Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

"zawsze dostaję gorzki koniec lizaka" Kocham biegać i jeść. dzieki pierwszemu nie ważę tony, ale przez drugie szczupłą mnie nazwać nie można ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 55347
Komentarzy: 294
Założony: 21 marca 2011
Ostatni wpis: 28 stycznia 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Occamas

kobieta, 35 lat, Poznań

164 cm, 88.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Wyglądać dobrze na własnym weselu

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 października 2011 , Komentarze (2)

Witajcie Dziewczynki:)

Ja Was bardzo, ale to bardzo przepraszam, że w ogóle nie mam dla Was czasu. Co jakiś czas poczytuję Wasze pamiętniki, ale mam bardzo mało czasu na pisanie i komentowanie. Siedzę codziennie do 18 w pracy i rzadko znajdują w ciągu tych 10 godzin chwilkę na przerwę. Jak wracam do domu to mam tak dosyć komputera, że staram się odseparować od wszelkiej elektroniki. Dietę trzymam oczywiście i nawet bardziej się pilnuję bo niestety mam mniej okazji do ćwiczeń także zmniejszyłam też ilość kalorii. W poniedziałek jeździłam na rowerze a dzisiaj i w piątek mam zamiar biegać:) Jutro może uda mi się jakieś ćwiczenia modelujące zrobić z mel B. na przykład żeby nie utracic tej jędrności którą udało mi się wypracować:) Na pewno pomoże mi też bieganie:) mam nadzieję, że na święta Bożego Narodzenia będę mogła kupić sukienkę w rozmiarze 'S":) Idę Was poczytać korzystajac z wolnej chwili:))

 

17 października 2011 , Komentarze (1)

...ale nie w geście uniesienia i podziękowań a w geście rozpaczy. Poszalałam trochę, oj poszalałam. Jak zobaczyłam ta piękną wage w zeszłym tygodniu to troszkę osiadłam na laurach. Dzisiaj jednak się przemogłam, choć pierwsze słowa po wyjściu na dwór rano nie były cenzuralne. Wzięłam rower i w bólach dojechałam do pracy. Pół dnia zajęło mi rozgrzewanie stópek:) Od kilku dni strasznie boli mnie głowa czego przyczyna jest chyba bardzo wysokie ciśnienie. Nie ułatwia to napewno decyzji o założeniu dresu i wybiegnięciu w teren, a raczej zachęca to schowania się po czubek nosa pod kocem z gorącą herbatą. Postanowiłam jednak, że od dzisiaj zaczynam ostateczne starcie z kilogramami i musiałybyście widzieć mój niepocieszony ryjek gdy to teraz piszę. Dużo przyjemniej było spędzać wieczory na podjadaniu słodkości i przytulaniu Kici mojej niż na bieganiu, ale słowo się rzekło. Kiedy zaczynają się wakacje? Dla mnie w kwietniu (taka praca), ale powiedzmy, że 1 czerwca będę ważyć te moje wymarzone 55 kg a może i mniej:) Ostatnio korzystam z mojej nowej figury i coraz cześciej jako element garderoby wybieram spódniczki zamiast spodni. Wczoraj był maraton. Nie zazdroszczę biegaczom, że musieli biec w takim zimnie. Mam nadzieję, że na mój półmaraton będzie ładniejsza pogoda:) Za pół godzinki do domu:) I pójdę biegać. Zacisnę zęby i pójdę. Może chociaz głowa mnie przestanie boleć.

Ściskam jak zwykle ciepło:))

 

" Jeżeli któregoś dnia masz być szczęśliwy dlaczego nie zaczniesz od dzisiaj"

14 października 2011 , Komentarze (2)

No więc w tym tygodniu sobie odpuściłam. Nie znaczy to, że się objadałam, ale nie uprawiałam żadnego sportu. Nie dosyć, że dostałam @ to jeszcze zrobiło się jakoś strasznie zimno na dworze co napewno nie zachęcało do ćwiczeń na świerzym powietrzu. Po tygodniowych zmaganiach z zimnem i nadzieją, że jeszcze będzie lato skapitulowałam i można powiedzieć, że się przyzwyczaiłam (jeżeli do zimna mozna w ogole się przyzwyczaić). Dlatego też od poniedziałku biorę się ostro do roboty. Nie ma lipy no! ;) Zrzuciłam moje nadprogramowe sadełko policealne czyli 15 kg. Od kiedy pamiętam, przed utyciem ważyłam zawsze tak 62-63. Czyli wróciłam. Teraz czas wziąć się za moje marzenie życiowe by mieć 55 kg:) Zawsze o tym marzylam choć nigdy nie robiłam nic by to osiągnąć a teraz siłą rozpędu powiedziałam sobie "no dlaczego nie? skoro udało mi się schudnąć 15 kg to 8 kg też mi się uda:) Mozna powiedzieć, że pogoda nie sprzyja ale mi jakoś zimą nigdy nie chce się jeść. Dlatego od niedzieli zaczyamy ostateczne starcie:) Zdrowa dieta, jazda na rowerze i co dwa dni bieganie- mój przepis na sukces:) A w dni deszczowe zawsze zostaje Mel B. Dzisiaj sobie zakupię hantelki i będę modelować i modelooooować aż wymodeluję piękną, seksowną sylwetkę:)))

Buziaki moje drogie....Trzymajcie się cieplutkooo:))

 

10 października 2011 , Komentarze (5)

Wczoraj byłam u rodziców żeby zagłosować:) Podchody kolo wagi robiłam wielkie bo bałam się, że po tylu staraniach waga nie będzie taka jakbym chciała i, że się rozczaruję. W końcu się zmusiłam i co zobaczyłam?? 62 kg w następujących okolicznościach- byłam po śniadaniu, obiedzie i deserze;) Nie byłam na kibelku od piątku, i byłam przed @ bo dzisiaj dostałam. Niesamowicie się cieszę:) Przygotowania do maratonu idą pełną parą:) Jestem już w stanie przebiec ok. 10 km bez przerwy:) Mam nadzieję, że u Was równie dobrze a może i lepiej:) Ściskam Was mocno bo dzisiaj zimno to każdy ścisk mile widziany;)

7 października 2011 , Komentarze (4)

Zapomniałam Wam się pochwalić:) Kilka dni temu, wracając z biegania zmierzyłam z ciekawości udo. Widziałam, że wygląda lepiej ale wcześniej też wyglądało, a różnicy w cm nie było. Jak wielkie oczy zrobiłam może powiedzieć tylko mój luby;) 3 cm mniej:) Można powiedzieć, że w trzy tygodnie bo od tego czasu biegam. Wcześniej oczywiście jeździłam też na rowerze, ale wtedy różnicy nie było. Czyli bieganie to było to, czego moje ciało potrzebowało:) oprócz tego jest jeszcze jeden wielki plus, który szczególnie cieszy się uznaniem mojego ukochanego:) Z sflaczałych, obwisłych, mało jędrnych pośladków zrobiły się piękne, jędrne, kształtne i okrąglutkie:D Do tego peeling też zrobił swoje i w dotyku mogłyby konkurować z pupcią niemowlaczka:D Oby więcej takich pozytywnych zmian:)

Wczoraj biegałam sobie po mieście. 45 minut równiutkie bez przerwy:)

Przesyłam Wam dzisiaj zapach pysznej kawki na odtłuszczonym mleku bo słoneczko samej by mi się przydało w ten zimny dzień.

 

 

6 października 2011 , Komentarze (1)

Dzisiaj nic Wam nowego nie powiem moje drogie opórcz tego, że się chmury zbierają nad Poznaniem;) Wygląda na to, że będę wracać w ulewie. Ale opowiem Wam jak moja kicia się zakochała:) Jak nie chcecie to nie czytajcie, ale pozwolę sobie dzisiaj na troszkę prywaty:) Od kilku dni była jakaś dziwna. Taka jakby nieobecna. Wiem, że to dziwnie brzmi w odniesieniu do kota, ale właśnie tak było;) Do tego zawsze ok. 6:30 wskakiwała na parapet i siedziała tam aż do mojego wyjścia z domu. Dzisiaj odkryłam dlaczego:) Jadłam śniadanie i przez przypadek spojrzałam za okno. Zobaczyłam dużego czarnego kocura siedzącego pod naszym domem i wpatrujacego się w nasze okno. Weszłam do pokoju a tamm oja kicia na parapecie także wpatruje się w absztyfikanta. Hehe, śmieszna histora:) A żeby nie było, że nic nie robię to dzisiaj idę biegać:) Pobiegam sobie jakąś godzinkę po mieście bo w parku się boję. Biegniecie ze mną?:))

5 października 2011 , Komentarze (2)

Tak właśnie:) Biegiem odreagowuję wszystkie złe sytuacje. Jakoś umysł się rozjaśnia jak się zmeczę:) Wczoraj, mimo że czułam się jeszcze nie najlepiej poszłam biegać. I to była bardzo dobra decyzja bo dzisiaj czuję się juz dobrze! Jednak nie ma to jak się porządnie spocić, nieważne w jaki sposób;) Dzisiaj zrobię ćwiczenia z Mel B na brzuch bo jakaś niepokojaca oponka zaczyna mi się pojawiać:P dziękuje Wam Dziewczynki za miłe słowa:) Na Was zawsze można liczyć:))

Przesyłam Wam trochę słoneczka z Poznania bo słyszałam, że gdzie indziej brzyyydko :( Trzymajcie się cieplutko.

3 października 2011 , Komentarze (4)

Próbuję przyajmniej pozbierać się po weekendzie. Już się tłumaczę dlaczego mnie nie było. W piatek wieczorem poczułam jak mnie coś składa od środka. W sobotę rano już byłam cała poskładana więc weekend spędziłam w łóżku z sagą Millenium. Kompa nie włączałam bo wymagało to ode mnie zbyt dużego wysiłku. Przez to choróbsko nie zaczęłam też A6W tak jak chciałam;/ Dzisiaj niestety musiałam isć do pracy choć nadal nie czuję się za dobrze. Dlatego od 8 próbuję się pozbierać i zacząć jakieś konstruktywne zajęcie. Wybaczcie, że tak lakonicznie ale tylk na tyle mnie dziś stać. Jak będzie lepiej to się odezwę.

28 września 2011 , Komentarze (1)

Nieważne, że już dużo szczuplejsze niż były...Nieważne, że ciągle się zmieniają i nieważne, że umięśnione...Nadal są grube. Siedzę i widzę ten tłuszcz. A feee....Trzeba palić dziada jak najszybciej bo to aż niezdrowo. Już nie chodzi o sam fakt, że tłuszcz niezdrowy, ale to zamartwianie nim to dopiero bomba dla organizmu. Dla zrównoważenia u góry, nad piersiami zaczynają mi kości wystawać. I bądź tu mądry;) Gdyby tak równomiernie chudnąć, albo gdyby chociaż ten tłuszcz się równomiernie rozkładał, ale nieeee....Trzeba mi życie utrudnić. Do tego jakieś choróbsko się do mnie skrada. Skrada bardzo niepozornie i małymi kroczkami co jest tym bardziej denerwujące. Gdyby przyszło do mnie to paskództwo porządnie to bym się położyła do łóżka, wyleżała i byłoby po problemie. Ale nieee... Czuję się wystarczająco dobrze by chodzić do pracy ale niewystarczająco dobrze by normalnie funkcjonować;/ Domyślam się, że po prostu wyszły mi bokiem te moje nadgodziny w tym miesiącu i cięrpię na chroniczne przemęczenie. A to dopiero pierwszy miesiąc pracy po 10 godzin, czyli zostały jeszcze jakieś 4. Do tego od listopada dojdą soboty. Wczoraj nie byłam biegać, ale dzisiaj napewno pójdę:) Może jakimś lekarstwem na zmęczenie psychiczne jest zmęczenie fizyczne;) Dziwne to moje rozumowanie :P Z dietą jak na razie słabo. Tzn. nie objadam się, a wręcz przeciwnie. Jem mało, ale niestety niezbyt zdrowe rzeczy. Słabo z kasą w tym tygodniu, a jak wiadomo niezdrowe rzeczy są tańsze;) Ale od soboty zaczynam akcję detoks (no może od niedzieli bo w sobotę szykuje się wypad do klubu:)). Bedę piła dużo wody z cytryną i jadła otręby. Do tego dużo warzyw, owoców i nabiału:) Całuję Was i ściskam mocno (mam nadzieję, że nie zarażę;)) :***

27 września 2011 , Komentarze (3)

Stwierdziłam. że schudłam już na tyle i na tyle zmalał mi brzych, że rozpoczęcie A6W będzie sensownym rozwiązaniem by go umięśnić:) Brzuch mam całkiem niezły tylko niestety sflaczały trochę. Zacznę od 1 października bo to taki fajny dzień na początek:) Mam nadzieję, że wytrwam bo z systematycznością to u mnie słabo a systematyczność to podstawa A6W. 1 października wrzucę fotki mojego brzusia by potem móc się pochwalić (mam nadzieję;)) nowym, jędrnym, umięśnionym. Co do mojej choroby to na szczęście tak jak myslałam było to tylko osłabienie po niedzielnym treningu. Dlatego też dzisiaj dosiadłam mojego metalowego rumaka, a wieczorem pobiegam z pół godzinki żeby nie stracić formy:) Sport to podstawa dobrego samopoczucia i super figury! Widziałyście kiedyś grubego sportowca (z wyjątkiem rzutu młotem, zapasów itp;))??? A oni pewnie się nie głodzą tylko jedzą zdrowo i racjonalnie:) I taki jest mój nowy styl życia:)