Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Cel jasno określony, motywacja jest, tylko wsparcia brak...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2228
Komentarzy: 11
Założony: 11 lutego 2011
Ostatni wpis: 24 września 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Carian

kobieta, 41 lat, Poznań

167 cm, 59.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 sierpnia 2014 , Skomentuj

jest 60,2  :) jeszcze chwilę i przywitam 5 tak się za nią stęskniłam :)

śniadanko jaglana z bananem i cynamonem - mniam :D

29 sierpnia 2014 , Komentarze (2)

Dzień drugi dietkowo minął spokojnie, może z wyjątkiem porannej owsianki. Owsiankę wprost uwielbiam ale te wydanie było baaaardzo dalekie od mego ideału, po pierwsze i najważniejsze nie lubię ciepłego mleka ( a feee) i brakowało mi słodyczy... zawsze dodaję dżemik lub duuuużo owoców :) poza tym było smacznie i zdrowo.

W ramach ćwiczeń postanowiła pojeździć na rolkach, otrzymanych niedawno w prezencie. Już po pierwszym użyciu, postanowiłam że NIGDY WIĘCEJ bo to cholerstwo samo jedzie. To znaczy, ostatnio miałam rolki na nogach kilkanaście lat temu i chyba były innej generacji, te jeżdżą wprost same i nie zawsze moje ciało za nimi  nadąża, Widok zapewne komiczny :)

No ale wczoraj z niewiadomych mi powodów (efekt uboczny diety?) postanowiłam pojeździć. Uznałam, że pobliska droga rowerowa będzie idealnym miejscem, gładka droga itd. Niestety słowo "pobliska" na rolkach nico zmienia znaczenie. Zanim tam dotarłam (nie chciało mi się brać butów na zmianę) byłam mokra, nogi paliły mnie żywym bólem, i omal nie przypłaciłam życiem przejazdu przez tory, kilkunastu krawężników oraz wyjątkowo koślawych, dziurawych, połamanych płyt chodnikowych. Mimo oczywistych trudności dotarłam do  w końcu do drogi rowerowo- rolkowej (minęłam wielu rolkarzy). Jeździło się wprost wybornie! szu szuuu no ale zbliżał się czas kolacji więc musiałam wróci. Droga powrotna - patrz wyżej + zmęczenie nóg :). Bardzo chętnie to jeszcze powtórzę, ale tym razem dojadę rowerkiem, zaparkuję i na rolkach pojeżdżę tylko po gładkiej powierzchni. Człowiek całe życie się uczy :)

Dziś natomiast obudziłam się bardzo głodna, właściwie kilka razy w nocy się budziłam z ogromnym uczuciem głodu, ale rano staję na wadzę i 60,6 .... Hurra ! Choć biorąc pod uwagę fakt, że przed urlopem moja waga była i tak niższa, to może nie ma jeszcze powodu do radości, ale ... Ale "co było a nie jest", nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem... muszę skoncentrować się na celu i zrobić wszystko by go osiągnąć. 

Dietkowo było ok, smacznie i zdrowo. W ramach sportu generalne sprzątanie, jutro mamy gości. No i tu mam ogromny dylemat, bo nie bardzo chcę opowiadać im o diecie, to dopiero będzie 4 dzień a 4 dni "diety nie czynią". No i nie chcę pozbawiać się efektu wow! :)

Postanowiłam wkomponować posiłki z diety w menu imprezy i zjeść je tylko o planowanej porze, no i oczywiście wystrzegać się posiłków przeznaczonych tylko dla gości :)  Ciekawe tylko jak wyjaśnię picie kafiru zamiast wina czy piwa....

27 sierpnia 2014 , Komentarze (2)

Po długich perturbacjach, spadkach i wzrostach wagi znów przyszło mi zmierzyć się z całym procesem od początku. Tym razem zaufałam specjalistom i uzbrojona w nowa dietę ruszyłam do boju o upragnioną sylwetkę.

Dzień pierwszy zapowiadał się dobrze, śniadanie było smaczne, posiłki do pracy miałam zrobione dzień wcześniej, wystarczyło nastawić budziki w telefonie aby jeść o ustalonych godzinach (co do minuty :)) i już. Gorzej zrobiło się później.... nie miałam siły aby wszystkiego zjeść, i choć zwykle jem regularnie to teraz miałam wrażenie, że ciągle jem... to była nawet zabawne ale albo byłam przed, po albo w trakcie jedzenia. właściwie cały dzień kręcił się wokół jedzenia. co zjem o której, kilka razy sprawdzałam jadłospis.może to dieta na przytycie?! po pracy robiłam kolację  a potem jedzenie na jutro. Kiedy skończyłam kuchnia wyglądała jak po wojnie. Niby wszystko proste, w miarę szybkie ale przygotowanie 3-4 posiłków dla 2 osób ( Luby też na diecie) zajmuje jednak trochę czasu.

a jeśli chodzi o selera... do dziś go lubiłam, nawet jako główne danie, zwłaszcza usmażonego w klasycznej panierce, ale dziś... miałam zrobić z niego zapiekankę z białmy serem nie wdając się w szczegóły seler był bardzo, bardzo intensywny w smaku, niezwykle dominujący i choć popiłam dużą ilością wody jego gorycz mam w ustach od kilku godzin. Zjadłam na siłę ile mogłam, ale nigdy więcej, bleeeeeeeeee

Podsumowując: pierwsze koty za płoty :) Dzień 1 minął raczej zwycięsko. Bardzo bardzo chcę wytrwać, już nie tylko po to aby schudnąć ( to już wiele razy mi się udało, z jojo niestety), przede wszystkim chcę udowodnić sobie, że  mogę być wytrwała i konsekwentna, bo na nadmiar tych cech ostatnio się nie uskarżam .

28 lutego 2011 , Skomentuj

Tak to było piękne - stanąć na wadze i zobaczyć spaaaadek. Zmieściłam się w 2 pary dżinsów, których od wielu miesięcy w ogóle przez biodra nie mogłam przecisnąć. I co? I klapa. Cały weekend się objadałam. Tak jak 3 tygodnie byłam super zdyscyplinowana i praktycznie przestałam odczuwać zachcianki, ćwiczyłam praktycznie codziennie a potem zamiast cieszyć się z efektów to wszystko spartaczyłam. Czy ja jestem jakaś popaprana. Czy ja na prawdę nie chcę schudnąć? Jedyne co mnie pociesza to to,że ćwiczyłam, w sobotę 1h rowerka, w niedzielę 1,5 h hula hop, ale to nie zmienia faktu że niemal cały czas coś podjadałam. Przez 3 tygodnie uregulowałam swoje posiłki, nie odczuwałam głodu pomiędzy nimi a po tym obżartym weekendzie znów burczy mi w brzuchu między posiłkami. Dziś w pracy już godz po II śniadaniu musiałam coś zjeść bo aż mnie skręcało z głodu.

Przyznaje się bez bicia, że nie zważyłam się dziś jak co poniedziałek. Wpisałam wagę z soboty. A co (?!)zdyscyplinuję się przez ten tydzień to może waga nie podskoczy.

15 lutego 2011 , Skomentuj

po dokładnie 7 dniach waga ruszyła w dół, wprawdzie tylko 1,5 kg -liczyłam na bardziej spektakularny efekt ale mimo to ciszę się, że jest mniej a nie więcej.
 Moja Dieta polaga na 5 regularnych posiłkach dziennie, w tym 2 mniejsze np owoc, codziennych ćwiczeniach (np. dzisiaj 45 min hula-hop), jedzeniu ostatniego posiłku o 18-19.00, piciu zielonej i czerwonej herbaty. W zasadzie jem wszystko ale w mniejszych ilościach i tylko w zdrowej wersji.

kolejne ważenie w poniedziałek, mam nadzieję że będzie troszkę mniej czego nam wszystkim życzę :)

11 lutego 2011 , Komentarze (3)

od czego tu zacząć ...
od listopada walczę z kilogramami, z marnymi skutkami albo wcale. Od poniedziałku postanowiłam zabrać się do tematu bardzo solidnie i jak na razie dobrze mi idzie. Przestrzegam pór posiłków, ćwiczę i walczę  z pokusami. Do dziś przychodził mi to dość łatwo ale dziś jest/ był dzień krytyczny. Cały dzień opierałam się pokusie pojadania, przegryzania, kosztowania, smakowania... to była jedna wielka walka. Cały dzień spędziłam myśląc o jedzeniu. Cóż moge być dumna - walkę wygrałam (hurrrra) ale nie wiem czy jeśli taki dzień się powtórzy to czy dam radę... Dlatego powstał ten pamiętnik, jako forma samopomocy, w chwilach ciężkich, chwilach zwątpienia; aby z byle powodu się nie poddać. Bo tym razem to już tak na poważnie!!

Może istnieje kryzys dnia piątego i mam już to za sobą? No nic jutro  będzie lepiej!