Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zaczytana w literaturze wszelakiej. Fanka brytyjskich seriali. Od 2 lat zakręcona na punkcie sportu i zdrowego odżywiania się. Czekoladocholiczka na odwyku. Medyk in spe.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 9098
Komentarzy: 85
Założony: 3 lutego 2011
Ostatni wpis: 8 kwietnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
HopeSolo

kobieta, 33 lat, Kielce

169 cm, 84.30 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Cieszyć się życiem

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 kwietnia 2015 , Komentarze (7)

Ostatni tydzień, mówiąc kolokwialnie nie do końca mi się udał. Przed świętami i wiążącym się z tym wyjazdem do rodziny "czyściłam" lodówkę - czytaj jadłam ile wlezie to co nie mogło sobie poleżeć i czekać - głównie jogurty i banany. W Święta, jak to ja, pojechałam po bandzie, i teraz czuje się (i wyglądam) jak balon - czego pozytywnym skutkiem ubocznym jest powrót cycków :P. Jakieś 2 tygodnie temu miałam taką refleksję, że może z tym odchudzaniem to nie jest taki dobry pomysł, bo efekt jest taki, że powoli przechodzę podwójną mastektomię. No to teraz mam, czego chciałam :P

Efekt napuchnięcia od nadmiaru węglowodanów dodatkowo potęguje zbliżająca się miesiączka. 

Ćwiczenia też mi jakoś specjalnie nie wychodziły i w mijającym tygodniu zanotowałam całe ZERO minut. Na wagę nawet nie wchodzę. 

Dzisiaj dietetycznie jest już dużo lepiej. Od jutra wracam do liczenia kcal i BWT no i oczywiście czas znów zacząć ćwiczyć. Na razie skoncentruje się na Insanity. Z P90X poczekam aż przyjdą do mnie moje nowe, błyszczące hantle :) 

P.S.

Okazało się, że mam nadczynność tarczycy :P No, podręcznikowym przypadkiem to ja nie jestem :)

19 marca 2015 , Komentarze (10)

Ostatnie kilka weekendów obfitowało u mnie w zakrapiane imprezy, na których nie żałowałam sobie ani picia ani jedzenia. W sumie nie jest mi z tym źle. Raz się żyje. Do tej pory waga spadała mimo wyskoków. Dzisiaj na  "nieoficjalnym" ważeniu było na plus ok 1 kg. Dlaczego około? Otóż moja waga ma dziwny zwyczaj pokazywania różnych wyników w zależności od ustawienia. Zazwyczaj ważę się kilka razy i wybieram wynik środkowy.  W sumie nie wiem, czy problem leży w wadze czy krzywej podłodze :P 

Dzisiaj też pozwoliłam sobie na kawałek domowego ciasta. Zrobiłam Insnanity Pure Cardio z dodatkowym obciążeniem, więc czuje się (przynajmniej częściowo) rozgrzeszona. 

Ale wygląda na to, że przynajmniej trochę wyleczyłam się z czegoś, co nazywam "czekoladowym ciągiem" - jeszcze kilka miesięcy temu, na 1 kawałku na pewno by się nie skończyło, a ja wylądowałabym w łóżku z bólem brzucha i kacem moralnym. 

Wszystko jest dla ludzi, byle z głową i umiarem. I tego się trzymajmy.  

Pisałam wyżej, że robię Insanity z dodatkowym obciążeniem. W jednym z wątków na forum, Jurysdykcja zwróciła mi uwagę, iż nie jest to najlepszy pomysł, ze względu na ryzyko kontuzji. Wiem, że ma rację, jednak po tylu rundach Insanity robione "na sucho" przestało przyprawiać mnie o palpitację serca :P Po prostu moje ciało zaadaptowało się do cardio/interwałów na tym poziomie. Fizjologia. Wymyśliłam więc sobie, że dodam sobie trochę kg w postaci dwóch obciążników na kostki po 2 kg każdy a do niektórych ćwiczeń jeszcze 5 kg kettle. No i tak sobie skakam z 9 dodatkowymi kg i znów czuje się jak za pierwszym razem :P Czyli zdychająca, ale szczęśliwa. Może niektórym to się wydać dziwne, ale naprawdę kręci mnie jak pot zalewa mi oczy, serce wali jak oszalałe i ciężko złapać oddech. Mam tylko nadzieję, że nie popalę sobie mięśni za bardzo w ten sposób. 

Trzeba jednak zainwestować w karnet na siłownie, albo lepsze hantle z regulowanym obciążeniem, bo z tymi które mam teraz (2x2 kg + 2x2kg (obciążniki) + 5 kg) to mięśni za bardzo nie zbuduje, nie ważne ile będę nimi machać. 

5 marca 2015 , Komentarze (25)

Wchodząc dzisiaj na V. zostałam przywitana "reklamą" nowej grupy o nazwie jak powyżej. Myślałam, że już nic mnie nie zaskoczy, a tu proszę :) Nie byłabym sobą, gdybym nie sprawdziła o co chodzi. Założycielka tejże grupy, twierdzi, że jedząc określone produkty co 2 godziny można zrzucić rzeczone 10 kg w ciągu 2 tygodni. Podobno sama stosowała na mniejszą skalę (4dni) podobno u innych osób widziała efekty po 2 tygodniach i podobno obyło się bez jojo (przy założeniu, że po zakończeniu nikt nie rzucił się na jedzenie). W poście wprowadzającym podaje przykładowy jadłospis. Opiera się on głównie na nabiale i pomidorach. Na obiad jest puszka tuńczyka w sosie własnym. 

Pokusiłam się o oszacowanie jego kaloryczności. 

Jeżeli do kawy na śniadanie autorka dolała mleka 2% (w co jednak wątpię) to przez cały dzień zjadła dokładnie 940 kcal (możliwe, że mniej).Edit A nie, sorry było CAŁE 300 ml 2% mleka. Daje nam to całe 1090 kcal. Ale mam już tak ładnie wszystko policzone, że nie che mi się tego zmieniać. 

Osobiście nie wiem jakim cudem nikt po takiej głodówie nie rzuca się na jedzenie. 

Samo założenie, że zgubienie 10 kg w ciągu 14 dni jest bzdurne. (Pomijam tutaj osoby monstrualnie otyłe, takie 200 kg +, które widzi się w amerykańskich programach o operacjach bariatrycznych. To zupełnie inna bajka. Oni jednak PPM mają wbrew pozorom bardzo wysokie i muszą chudnąć na cito, bo to kwestia ratowania życia. ) Dlaczego? Wystarczy tutaj podstawowa matematyka. 

Żeby spalić 1 kg tłuszczu trzeba wejść w deficyt ok 7 tys. kcal. Dla 10 kg to 70 tys. Daje nam to deficyt 5 tys kcal/ dziennie. Proste? Proste. To idźmy dalej. 

Przyjmijmy, że taką dietę zaordynowała sobie zdrowa kobieta lat 25, 170 cm wzrostu, waga 80 kg o imieniu Zosia. 

PPM Zosi będzie wynosił: 665,1 + (9,567*80) + (1,85*170) - (4,68*25) = 1627, 96, czyli 1628

Zosia ćwiczy 5 razy w tygodniu Chodakowską, więc jej CPM to 1628* 1,6 = 2604,8 czyli 2605

Jak łatwo policzyć, będąc na takiej diecie 940 kcal Zosia stworzyła sobie deficyt 1665 kcal/ dzień. W ciągu 2 tygodni (o ile nie rzuci się wcześniej na jedzenie) spali jakieś 23 310 kcal. W przeliczeniu na tłuszcz to 3,33 kg. 

Żeby spaliłć te brakujące 6,67 kg nasza Zosia musiałaby zapieprzać na crossficie 7 dni w tygodniu i jeszcze wyhodować sobie tasiemca. 

Tyle w temacie. 

Nie wiem, czy któraś dziewoja z tamtej grupy to przeczyta. Nie mogę tam pisać postów nie będąc członkiem, ale może chociaż jedna osoba zanim zacznie wierzyć w takie bzdury zatrzyma się na chwilę i chociaż przemyśli sprawę. 

1 marca 2015 , Komentarze (9)

Jestem niemożliwa. Zjadłam dzisiaj chyba z 0,5 kg (tak, pół kilograma, to nie chochlik drukarski, tylko mój apetyt) mieszanki studenckiej. Takie obżarstwo świadczy o jednym - @@@ jest  tuż tuż :)

Plusy tej sytuacji

+ to nie była czekolada 

+ w bakaliach jest dużo magnezu, trochę żelaza i sporo fosforu - uzupełniłam braki wywołane piciem kawy

+ dużo błonnika, który poprawia pracę jelit, zapobiega zaparciom i tak dalej

Minusy tej sytuacji 

- kalorie - coś koło 2000 i jeśli dodać moje normalne posiłki to mój dzisiejszy przychód to 4 tys. jak nic 

- lekki kac moralny 

No trudno stało się. I tak zrobiłam duże postępy. Wcześniej byłam wstanie zjeść 2 milki duże w takich napadach, teraz zadowalam się bakaliami. Jednak nie będzie tak dobrze. Jako pokutę, oprócz mojego normalnego treningu obiecuję zrobić kilka rund ćwiczeń  Emly Skye z kettlebellem. https://app.vitalia.pl/emilyskyemodel/videos

W sobotę miałam kolejny pomiar. Tym razem spadek nie był tak duży (0,8 kg), ale też miałam trochę problemów z trzymaniem diety - przez w tym tygodniu miałam rozpisaną mniejszą ilości kalorii i jednak zdarzało mi się coś podjeść między posiłkami i nie kontrolowałam ile dokładnie zjadam. 

Wg nowego planu będę jeść 2300 kcal (!!!) w 5 posiłkach. Dzięki temu i codziennym ćwiczeniom mam zrzucać 0,7 kg w ciągu tygodnia. Jak wyjdzie? Okaże się w sobotę :) 

23 lutego 2015 , Komentarze (10)

Sesja zaliczona, nutella jednak nie ruszona, nowy (stary) program treningowy rozpoczęty :)

Od zeszłej soboty odżywiam się zgodnie z rozpiską otrzymaną od Vitalii. Muszę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolona. Jedzenie jest pyszne, połączenia smaków nieraz tak zaskakujące, że nigdy bym na nie nie wpadła. Na razie jestem na etapie eksperymentów z ilością posiłków - nie mogę się zdecydować czy lepiej dla mnie będzie zjadać 4 czy 5 posiłków dziennie, no i mam też mały problem z określeniem intensywności ćwiczeń. W opcji "najcięższej" jadłam strasznie duże porcje, więc zmieniłam ustawienia i nie wiem, czy sobie tym nie zajeżdżę metabolizmu. 

Obecnie ćwiczę mieszany program złożony z dwóch bardzo znanych i bardzo skutecznych programów treningowych, czyli P90X i Insanity, do tego dochodzą jeszcze treningi piłki nożnej 2x w tygodniu po 90 minut. 

P90X - to trening raczej siłowy, nastawiony na rozbudowanie masy mięśniowej, podczas gdy Insanity to diabelnie ciężki trening interwałowy. O ile w Insanity jest to trening cardio sensu stricte, to w P90X oprócz treningu siłowego są też elementy jakiegoś tam cardio, ale jest ono bez porównania mniej intensywne. 

Jako, że te dwa treningi skupiają się na kompletnie różnych formach ruchu, wydaje mi się, że łącząc je ze sobą można osiągnąć dużo lepsze rezultaty niż ćwicząc je oddzielnie. 

W następnej notce postaram się postaram się powiedzieć coś więcej o obu programach. 

4 lutego 2015 , Komentarze (3)

Jestem praktycznie pewna, że uwaliłam. Mam ochotę na nutellę. 

30 stycznia 2015 , Komentarze (3)

Grzeszę oj grzeszę. Wczoraj nie dokończyłam ćwiczeń bo z głodu rozbolał mnie brzuch mimo, że jadłam ok 2 godzin wcześniej taką sałatkę na bogato z oliwkami kukurydzą i serem. Po czym jak już wyszłam z tej kuchni brzuch dalej bolał tylko tym razem z przejedzenia. Kalorie oczywiście przekroczone. Dzisiaj mam to samo. Nie mogę się najeść. Jedyną pozytywnym aspektem tych moich napadów jest to, że jem raczej zdrowe rzeczy: owsiankę z bakaliami i bananem, jakieś sałatki itp. Cały miesiąc ćwiczeń, ważenia porcji i ograniczania się idzie na marne w ciągu tygodnia poprzedzającego okres. (szloch) Dziewczyny, czy macie jakieś sposoby na opanowanie takich napadów? Jest to dla mnie dodatkowo nieprzyjemne bo nie mogę  się kompletnie na niczym wtedy skupić a jednak mam sporo nauki. Próbowałam pić wodę w  naprawdę dużych ilościach i to kompletnie nie pomaga

28 stycznia 2015 , Komentarze (4)

No to sobie wczoraj pofolgowałam :D Wcześniejszy refeed day/ cheat day. Refeed, bo jadłam tylko zdrowe żarcei (głównie owsianka, bakalie, i ryż brązowy z sosem pieczarkowym i serem). Po podliczeniu wyszło 3 tys. kcal (stąd cheat day), przy diecie 1800 to niezły pojazd po pandzie. Wiem, że to nie jest żadne tłumaczenie, ale nałożyły się na to stres związany z sesją no i zbliżający się okres. Jak to jest, że niektórzy ludzie nie mogą przełknąć kęsa w sytuacjach stresowych, a ja nie mogę się napchać (inaczej twego określić nie można)? Trochę to u mnie idzie w kompulsy :(

Dzisiaj szykuje się bieganie i oczywiście Insanity. 

25 stycznia 2015 , Komentarze (6)

Ostatnie wpisy w pamiętniku pochodzą z 2011 roku. Byłam wtedy mloda, głupia i gruba. Teraz jestem jeszcze młodsza, mam nadzieję, że nie taka głupia i w życiowej formie ;) Teraz trochę bardziej ogarniam cały temat zdrowego odżywiania się, ćwiczeń itd., nie przychodzą mi do głowy takie głupoty jak Dukan (giń szatanie), jednak błędy wciąż mi się zdarzają (na przykład epizody obżarstwa czekoladą:x). 

Do pisania dziennika postanowiłam wrócić z dwóch powodów. 

Po pierwsze nie chcę już zamęczać swojego otoczenia narzekaniem jak to nic mi nie wychodzi. Ponarzekam trochę tutaj :D

Po drugie mam nadzieję, że czasem ktoś tu może coś przeczyta, może nawet się zmotywuje, co będzie dla mnie niesamowitym kopem do dalszego działania. Poza tym, fajnie chyba będzie za 10 lat poczytać jakie bzdury wypisywałam(cwaniak)

Dzisiaj czas na mój Refeed day (czyli zamiast 1800 kcal zjadam 2300, czyli mniej więcej tyle ile wynosi moje zapotrzebowanie). Mam wrażenie, że mój metabolizm ledwo dyszy i muszę go w ten sposób trochę podkręcić. 

Z ćwiczeń robiłam dziś Cardio Recovery z Insanity i 1030 brzuszków w kliku seriach w ramach wyzwania. 

Pozdrawiam i do następnego razu (pa)

5 lutego 2011 , Komentarze (5)

Waga spadła o cały jeden kilogram naprawdę dawno się tak nie cieszyłam. W dalszym ciągu upracie trzymam się białek, mimo, że babcia zaczyna mnie odsądzać od czci i wiary. Po za tym przykleiłam sobie na udach po plastrze Vita Slim. Nie wiem czy coś to da, ale spróbować można. Zastanawiam się nad powrotem do orbitreka. Ale boje się, że uda jeszcze bardziej mi urosną.
W ogóle mam dziwną figurę. Ogromne sadło z przodu, gigantyczne uda a tyłka wcale. Wszystkie portki mi z tyłu odstają. Tragedia