi jej szkoda, tak chce jej pomóc, ale ona też musi tego chcieć.. musi chcieć walczyć... Widzę ile ją to kosztuje, jak bardzo chce zmienić swoje życie, a jednocześnie źle się za to zabiera, cały dzień żyje o waflach ryżowych, a wieczorem idzie do sklepu i kupuje chipsy i ciastka :( Prosiłam ją, żeby nie robiła takich rzeczy, obie wiemy, że to nie pomaga, bo prędzej czy później zjemy dwa razy więcej. Prosiłam, że wzięła się za racjonalną dietę, która byłaby jej sposobem na życie. Ale ona chce jak najwięcej do wakacji.. Smutne jest to, że takimi sposobami nic nie schudnie do wakacji, bo za każdym kilogramem spadku będą szły 2 kg do góry :( Każda z nas musi chyba przejść przez te głupie diety, żeby w końcu schudnąć na racjonalnej-najprostsze i najmniej rygorystyczne zachowania są najlepsze. Któregoś dnia byłam u niej po książki, które wypożyczyła dla mnie w swojej bibliotece wydziałowej, a na biurku Fanta, ciasteczka.. Przyszła jej mama zawołać nas na ciasto z jakiejś imprezy, ja że nie dziękuję, to jej mama, czy jeszcze się odchudzam, ja że tak, a ona na to " Gdyby moja E. miała tyle samozaparcia co ty, a nie je te wszystkie śmieci".. Widziałam, jak się jej przykro zrobiło. W rodzinie raczej nie ma wsparcia, nikt nie rozumie jej problemu, bo dla nich to nic trudnego, dieta i trochę ruchu i się chudnie. Widzę, że ona  je nie tylko wtedy, gdy jest głodna. Jedzenie stało się dla niej pocieszycielem. Jedzeniem pociesza się w zły dzień, wynagradza w dobry, zajada stres przed egzaminami, podjada gdy nie ma co robić. A najgorsze jest to, że widzę, jak ona cierpi, bo przypomina mi się ostatnie kilka lat. I widzę, że gdybym kilka miesięcy temu nie wzięła się za siebie, dzisiaj tak jak ona próbowałabym chować się przed ludźmi i przepraszać cały świat, że wyglądam jak wyglądam... Muszę jej pomóc, bo to nie daje mi spokoju, nie pozwolę jej zmarnować zdrowia i życia, o nie :)
Trzymajcie się kochane :*
Przepraszam, że się rozpisałam, ale potrzebne mi to było.