Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 382318
Komentarzy: 4412
Założony: 17 sierpnia 2010
Ostatni wpis: 2 września 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
TlustaWeronika

kobieta, 33 lat, Łódź

170 cm, 62.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 lutego 2011 , Komentarze (34)

Dawno mnie tutaj nie było :) Okazuje się, że sesja nie jest taka straszna, jak wcześniej mi się wydawało:) I ocenki całkiem niezłe wpadają do indeksu!!! :))
Przez ostatnie dwa tygodnie niepisania udało mi się zrzucić 2,3 kg :) Ważę 95,5 kg :)
Myślałam, że zleci trochę więcej... Ale przecież ten 1,15 kg na tydzień to niezły wynik:)

19 stycznia 2011 , Komentarze (30)

Witajcie ;*
Od ostatnich wpisów ostro dałam czadu z dietą i ćwiczeniami. Nie chodzi mi o to, że się głodziłam, ale nie pozwalałam sobie na najmniejsze choćby odstępstwa oraz dobijałam do godziny na orbitreku, a potem wykonywałam ćwiczenia, takie dywanowe i efekt jest !!!
1,8 kg mniej, bodajże od 9 stycznia :)


hurra!

Ciężka praca i wyrzeczenia = sukces :)
Jest jeszcze tyle przede mną, tak długa droga... Ale mimo to, nareszcie mogę stwierdzić, że chyba polubiłam siebie. Nawet mama moja twierdzi, że jestem zupełnie inną osobą, że wraz z tymi wszystkimi kilogramami, zniknęła gdzieś zakompleksiona Weronika, znudzona życiem, załamana swoim wyglądem, jednocześnie nie robiąca nic by to zmienić.
Nadal się krępuję swojego ciała, mam problem ze znalezieniem ubrań, ale patrzę w lustro i stwierdzam, że już prawie w niczym nie przypominam dawnej siebie. Chce mi się dosłownie płakać gdy teraz to piszę, nie śmiejcie się, to dla mnie ważne strasznie. Jestem przeogromnie szczęśliwa, że to wszystko się zmieniło.
Podjęłam decyzję, zakreśliłam zasady mojego odchudzania, wdrożyłam je w życie i o to siedzę tutaj o wiele lżejsza i o wiele szczuplejsza.
Jeszcze raz podkreślam, że jeszcze jest tak wiele do zrobienia, ale jestem tak szczęśliwa, chociażby z tego że moja waga to dwie cyferki a nie znienawidzone trzy!
Jednocześnie wiem, że nie mogę zaprzestać, bo wystarczy chwila nieuwagi, by to wszystko zaprzepaścić... chwila zapomnienia... NIE DAM SIĘ. Ostatnie dni pokazały mi, że jeśli się maksymalnie staram, widzę efekty na wadze.
Pozdrawiam Was kochane. Muszę się uczyć niestety dzisiaj, bo jutro czekają mnie dwa kolokwia ;(
;***

13 stycznia 2011 , Komentarze (24)

Ostatni malutki spadek tak mnie zmobilizował, że od tej pory ćwiczę codziennie... Mimo tego, że mam w szkole nieciekawy okres- zaliczenie za zaliczeniem, a zaraz sesja- nie robię sobie wymówek:) I liczę, że za jakiś czas na wadze będzie trochę mniej:)
Strasznie boję się sesji... ;(

9 stycznia 2011 , Komentarze (63)

Dobry wieczór Dziewczęta! :*
Na początku, zanim napiszę o wczorajszym wieczorze i podam swoją wagę, chciałabym poruszyć temat między innymi dwóch ostatnich komentarzy, jakie przeczytałam pod ostatnią notką..
Nie rozumiem dlaczego zarzucono mi, że to co piszę to kłamstwa, zmyślanie. Po co miałabym to robić? Równie dobrze mogłabym oglądać sobie tv, by zabić nudę. Nie chcę nikomu tłumaczyć, że to co piszę to prawda, bo to chyba mija się z celem. Ja chyba nie czytałabym pamiętników, które wydają mi się być nieprawdziwe i zmyślone, bo jaki jest sens zajmowania się sprawami, w które się wątpi?
Zarzucanie mi "rozjaśnienia mojego życia"...Moje życie rozjaśniło się, dlatego że schudłam, pewnie nie dziwicie mi się, że jestem z tego dumna i zadowolona. I uwierzcie, gdybym usunęła teraz ten pamiętnik i założyła nowy, mój login brzmiałby SZCZĘŚLIWAWERONIKA, a nie tlusta...
Dlaczego nie napiszecie mi konkretnie, co w tym co piszę wg Was jest nieprawdą?
To, że ważyłam 134 kg? Tacy ludzie też chodzą po tym świecie..
To, że schudłam do 99? Walczyłam o to z całych sił..
To, że byłam niepewna siebie a teraz nabrałam trochę więcej tej pewności? Wg mnie nic w tym dziwnego, bo nie pamiętam siebie takiej, kiedy na wadze widzę dwie cyfry a nie trzy.
Nic innego nie przychodzi mi do głowy... Ale wiecie co?Chyba nawet nie chcę się tym przejmować. Już kilka razy ktoś zarzuca mi pisanie nieprawdy, tak samo jak jakiś czas temu jedna dziewczyna zarzuciła mi że wywyższam się i uważam za lepszą od innych oraz że obrażam dziewczyny które nie potrafią schudnąć. I o ile na początku przejmowałam się tym i było mi przykro- tak teraz stwierdzam TRUDNO. To jest Internet i każdy może napisać to, co myśli.
Przede wszystkim dziękuję dziewczynom, które są ze mną od początku i cieszą się szczerze razem ze mną z każdego straconego kilograma, które nie pomyślały że je okłamuję.

Miałyście rację- warto było iść do kina:) To nie była żadna randka, a tego się trochę obawiałam. Chociaż z drugiej strony im było bliżej 20.00 tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że się stresuję :) Ale było naprawdę miło. Nie chciał przyjąc pieniędzy za bilety, ponieważ stwierdził że to on zaproponował wypad i właśnie z tego powodu nie wypada żebym ja płaciła. A ja znowu nie chciałam być dłużna i poszłam po zestaw, popcorn wielki i wielka cola dla każdego. Głupio było mi tylko zamówić colę zero :)
No nie będę się rozpisywać, chciałam Wam tylko powiedzieć że z randką nie miało to nic wspólnego , był to zwykły koleżeński wypad, nie było takich momentów kiedy nie było o czym gadać itd. :)
Wiecie co? Podobają mi się takie wyjścia, taka otwartość na ludzi, na zaproszenia :) Już nie czuję się wyalienowana jak jakiś czas temu.

Miałyście rację dziewczyny- odpuszczanie sobie ćwiczeń, wcale nie jest dobre. Trudno jest znowu wsiąć na sprzęt a mi głupio, bo ja tak długo czekałam na tego orbitreka...
Rezultat: w 1,5 tyg 0,2 kg spadku. Pobłażanie sobie jak widać nie jest dobre:)


8 stycznia 2011 , Komentarze (34)

Cześć dziewczyny! Ja już jestem.. Długo mnie tutaj nie było, chciałam zdać relację z Sylwestra, ale złożyło się tak że dopiero dzisiaj o tej godzinę mam chwilę żeby usiąść spokojnie przy komputerze, włączyć muzykę i do Was zajrzeć..
Jeśli chodzi o Sylwestra... BYŁO REWELACYJNIE!!!! Naprawdę, nie wiem co powiedzieć bo do tej pory jeszcze cały czas o nim myślę. Chyba nigdy - co ja gadam, na pewno nigdy- nie byłam na takiej imprezie.. Piłam sobie szampana i piwo, w głowie trochę szumiało, ale nie spiłam się, miałam po prostu fantastyczny humor. Poznałam ludzi od groma, przesympatycznych. Już widzę, że w Łodzi mieszkają nie tylko ludzie powierzchowni i wredni, na których kiedyś trafiałam, którzy jednym spojrzeniem, czy komentarzem potrafili mnie zdołować..
Ale do rzeczy.. Założyłam sukienkę, którą kupiłam w h&m, do tego dżinsy i takie botki na niewysokim obcasie, bardzo wygodne, kupiłam specjalnie na Sylwestra, bo niestety nie chodziłam nigdy w bardzo wysokich szpilkach, nie wiem jakby się spisały u mnie. Ale wszystko naprawdę bardzo mi się podobało, do tego biżuteria, pomalowałam paznokcie i moję bezkształtne dłonie pierwszy raz zaczęły jakoś wyglądać. Nic specjalnego, bo jeden kolor, mocna czerwień, ale odrazu pewność siebie wzrosła.
Zrobiłam sobie makijaż, też nic specjalnego, żadne wymysły,podkład, jasno szary cień, eyeliner i bardzo mocno wytuszowane rzęsy, naprawdę mocno i miałam takie bardzo długie. Fantastycznie się czułam sama ze sobą.. W ogóle inna osoba, w porównaniu do tej, którą jestem na codzień... Makijaż i strój potrafią zdziałać wiele, dodać wiele uroku i pewności siebie. Ludzie z grupy mi mówili że super wyglądam, było mi tak miło, mówili że by mnie nie poznali :) Oczywiście gospodyni imprezy robiła zdjęcia, w sumie niedawno dostałam link, bałam się trochę otworzyć, ale miło się zaskoczyłam. Szczuplizną nie jestem bo to jednak prawie 100 kilo, ale jak w myślach przywołam siebie z moją największą wagą, to zmiana jest wielka. Twarz chyba najbardziej się zmieniła. Wtedy uciekałam przed aparatem, a w Sylwestra nie miałam nic przeciwko. Jeszcze jest dużo do zrobienia, ale i tak jestem dumna z tego, co do tej pory dokonałam :))
Moja koleżanka z grupy trochę się opiła i zaczęła gadać różne głupoty, no i między innymi powiedziała mi: " Ty Wera to jesteś trochę gr.. grubsza, ale jesteś tak fajną osobą, że to absolutnie nie przeszkadza".
Na początku trochę mi się przykro zrobiło, bo wiadomo, idziesz na imprezę, zakładasz nowe ciuchy, malujesz się a później słyszysz takie coś... Ale z drugiej strony mój wygląd to tylko efekt przejściowy i miło słyszeć, że ludzie pozytywnie mnie oceniają:)
Zostałam zaproszona do kina.. I biję się z myślami czy mam iść czy nie.. Nic wielkiego. Kiedyś pisałam Wam o koledze, który się na mnie zerka i gdybym nie była gruba to bym pomyślała że mnie podrywa. Więc właśnie on mnie zaprosił, ale to nie żadna randka ani nic, ja naprawdę nie myślę, że jakiś koleś może się mną zainteresować- i nie mówcie tylko, że ja głupio piszę, bo grube dziewczyny też mają wzięcie. Ale ja nigdy nie miałam żadnego adoratora i byłaby to dla mnie dziwna sytuacja. No jakoś tak wyszło, że gadałam z nim trochę na SYlwestrze, on mówił, że chciał mnie poznać bliżej, bo wydawałam się być sympatyczna, normalna dziewczyna, nie taka jak inne ( mówił to tak, jakby chciał powiedzieć, że normalna, bo wyglądam na taką, która nie liczy kalorii i się nie przejmuje wyglądem) i od słowa do słowa wyszło że pójdziemy razem do kina. Dzisiaj dostałam sms, czy kino nadal aktualne, że on zrobi rezerwację. Zdziwiłam się bo ja w sumie o tym kinie zapomniałam, a on to tak poważnie potraktował. W sumie nie miałam żadnych planów, ale zazwyczaj soboty spędzam z moimi dziewczynami.. Mama mówi, że co mi szkodzi spróbować, że z koleżankami zobaczyć się mogę codziennie. I że nie muszę tego traktować jako randkę, chociaż wg niej to właśnie byłaby randka, tylko mam to traktować jako zwykłe spotkanie towarzyskie, płacić za siebie itd.
I właśnie gdy myślę o tym, że zwyczajnie idę z kumplem obejrzeć film, to w sumie mam ochotę iść, a gdy tylko pomyślę, że to może być randka to aż mi się odechciewa...
Ale chyba pójdę, tak zrobię :) Z dziewczynami spotkam się w niedzielę, bo muszę się z nimi spotkać. Ten tydzień był taki że jak jedna mogła, to druga musiała się uczyć na kolokwium i nam to nie wychodziło.
Jeśli chodzi o wagę, to od ostatniego ważenia, nie wchodziłam na wagę. Jem dietetycznie, ćwiczę, czasem sobie odpuszczę, już mnie przeszedł zapał na ćwiczenia... Ale myślę, że grzechy Sylwestrowej nocy poszły w siną dal:)
Buziaki dla Was i myślę, że jeszcze wypada życzyć Szczęśliwego Nowego Roku! ;*
Rok 2010 będę wspominała z sentymentem, ale też z żalem. Może inaczej... Dla mnie rok 2010 dopiero od sierpnia stał się pozytywny. No bo styczeń- nie poszłam na własną studniówkę, cała szkoła to był horror. Ludzie patrzyli na mnie, jakby w myślach obliczali ile mogę ważyć. Przyszedł sierpień, założyłam pamiętnik, postanowiłam się odchudzać, osiągnęłam wagę dwucyfrową... Udało się... Ten rok także będzie cudowny, wierzę w to, będzie zupełnie inny od poprzedniego.
Ja idę pod prysznic i spać, słodkich snów! :))

29 grudnia 2010 , Komentarze (30)

Witajcie dziewczyny, wczoraj babski wieczór minął spokojnie i miło :) Ani się nie przejadłam, trochę poskubałam tego i tamtego, zrobiłam sałatkę- majonez light, kapusta pekińska, zielony ogórek i pomidor i skrzydełka grillowane, czyli w zasadzie nie ma to nie wiadomo ile kcal. Świetne są takie wieczory, można pogadać, poplotkować, pośmiać się. No i w sumie robię dzisiaj trochę większą posiadówkę, trzymajcie kciuki żeby się udało, zaprosiłam kilka osób z mojej grypy, dziewczyny wezmą jakieś fajne osoby ze swoich studiów i tak sobie spędzimy miły wieczór. W sumie dom stoi pusty, a to nie są jacyś ludzie, którzy zniszczą meble jak na filmach... Pierwszy raz organizuję taką imprezę, zawsze były to babskie wieczory, a tutaj faceci też będą... Mam nadzieję że wszystko fajnie wypadnie, goście przychodzą o 20, a ja muszę wziąć prysznic, trochę się podmalować i porozkładać chipsy i napoje:) Trzymajcie się, jestem bardzo podjarana, pierwszy raz w roli gospodarza takiej imprezki:) Czy kilka miesięcy temu pomyślałabym, że zamiast chować się przed ludźmi zacznę się przed nimi otwierać?

28 grudnia 2010 , Komentarze (19)

Dzisiaj rano moi rodzice pojechali z przyjaciółmi do Zakopanego. Zrobili to zupełnie spontanicznie. Chcieli żebym pojechała z nimi, ale chyba nie mam ochoty, biorąc pod uwagę, że nie jest pewne czy wrócą na Sylwestra, a ja przecież Sylwester mam już zaplanowany i  nie chcę go spędzić na jakimś placu w górach, bo mam w planach dużo fajniejszą opcję :)) Także mam wolną chatę do odwołania, dzisiaj zapraszam do siebie dziewczyny na noc, no i myślałam o tym, żeby zrobić coś większego jutro... Nie jakąś imprezę nie wiadomo jaką, ja, moje dziewczyny, kilka osób z mojej grupy... Muszę pomyśleć :)))
Dzisiaj mam taki dzień, że mogłabym jeść od rana do nocy... Nie lubię tego stanu.. Dobrze, że nie mam w domu słodyczy, bo jeśli już coś było, to rodzice wzięli na drogę, także musiałabym iść do sklepu i sobie kupić... Patrzę na chleb i wyobrażam sobie jaki byłby pyszny z nutellą albo masłem orzechowym... Już wyobrażam sobie co dzisiaj zjem wieczorem z dziewczynami... Ale wiecie co? Nie będę sobie niektórych rzeczy odmawiać.. Mój cel to zatrzymać 9 z przodu do końca roku więc jeśli dzisiaj i jutro sobie zjem trochę, to nie powinno się nic stać..
Buziaki serdeczne dla Was dziewczyny !:*


27 grudnia 2010 , Komentarze (70)

Mam ochotę oznajmić całemu światu jaka  jestem szcześliwa... Gdybym tę notkę pisała tuż po przebudzeniu, kiedy to się zważyłam, nie mogłybyście się mnie pewnie mnie doczytać, bo z emocji wszystkie klawisze by mi się myliły :)
Weszłam na wagę w sumie bez poświątecznych wyrzutów sumienia. Nie obżerałam się, ograniczałam. Ale ostatnio ważyłam się 16 grudnia, dlatego byłam bardzo ciekawa efektów, na które pracowałam dość ciężko przed samymi świętami:)
Na wadze 99,8 kg... Waga dwucyfrowa... kiedyś napisałam że z tą wagą zacznie się dla mnie nowe życie.. nie ma żadnych fajerwerków, ale jest niesamowita radość...
Wczoraj ćwiczyłam na moim nowym orbitreku, jest o wiele ciężej niż na rowerku stacjonarnym, tego nawet nie da się porównać, ale ćwiczenia na nim naprawdę są super!!!!!

Dziękuję Wam za wszystkie miłe słowa, że cieszycie się razem ze mną z faktu że będę miała rodzeństwo. Tak sobie myślę, jak to życie się układa.. kiedy ja przyszłam na świat rodzice byli jeszcze dzieciakami, wątpię że na początku ich cieszył fakt że będą mieć dziecko. Mama mi nigdy tego nie powiedziała, zawsze powtarza, że było ciężko, ale nigdy nie cofnęłaby czasu, ale ja wiem, że różne myśli chodziły im wtedy po głowie :) A mój braciszek czy tam siostrzyczka przyjdzie na zupełnie inny świat, w innej rodzinie, w rodzinie ustatkowanej i spokojnej o jutro :)
Dziwi mnie tylko fakt że nic wcześniej nie zauważyłam, jak tata wyręczał mamę w najprostszych czynnościach, w ogóle jak mama pięknie wygląda, jest taka rozpromieniona, ma taki błysk w oku.. To chyba prawda, że kobieta pięknieje w ciązy:) Dla mnie jest najpiękniejszą osobą na świecie a ciąża daje jej dodatkowy nadzwyczajny urok. Czasem, żałuję że nie jestem jej wierną kopią, ale świat musi być różnorodny:)
Tak więc ja kończę bo zawsze jak zacznę pisać to nie mogę pisać..... :)
Ale dodam na koniec, że moje samopoczucie jest niewyobrażalne, spełniłam swoje marzenie i uzyskałam wagę dwucyfrową... Nowy Rok rozpocznę z zupełnie innym balastem, zupełnie inną nadwyżką... Lżej mi też na sercu... Nie myślałam że kiedykolwiek to powiem, ale nadszedł czas by wyczekiwać... 8 z przodu !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

I nigdy nie dopuścić, by moja waga wzrosła kiedykolwiek o dodatkową trzecią cyfrę.. Chcę raz na zawsze zamknąć za sobą ten rozdział i nigdy do niego nie wracać... Może przyjdzie czas, że znudzi mi się dieta, przestanę się pilnować, ale na pewno nigdy nie wrócę do tamtej wagi, NIE DAM SIĘ! Zbyt wiele cierpień mnie kosztowało bycie grubą, zbyt wiele wyrzeczeń kosztowała mnie dieta, więc zwyczajnie nie warto marnować swoich wysiłków! A wy trzymajcie kciuki żeby tak było:)
Kocham Vitalię, jestem wdzięczna wszystkim wspierającym mnie Vitalijkom.
Możecie myśleć że to tylko puste słowa, ale co byłoby gdybym tutaj nie weszła, nie napisała pierwszej notki, nie poznała ludzkiej życzliwości?? Może do dzisiaj moje nowe diety trwałyby po tygodniu, czego skutkiem ważyłabym o wiele więcej niż 134 kilo? Na szczęście tak się nie stało, nie ma gdybać, najważniejsze że sprawy potoczyły się zupełnie inaczej... A moje rodzeństwo starą grubą Weronikę, będzie znało tylko z opowieści.. :)
Trzymajcie się kochane:) I walczcie o każdy kilogram, bo w piątek wielki dzień :)

26 grudnia 2010 , Komentarze (45)

Cześć kochane:) Witam Was w ten ostatni dzień świąt!
U mnie te święta są cudowne, Wigilia w bardzo małym gronie, bo tylko ja, mama i tata, ale to był najcudowniejszy dzień w moim życiu a na pewno w tym roku :) Pod choinką leżał orbitrek, na którym od dzisiaj wieczorem zaczynam ćwiczyć i jestem podniecona tym jak nie wiem. Oczywiście udawałam zaskoczoną...
Kiedy siedzieliśmy przy stole i gadaliśmy, mama powiedziała, że mają jeszcze jeden prezent, taki dla całej rodziny.. Ja sobie myślę "Co to może być, nowy mebel, nowy telewizor?"... A mama powiedziała że BĘDĘ MIEĆ RODZEŃSTWO!
To był dla mnie szczególny prezent, to będzie szczególny prezent, nigdy nie byłam w takiej sytuacji, już dawno przestałam marzyć o rodzeństwie... Ale rodzice są młodzi więc mogłam się tego spodziewać :) Jednak to wszystko tak kompletnie mnie zaskoczyło i ucieszyło, że nie myślę o niczym innym tylko o tym małym człowieczku:)
Stąd właśnie to całe zasłabnięcie mamy:)
Nawet nie wiem co napisać, bo to że za kilka dni Sylwester którego przed świętami tak nie mogłam się doczekać, moje odchudzanie, to są tak przyziemne sprawy w porównaniu do tego maleństwa, że nawet nie mam ochoty o tym chyba pisać!
To są najwspanialsze święta w moim życiu...
W te święta pilnuję się z jedzeniem i nareszcie dostrzegłam, że święta to nie to całe jedzenie, dodatkowa porcja pierogów czy bigosu.. I wcale nie żałuję że wielu z tych pysznych rzeczy nie zjadłam i może Was zaskoczę, ale to wcale nie zepsuło tej całej atmosfery świąt. Przeciwnie, mogłam wstać od stołu i wyjść z rodzicami na wieczorny wigilijny spacer:)

Jeszcze raz wszystkiego naj dla Was- od najszczęśliwszej na świecie (Już nie tak) Tłustej Weroniki:* :)

24 grudnia 2010 , Komentarze (9)

Kochane Wy moje, życzę Wam Wesołych Świąt! Wesołych i spokojnych..
I jestem całym z sercem z tymi, dla których te święta są tylko problemem, pod względem pieniędzy, jestem całym sercem z powodzianami oraz z tymi, którzy zmuszeni są zasiąść w mniejszym gronie przez śmierć kogoś bliskiego...

Jeśli chodzi o jedzonko, nie zamierzam próbować wszystkiego, nie zamierzam się opychać wszystkim. Będę jadła skromnie, zrobiłam z mamą chyba ze trzy rodzaje sałatek. Wiem że to święta i na pewno zjem więcej niż zwykle, ale nie będę się opychać tylko dlatego że są święta..
Mam coca colę light i nie będzie mnie ciągnęło do innych słodkich napojów także się zabezpieczyłam. :)
Trzymajcie się :) I dziękuję za wszystkie życzenia :*