Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W związku małżeńskim od 4 lat. Z kilogramami walczę od dłuższego czasu. 23.10.2013 urodził się mój synek Filip, który będzie moją największą motywacją w dążeniu do wyznaczonego celu. Przecież musi mieć super, fit mamusię :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 106763
Komentarzy: 1575
Założony: 3 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 2 kwietnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kikizafryki

kobieta, 38 lat, Poznań

165 cm, 85.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 kwietnia 2018 , Komentarze (1)

Wracam. Kolejny raz. Niestety ograniczona względem ćwiczeń. W listopadzie pośliznęłam się, zerwałam więzadła i rozwaliłam łąkotkę. Jestem po rekonstrukcji, niedawno pożegnałam się z ortezą i kulami. Niestety ćwiczyć jeszcze nie mogę. Obym tym razem dała radę. Nie mogę na siebie patrzeć.

24 lipca 2017 , Komentarze (2)

Ostatnio gdzieś usłyszałam, że amerykańscy naukowcy dowiedli, że najmniej ważymy w piątek rano. Postanowiłam przeprosić się z moją wagą i zważyłam się się w piątek. Sukces 700 g mniej. Może w końcu waga zacznie spadać.

Byłam 4 dni bez internetu, więc muszę sporo nadrobić. Cały czas liczę kalorie, ćwiczę i jakoś się trzymam bez słodyczy.

17 lipca 2017 , Komentarze (12)

Weszłam dzisiaj na wagę. Bez zmian. Ja się pytam dlaczego? Po ostatnim ważeniu zaczęłam liczyć kalorie. Spożywam między 1300 a 1500 kalorii. Słodycze nie pamiętam jak smakują. Ćwiczę. W sobotę zrobiłam 13 km marszem. A waga ani wte ani wewte. Popsuta nie jest, baterie ma nowe. Sama po sobie widzę, że brzuch mam mniejszy. Wiem, powinnam się zmierzyć, ale miarka zapadła mi się pod ziemię, a co idę na zakupy, to zapomnę kupić. Myślę, że odżywiam się zdrowo, bazuję na owocach i warzywach sezonowych, chuda szynka, chude mięso, twarogi, chleb tylko graham i tylko na śniadanie. Mało wody piję, ale się staram.

Czy ja w ogóle kiedyś schudnę?!

11 lipca 2017 , Komentarze (5)

Obraziłam się na wagę. Nie zamierzam na nią wchodzić przez najbliższy miesiąc.

Cały  ubiegły tydzień wzorowo jadłam i ćwiczyłam (zumba, dywanówki, siłownia) W sobotę byłam na basenie - godzina pływania, w niedzielę dwugodzinny trening - 5 km nordic walking, 2 km truchtu + godzina siłownia. Wchodzę na wagę i co? I dupa, więcej o 0,5 kg. 

Wczoraj byłam na tej elektrostymulacji. Efektów nie widzę po pierwszym razie. W piątek idę znowu. Pewnie nie odchudzi mnie za bardzo, ale może chociaż ujędrni. Pożyjemy zobaczymy. Tymczasem idę pomyśleć o jakimś obiedzie.

8 lipca 2017 , Skomentuj

I stało się. Wstałam rano i pojechałam na basen. Sama nie mogę w to uwierzyć, bo zwykle wybierałam zumbę, siłownię albo inny aerobic. A dziś basen. Zrobiłam 15 basenów - nie wiem czy dużo to dużo czy mało. Następny razem postaram się zrobić więcej. 

Dziś o ile nie będzie padać, planuję pójść jeszcze na rolki albo rower.

6 lipca 2017 , Komentarze (5)

Trzymam się dzielnie. Unikam słodyczy, staram się codziennie ćwiczyć. Wiem, że do 5.08 (wyjazd nad morze), nie schudnę 20 kg, ale może te kilka kg uda się się zgubić. Wczoraj byłam na zumbie, dziś też planuję zumbę i brzuszki.  W poniedziałek idę na elektrostymulację w kapsule z podczerwienią. Brzmi kosmicznie, ale zachwalają i obiecują:

  • utratę do 5000 kcal podczas 1 sesji, 1 kg jednorazowo, zmniejszenie obwodów nawet o 20 cm jednorazowo (30 min zabiegu porównywalne jest z 2 godz. tradycyjnego treningu siłowego)
  • poprawę krążenia krwi i limfy
  • oczyszcza, regeneruje, relaksuje
  • redukuje cellulit i rozstępy

Mnie przekonali, idę sprawdzić. Termin niestety mają dopiero poniedziałkowy, do poniedziałku będę ćwiczyć. Planuję jechać na basen, ale samej mi się nie chce, a z kimś się wstydzę. 


Ps. Ktoś coś o tej całej elektrostymulacji?


30 czerwca 2017 , Skomentuj

Dziś nie ćwiczę. Jesteśmy z Fifim sami w domu, a ja czuję się słaba. Ciśnienie w normie, podejrzewam, że cały czas przeżywam jego zabieg. Samo pilnowanie, by nie stawał na głowie, nie robił fikołków, nie biegał, nie skakał kosztuje mnie dużo nerwów i cierpliwości. Próbowałam mu tłumaczyć, że jest po operacji, że nie może, ale mój trzylatek ma tyle energii i pomysłów, że co chwilę zapomina, że mu nie wolno tego i owego.

Co więcej, Młody zażyczył sobie dzisiaj pizzę na obiad! Ja na pizzę miałam ochotę od dawna więc zamówiliśmy. Fifi zjadł kawałek, ja dwa kawałki, resztę Pią wziął do pracy, żeby mnie nie kusiło. Mam nadzieję, że jakoś radykalnie nie odbije się to na mojej wadze.

29 czerwca 2017 , Komentarze (4)

Wczoraj mój mały syneczek miał zabieg usunięcia trzeciego migdała. Mały był usypiany u mnie na rękach. Okropne doświadczenie i przeżycie. Jak mi go przynieśli po zabiegu już wybudzonego, plującego krwią w ostatniej chwili zdążyłam go przekazać Pią. Zemdlałam. Nie wiem, czy to dlatego, że cały dzień nic nie jadłam z nerwów, czy ten widok tak na mnie podziałał, czy jedno i drugie. Dziś Fifi doszedł do siebie, nie pamięta co było wczoraj, a ja ja nadal psychicznie rozwalona. Ryczę bez przerwy. Czemu? Nie wiem.

Popołudniu zebrałam się w sobie i zrobiłam 3/4 skalpela. Nagle zrobiło mi się słabo, mroczki przed oczami i poczułam, że zaraz znowu odjadę. Nie mogłam do tego dopuścić, bo jestem sama z dzieckiem. Dietę trzymam. Narazie, ale mam ochotę rzucić się na pizzę.

Mam nadzieję, że jutro będzie lepszy dzień.

27 czerwca 2017 , Komentarze (1)

Umawianie się z koleżanką na kawę w domu, to nie jest dobry pomysł. Zwłaszcza, że koleżanka nie musi martwić się o figurę i przychodzi z górą ciasta, ciasteczek i czekolady. Co więcej każe jeść to wszystko z nią, bo jej samej nie smakuje :D. Tak, więc dzisiaj od godziny 10 do 13 żywiłam się słodkościami. Wieczorem muszę podwójny trening zrobić, albo nawet potrójny. Boże, widzisz a nie grzmisz! 

Z innej beczki, wczorajsze mleko kokosowe w połączeniu z truskawkami i serkiem twarogowym - mega. Kocham takie śniadania!

26 czerwca 2017 , Komentarze (1)

Codziennie rano staram się pić koktajl. Przyrządzam go z owoców (różnych, to co mam pod ręką), dorzucam płatki jaglane, chia, żurawinę, dodaję mleko. Zawsze było to zwykłe mleko z kartonika, dziś postanowiłam, że przerzucam się na mleko roślinne. Udałam się do Tesco i cena mleka kokosowego i migdałowego mnie prawie zabiła. Całe szczęście żyjemy w czasach internetu. Wujek Google, od razu poradził jak zrobić samemu mleko kokosowe. I mam 500 ml mleka kokosowego za 2,50 zł. Przy robieniu mleka, nie obyło się oczywiście bez wpadki. Nie docisnęłam pokrywy malaksera i wiórki dosłownie wystrzeliły pod sufit. Wszystko upaćkane. Wiórki miałam nawet w staniku. Ale satysfakcja wielka. Jutro koktajl z mlekiem kokosowym.

Poza tym trening brzucha dziś zaliczony. :D