paskudne samopoczucie...
Momentami czuję się paskudnie, gdy muszę się wręcz kłócić o swoje racje na temat wychowywania mojego dziecka, tudzież opieki nad siostrzeńcem... Paskudne samopoczucie wynika też stąd, że mieszkając z rodzicami, nie mam w nich ani kszty wsparcia... Wszystko właściwie jest negowane. Bywa to dobijające. Nie uważam siebie za wiedźmę, acz mam dwie podstawowe zasady: 1- dzieci dzielą się na czyste i na szczęśliwe, 2- przede wszystkim BEZPIECZEŃSTWO. Stąd też kiedy np. moja mama krytykuje mnie za pkt 1., to jestem w stanie to zrozumieć i przecierpieć, natomiast, gdy w rachubę wchodzi sytuacja, że zwyczajnie krzyknęłam na 4letnie dziecko, bo kopie piasek w górę tak, że moje dziecko wyciera sobie oczy, po czym buja huśtawką, kiedy małe dziecko jest niespełna metr od huśtawki, a ja jestem dość daleko od nich, a dla mojej mamy liczy sie to "bym odpuściła, bo sąsiad sytuację widział i nagada mamie szwagra i szwagier się obrazi..."- to trafia we mnie ISTNY OGIEŃ. Jak tu nie zwariować? Wiecie, ja rozumiem, są sprawy w których i moje dziecko jest buntne i czasem odpuszczam, ale uważam, że Małemu człowiekowi powinno się pokazać, że nie można sobie nawzajem wchodzić na głowę... życzę wszystkim mamom zdrowego rozsądku, dużej siły i wsparcia od najbliższych ;)
;)
Witaj pamiętniku, kolejny raz ...
Uświadomiłam sobie, że potrzebuję pisać i ... będę to robić! Przynajmniej 2 razy w tygodniu postaram się coś wykrzesać... to ma być taki dodatkowy motywator dla utraty wagi. Ciekawa jestem, czy faktycznie to na mnie zadziała jako pozytywny bodziec. Pozdrawiam wszystkich!
podenerwowałam się...
Oj naprawdę się podenerwowałam na serwis vitalii... Rozpoczęłam z IGpro, następnie zrezygnowałam na rzecz Planu Siła Błonnika... Nie spodziewałam się tak dużych zmian, błędów technicznych, z którymi napotkałam się na dzień dobry w nowej diecie... Teraz jest już wszystko ok... i tak się właśnie zastanawiam, czy to dlatego, że zmiany techniczne zostały już do końca zaktualizowane, czy akurat Plan Siła Błonnika jest ok...
Zdążyłam się obrazić na serwis i odobrazić. Jutro grzecznie się odżywiam. Tak jak należy ;) Zgodnie z harmonogramem.
Już niedługo od nowa... ;)
W sobotę rozpoczynam nowy etap, znów powrót na dietę odchudzającą. Tym razem nie pozwolę sobie na efekt jo-jo, który był spowodowany... rzekomo poluzowaniem pasów, kiedy zaszłam w ciążę.. Jakby się tak zgłębić w ten temat to jest w tym dużo racji, zaszłam w ciążę chwilę po tym jak osiągnęłam wymarzoną wagę, dopiero miałam wchodzić w fazę diety stabilizacyjnej, a potem poszło z górki... Raz zjadłam to co nie powinnam, bo miałam faktyczną zachciankę, ale tak szczerze to zajadałam swój niepokój, nudę wynikającą z lenistwa, eh, można by wymieniać.
Źle się czuję teraz ze sobą. Trzeba to zmienić. Tym razem zmienię na stałe swoje nawyki żywieniowe. Dla siebie. Dla męża. Dla maluszka.
Do dzieła!
Zapuściłam się....
przez ostatnie 2 miesiące jest mi bardzo ciężko zejść 3 kilo... Bilans:
1. Wziąć się w garść.
2. Wrócić do diety w tym sensie, żeby nie podjadać: a) lodów b) pizzy c) czekolady d) ciasta
3. Powrócić do ćwiczeń.
4. Od 21.11. ruszam z treningami z serwisu:
a) nie będę przekładać ćwiczeń na inny termin
b) wyjątek stanowi czas, kiedy jestem w pierwszych dwóch dniach okresu, bądź rozłożyło mnie choróbsko w taki sposób, że potrzebne jest L4.
5. Zaliczyć conajmniej 3 kontrolne wizyty lekarskie: internista, dermatolog, ginekolog.
6. Więcej uśmiechać się ;)
Dupa.
Przez ostatnie 3 dni właściwie wogóle nie trzymałam się diety... Mam nadzieję, że nie oberwę zbyt dużo z tego powodu na wadze. Bez- na- dzie- ja. Wyjechałam do Warszawy z mężem do przyjaciela i tak jakoś ciężko było się skupić na robieniu posiłków wg przepisów. Jedyne do czego starałam się stosować, to do dziennej kaloryczności... Muszę się wziąć za siebie, z powrotem, niech ktoś trzyma za mnie kciuki! Potrzebuję motywacji ;)
Podsumowanie miesięczne.
Hm. Schudłam, więc jest dobrze. Przedłużam w związku z tym abonament. Myślę, że po kolejnym miesiącu czasu przyzwyczaję się do nowych nawyków żywieniowych, poznam taką różnorodność przepisów, że będę mogła sama komponować sobie posiłki.
Przedłużam niestety tylko dietę. Fitness'u nie. Właściwie nic z ćwiczeń nie zrealizowałam, oprócz chodzenia średnio 2 w tygodniu na basen. Trzeba to zmienić. Skopiowałam sobie ćwiczenia i zmuszę się, jeszcze nie wiem jak do rozpoczęcia ich wykonywania. Wprowadzam zasadę: każdy ruch jest dobry. I ważny!
Tak też mam 3 zadania dodatkowe:
1. Zacząć ćwiczyć.
2. Zastosować regularne godziny posiłków i pilnować 3h przed snem.
3. Nie wpadać w obsesję ;)
Ćwiczenia...
Eh... pogoda beznadziejna, jeszcze mnie i Zbyszka(mojego męża ku woli ścisłości :P) choróbsko rozebrało.... Już 3ci dzień, gdy mam ustalone jakieś ćwiczenia i ciężko mi się za nie zabrać...
Minusy: nie mam prawie nic ze sprzętu, na którym możnaby popracować w domu, a przeziębienie wyklucza ćwiczenia na zewnątrz. Nie mogę iść na L4. Chyba będę musiała "odrobić" zaległości innym razem... Niech mi ktoś w środku tygodnia przypomni, że tak postanowiłam, bo inaczej oleję to. A nie chcę. Z góry dziękuję za pomoc ;)
Zaczynam ;)
Okej... Mam nadzieję, że osoby, które przypadkiem tu zaglądną, będą tymi kolejnymi, co zmotywują do wytrwania przy zmianie diety z gorszej na tę lepszą.
Na sam początek wykupiłam miesięczny pakiet, aby przekonać się jak ten portal funkcjonuje. I czy ja jestem w stanie być konsekwentna. Oby tak było. Życzcie mi więc powodzenia ;) A co, niech się uda!