Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1490128
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 lipca 2024 , Komentarze (14)

Wczoraj byłam na badaniach. Zrobiłam je prywatnie, bo nie chciałam pertraktować z lekarzem. To nie są jakieś wielkie koszty i nie warto psuć sobie nerwów czekaniem na wizytę i dyskusjami. Poszło sprawnie. Miałam krew pobraną z dłoni. Tu mam żyły...

TRochę dyscypliny i na wadze już mniej. Tyle dobrego, że mój organizm reaguje natychmiast jeśli chodzi o zrzucenie wagi. Dziś sałatka, fasolka szparagowa i serek wiejski. Efekt trzeba utrwalić...:) Niestety ja też szybko tyję. Muszę się ważyć codziennie, bo po tygodniu mógłby być szok...

Dziś jest bardzo fajna pogoda - chłodno i deszczowo. Na dworze nic nie zrobię, ale trzeba dopełnić kosz i przygotować worki. Zrobię to sama, bo Krzysiek dziś pracuje po południu. Pewnie zmoknie i wróci zly.

Chcę wykorzystać deszcz na dłuższą medytację. Moze dziś dodatkowo położę kamienie na czakrach. Myślę o ametyscie, lapis lazuli, angelicie, kwarcu różowym, tygrysim oku, karneolu i krwawniku. Będzie też oczywiście Reiki, pranajama i joga. Zaczynam wprowadzać gdy mam lepsze dni deskę na przedramionach. Chwilę wytrzymuję, ale za krótko. Asana wzmacnia też brzuch. Będę ją ćwiczyć codziennie, bo brzuch mam tragiczny. Plecy też i na nie ona pomaga. Myślę o łódce...Też jest pomocna.

Mars jest w okolicach bliźniąt i zaczyna mi szkodzić. Muszę uważać na wypadki w tym użycie noża nawet. Mogę się gorzej czuć. Tak będzie przez minimum 10 dni, bo gdy przejdzie dalej, szkód będzie mniej. Chcę teraz unikać prac fizycznych i większego wysiłku. Tyle dobrego, że upału nie ma.

O studiach już muszę zapomnieć, bo raz, że angielski i dwa, że teraz są wymagane zjazdy na uczelnię minimum dwa na semestr. Ja nigdzie nie zamierzam jeździć no chyba, że blisko. Mnie pasowały studia online.

Miałam nie robić przetworów w tym roku, a kończą się ogórki. DZiś Krzysiek chyba kupi 5 kg to zrobię w musztardzie. Ja robię ze skórką w całosci.

23 lipca 2024 , Komentarze (25)


Planuję dołozyć sobie asan na siłę. Teraz robię deskę ale zwykle nie na przedramionach tylko na dłoniach i psa z głową w dół, a myślę o desce z unoszeniem nóg, krześle i wojowniku, skłonie w przód... Tu ściąga, żeby sobie przypomnieć... Bardzo nie lubię ćwiczeń na siłe. Nie czuję się przy nich komfortowo. Nie lubię używać siły. Tego się tylko obawiam, że nie będzie postępów i się zniechęce...

1. Deska (Plank) - połóż się na brzuchu, oprzyj się na przedramionach i palcach stóp, utrzymuj ciało proste przez kilka oddechów. Wzmocni mięśnie brzucha, pleców i ramion.

2. Wojownik I (Warrior I) - stój w pozycji stojącej, jedna noga z przodu, druga z tyłu, zgięte kolano z przodu, ręce wzniesione do góry. Wzmocni mięśnie nóg, pleców i ramion.

3. Skłon w przód (Forward Fold) - stój prosto, zegnij się w pasie i opuść ręce w kierunku podłogi. Rozciągnie mięśnie pleców, nóg i bioder.

4. Krzesło (Chair Pose) - stój prosto, zegnij kolana i opuść biodra jak do siadu na krześle, ręce wzniesione do góry. Wzmocni mięśnie nóg, pleców i ramion.

Wczoraj mi Krzysiek kupił loda i dodatkowo chipsy. Oczywiście zjadłam i dziś już pól kilo więcej. Ja jestem łakoma i jak mam to jem. DZiś już dietetycznie a on jest zły, bo fishburgera nie będzie. Nie wiem co on sobie myślał, że zamierzam z powrotem do 100 przytyć. Loda chciałam ale chipsy to jego inicjatywa. Lód był wliczony w bilans. Fishburgera też nie maiło być. Też bulki kupił dodatkowo. Ja planuję posiłki i piszę mu na kartce co potrzebuję, ale on kupuje wszystkiego więcej i później są zgrzyty. Dziś tylko trochę bobu i kotlety z kalafiora. Musi to co przybyło spaść. Miała być pizza na spodzie z kalafiora, ale sera żółtego za dużo. To kaloryczne jest... Chcę mieć wagę w normie. Nie moze być inaczej i będę do tego dążyć.

Przytyłam i od razu nastrój mam gorszy. Jestem ponura. Do tego ciepła noc. Czekam już na późne lato i jesień. Czas leci jak szalony i moje ulubione pory roku nadejdą szybko.

Jakiś czas temu wykupiłam sobie na Eskk kurs psychologii i kurs parapsychologii. Kursów nie skończyłam, bo zaczęłam szkołę. Myślę by do nich wrócić. Wykupię więc chyba dalszy dostęp po ukończeniu szkoły. Eskk ma teraz też nową ofertę. Bardzo ciekawa dla mnie. Jest między innymi kurs porozumiewania bez przemocy i kurs coachingu.

Krzysiek jest chory. Ma początki cukrzycy, podniesiony poziom cholesterolu i trójglicerydów. Leczyć się nie chce. O diecie nie myśli i o schudnięciu też nie. Ma przyjechać jego brat, żeby z nim porozmawiać.

22 lipca 2024 , Komentarze (4)

Wszystko w moim życiu idzie dobrze. Jedyne rozczarowanie to waga. Stosuję posty i szczerze mówiąc myślałam, że choć trochę waga spadnie, a tu się trzyma. Chciałam pod koniec roku ważyć 74 kg i chyba do tej wagi nie zejdę...

Biorę udział teraz w zajęciach online jogi i to nie dom końca jest prawda, że instruktor poprawia ćwiczących. Poprawia rzadko. On tylko pokazuje jak wykonać asany. Każdy wykonuje je tak jak może. Nie każdy jest tak samo rozciągnięty przecież. Vinyasa joga mi jednak nie odpowiada. Nie lubię jej dynamizmu. ZA dużo się dzieje. Wolę yin jogę albo hatha.

Mam problem z włosami. Teraz w upały chciałabym je spinać, a obciełam zbyt krótko i się nie da zrobić kitki. TRzeba robić dwa kucyki i wyglądam groteskowo. Teraz już nie będę ścinać na tak krótkiego boba. Nie tylko w upały włosy spinam. Spinać chcę też gdy ćwiczę. Zwłaszcza z laptopem, bo nie lubię wtedy włosów na twarzy. Do fryzjera wybieram się we wrześniu chyba. Tak pod koniec. Chodzi o odrosty. TRzeba będzie chyba położyć kolor. Ja chodzę dwa razy do roku. Wiosną robię balejaż, a jesienią farbuję na kasztan. Później w zimie włosy odświeżam sama. Kusi mnie zafarbować na czarno, bo  nigdy nie miałam. Czarny jednak z trudem schodzi i farba nie chce chwycić. Do tego postarza ponoć.

Chcę wejść głębiej w jogę. Wczoraj wzięłam się za jamy, czyli praktyki dyscypliny społecznej. jest ich pięć. To niekrzywdzenie, prawda, niekradzenie, wstrzemięźliwość i nieposiadanie czyli wolność od chciwości. To pojęcia bardzo pojemne, bo niekrzywdzenie np. dotyczy i siebie i innych i zwierząt. Krzywdzeniem siebie moze być też niezdrowa dieta czy zwyczaje, kontakty. Prawda to unikanie kłamstwa z wyłączeniem tej prawdy, która by kogoś skrzywdziła. Niekradzenie i w tym przypadku chodzi też np. o czas. Wstrzemięźliwość to też umiarkowanie w seksie czy jedzeniu itd. Jamy są dla mnie bardzo rozsądne, że się tak wyrażę. Trafiają do mnie. Spróbuję praktykować.

Joga, ćwiczenia jogi mi bardzo odpowiadają. Mam jednak z niektórymi problem. Chodzi o asany siłowe, bo i takie są. Jestem rozciągnięta, ale te które wymagają siły, nie idą mi dobrze. Taka deska np. wytrzymuję tylko chwilę. Łuk też. Niby jestem w stanie się wygiąć i chwycić kostki, ale już podniesienie klatki piersiowej to problem. Podnoszę na 3-4 szybkie oddechy zamiast na 10 wolnych. :( O mostku czy o świecy nawet nie myślę...

Zrezygnowałam z warsztatów DDD i jestem zadowolona. Rodzice nie żyją i im już wybaczyłam. Jestem pogodzona ze swoim życiem i zmieniać go nie chcę. Lat mam ile mam. Uznałam, że rozdrapywanie ran jest bez sensu. SZkoda mi było czasu na przemyślenia i odrabianie prac domowych. Wywlekać wszystkiego na forum też już nie chciałam. No i koniec...:) Szczerze to mi ulżyło...

Do codziennej praktyki włączyłam Pranajamę... Za kilka dni zacznę intonować mantrę Om...

21 lipca 2024 , Komentarze (2)

Dziś odpoczynek, ale w zasadzie nie mam po czym, bo się w tygodniu nie napracowałam. Moze popracuję zawodowo dzisiaj. Mam jeszcze do zarobienia pilnie około 300 zł. To niedużo. ZArobię na pewno...

Dziś post i nic jeść nie będę. Jutro normalne jedzenie około 1300 kalorii. Na razie nie jem jeszcze praktycznie strączkowych, bo nie kupiłam ani strączków do gotowania ani w puszkach. Nie kupię na razie. Dopiero w październiku. Teraz wyjadam wszystko ze spiżarni. Makaronów zdrowych też nie mam. Krzysiek je normalne i ja też czasem. Waga około 81-8- 82-8. Od września dieta i chyba jest szansa na zrzucenie około 6-7 kg. To będzie nadwaga. Ulży mi i już takiego wstydu nie będzie, że mam otyłość. W moim systemie wartości zaniedbanie ciała i doprowadzenie do otyłosci to wstyd i nie o wygląd tu chodzi. Co innego choroba, ale ja od chorej tarczycy przytyłam tylko 10 kg. Reszta to klimakterium i rzucenie papierosów. Nie choroba więc. Teraz świadomość mojego ciała waha się od obrzydzenia, bo jeszcze otyłość po podziw, że tyle schudło. Te wahania mnie męczą. Chciałabym zachować równowagę. Niby wiem, a raczej przypominam sobie czasem, że ważę w tej chwili tyle ile mam ważyć na tym etapie życia, ale to wszystko jest trudne. 

Chciałbym popracować nad cierpliwością, bo u mnie wszystko ma być natychmiast. Jeśli nie jest szarpię się i miotam. To nie jest dobre, bo np. gdy nie mam pieniędzy już na coś na co chcę mieć to okropnie się denerwuję. Gdy Krzysiek albo Sebastian nie chcą czegoś zrobić natychmiast to się wściekam i z nimi kłócę. Są też szantaże. Kiedyś bywała też przemoc. Tak nie powinno być. Jogin powinien być spokojny i celebrować pokój. O przemocy mowy nie powinno być. Dużo różności mam do przepracowania, ale wszystko na raz się nie da. Teraz pracuję nad tym, żeby mówić, że chcę a nie muszę. Pracuję nad tym by Krzyśka prosić, a nie zmuszać go i nie rozkazywać mu. Pracuję też ze snami. Próbuję pracować nad empatią. Nad akceptacją ciała. Próbuję odpuszczać emocje. To dość na teraz...

Wczoraj przegrałam wszystko ze starego laptopa. Wszystko co potrzebne.

Moja Rozi ostatnio prawie po całych dniach przesiaduje w sypialni. Kwiatków nie gryzie. Nawet papirusa. Czasem tylko wyrzuca ciuchy z szafy i szafek. PO co to robi nie mam pojęcia. Leży na łóżku a nie w szafie.

20 lipca 2024 , Komentarze (12)

Jakiś czas temu zainteresowała mnie duchowość jogi. Dziś czytam książkę. To nie ostatnia z tego tematu i bez znaczenia jest to, że Kościół uznał, że joga to grzech. Chodzę do kościoła czasem, odmawiam różaniec, ale jogi się nie wyrzeknę. Jamy i nijamy bardzo do mnie trafiają. Bardziej niż 10 przykazań katolickich i moze to jest zagrożenie o którym mówi kościół. Inna sprawa, że między nimi jest wiele wspólnego. Joga to nie religia jednak.

Przyszły mi kwiatki. Są piękne. SZczególnie cissus australijski. To bardzo wyrośnięta roślinka z dużą ilością przyrostów. Oby był u mnie zadowolony z miejsca i pielęgnacji... piękna jest też aukuba...

Krzysiek przytył 8 kg. Wychodzą ciastka, pączki i bułki slodkie. Waży 90 kg i ma 103 cm w pasie. Chcę, żeby zaczął się odchudzać, ale chyba nic z tego. Nie ma zamiaru rezygnować ze swoich przyzwyczajeń. Teraz potrafi zjeść oprócz normalnego jedzenia paczkę ciastek dziennie. Pije piwo. Rozmowy nie przynoszą rezultatu, bo tylko się tłumaczy. Podejrzewam, że kłamie, bo 8 kg z powietrza nie przybywa.

Do niedawna widziałam w zasadzie tylko tłuszcz na swoim brzuchu i gigantyczny biust. Nie widziałam tłuszczu na plecach, a jest. Wszystko chudnie i zbita tkanka zmieniła się w miękką. Jest bardziej widoczna. Mam więc coś do zrobienia i w tych rejonach. Pośladki też mało apetyczne, że się tak wyrażę..:(

Od kilku dni staram się ćwiczyć rano powitanie słońca. Krotką sekwencję dla początkujących i nie idzie mi za dobrze, bo jestem zaspana. Wieczorem ćwiczę normalnie około 23-27 minut. Zmieniłam jednak podejście do ćwiczeń. Już nie daję sobie wycisku, żeby tylko wykonać jakąś trudniejszą dla mnie asanę. To pokusa ego. Coś złego w jodze. Teraz traktuję się łagodnie i do niczego się nie zmuszam. POstępy i tak przyjdą. Potrzeba tylko czasu i cierpliwości, a już teraz nie jest źle.

19 lipca 2024 , Komentarze (12)

Jakiś czas temu kupiłam kilka nasion palm. Teraz dwie wykiełkowały, ale mają brązowe czubki. Nie wiem co im za krzywda, bo nigdy palm nie miałam. Może być za dużo wody. Dziś je chcę przesadzić. No i zobaczymy. Rosną ładnie. Słońce jest teraz zabojcze. Ja mam okna od wschodu i kwiatki się męczą. Ostatnio sadzonki mandarynek wyschły, a podlewam co drugi dzień. Podsycha ananas, a on ponoć lubi słońce. Dorosłe roślinki są piękne, ale trzymam na oknie te bardziej odporne. Reszta za firanką przy oknie. Wszystkie kwiatki już mam. Czekam na resztę palm, pomarańcze i cytrynę. Mają wykiełkować.

Znalazłam restaurację w moim mieście, przejrzałam menu i chętnie bym poszła. Problemy są dwa. Co Krzysiek na to, bo drogo i czy nie wyjdę na prostaczkę, bo zdziczałam. Ostatni raz w restauracji byłam 30 lat temu.

Ostatnio moją inspiracją stała się Małgorzata Osuch. To nauczycielka jogi pełna kobiecości i seksapilu mimo ukończonych 61 lat. Cwiczyć zaczęła w wieku 52 lat. Twierdzi, że joga odmładza:) Też jestem tego zdania i już nie będę wspominać o starości. Czy Pani Małgosia wygląda na staruszkę? No szczupła jest. Ma co prawda wyćwiczone ciało i długie włosy, ale i dla mnie widzę szansę...:)

PO wczorajszych wnioskach z jogą, dziś przyszedł czas na wdzięczność. Nie doceniam tylu wspaniałych rzeczy, zdarzeń ani ludzi w moim życiu. Nie będę tu wymieniać co mam dobrego, ale mam bardzo wiele. Czas nad tym solidnie popracować. Docenienie przyniesie zadowolenie. Docenienie to otwarcie się na odczuwanie przyjemności. Ot choćby docenienie sprawności mojego ciała. Jestem sprawniejsza niz byłam kilka lat temu i powinnam to docenić, a nie obwiniać się, że moje ciało nie jest tak sprawne jak 30 letniej instruktorki jogi. Mam chore podejście...

18 lipca 2024 , Komentarze (14)

Jutro chcę jechać na badania- cukier, morfologia, cholesterol, trójglicerydy i może tarczyca. Moze też insulina. Badania robiłam 3 lata temu i wszystko było ok. Krzysiek ma zrobić lit. Pojedziemy razem, a zawiezie nas sąsiad. Będzie z głowy znowu na jakiś czas.

Jutro też brat Krzyska ma nam wywieźć materiały budowlane. Tego spod domu nie wezmą. Będzie styropian, papa, trochę gruzu. Może uda się wyjąć z komórki maszynę do szycia. Jeśli tak to wystawię ją do sprzedaży.

Miały być jeszcze upały, a chyba zelżało nieco to gorąco. Oby już. Noce jeszcze ciepłe, ale do Anny już blisko i teoretycznie powinny się stać chłodne. Tyle by było ulgi. 

Wybierałam się w tym roku kąpać do rzeki, ale S nie ma i się boję. Pływać praktycznie nie potrafię i głębszej wody się obawiam. Nie znam rzeki i nie wiem jaka woda jest. Ponoć do kolan, ale sprawdzić nie miał kto. Gdyby był S toby wszedł i sprawdził. Krzysiek też pływa słabo i do wody go nie wpuszczę. S też chyba nie pływa, ale się nie boi. On nawet na rybach na Wiśle się kąpie.

Mam do wyrzucenia dwa laptopy. Jeden moze sprzedam za parę groszy, a drugi na pewno do wyrzucenia. Problem jest taki, że chyba by trzeba usunąć dysk, bo chodzi o dane. Trzeba z tym czekać na S, bo on się będzie nad laptopem pastwił. Ani ja ani Krzysiek go nie rozwalimy.

WAgę trzymam. Dziś ziemniaki pieczone, jajecznica z pomidorem, szczypiorkiem i sałatka. Jutro kotleciki z fasoli i pieczarek, sos koperkowy i ziemniaki, mizeria.

Wczoraj wykupiłam sobie zajęcia z jogi online. ZAjęcia trwały godzinę i nie dałam rady słyszeć głosu. Zadowolona jednak jestem i to bardzo... Wnioski są, a głowny to ten, że mam poczucie niższości i wymagam od siebie zbyt dużo. Prawie wszystkie asany poza świecą były w moim zasiegu. Nie byłabym najgorsza, a byli tam młodzi ludzie. Instruktorka była w moim wieku i też nie miała idealnego ciała, a nie przejmowała się i występowała w obcisłym stroju. Kondycyjnie też nie jest tragicznie, bo instruktorka też ocierała czoło z potu, a młody chłopak ocierał pot ręcznikiem. Nie ruszam się też jak staruszka. Jestem jak nowo narodzona, bo to było jak objawienie. Niby na jodze nie powinno być porównań z innymi, bo to ego, ale przy moich kompleksach czasem trzeba... Napatrzyłam się na smukłe, gibkie ciała 30 letnich instruktorek i też tego od siebie wymagałam...

17 lipca 2024 , Komentarze (2)

Wczoraj miało być bardzo gorąco, ale przez część dnia padało i dobrze. Dziś słońce. Czekam na deszcz, bo trzeba podlewać. Dziś deszczu ma nie być to wykorzystam czas i spryskam resztę randapem. Już dużo nie zostało. Nie widzę, żeby to pryskanie miało negatywny wpływ na owady. Ile ich było tyle jest. Nawet motyle są. Moze pryskanie większych obszarów jest w stanie wszystko co latające wytruć, ale nie obszar 2m x 2m.

Dziś obiad na raty. Zmieniłam zdanie. Rano makaron z serem i borówkami, a później placki z cukinii. Ja jeszcze może zjem jajka z majonezem albo sosem musztardowym. Krzysiek pewnie zje parówki albo kanapki, bo on bez chleba żyć nie moze. Teraz je ciemne i tyle dobrego. Zastanawiam się czy do września mi jeszcze coś waga spadnie. Niby się nie odchudzam, ale stosuję raz w tygodniu posty. Jak ja już za wrześniem tęsknie, bo i dieta i błogi chłód.

Dojrzałam chyba do tego by wprowadzić nieco zmian w swoje życie. Chodzi mi o pracę w sobotę i w niedzielę. Ostatnio pracuję dość intensywnie w tygodniu i gdy nadchodzi weekend jestem nieco psychicznie zmęczona. Można by sobie pracę odpuścić, zrelaksować się i zająć typowymi przyjemnościami. No przynajmniej wtedy gdy zarobek w tygodniu bedzie zadawalający. Tak jak to było ostatnio. W weekend tym razem odpoczywałam. Teraz zarabiam na drugą rabatę koło tarasu. Chodzi o zakup ziemi do skrzyni i kolejne rośliny. Chcę z tym ruszyć pod koniec miesiąca. Na razie zarobiłam na 2 mniejsze skrzynki, rośliny kupiłam i czekam na nie. Z tą dużą chcę poczekać do końca upałów, bo nie chcę codziennie podlewać.

Ostatnio zdałam sobie sprawę, że pożegnałam większość osób w moim życiu. Z bliskich został mi tylko Krzysiek i Sebastian no i zwierzęta, ale i one się bardzo postarzały. Czas pożegnać też niektóre zwyczaje i tradycje. Choćby wędzenie, obfite święta i przejadanie się. Otyłość też trzeba pożegnać. Ona mi akurat zbędna. Wędzenia szkoda, bo ten zwyczaj był bardzo fajny. Lubiłam wędzić za specjalny klimat. Lubiłam też smak wędzonek. A może pomyślę o wędzeniu ryb? Sera? SWięta kojarzyły mi się obfitością. Lubiłam planować co przygotuję i tą gorączkę przedświąteczną. Teraz z tego trzeba zrezygnować, bo przecież chcę być szczupła.

Wczoraj było prawie 30 minut jogi. Cwiczeń nie dołożyłam tylko dobrze oddychałam. Fajnie mi się ćwiczyło.

16 lipca 2024 , Komentarze (12)

Niedawno w nocy była akcja z dzikami. Nie wiem czy były na podwórku czy próbowały wejść, ale brama była ruszona. Krzysiek widział 2 dziki mniejsze koło bramy. Był jeszcze jeden większy, który łomotał bramą i kwiczał. Teraz znowu boję się wyjść na podwórko wieczorem.

Nadal nie mam apetytu. Jem, bo trzeba. Dziś kotlety sojowe, placki z cukinii i sałatka z jajkami. Do tego kompot z rabarbaru. Ostatnio jem głównie warzywa. Trochę owoców też. Staram się nie przekraczać 1300 kalorii. Dziś miało być wino, ale nie będzie, bo upał...

Wczoraj był obiad dla dwojga, a Krzysiek miał dodatkowo zupę pomidorową z makaronem, bo lubi. Ja jem tylko z ryżem albo z grzankami. Kolacja też była dla dwojga. Ja często coś przygotowuję. Najczęściej z warzyw, bo on tylko wtedy warzywa je.

Dziś staram się poszukać wszystko to co lubimy robić z Krzyśkiem wspólnie. Lubimy czytać, oglądać programy historyczne i przyrodnicze. Lubimy filmy choć inne poza historycznymi. Lubimy muzykę choć inną. Lubimy robić grilla. Możemy chodzić na spacery. Lubimy leżeć i gadać, przytulać się trochę w chłodne pory roku. Lubimy sączyć wino. Możemy jechać gdzieś czasem typu zwiedzania czy koncertu. Przypuszczam, że przyjemność byśmy mieli z wyjścia do restauracji, bo lubimy jeść razem. Przyjemność byśmy mieli też z kąpieliska, zbierania grzybów, z kina. To wszystko mozemy robić wspólnie. Ja powoli się przygotowuję do wyjścia do pałacu. Czekam na koniec upałów. 

U mnie nowoczesność. Wczoraj zrobili linię przerywaną na środku jezdni. Swiat się kończy

Pada deszcz...

15 lipca 2024 , Komentarze (7)

Kwietniki kupione i kwiatki też. Jeszcze upały i pewnie przyjdą umęczone.

Mam w domu roje much. Skąd się biorą nie mam pojęcia, bo jest względnie czysto. Mam lep choć to obrzydliwe. Strasznie się brzydzę much. Wczoraj jedna była szczególnie uciążliwa, bo mnie boleśnie gryzła gdy tylko wystawiłam nogi spod kołdry. Polowałam na nią z gazetą, ale ż e się brzydzę i na sobie nie zabiję troche to trwało. Naprawdę nie wiem skąd te muchy. Kiedyś bywały na wsiach, bo ludzie mieli gospodarstwa- obory, chlewy. U mnie teoretycznie nie mają się gdzie lęgnąć. Ale faktycznie siatek w oknach nie mam.

Po wczorajszym dniu postu, ważę 81,7. Jestem zadowolona. Dziś fasolka szparagowa, kotlet z ryby z surówką z selera i marchwi i bób. Może jeszcze jeśli będę głodna zrobię kotlet z buraka. Głodu jednak się nie spodziewam. Jak to się zmieniają priorytety. Kiedyś gdy ważyłam 82 kg to byłą tragedia. Teraz się cieszę.

Upały nie minęły, a ja się denerwuję, bo praca się nawarstwia. Dziś może wystawię coś do sprzedaży i tyle. Nic więcej nie zrobię, a pracy jest jeszcze sporo. Pilnej. Lipiec zmierza do końca, a porządki miały trwać tylko do września. Nie wiem czy zdążę. Dziś mam zadzwonić do sąsiada w sprawie koszenia. 

Wykupiłam sobie warsztat medytacji wdzięczności u Gosi Mostowskiej. Mam i jestem zadowolona. Teraz medytuję codziennie. Medytacji jest 7.

Żniwa i wspomnienia... Wozy konne i młockarnia do które ciągnęli wszyscy z okolicy. Łany zbóż, kąkole, chabry, skowronki i kuropatwy, zające na miedzy...Ech...