Wczoraj Sebastian pojechał. Dojechał szczęśliwie. Mnie ulzyło, bo zawsze się drogą martwię. Nie lubię ostatnio gdy jedzie. Nawet lubię gdy jest. Nie męczy mnie aż tak jak kiedyś. Sporo robi. Przyzwyczaiłam się do niego. Znamy się już ponad 8 lat. Krzysiek za to zadowolony, że zostaliśmy sami.
Wczoraj po powrocie od weterynarza miałam sporo pracy. Udało się zrealizować wszystko. Dziś znowu mam pracę typu cięcia drewna. Zejdzie jeszcze z tym mokrym drewnem kilka dni. Krzysiek się wścieka, bo bałagan jest na podwórku. Dziś mam też sadzenie ostatnich roślin cebulowych. One pójdą do gruntu.
Chcę dziś wybrać róże. Znalazłam jeszcze jedną donicę. Tym razem jest bardzo duża. Posadzę w niej może różę pnącą. Będzie stała na schodach u mamy.
Onusię chyba czeka eutanazja. Nie je mimo leków. Prawdopodobnie to guz w okolicy nosa lub zatoki, bo kicha z krwią. Wyciek jest z jednej dziurki. Koteczka ma około 13 lat najmniej. Zabieg nie ma sensu. Nie będę jej męczyć. Czekam do poniedziałku. Jutro jeszcze wizyta u weterynarza. Kotka nie jest moją pupilką, ale bardzo mi jej żal.