Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

:)Hej.Mam na imię Ania, szalona, energiczna, konkretna :D Relaksuję się przy muzyce, uwielbiam spotykac się z przyjaciółmi. Teraz moim sposobem na życie jest vitalia, gdyż nawiązuję nowe, wirtualne przyjaźnie i nie byłoby mojego sukcesu gdyby nie to miejsce:) MOJA HISTORIA "ODCHUDZANIE" ... Zawsze byłam szczupła, aż zaczełam wyjeżdżać zarobkowo co roku w wakacje nad Bałtyk :) Praca od 10:00-22:00, nieregularne posiłki, praca siedząca, po 22:00 po pracy kolacja (fast-foody) i piwo.....Tyłam stopniowo z 57 kg, na 62kg-nie było źle, później 68 kg-wmawiałam sobie, ze ważę 65kg, nadal nie reagowałam, dopiero przy 74kg, dieta kopenhaska-porażka nigdy więcej po pół roku jojo 76 kg..itd...najgorszy mój moment 2 lata temu jak na wadze zobaczyłam 83KG, i od tamtego czasu się odchudzam, stopniowo:) W sumie schudłam już 20KG, na poważnie, w oparciu o Dukana, zdrowo, odchudzam się od stycznia 2011-na dzień 23 maja od stycznia 15kg, ogólnie 20kg.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 354836
Komentarzy: 4480
Założony: 17 marca 2011
Ostatni wpis: 19 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
dukanka1985

kobieta, 39 lat, Warszawa

165 cm, 64.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Do wakacji 5 z przodu i Seksualna-niebezpieczna :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 września 2011 , Komentarze (38)

A więc choroba trwa nadal jestem zakopana w chusteczkach higienicznych :(

 

całą noc kasłałam, przez co ani ja nie mogłam spać, ani mój mąż ;/

 

Dostaję dużo wiadomości z pytaniem jak osiągnełam taki spadek wagi.

Każdemu staram się coś podpowiedzieć, doradzić, ale wiecie ciężko, bo nie ma jednoznacznej recepty, nie da się powiedzieć rób tak i tak, każdy organizm jest inny i każdą dietę trzeba dopasować pod siebie, u mnie wpływ miało kielka czynników, myślę, ze bardzo ważnych w diecie:

1. Ostatni posiłek- kolacja codziennie do godz 18:30

Na początku może jest trudno, bo organizm sie domaga, ale później już jest ok, staje się to normalną czynnością, a ja kładę się z uczuciem lekkości :)

2. Śniadanie-zawsze!!!! na rozpoczęcie dnia

Śniadanie daje mi energię, jest bardzo ważne dla naszego organizmu

3.Kolacja zawsze składa sie z samych protein

Najmniej kcal, i najlepiej się czuję po takiej lekkiej kolacji

4.Ruch- jak najwięcej

No tego nie musze chyba nikomu tłumaczyć :) U mnie dziennie to min 100brzuszków, 0,5h hula hop, 100 steperów i ćwiczenia dywanowe

5.Planowane posiłki

OO i tu jest ważne, żeby planować to co jemy, bo jak widzę menu i jest tam: plaster, tego, plaster tamtego, garśc makaronu, 3 łyzki sosu, garść wiśni, 3 łyżki dżemu---> to oznacza, ze nad tym nie panujemy, organizm głupieje, a my nie chudniemy

Musimy zaplanować co jemy na poszczególne dania i nie ma mowy tu o przypadku, bo bez kontroli, to w plastrze tego, w plastrze tamtego robi się dużo niepotrzebnych kcal

6.nie jadam białego pieczywa, praktycznie wyeliminowałam cukier, ziemniaki i tłuszcze

Oczywiście, nie można z diety wyeliminowac ich wogóle, chociaz białe pieczywo już nie pamiętam kiedy jadłam, natomiast cukier, tłuszcze i ziemniaki musza być spożywane, ale pod kontrolą ( jak dla mnie oczywiście)

7. "niedozwolone jedzenie" na diecie- TAK!

W mojej diecie pojawia sie od czasu do czasu ciasto, kebab, pizza, czy coś w tym stylu,

Ale to również nie jest przypadek, że coś mi sie trafiło, planowałam, ze w piątek wychodzę ze znajomymi to zjem kawałek pizzy o rozsądnej godzinie, za to będę pila sama wodę, a najbliższy fast food, będzie dopiero za 2 tygodnie :)

I lepiej tak, niż rzucić się później na wszystko :)

8.Cele

Wypisywałam sobie cele które w danym czasie "muszę" zrealizować, łatwiej jest mi kontrolować wagę za pomocą "małych kroków"

9. Zero podjadania

Nie wierzę  w odchudzanie, jeżeli ktos w drugim dniu zjadł coś czego nie powinien! W ten sposób oszukujemy siebie sami. Jeżeli chcesz naprawde schudnąć nie ma innej drogi jak upór i konsekwencja w działaniu.

Przez pierwsze miesiące mojej diety nie było mowy, zeby ktokolwiek mnie czymś skusił, a znajomi jedli pizzę przy mnie, kebaby, pili alkohol,, jedli słodycze i nie musiałam się chować po kątach, tylko postanowienie to postanowienie, nie ma wyjątków!!!

10. Dieta to nie katorga!!

Trzeba nauczyć się zyć z innym trybem odżywiania, myśleniem, ze "ach 2 miesiące się pomęczę i niedługo znowu będę jeść"- trzeba zmienić styl życia, dopasować dietę pod siebie, a nie odwrotnie :)

11. Zamienniki:

Trzeba kombinować, dieta nie oznacza, ze mamy rezygnować ze wszytskiego!

np. grill ze znajomymi, możemy tak dopasowac pod siebie, ze bedziemy na diecie, a wyjdziemy najedzeni z niego jak reszta :) ja sobie szykowałam: pierś z kurczaka w ziołach w folii, warzywa pieczone w folii, szaszłyki drobiowe + sos czosnkowy z jogurtu  i tak samo najadałam się jak reszta :) Jeszcze nawet wszyscy mi zazdrościli mojego jedzenia :)

12.Przepisy:

Trzeba bawić się ekspaerymentować, bo jednostajne jedzenie sprawi, ze zniechęcimy się do diety i będzie nam wszystkiego brakowało :)

p.s. pierwszy raz jadłam na diecie sernik- dukanowski. No może nie jest idealny, ale daje szansę na zaspokojenie ochoty na ciasto :)

Wiem, ze dieta proteinowa ma tyle samo zwolenników, co przeciwników, ale nie trzeba jej stosować, można wybrać sobie niektóre przepisy, co nie daje inna dieta, np: sernik, kebab itp.

13.Za małe ciuchy:

Moją motywacją były zawsze ciuchy w które sie nie mieściłam, nie zawsze waga spada, jak jest zastój , lecą cm, często sami nie zauważamy, ze schudliśmy. Ja co jakiś czas wyciągam swoją małą sukienkę (pożyczoną od siostry) i przymierzam i patrzę ile mi jeszcze zostało, zeby się w nią wcisnąć :)

 

Mam nadzieję, ze chociaż troszkę Wam pomogłam, bo to są czynniki , które miały bezpośredni wpływ na moją dietę, każdy może mieć inne, ale warto nad niektórymi się zastanowić. Wiem, bo wcześniej miałam już wiele upadków, przestałam je mieć, jak postanowiłam, ze zmieniam swoje życie, stosuję dietę i osiągnę swój cel :)

Buźka Kochane :*

8 września 2011 , Komentarze (23)

Kochane dzisiejszy dzień mnie totalnie rozłożył...jestem chora...

Wczoraj od rana pobolewało mnie gardło, wieczorem to już mnie bolało tak, że ledwo mówiłam i nie mogłam śliny przełykać, a ból niesamowity. Pobiegłam do apteki, nakupiłam leków na ból gardła

-pomogły tabletki TAMTUM cytrynowe,

wziełam kilka tabletek- przeszło

No to dzisiaj od rana kolejna niespodzianka:

-katar i kaszel, ledwo mogę wysiedziec w pracy :( A nie mogę się zwolnić, bo nie ma mnie kto zmienić :(

Nie wiem już, wczoraj wydałam kupe kasy na leki, i teraz moge sobie je w tyłek wsadzić, bo musze kupić kolejne, tym razem na kaszel i katar. no fuck...

 

A nawet nie wiem co tu jest dobrego z leków, bo dawno nie chorowałam :/

Wczoraj wieczorem, cały wieczór leżałam, nie miałam siły wstac nawet, dzisiaj od rana kolejne dolegliwości....

Nie ćwiczę, bo nie mam siły, dzisiaj może spróbuję, tzn. brzuszki to tak jakbym robiła, bo od kaszlu to cały brzuch mnie już boli :)

Jeszcze godzinka pracy i lecę dalej się kurować

Wczoraj mąż zrobił mi mleko z miodem i czosnkiem :)

Dzisiaj może wziąść Aspiryn c??

Buźki

8 września 2011 , Komentarze (66)

No nie wierzę, do tej pory, poza nielicznymi przypadkami, nie spotkałam się osobiście z chamstwem na vitalii, aż do wczoraj :)

Taki zaszczyt...odwiedziła mnie Pani Megi2010, i postanowiła zostawić po sobie ślad :)

o taki o: :D:D:D

Wtf?  [usuń wpis ]
(Megi2010, 8 września 2011, 01:13) [
blokuj osobę ]
Ty chyba nigdy szczuplej osoby nie widzialas,masz. 165cm i wazysz az 60kg i uwazasz sie za szczupla?Szczupla to ty bedziesz przy 55 a nawet 50kg teraz to nabita baba jestes tak wiec nie oszukuj sie.
****************************************************
 
Dziękuję za wyprowadzenie z błędu, bo już myślałam, ze jestem szczupła:)
Megi 2010 dzięki za rady, od dzisiaj bardziej biorę się za siebie, zeby nie być przy 165 cm i wadze 60kg "nabitą babą" :)
 
Czytałam już o Tobie tu na vit :) i mi jeszcze mało się dostało, bo dziewczyny miały gorzej, więc doceniam gest Twój zakompleksiona babo, która swoje porażki życiowe wylewa na innych :)
Powinnaś zgłosić się do psychologa!!! i nie chodzi mi tu o komentarz do mojego wpisu, bo dla każdego "szczupłość" może mieć inny wymiar, ale o dziewczyny, którym naprawdę narobiłaś przykrości!!!
 
Skąd się to chamstwo bierze? Skąd Ci ludzie?
Hiacynta123 dziękuję za reakcję :)
 
Ktoś ma nierówno pod sufitem.  [usuń wpis ]
(hiacynta123, 8 września 2011, 03:51) [
blokuj osobę ]
Ty osobo, która zamieściłaś taki komentarz dukance masz nierówno pod sufitem. Proponuję wizytę u psychiatry , bo możesz stanowić zagrożenie dla otoczenia.
############################################
 
I nie chodzi mi to o mnie, bo ja dorosła baba, po mnie to spłynie i tyle, ale Megi2010 mozesz wyrządzić naprawdę komuś krzywdę, dziewczyny często przy zruceniu tyle kg, mają problem z samoakceptacją, a ty trollu przemyśl 2 razy to co piszesz!!!
 
Dziękuję wszystkim.

7 września 2011 , Komentarze (23)

Wczoraj odwiedziła mnie mama :) siedziałyśmy, gadałyśmy i pokazałam jej wpis z porównaniem z vitalii. Na to zdjęcie co siedzę w tak na czarno przy 76 kg, to ona sama nie wierzyła, ze to ja i że ja tak wyglądałam :) Chociaz widzi mnie stale od urodzenia co kilka dni :)

Bo to tak jest często nie zauważamy swojej otyłości dopóki nie schudniemy i nie wyciągniemy porównawczych zdjęć :)

Ja miałam okres w zyciu, ze wmawiałam sobie przy wadze pow. 70kg, ze wyglądam dobrze i nie jestem gruba.

Na każdą uwagę na temat mojej tuszy obrażałam się "bo jak ktos mógł powiedzieć ,ze jestem gruba?"

I pewnie dalej bym brneła w przekonaniu, ze nie jestem gruba, gdyby nie ciuchy, to one też zaważyły na moim odchudzaniu, bo przestałam mieścić się w standardową XL-kę :)

Jak kupowałam ciuchy gdzies na bazarze, albo w hali w nadarzynie, to większość ciuchów chińskich nie mieściła się na mój tyłek :/

Pamiętam, jak cieszyłam się, jak spadła mi waga poniżej 70 kg :) jakies 68 kg wazylam i myślałam, że już jestem szczupła, teraz ważę 60 kg i momentami, nie dociera do mnie że jestem szczupła...co za głupi mózg ?

Buźka :*

6 września 2011 , Komentarze (48)

Walczę jakzawsze, waga 61,00kg ;/ wolno spada jak zawsze :( przytyć to łatwo gorzej to zrzucić :)

Ale my się moje drogie nie poddamy :) Wrzesień należy do nas, wiele z Was się zobowiązałz do walki na maxa we wrześniu ze mną a więc dajemy :) Ja was będę pilnować !!!!Do mojego celu już niewiele zostało, nie wiem , czy nie zwiększę go do 55 kg :)

Moim celem po uzyskaniu zadowalającego mnie brzuszka pod koniec września jest kolczyk w pępku, moje odwieczne marzenie,mąż wyraził zgodę, :)

A co Wy kochane o tym myślicie?

Przyciskamy wrzesień na maxa :) max ćwiczeń :*

5 września 2011 , Komentarze (64)

Wstawiam Wam nowe fotki, z wyjazdu nad jezioro ostatniego :)

Tak teraz wyglądam, bo wydaje mi się ,ze trochę zeszczupłałam, ale może to złudzenie już w moich oczach :)

I dla porównania to co było: a fuj :)

jakieś 76 kg-nie pamiętam nawet:

jakieś 72-74 kg

tu jakieś 60pare, jakieś 3 m-ce temu:

i jakieś 1,5 mies. temu:

A tu znowu z 74 kg:

i jeszcze jednoz  teraz:jakieś 2 kg temu :)

Mam nadzieję, ze podziała motywacyjnie :)

To ja zmykam, idę ćwiczyć :)

p.s. i nie chcę słyszeć, ze ktoś znowu sie objada :)

Dajemy dziewczyny ten wrzesień na maxa, dopóki jeszcze mamy tyle możliwości, bo zaraz przyjdzie zima i będzie gorzej!!!!

Buźka

5 września 2011 , Komentarze (10)

A jestem jestem :)

cały czas, tylko nie mam natchnienia do pisania :)

Ostry start trwa :)

Waga:61kg, czyli spadło o 0,8kg :)

Codziennie robię min 100szt brzuszków, min 30 min steperu i min 30 min hulahopu

Nie mierzę się narazie, bo napewno po 5 dniach nie ma szału, więc ćwicze do uparcie dalej, dieta jest,weekend przetrwałam bez wpadek, co odbiło się mniejsza wagą :)

W sobotę koleżanka wróciła z 2,5 miesięcznego wyjazdu, aż zaniemówiła jak mnie zobaczyła.....ups... ale to miłe

Powiedziała, ze wyglądam na 54 kg :D:D:D ups...a to jeszcze milsze :)

Hula-hop odkąd mam dobrze dobrane wielkością sprawia mi naprawdę duzo przyjemności, głosna muza albo przed tv i lecę :)

 

2 września 2011 , Komentarze (13)

ZIELONY-KOLOR NADZIEI

Jestem, no fakt, troszkę mi się zeszło, ale odpoczełam :)

Co w tym czasie było ze mną ?? :D

A więc porozkminiałam wiele spraw, związanych z zyciem, dietą i ogólnie tak :) lubię tak wszystko przemyślać :)

Ale to co przemyślałam wyjdzie w trakcie :)

Od 01.09 mam ostry start :) -ponowny ale cóż

 

"Nie ważne , że przegrałam jedną bitwę, ważne że wygram całą wojnę "

Ciągnę cały czas mój plan 40dniowy, z cwiczeniami różnie, raz lepiej raz  gorzej, hulahopuję, aerobuję i brzuszkówję i to na maxa!!!!

Nie mylić z jakąś sztukatorką!!! :D

ćwiczenia, ćwiczenia, ćwiczenia

 

Wg. naukowców czynność powtarzana o tej samej porze każdego dnia tzn. przez 21 dni non stop staje sie naszym NAWYKIEM!!!!

Dzisiaj mam 2 dzień intensywnych ćwiczeń :( jeszcze 19 :D:D:D

W weekend byłam z mężulkiem i znajomymi nad jeziorem, wynajeliśmy domek, kupiliśmy gin i tonic i jaaazzda :) Było super, i chyba ten wyjazd pomógł mi tak najbardziej :)

Zdjęć z wyjazdu mam ze 3 dosłownie, ale postaram się Wam cos wstawic, bo już troszkę chudsza jestem niż mnie ostatnio widziałyscie :)

Co do wagi to mam troszkę do odrobienia, dzisiaj rano 61,8kg, ale jest sporo wody, więc myślę, ze powinno pójść dobrze :) bo kolejne etapy czekają, a ja pierwszy już zawaliłam :)

I dziewczyny bierzemy się do ciężkiej pracy :)

Jeedziemy, koniec, bo czas ucieka cały czas i nic z tego ne ma, a zima się zbliża, i zaraz będzie coraz gorzej!!!!

TO OSTATNI DZWONEK NA ZROBIENIE COS Z SOBĄ :D:D

Dzisiaj wsiadając do samochodu, w celu udania sie do mojego miejsca pracy wciągnełam w płuca chaust powietrza, i mój nos się nie myli-idzie jesień...powietrze chłodne jesienne:)

To tak jak na wiosnę, też przychodzi dzień, kiedy czuje, ze powietrze się zmienia, pachnie wiosną :)

No ale teraz nie o wiośnie, bo wiosna przyjdzie dopiero po zimie :)

I wyłonimy swoje wypracowane ciała, pełne mięśni, pięknych i twardych wyrobionych dzień w dzień w zaciszu naszej domowej siłowni :)w te mroźne wieczory :)

Tak tak, bo w tą jesień i zimę, będzie inaczej, nie będziemy oglądać tv z pełną paka czipsów

tylko będziemy przygotowywac nasze ciała do wykiełkowania na wiosnę :)

W związku z tym, ze jesień uważam za rozpoczętą trzeba przygotowac garderobę, ja mam ten etap z główki---> już Wam mówię dlaczego, nie nadaja się dla mnie ani jedne ciepłe ubrania, swetry za duże, wyglądam komicznie, spodnie i kurtki to nawet nie ma mowy :)

Bo jak ja wyglądam w ciuchach 42/44 jak teraz noszę 36/38 to możecie sobie wyobrazić,

Więc w tą jesień i zimę bedę albo chodziła jak dziad w jednych ciuchach, albo polegnę finansowo zakupując różnorodną garderobę

Czas pokaże trzeba z tego jakoś wybrnąć :)

Dobra dziewczyny, kończę, bo już napewno macie dość (jeżeli wogóle dotarłyście do tej ostatniej strzałki)  :)

Buźka, dobrze, ze jesteście, bez Was jest do kitu...

26 sierpnia 2011 , Komentarze (26)

Już za mną całe wyniki z cytologii, całe nerwy (które zazwyczaj sama sobie wkręcam)

 

Otóż jak powiedział mój ginekolog wyniki wzorowe :) co kwalifikuje mnie do następnej cytologii za 12 m-cy :D

Ale szczęście, ale ulga, bo sama się nakręciłam tak, jakby ta cytologia miała być moją wyrocznią, moja wina, odezwały sie wyrzuty sumienia, bo to moja pierwsza cytologia w zyciu i doskonałą miałam świadomość, ze powinnam ją zrobić juz dawno temu ;/

 

Jeden problem z głowy :)

Co do diety, jest...? jutro koniec mojego I etapu, wazenie, podsumowanie ćwiczeń, ważyć się nie ważyłam, ale waga napewno nie zeszła do 60 kg.

 

Postanowiłam, że muszę w najbliższym czasie gdzies wyjechac na weekend z mężem, odpocząć, zrelaksować się, odetchnąć od pracy i wszystkiego, od vitalii też muszę odpocząć bo już czasami tego wszystkiego nie ogarniam :) Nie przeszkadza mi, ale to nie w moim stylu, a chcąc nie chcąc cały czas trafiam na tematy, które stają się dla mnie uciążliwe. Typu: na ile wyglądam, ile jeszcze muszę schudnąć?- zawsze myślałam, ze odchudzamy się pod siebie, czyli tak aby się dobrze czuć w swojej wadze i aby osiągnąć swój cel. poza tym jest mi ciężko czytać niektóre bardzooo osobiste wpisy, bo ja nie lubię się tak uzewnętrzniać, niby wirtualnie, ale nie lubię, muszę kogoś dobrze poznać, aby przekazać mu treści dotyczące mojego prywatnego zycia, mojej rodziny itp, jest mi po prostu głupio to czytać i źle się z tym czuję.

kolejny temat to nagonka na Dukana- ale..., czytam dziewczyna po serii nie udanych diet sięga po dukana, po czym i ta dieta okazuje się, ze nie wytrzymała, zaczyna liczyć kcal, po czym równiez nie skutkuje, ale w tym momencie przypomina sobie że na dukanie ciężko było, ale jednak schudła te 2 kg w ponad tydzień i znowu wraca do dukana, a później się dziwimy, ze dukan szkodzi????? no kur** jak ma nie szkodzić? jak ma nie szkodzić każda inna dieta, co chwilę zaczynana i przerywana, przeciez organizm głupieje! Poza tym czasami mam wrażenie że na vitalii więcej dietetyków niż odchudzających się, tak dużo osób ma pojęcie i o tym i o tym i o tamtym, wszystko wiedzą...fuck...

Kolejny temat, demotywują mnie wpisy typu:dziewczyna 90 kg, schudła z 0.8 kg przez miesiąc i kolejny wpis, że płacze, bo nie chudnie, co jest nie tak? więc ja jej piszę co jest nie tak, bo prawie w kazdym wpisie przewija się moje ulubione hasło vitalii "zgrzeszyłam" :D :D no hasło jak dla mnie wymiata i jest bezkonkurencyjne...a my spowiednicy czytamy i rozgrzeszamy, bo zaraz widze komenty: "nie martw się, czasami można", a właśnie że dupa można, dupa wołowa, można ale jeżeli to kontrolujemy, a nie codziennie wpada coś niezapowiedzianego, tak jak w pamiętniku tej dziewczyny, po każdym "zgrzeszyłam" leci lista: 3 kostki ptasiego mleczka, 2 wafelki itd itp. No jak ma takim sposobem do cholery schudnąć???

 

Jest tego full, co jak stwierdziłam ma mnie wkurzac, to lepiej odpocząć. I wyjaśniam, nie krytykuję tych osób, które tu anonimowo wymieniłam, ich pamiętnik, ich cyrk ich małpy, chcą podjadać, niech podjadają, chcą opowiadać o rodzinnych sprawach-niech opowiadają, chcą się dowartościować-niech się dowartościowują.tak mnie dzisiaj żale wzieły :)

 

Najgorsze, jest to, ze jak ta 90kg dziewczyna pisze te grzechy, to napisałam jej komentarz, " dziewczyno, nie można co drugi dzień sobie tłumaczyć, ze czasami można, zeby się później nie rzucić na wszystko, bo gucio nie schudniesz, a tylko się zniechęcisz brakiem skuteczności diety" - wieczorem dostaję wiadomość- "nie rozumiem o co ci chodzi, ja po prostu nie mogę schudnąć, nie bądź nie miła". no załamałam się, bo mój komentzarz nie miał na celu jej krytykować ani poniżać, ani udowadniac to jaka jest słaba, chciałam jej pomóc, bo czasami słowa " przestań wpieprzać, jestes grubą świnią, zrób coś z sobą" działają jak dla mnie 100 razy lepiej niz słowa "czasami można ..."

Wiem po sobie, tak jak Wam kiedyś opowiadałam, że moim bodźcem do diety była moja klientka, która zapytała czy już urodziłam, a wcale w ciąży nie byłam, zabolało, ale pomogło, że wyrwałam się z kręgu mojej diety "na niby" czyt. odchudzam się, ale jak wpadnie coś nadprogramowego to zawsze można powiedzieć "nic sie nie stało".

A dieta to nie dieta, to nowy tryb życia, nie jest to chwila, moment, męka, a później nagroda, to trzeba przestawic sobie w komóreczkach i koniec. Oczywiście, ze "czasami można" czyt. na diecie tez trzeba wypić sobie piwo jak ktos lubi, też trzeba zjeść batona, tez trzeba opychac się kebabem :) ale tylko wtedy jeżeli to w pełni kontrolujemy!!! typu dzisiaj zjem, bo to czy siamto, ale następna przyjemność, dopiero w następny piątek i u mnie to działało!

W pół roku schudłam 18 kg, bo co? bo zdałam sobie sprawę w końcu jak wyglądam, bo była Klientka która posądziła mnie o ciążę, bo była babcia która w żartach mówiła, ze jestem gruba, bo były uwagi na ten temat, co zacisnełam zęby i powiedziałam "ja Wam jeszcze pokażę", i pokaząłam, udowowdniłam, zobaczyłam pierwszy raz jak opadają szczęki :)

A teraz??? nie potrafię schudnąć 3ech ostatnich kilo, dlaczego? bo wszędzie słyszę och-y i ach-y, o jak pięknie, jak to zrobiłaś?, cudownie wyglądasz, nie odchudzaj się już będziesz za chuda...... chuda chuda chuda...chyba utkwiło mi we łbie, i teraz bujam się  z wagą 60kg w porywach do 62kg, bo jak jestem chuda to nie zaszkodzi: garść chipsów, kostka czekolady, lód mleczny, kawałek ciasta, kilka paluszków-wszytsko w minimalnych ilościach, ale często i to jest głównym powodem moje drogie Panie nie chudnięcia :) niech każda się rozgrzeszy i będzie wiadomo.

Co do mojego wpisu, to nie chce nikogo urazić, jest wolnośc słowa, każdy może pisać co chce, nie przeszkadza mi to i w pełni ma do tego prawo, od tego jest ten portal, z tym ,ze ja nie lubię narzekać, a jak na to narzekam i zaczyna mi to przeszkadzać, to znaczy, ze musze dać sobie na luz, musze miec przerwę :) Nabrać dystansu.

I to tyle, postaram się do Was pozaglądać jeszcze dzisiaj, bo na weekend zmykam, musze sobie to poukładać, i mam nadzieję, ze zaraz wrócę, bo vitalia i Wy dziewczyny pomogłyście mi jak nikt inny. I to dzieki Wam osiągnełam to co osiągnelam :) i obiecuję Wam, ze osiągnę ten mój pieprzony sukces, chocby to miało mi zająć wieki :)

22 sierpnia 2011 , Komentarze (12)

Wszystko leci zgodnie z planem, dzisiaj 5 dzień, mojego 40dniowego planu, waga-brak słów, 2 dni bez wc-waga prawie 62 kg, no fuck, to się nigdy nie skończy, rower do  I etapu już zaliczony, jutro w planach aerobik...

 

Nie wiem po co ta waga tak sie opiera jak i tak ją pokonam i tak, a tylko mnie bardziej wkurza, jak wzrasta w ciągu jednego dnia z 60,4 do 61,8 kg, więc pieprzę, nie ważę się do końca I etapu, czyli 27.08.

 

Niebawem mam odebrać moje wyniki z cytologii, dzisiaj dzwoniłam, okazało się, ze przonoszą przechodnię do innych pomieszczeń, telefony nie działają i wszystko mają generalnie w doopie, moje wyniki również, nie wiadomo ile to potrwa, mam się dowiadywać :D :Dach jak ja kocham ten kraj, tu wszystko jest takie piękne i proste, tu zawsze najważniejsze jest dobro pacjenta i jego stan zdrowia, tu zawsze ludzie są na pierwszym miejscu...zła jestem jak cholera...

 

Dietę trzymam, plan idzie do przodu.mam 5 dni na uporanie się z wagą, więć do 27 żyję w niepewności robię swoje, czas pokaże.całuję

 

p.s. piszecie mi, ze uparta jestem, o tak toprawda ja ten oto zwierz:

Muszę dojść do celu i nie ma, ze boli...