Pamiętnik odchudzania użytkownika:
annas1978

kobieta, 46 lat, Białystok

163 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

11 lipca 2017 , Komentarze (1)

witajcie 

nie bylo mnie tu kilka tygodni co nie znaczy, ze nie zagladalam na Vitalie . Robie to codziennie, to taki moj maly rytual poranny gdy z kubkiem kawy siadam przy stawie i zagladam najpierw do porannych wiadmosci z Polski a pozniej buszuje w Waszych pamietnikach. U mnie w wielkim skrocie-zycie wrocilo wreszcie do normy, ogromne problemy ktore pietrzyly sie nade mna od pazdziernika wreszcie znalazly szczesliwe zakonczenie  i od jakis 2 tygodni zyje spokojnie...ciesze sie kazdym dniem, kazda chwila.Glowa zrobila sie taka pusta, to co zle odeszlo a ja czuje sie szczesliwa i spokojna. Potrzebowalam tego spokoju jak niczego innego na swiecie. Dlugo by pisac o tym co bylo, o tym ze zycie stalo sie udreka, ze wyladowalam u psychiatry, nawet nie chce teraz do tego wracac, chce zapomniec-zreszta juz zapomnialam. Czuje sie tarez tak, jakby ktos sciagnal ze mnie 100 kg glaz-ulaga i spokoj!!! Chce Wam tylko powiedziec, ze w zyciu nie zawsze jest fajnie i przyjemnie, sa naprawde i ciezkie momenty,ale juz teraz z wlasnego doswiadczenia wiem,ze zawsze jakos sie musi ulozyc i nie zawsze te nasze najczarniejsze scenariusze musza sie sprawdzic. Czesto wyolbrzymiamy problemy, sami sie nakrecamy a okazuje sie pozniej, ze wcale nie jest az tak zle. Mierzenie sie z klopotami nie jest latwe ,wiem,  wymaga masy cierpliwosci co czasem jest niezmiernie trudne, ale wykonalne.To tyle monologu i "madrosci" w sprawie problemow.

Teraz mam chec zyc-zajmuje sie drobiastkami, ktore naprawde sprawiaja mi radosc- urzadzilam kolo stawu kacik do relaksu-z lampionami, kwiatami, bibelotami-teraz, gdy tylko pogoda dopisuje przesiaduje tam namietnie...Radykalnie zajelam sie tez swoim zdrowiem- mam zaliczonych wszystkich lekarzy, zrobione badania. Wyniki wyszly ok, teraz walcze ze zmiana miski, duzo sie ostatnio zmienilo na niekorzysc, jadlam byle jak i byle co, do tego tarczyca i 5 kg w gore. Juz mam tydzien za soba odkad podjelam walke o lepsza siebie, teraz jem grzecznie, ze sportami na razie bywa roznie ale staram sie no i pierwsze efekty juz sa a to cieszy i motywuje do dalszej walki. Wiem jedno-teraz sie nie poddam dopoki nie osiagne wynikow ktore mialam jeszcze rok temu. Momentem przelomowym byl zeszly poniedzialek, gdy po kilku-miesiecznym unikaniu wagi stanelam wreszcie na nia i przezylam szok-59,6-to moj rekord-nigdy w zyciu jeszcze tyle nie mialam.Czasem fajny taki kubel zimnej wody na leb, bo sie opamietalam wreszcie.

Znow zaczelismy chodzic na saune, zamierzamy tez wrocic do tanca bo ostatnie miesiace zylismy jak w hibernacji-rezygnacja ze wszystkiego, ale powoli znow wracamy do zycia. Mamy w planach wyjechac na urlop, ale my wyjezdzamy jesienia lub wiosna wiec jeszcze musze poczekac. Wybieramy sie ponownie do NY, do miasta ktore pokochalam calym sercem. Tym razem chcemy zrobic objazdowke po Stanach a z NY zabierzemy ze soba siostre mojego K.Takie sa plany a co wyjdzie-zobaczymy...

Trzymajcie sie cieplo odezwe sie wkrotce

A

18 kwietnia 2017 , Skomentuj

witajcie,

tegoroczne swieta byly na totalnym luzie, byl plany wyjazdu do PL ale biorac pod uwage to, co dzialo sie na drogach oraz prognozy pogody -zrezygnowalismy z tego pomyslu i zostalismy w domu.Te 4 dni zlecialy nawet nie wiem kiedy, w piatek bylo u nas juz wolne, wiec pokrzatalam sie po domu, ogarnelam troche i wieczorem pojechalismy sie relaksowac na saune. W sobote odwiedzilismy pobliski bazar, kupilismy szparagi na swieta, bylismy nad stawami po swieza rybke i w drodze powrotnej wstapilismy do budki z mlekiem (maly dystrybutor stojacy na placu u rolnika gdzie mozna kupic swieze mleko). Takie mleko smakuje zupelnie inaczej niz to sklepowe, wiem wiem- wiele osob uwaza ze mleko krowie szkodzi , ze nietolerancje i inne srele-morele, ja jednak nie zamierzam z niego rezygnowac a i tez jakis szczegolnych objawow nietolerancji u siebie nie widze. Dla mnie to sztuczne stwarzanie calej tej nagonki zeby inne produkty (mleko-podobne) mialy szanse na rynku. Sniadanie wielkanocne zupelnie zwykle, obiady tez nie roznily sie od normalngo codzinnnego jedzenia wiec moge powiedziec ze w te swieta nie naszalalam...

Dzis juz normalny dzien, moj K w pracy (a myslalam,ze bedzie mial wolne...). Ja pije kawe, zaraz trening, cos ostatnio z moja motywacja jest ciezko....Za oknem ponuro, zimno i deszczowo, wiec pogoda nie nastraja jakos szczegolnie. Rozpoczal sie dla mnie trudny czas, problemy o ktorych kiedys wspomnialam  niestety nie zniknely, odlozylam je tylko w kat na jakis czas a teraz pora sie zmierzyc z tym wszystkim ,wiec bedzie ciezko...Na sama mysl boli mnie brzuch ale jakos musze to wytrzymac , tym bardziej ze nie jestem sama, mam wsparcie wiec we dwojke damy rade! moze za jakis czas odetchne z ulga gdy to sie wszytko wyjsni i jakos zakonczy,ale na razie jest jedna wielka niewiadoma co i jak bedzie....Obojetnie jak bedzie wiaze sie to ze zmianami a ja staram sie wierzyc ze kazda zmiana niesie z soba cos dobrego....Moze warto wreszcie zmienic nasze zycie?

Pozdrawiam cieplo

A

7 marca 2017 , Komentarze (3)

witajcie,

po przerwie wracam ale w mniej optymistycznym nastroju. W skrocie:

- dieta- staram sie trzymac w 100 % -wychodzi w 90 wiec niezle, ale na wadze i miarce nic nie widac. Mam totalny zastoj wagi od 2 miesiecy, mimo moich staran nie widac efektu a to bardzo zniecheca. Ale sie nie poddaje tylko dalej walcze. Jutro rano odbieram wyniki badan krwi i sie okaze czy moje poswiecenie cos dalo- nie dosc ze stoje przy garach i pichce same zdrowe zarcie, to jeszcze od listopada truje sie lekami na tarczyce. Jutro sie okaze czy warto?

- sport-treningi byly regularne do zeszlego tygodnia. Jesli chodzi o moje zdyscyplinowanie-niektorzy mi tego zazdroszcza, jak sie za cos wezme to cala para-nie uznaja pol-srodkow wiec albo cwicze regularnie i na maxa albo wcale. Alez bylo moje zdziwnienie gdy po poniedzialkowym treningu przychodze na silownie w srode i co???caluje klamke bo silownie zlikwidowali praktycznie z dnia na dzien- slyszalyscie o czyms takim? nikomu nic nie powiedzielie tylko kartki wywiesili: geschlossen i juz! No wiec jestem teraz na etapie kompletowania domowej silowni do czego mnie bardzo przekonal moj K. Wszystko juz mam , tylko dokupie laweczke ze sztanga i ciezarki i dzialam dalej!

- dom+zwiazek- bez zmian, jest spokojnie jak po wojnie i niech tak zostanie. Jestesmy ze soba juz 11 lat a nadal jest tak samo jak na poczatku. Wiadomo-zycie pod jednym dachem czasem przynosi starcia, ale krotkie i bezbolesne! 

Praca- i tu mam jedyny problem. Dzieki  komus "zyczliwemu" mamy na glowie kontrole za kontrola i to spedza mi sen z powiek. Szperaja, szukaja, pytaja i jak chca to zawsze cos znajda bo przeciez istnieje takie okreslenie jak "interpretacja" co onacza, ze dla jednego jest ok ale dla drugiego -juz niekoniecznie! Robi sie nieciekawie i jestem na etapie zastanawiania sie "co bedzie z nami dalej".Efekt jest taki, ze zamiast teraz smacznie spac-siedze tutaj bo pewnie dzisiejszej nocy znow oka nie zmroze. I tak sobie siedze, mysle, zastanawiam sie, nakrecam sie, przerabiam najczarniejsze scenariusze w glowie, nastepnie przychodzi strach, wewnetrzny niepokoj i juz mam po spaniu. No chyba ze lykne moje prochy na spanie-wtedy do 30 minut urywa sie film i spie ale czy to zdrowe sen???? No wiec tak siedze i siedze i mysle i tak do rana. Macie jakis sposob na pocieszanie samej siebie? Mi juz nie pomaga wmawianie sobie ze wszystko bedzie ok, ze jakos sie ulozy, ze po burzy bedzie slonce i takie tam....Co mam robic, co mam myslec zeby zylo sie lzej? Bylam ostatnio u lekarza i ten mi mowi: Pani Anno, w przypadku tarczycy jak najmniej stresu, gdy wchodzi Pani z klopotami do domu to prosze je zostawic za drzwiami- czy jest to mozliwe? od tak sobie, na pstrykniecie palca zapomniec o wszystkim??? Potraficie tak?

Czekam na pomysly co mam z soba zrobic zeby przetrwac ten trudny czas.

A

10 lutego 2017 , Skomentuj

witajcie ,

w ostatnim wpisie powialo pesymizmem i totalnym zwatpieniem, ale juz jest zdecydowanie lepiej. Pozbieralam swoje 4 litery do kupy i od tygodnia wrocilam na wlasciwe tory. Jem tylko to, co rozpisal mi moj trener, bez zadnych grzeszkow. Na treningi biegam regularnie jak wczesniej i wiem jedno-tym razem nie odpuszcze. Jestem tak skonstruowana ze najwiekszy problem dla mnie to zaczac-ale jak juz to nastapi-jade do konca, az osiagne cel.Moze to smieszne ale po uplywie tego tygodnia stwierdzam, ze brzuch zrobil sie mniej wypchany,a i ogolnie czuje sie lepiej. W zeszla sobote wybralismy sie do Slubic, miasta po polskiej stronie do ktorego mam najblizej. Z lista w reku organizowalam wszystkie potrzebne mi rzeczy ktorych niestety nie ma tutaj. Mam zapasy na najblizsze miesiace wiec do dziela!!! Poza tym bez rewelacji w moim zyciu, wszystko toczy sie swoim rytmem, codziennosc ktora raz jest laskawsza a raz daje niezle w dupe, ale coz-zycie.Nie narzekam i ciesze sie z tego co mam i gdzie jestem. Jedyne na co czekam z utesknieniem-to slonce i wiosna, czekam czekam i doczekac sie nie moge a w kazdym dniu z lepsza pogoda dopatruje sie juz oznak mojej kochanej wiosny....

Pozdrawiam Was cieplo

A

28 stycznia 2017 , Komentarze (3)

witajcie w ten sobotni piekny i sloneczny poranek,

dzis moje zalamanie siegnelo zenitu. Od pewnego czasu (konkretnie 2 miesiace) totalnie odpuscilam temat diety, cwiczen i zdrowego zycia. Nie wiem co sie stalo, moze zabrzmi to jak wymowka ale mialam ciezki czas i byc moze dlatego olalam wszystko do czego dzis sie otwarcie przyznaje. Wstyd mi strasznie przed sama soba ze ja-osoba ktora miala fiola na punkcie sylwetki i diety polozylam lache na wszystko i dzis oficjalnie zobaczylam tego efekty. Do tej pory widzialam ze moje cialo sie zmienia ale dopiero dzis rano jak zrobialm zdjecia siebie-zalamalam sie! Niby niewiele, bo 4-5 kg na +, ale bardzo bardzo widoczne. Od tygodnia postanowilam spiac poslady i poprosilam znow mojego trenera o nowy plan i cwiczeniowy i jedzeniowy. Jestesmy juz po badaniach, ankietach, no i dzisiejsze pomiary i zdjecia pozwola opracowac plan dla mnie. Teraz czekam na wytyczne i do dziela. Dzis mowie STOP! jesli teraz nie zareaguje, pojdzie to w zlym kierunku....Te dzisiejsze zdjecia to dla mnie kubel zimnej wody na leb! teraz wydrukuje jedno z nich i zaraz laduje na lodowce zeby glupie pomysly nie przychodzily mi do glowy!

Jedyny moj plus jest taki ze jesli powiem DOSC to znaczy u mnie ze nie ma wylamywania sie. Wiem ze jak rozpoczne wracanie do dawnej siebie nie odpuszcze. Dlatego nie ma co sie z drugiej strony zalamywac, trzeba sie ogarnac i zabierac sie do roboty bo do lata coraz blizej!

Reszta spraw bez zmian, w pracy w miare sie poukladalo,w domu super-zreszta nigdy nie narzekalam w tym temacie, jesli spotka sie wlasciwego czlowieka na swojej drodzie nie ma mowy o dramatych w zwiazku. Wiadomo, czasem zdarzaja sie drobne spiecia ale krotkotrwale i nic nie znaczace. 

Koncze mocnym akcentem- koniec zarcia i laby- biore sie za siebie a o efektach bede pisac.

A

5 stycznia 2017 , Komentarze (2)

witajcie 

poprzedni wpis byl dluzszy ale czesc gdzies wcielo. Zyczylam Wam wszystkim szczesliwego nowego roku, duzo milosci, sukcesow i wielu powodow do usmiechu...

Jestemy juz w domu, dolecielismy calo i zdrowo i zycie wrocilo znow do normy. Ten tydzien pobytu tam byl fantastyczny. Zwiedzilismy wszystkie wazniejsze atrakcje NJ, mielismy okazje wtopic sie w codzienne zycie nowojorczykow i obiecalismy sobie ze wrocimy tam wiosna lub wczesnym latem kiedy upaly nie sa az tak dokuczliwe. Pogoda nam dopisala, bylo sucho, slonecznie a jednego dnia temperatura wzrosla do +16 st. Mielismy wynajete auto wiec bylismy totalnie niezalezni. Co do mieszkania-siostra mojego K mieszka tam od 30 lat i na szczescie miala akurat wolny apartament w domu ktorego jest wspolwlascicielka. Dzieki temu nikt nie czul sie skrepowany, poprostu wieczorami jechalismy do "siebie" i juz. Jest tyle wrazen ze trudno zamiescic to w krotkim wpisie. Ogolnie bylo super, moj K mial okazje spedzic z siostra troche czasu bo nie widuja sie zbyt czesto niestety. Co do zakupow i pamiatek- przywiozlam ze soba troche ciuchow, zegarek, kosmetyki i jeszcze pare drobiazgow. W tym blogim nastroju trwalam do wczoraj, kiedy to wyjezdzajac z parkingu otarlam sie o auto stojace obok i czar prysl! Myslalam ze dogadam sie polubownie ale niestety mimo tego iz teoretycznie moglam odjechac ciemna noca nie przyznajac sie do winy, ja czekalam na wlasciciela az 2 godziny- okazal sie ze trafilam na "typowego niemca" ktory wszystko chce zalatwiac droga formalna, wiec stworzyl sie kolejny problem...tak teraz mysle ze nie warto byc czasem uczciwym i w porzadku bo sie to poprostu nie oplaca. Ow czlowiek byl pelen podziwu i zachwytu ze nie odjechalam, ze poczekalam, mimo to nie bylo mowy o dogadaniu sie, tym bardziej, ze nie chodzi o jakies straszne uszkodzenie-ledwo troche otarty zderzaka a afera jakbym mu pol auta rozwalila....trudno, bywaja gorsze rzeczy na swiecie a ja mam nauczke na przyszlosc...teraz planuje pobyc troche w domu, moze to i smieszne ale przez nasze wojaze totalnie odpuscilam porzadki i inne przyzemne sprawy. W najblizszych dniach planuje nadrobic zaleglosci, chce umyc okna i ogarnac chalupe.

Odezwe sie wkrotce, tymczasem milego wieczoru

A

31 grudnia 2016 , Skomentuj

witajcie,

Tydzien w NJC zlecial bardzo bardzo szybko. Szczegolowa relacje zamieszcze po powrocie, bo teraz mam zbyt malo czasu do wyjazdu na lotnisko. Wylot mamy o 16.40 tutejszego czasu wiec za 4 godziny. W De ladujemy o 9 rano w Nowy Rok wiec sylwestra spedzam w sumie w powietrzu

23 grudnia 2016 , Komentarze (3)

witajcie,

walizka spakowana,budzik nastawiony wiec nie ma odwrotu....juz za kilka godzin bede siedziec w samolocie do NJC. Jestem podekscytowana ale i pelna watpliwosci biorac pod uwage co sie ostatnio dzieje w swiecie...Tegoroczne Swieta beda wyjatkowe, takie inne niz dotychczas, nie wiem co mnie spotka, co zastane na miejscu ale skrycie wierze ze bedzie wspaniale! Po Swietach czeka nas intensywne zwiedzanie NJC i to az do samego Sylwestra. Mamy w planach wyjazd nad wodospad Nigara, a w piatek 30.12 mamy wykupiona wycieczke w Pania Madzia (polska wspaniala przewodniczka po NJC).

Uciekam sie przespac choc chwile a tymczasem zycze Wam wszystkim radosnych i wesolych Swiat...wypoczywajcie i cieszcie sie bliskimi bo wiele osob spedza te Swieta niestety  samotnie (tak jak moj brat...;() Wszystkiego dobrego braciszku...

A


12 grudnia 2016 , Skomentuj

witajcie,

jestem po krotkim urlopie, tym razem nasz kierunek to Lanzarote. Piekna wyspa, piekny hotel, piekna pogoda-az nie chcialo sie wracac. Powiem tyle-spontaniczne wyjazdy sa najcudowniejsze, bez calej goraczki przygotowan, pakowan i calej reszty. Bylismy w biurze podrozy dopelnic formalnosci zwiazanych z wylotem do Nowego Yorku a wyszlismy z wyciaczka na wyspy kanaryjskie. Zderzenie z rzeczywistoscia po powrocie przerazilo- juz sama pogoda po wyladowaniu okazala sie katastrofa. Tam 23 stopnie i sloneczko pelna para a tutaj deszcze, chmury, szaruga i tylko 7 stopni.No coz- pora wracac do codziennosci.Juz za 2 tygodnie bede siedziec w samolocie do NY, tegoroczne swieta beda inne- bez calej bieganiny, porzadkow, zakupow, stania przy garach- jade sprobowac czegos innego-mamy zamiar zwiedzac, ogladac i cieszyc sie kazda spedzona tam chwila. 

Ponizej ja w oczekiwaniu na wschod slonca....

Odezwe sie przed wylotem, milego dnia Wam zycze

A

11 października 2016 , Komentarze (2)

witajcie kochane moje,

zyje, zyje ale jakos nie mialam weny do pisania czegokolwiek-nic sie nadzwyczajnego nie dzialo, wiec o czym tu pisac....Minal kolejny miesiac, zawitala jesien na ktora wszyscy jakos narzekaja ale powiem Wam szczerze,ze nawet lubie te pore roku. Znalazlam dzis fajny cytyt i podpisuje sie pod tym :

Poza tym wybieram sie do Polski ok 25 pazdziernika, ciesze sie bardzo bo znow zawitam na starych smieciach, spedze tydzien z moim bratem i mam zamiar dobrze sie bawic. Wybieramy sie wspolnie do Krakowa poniewaz mam spotkanie w Ambasadzie w sprawie wizy. Razem z moim K wybieramy sie do USA- to ma byc moj prezent urodzinowy-spelnie swoje wielkie marzenie-od zawsze chcialam poleciec do Nowego Jorku choc wiem, ze moje wrazenia moga byc rozne. Wiele czytalam na ten temat, rozmawialam z ludzmi ktorzy tam byli i zadania sa podzielone-ktos mi kiedys fajnie powiedzial- New York to takie miejsce ktore albo pokochasz albo znienawidzisz- no coz- chce sie sama przekonac czy sie zakocham czy nie...

Na razie czeka mnie wizyta u Konsula, mam troche stresa, wiec jak ktoras byla czy cos to piszcie!

To tyle w telegraficznym skrocie, odezwe sie jeszcze przed wyjazdem.

Zycze Wam milego dnia no  i wieczoru z kubkiem goracej czekolady...(wiem, wiem kalorie- czasem nie warto sie spinac i odmawiac sobie wszelkich przyjemnosci bo zycie jest zbyt krotkie...)

A