Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1597421
Komentarzy: 56270
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 7 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 października 2024 , Komentarze (20)

Wczoraj Sebastian pojechał. Dojechał szczęśliwie. Mnie ulzyło, bo zawsze się drogą martwię. Nie lubię ostatnio gdy jedzie. Nawet lubię gdy jest. Nie męczy mnie aż tak jak kiedyś. Sporo robi. Przyzwyczaiłam się do niego. Znamy się już ponad 8 lat. Krzysiek za to zadowolony, że zostaliśmy sami.

Wczoraj po powrocie od weterynarza miałam sporo pracy. Udało się zrealizować wszystko. Dziś znowu mam pracę typu cięcia drewna. Zejdzie jeszcze z tym mokrym drewnem kilka dni. Krzysiek się wścieka, bo bałagan jest na podwórku. Dziś mam też sadzenie ostatnich roślin cebulowych. One pójdą do gruntu.

Chcę dziś wybrać róże. Znalazłam jeszcze jedną donicę. Tym razem jest bardzo duża. Posadzę w niej może różę pnącą. Będzie stała na schodach u mamy.

Onusię chyba czeka eutanazja. Nie je mimo leków. Prawdopodobnie to guz w okolicy nosa lub zatoki, bo kicha z krwią. Wyciek jest z jednej dziurki. Koteczka ma około 13 lat najmniej. Zabieg nie ma sensu. Nie będę jej męczyć. Czekam do poniedziałku. Jutro jeszcze wizyta u weterynarza. Kotka nie jest moją pupilką, ale bardzo mi jej żal.

7 października 2024 , Komentarze (4)

Wczoraj były zajęcia z hipnozy regresyjnej. Ja coś się hipnozy obawiam i w ćwiczeniach nie wzięłam udziału. Nie mam na kim praktykować. Krzysiek po lekach psychotropowych, a S po alkoholu. Nie wolno. Skrypt zgrałam i mam zamiar przeczytać.

Dziś jedziemy z Onką do weterynarza. S zabierze się z nami, bo ma po 15 -stej pociąg. W domu będzie po 19. Przyjedzie chyba w grudniu przed świętami. Sporo pracy tym razem zrobione. Ja jestem zadowolona, a Krzysiek jak zwykle nie. On nikogo nie docenia. Ja dziś mam pranie pościeli. Mam cięcie drewna. Teraz mam ciąc drewno dość mokre. Trzeba pociąć i przenieść do komórki mojej mamy. Najpierw trzeba tam sprzątnąć worki z węgla. Tym drewnem będę palić za rok. Ono jest mokre, bo leżało na deszczu. Drewna jest sporo, bo był wymieniany dach. Moze jeszcze będzie.

Nie wiem kiedy sąsiad przyjdzie do pracy. Niby teraz można tynkować nawet wtedy gdy temperatura wynosi 5 stopni, ale wolałabym mieć pracę z głowy.

6 października 2024 , Komentarze (2)

Wczoraj padało. Nie dało się nic robić na dworze. S wkręcił kołki pod kwietniki, zrobił podejście do ostrzenia siekier i wyjęcia maszyny do szycia. Było też przetykanie rury od odkurzacza. Miałam szkołę i dziś mam. Jutro S jedzie. Przyjedzie na święta. Dziś chcemy posadzić brzozę. S ma też wyczyścić moją pilarkę. Może wyczyszczę ja a on skręci. Jest jeszcze klon. Wyrósł między stopniami schodów.

Onusia znowu nie je. Chyba przestały działać leki. Jutro znowu weterynarz.

Dziś chcę wysuszyć do końca pieczarki. Ładne były i ładnie schną.

Jutro pogoda ma być fajna- sucho i ciepło. Może potnę trochę drzewa.

Maszyna do szycia niestety zardzewiała. Nie wezmę za nią tyle ile chciałam. Ludzie biorą je na stoliki i na to się nadaje. S znalazł sporo części do malucha. Moze coś dzisiaj sprzeda.

5 października 2024 , Komentarze (4)

Dziś koniec prac, a w poniedziałek Sebastian jedzie. Szybko zleciało. Sporo zrobił i sporo roboty zostało jeszcze dla mnie. Ja czekam na pogodę. Będzie dużo cięcia drewna. Będzie plewienie. Miałam wszystko skończyć do 15 X i nie wiem czy się uda. Mam jeszcze do sprzątnięcia przed zimą trochę gruzu i stertę cegieł.

Dziś mam szkołę. Jutro też.

Z pracy mam dzisiaj wsadzenie szafirków i przebiśniegów do gruntu. S ma wynieść maszynę do szycia z garażu. Chcę zrobić zdjęcia i wystawić ją do sprzedaży. Moze kupię już róże. Moze przesadzimy brzozę. Może S zajrzy do 2 odkurzaczy. Moze wytnie uschniętą szklankę.

Chcę zadzwonić do brata Krzyśka, żeby sobie znalazł czas na reperację gniazdka w łazience. Przy okazji może kupi mi ziemię do róż. 

Chcę zadzwonić do sąsiada, bo trzeba zawieźć podanie o wycięcie drzew. Może uda je się wyciąć do końca roku.

Mam 2 kilo grzybów- pieczarki i prawdziwki. Teraz suszę...

4 października 2024 , Komentarze (5)

Koniec tygodnia. Pracy już prawie nie ma dla S. Zasłona wyprana. Wersalka rozwalona. Drobne prace w większości wykonane. Został złom. S twierdzi, że trzeba zmienić kawałek rury do pieca, bo moze sezonu nie wytrzymać. Muszę zerknąć na to. Rura była i ja obsadzić potrafię ale nie potrafię uciąć piłką ręczną, a lisicą nie próbowałam. No i gdzieś ostrza przepadły.

Dziś Krzysiek ma wolne i jedzie na zakupy. Może mi kupi grzyby, bo w środę nie było na targu. Może dziś będą na ryneczku. Potrzebuję jeszcze 2 kg i kilo pieczarek. Czaję się na kanie i na maślaki. Maślaki bym zamroziła, a z kani bym zrobiła kotlety.

Dziś mam do zrobienia śledzie w sosie musztardowym. Moze też zrobię sałatkę albo pastę z jajek i śledzia z majonezem. Chcę zrobić na obiad fasolkę. Jutro będzie fasola po staropolsku, a wczoraj był quiche z papryką. Do tego kotlety z ziemniaków i śledzi.

Moja Rozunia straciła część zębów. Teraz coś ją w pyszczku chyba boli, bo wolniej je.. Ostatnio miała jednak w pyszczku mysz... Zabiegu zrobić nie zrobię, bo to za duże ryzyko ze względu na jej wiek. Koteczka to seniorka i mogłaby się nie obudzić, a ja jeszcze życie cieszy. Mruczek jest starszy a zęby ma.

Onusia była wczoraj u weterynarza. Dostała dwa zastrzyki w tym antybiotyk. Mniej już kicha i zaczyna jeść. Następna wizyta w poniedziałek.

3 października 2024 , Komentarze (4)

Prace idą. S się stara. Dużo już zrobione, ale wychodzą następne, nieplanowane prace, które zauważa. Dziś może zrobi ze złomem o ile sąsiad wróci, bo on ma zawieźć do punktu. Jeśli nie to chociaż S ten złom zgromadzi w jednym miejscu. Są dwa piece, zlew, piec gazowy od centralnego i wanna. Są też drobne rzeczy typu rynny, węglarki, pręty. Gdy S będzie w skupie złomu ma poszukać blachy do przykrycia szamba. Teraz jest przykryte drewnem, a to niezbyt mi pasuje.

Ja mam dzisiaj do posadzenia do doniczek rośliny cebulowe kwitnące wiosną. Kupiłam narcyzy białe i żonkile, krokusy, przebiśniegi i trochę szafirków. Te ostatnie pójdą do ziemi. Może mi się uda pociąć trochę drewna. Wszystko zależy od pogody. Krzysiek będzie w domu po południu, to moze coś pomoze. Moze dziś pojedziemy z Onką do weterynarza. Chcę posadzić cebulkę, bo Krzysiek mi kupił drobne. Moze będą piórka...

Sklep faktycznie nieczynny i S chodzi po piwo około 2,5 km od domu. Wczoraj był dodatkowo w lesie. Chodzi z plecakiem. Miał jeździć na Krzyśka rowerze, ale według niego rower nie jest pewny. Coś mówi o tym, że przywiezie swój, ale to chyba bez sensu. Chciał Krzyśkowi rower wyremontować, ale czasu brak no i Krzysiek mało go używa to i sensu nie ma.

Dziś mają być wywiezione śmieci. Worków mam 6, ale wszystkich Krzysiek nie chce wystawić, bo twierdzi, że nie wezmą. Ja bym wystawiła, bo ryzyka tu nie ma. Nie wezmą to się z powrotem przyniesie do domu. Gdyby wzieli jednak to byłby problem z głowy. Na razie stoją w sieni i nie bardzo jest jak przejść. Jutro ma S rozwalić wersalkę u dziadka i trzeba będzie ją wynieść, a nie bardzo jest jak, bo worki przeszkadzają.

Opuchlizna S z oka zeszła po dwóch zabiegach. Wczoraj S znalazł w parku 200 zł. Dziś jest na grzybach, bo wczoraj jakiś facet wychodził z naszego lasu z polową koszyka prawdziwków.

2 października 2024 , Komentarze (10)

Nie mogę sobie poradzić z kotami. Aron nauczył się otwierać drzwi do kuchni i ciągle to robi, a później poluje na myszy. Za nim wchodzi całe stado i polują. Łapie Kajtek, Rozi. Czai się Aron i Czarnusia, Majka. Nawet Mruczek wącha tam gdzie bywają. Ja się wściekam. Wczoraj wpadłam z krzykiem i wygoniłam je z kuchni. Aronek tak się wystraszył, że uciekł pod kanapę. Na szczęście zaraz wyszedł. Ja i tak miałam wyrzuty sumienia. Dziś może już będzie postawiona klatka łapka i może będzie założona zasuwka. Będzie spokój. Moze Aron przestanie skakać po drzwiach. Na razie ten rumor jest denerwujący. Trzeba by myszy wynieść i niech sobie przed zimą szukają innego schronienia. Mnie one zbędne. Całe lato były. Mam dość.

S znowu przyjechał chory. Kilka dni temu bolał go ząb, ale do dentysty nie poszedł. Teraz jest okropnie spuchnięty. Nawet oko. Z trudem mówi. Chciałam mu dać leki, ale się nie zgodził. Jest uparty.

No i znowu mam chorego kota. Tym razem problem jest z Onką. Ma koci katar i jakim cudem go złapała nie mam pojęcia. Nie je prawie od kilku dni. TYlko pije trochę mleka i wodę. Na razie nie mam jej jak zabrać do weterynarza, bo kotka do mojego transportera nie wejdzie. Gryzie i drapie. Kupiłam taki otwierany od góry i czekam na niego. Nie wiem czy uda się jej pomóc, bo leków do pyszczka nie weźmie. Nie wiem co z zastrzykami. Kotka nie lubi być dotykana i jest agresywna. Bardzo agresywna. Drapie nawet wtedy gdy Krzysiek usiłował jej wytrzeć pyszczek. Z trudem można ją dotknąć. Zawsze taka była.

Niestety wczoraj odkryłam, że leje się następny dach. Nie wiem czy dam radę go w tym roku zrobić. Miał być robiony w przyszłym roku. Była papa zwykła a ja chcę tą lepszą, termozgrzewalną.

Wczoraj zepsuło się gniazdko w łazience. Zaczęło się kopcić i zajął się kabel od pralki. Dobrze, że Sebastian zauważył, bo byłby pożar. Naprawił kabel i skończyłam pranie. Gniazdka nie mam. Trzeba kupić i wtedy dopiero zrobić.

Sebastian oczyścił mi częściowo jedną komórkę. Mam sporo drewna do cięcia, ale zanim spalę musi wyschnąć. Ciąć to będę sama, bo to głownie deski.

1 października 2024 , Komentarze (8)

Sebastian przyjechał i jest. Niezbyt to dobry czas, bo w ten weekend mam szkołę. Szkoła się kończy, a ja się nawet cieszę. Nie bardzo mam teraz ochotę na regularną naukę. Koniec szkoły chyba 20 X. Nie jestem pewna, bo mamy zaległe zajęcia i chyba będziemy nadrabiać. Nie wiem kiedy. Teraz 5x  w sobotę będą zajęcia z kundalini Reiki. Już drugie. Co w niedzielę nie wiem. Zostały jeszcze karty czakr do przerobienia. Chyba tylko to.

Na S czeka bardzo dużo pracy. Chcę by rozwalił i wyniósł wersalkę z pokoju dziadka. Ma wywieźć złom. Wcześniej trzeba odpiąć piec gazowy do centralnego i dwa piece węglowe. Do tego będzie zlew i wanna. Trzeba pociąć trochę drewna i uciąć 3 grube gałęzie, które przeszkadzają. Są do naostrzenia szlifierką 3 siekiery i 3 noże. Jest do wyprania olbrzymia zasłona. On powinien ją zdjąć i zawiesić. Trzeba wkręcić 3 kołki. Niby używam wiertarki, ale z założeniem wiertła mam problem, bo siły mało, a zakręcone wszystko musi być solidnie. Trzeba podkleić kaseton styropianowy i naprawić szufladę. Trzeba zamontować zasuwkę do kuchni. Jest do wyczyszczenia moja pilarka. Niby potrafię to zrobić, ale z zakręceniem i regulacją łańcucha mam problem, bo mi brak siły.

Dziś może ułożę stertę cegieł i wyniosę trochę śmieci, gruzu. Może Krzysiek pomoże.

Znalazłam sobie szkołę, ale ona nie daje uprawnień. To studium interwencji kryzysowej. Nie jest to szkoła z certyfikatem, bo certyfikat mogą otrzymać tylko osoby po studiach. Szkoła trochę kosztuje no i nie wiem co zrobić. Z jednej strony mnie kusi, a z drugiej zastanawiam się po co mi to. Co mi to da. Wiedzę mogę zdobyć i z książek, a będzie taniej.

Od wczoraj przytyłam 2 kg. Nie wiem czy to złe wskazanie wagi. Czy to faktyczne spuchnięcie od węglowodanów. Będę to obserwować i będę nadal na mniejszej ilości kalorii.

30 września 2024 , Komentarze (6)

Krzysiek poszedł do pracy, a mnie brakuje go w domu. Lubię gdy jest. Do emerytury około póltora roku. Zleci szybko. Będzie mniej pieniędzy, ale za to będzie Krzysiek w domu.

Z diety niby powinnam wyjść, ale waga nadal spada albo się waha. No i nie wiem co robić. Kusi mnie by wypróbować nowy sposób na wychodzenie. Było by w jeden dzień około 600 kalorii, a w kolejny więcej. W te dni gdy więcej były by też strączki i trochę węglowodanów typu pieczywa, ziemniaka, makaronu, kaszy. Może waga by jeszcze coś spadła. Choćby kilogram. Ja bym się oczywiście nie pogniewała:). Wczoraj było więcej jedzenia, bo rocznica. Było też ciasto ze sliwkami na słodziku. Wyszło bardzo smaczne. Trzeba było przerobić przepis, bo nie tylko cukier  ale i mniejsza tortownica. DZiś powinno być mniej jedzenia. Spróbuję chyba, bo motywację mam. Będzie wątróbka z pieczarkami i jogurtem. Do tego 1 ziemniak. Będzie jeszcze serek wiejski lub jajecznica.

Z grzybami problem, ale ususzyłam trochę pieczarek. Lubię suszone pieczarki.

S powinien przyjechać koło 16. Wcześniej chcę zrobić trochę porządku w sypialni. Jest do uprzątnięcia toaletka, szafeczka nocna i komoda z moimi ciuchami. Po południu chciałabym ustawić kratki pod winorośl z Krzyśkiem. Trzeba wcześniej winogrony przyciąć. To już zrobię ja. Ponoć kratki już idą. S nie będzie nic robić, bo przyjedzie padnięty.

Wreszcie chłodniejsze noce. Ja mam jednak okno nadal otwarte i nadal mi goraco. Mam 20 stopni w sypialni. Czekam na 15. Wtedy odetchnę i prześpię całą noc pod kołdrą. Na razie się odkrywam, rzucam, pocę. To męczy mnie i zwierzęta. Mikuś śpi pod kołdrą, a Rozunia na mnie.

Wczoraj po raz pierwszy odkąd zrobiło się ciepło była kąpiel w wannie. W lecie był prysznic. Przypomniałam sobie jak lubię kąpiele w wannie.

29 września 2024 , Komentarze (9)

Ostatni dzień wolny Krzyśka. Jutro już idzie do pracy. Dziś nasze święto. Mija 20 lat od czasu wspólnego zamieszkania. Czasem jest mi z nim ciężko, ale ogólnie nie żałuję.

No i koniec tego etapu diety. Zrzuciłam tym razem około 5 kg w miesiąc. Moze trochę więcej. Już kupiłam w piątek warzyw więcej, bo i dla mnie. Kupiłam też strączki w puszkach. Dziś już chcę zjeść sałatkę. Jutro już jajka z warzywami. We wtorek moze kromkę chleba ciemnego. No i oby do przodu wychodzenie. Chciałabym sobie zrobić analizę składu ciała. Moze poszukam gabinetu w pobliżu. Problemem jest ciało i skóra. Schudły mi ramiona, pośladki, brzuch i wszystko rzadkie. Na pośladkach się skóra marszczy co nie wygląda dobrze. W ubraniu wyglądam tak sobie, bo jeszcze przyciężko. Bez ubrania jest fatalnie i lepiej nie będzie.

Jutro może przyjedzie S.

Wczoraj udało się pomalować drzwi od mamy i ławkę. Udało się sprzątnąć stertę ziemi i ułożyć porządnie potrzebne doniczki. Udało się pociąć trochę drewna. Krzysiek to drewno zniósł z ogrodu.

Dziś niby powinien być dzień bez poważnej pracy, ale coś może jednak zrobię. Chodzi za mną sprzątanie na moich pólkach w szafie i chodzi posprzątanie w szufladzie w kuchni. To ostatnie miejsce w kuchni, które trzeba ogarnąć.

Wczoraj była wątróbka wieprzowa z jabłkami i nawet ja trochę zjadłam choć mięsa unikam. Chcę zrobić jeszcze z gruszkami i może z pieczarkami i śliwkami. Dziś sałatka, placek ze śliwkami na słodziku.