Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1496503
Komentarzy: 54604
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 23 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 lutego 2024 , Komentarze (2)

Dziś mam wyjazd do miasta, bo muszę byc u notariusza. To już ostatnia wizyta. Zostanie chyba ZUS. Telefon skasowany, licznik przepisany, dom też. Jest jeszcze Skok. Został tam jakiś dług i czekam na pismo w tej sprawie. Zapłacę online. Chyba już wszystko. Wyjścia będą teraz tylko do kaplicy i z Mikusiem. Już się na ten błogi spokój cieszę.

Intensywnie pracuję nad czakrami. Na moje przykładam kamienie w czasie medytacji. Robię też koloroterapię specjalnym wahadłem co kilka dni i specjalne zabiegi harmonizacji czakr. Krzysiek ma problem wyleżeć. Też mu kładę kamienie i robię koloroterpię. Sebastianowi robię zabiegi na odleglość. Szczególnie martwi mnie serce. Chyba mu kupię jakiś suplement i gdy będzie brał to badanie zrobię jeszcze raz. On czasem narzeka na serce. Zrobię mu też Reiki... Później zajmę się jego czakrą podstawy. Moze nie mieć poczucia bezpieczeństwa. Dokuczają mu tez kości. Muszę wypraktykować czy zabiegi Reiki działają na czakry. Czy przez zabiegi można je harmonizować. O Krzyśku też myślę...

Dziś dwa mitingi co najmniej. Na tym dla narkomanów jeszcze się nie odzywałam. Drugi to AJ. Nie wiem czy jest miting DDD. Na AJ zabierałam kilka razy głos i na DDD też. Teraz już chyba odzywać się nie będę, bo ile razy w tych samych miejscach można mówić o tym samym. Chyba, że będą inne tematy do rozważenia.

Pogoda na razie jak dla mnie fajna. Mrozów siarczystych juz chyba w tym roku nie będzie. Na razie mi zimno nie jest. Przedwiośnie. Na spacery chodzimy. Dziki znowu ryją wszędzie. Trochę strach chodzić. Boję się też psa od sąsiadów. Jest duży i czasem biega po ulicy. Na ludzi się nie stawia, ale nie wiem jaka by była reakcja na Mikusia. Gdy jest za bramą, a my przechodzimy to szczeka.

6 lutego 2024 , Komentarze (20)

Mam dość ciężki okres, bo próbuje zrezygnować z bardzo dla mnie przyjemnego nawyku. Jest przyjemny dla mnie, ale to co robię jest nieuczciwe, a ja chcę być w porzadku. Chcę mieć czyste sumienie. Nie wiem jak mi to pójdzie. Liczę na pomoc drugiej osoby, a ona nie chce współpracować. Ciężko mi, ale  to ważne dla mnie. Na razie odmawiam nowennę Jezu Ty się tym zajmij. Nie jestem zbyt religijna, ale ponoć nowenna jest skuteczna. W kaplicy w sobotę byłam. Była msza za moja mamę. Zostały jeszcze 4 w kolejnych miesiącach. Ja dam jeszcze na trzy msze za bliskich moich i Krzyśka.

Dziś siedzę w domu. Będzie trochę pracy zawodowej i innej. Będzie jeden lub dwa mitingi. Krzysiek pracuje od rana więc po południu wyjdziemy z Mikusiem. wczoraj padało, ale udało się wyskoczyć z Mikusiem. Deszcz na chwilę przestał padać. Będzie czytanie.

Zajęcia w szkole w niedziele były bardzo ciekawe. To były głownie ćwiczenia z badania czakr. Oczywiście czakry badałam wcześniej, ale inna metodą. Niby tez wahadłem, ale technika poznana w szkole jest moim zdaniem lepsza. Wszystko widać jak na dłoni. Mnie np. wyszły zaburzenia jeśli chodzi o kontakty osobiste z ludźmi. Wyszła też potrzeba wyrażenia się przejawiająca się u mnie w pisaniu blogów czy wierszy. Wyszedł brak energii fizycznej, brak poczucia bezpieczeństwa i problem z kręgosłupem. Wnioski są takie, że powinnam bardziej intensywnie pracować z czakrami. Większa równowaga w nich to bardziej zrównoważone życie. Była swego rodzaju sensacja w szkole z mojego powodu, bo w pewnym momencie trzeba było włączyc kamerkę, a na moich ramionach siedziały 2 koty. :)

Krzyśka czakry też do pracy. Wyszły problemy z psychiką i to co mnie zaskoczyło dobre serce, wrażliwość, miłość bezwarunkowa nawet. Myślę, że warto mu dać szansę. 

Sebastiana czakry fatalne. Problemy z kośćmi i energią witalną wyszły, problem z emocjami i poczuciem własnej wartości. On się do tego przyznać nie chce. Niestety wyszło zimne serce albo choroba serca. Znaczny niedobór energii w tej czakrze. Brak mu wrażliwości i chyba nawet uczuć wyższych. On raczej nikogo nie kocha na ten moment. Muszę na to uważać, bo jest w stanie mnie, nas, zwierzeta skrzywdzić nawet. Muszę sie temu przyjrzeć. Co to za problem. Czy fizyczny czy psychiczny.

Wczoraj Krzysiek mnie zaskoczył, bo kupił mi krzaczek miniaturowych różyczek. Są ciemnoczerwone, śliczne i takie delikatne. A juz myslałam, że o imieninach zapomniał, bo życzeń mi nie złozył... Dziś chcę różyczkę dać do lepszej ziemi, bo w tej nie przetrwa.

5 lutego 2024 , Komentarze (33)

Znowu jestem mało produktywna, że sie tak wyrażę. Czas mi schodzi nie wiadomo na czym. Mało czytam, mało się uczę, nie maluję, nie pracuje za duzo. No niby mam mitingi ale nie trwają one aż tak długo. Znowu siedzę w internecie i trwonię czas.

Powinnam popracować nad akceptacją zachowania Krzyśka. Chodzi o krzyki i podniesiony głos, przekleństwa. Nic z tym sie raczej zrobić nie da. Bierze leki i miał już zmieniane 4 razy. Większej dawki sie boję. On się szybko podnieca psychicznie i jest bardzo drażliwy. Jeśli coś go zdenerwuje to jest natychmiastowy wybuch. Czasem obrywa sie mnie. Odnoszę jednak wrażenie, że potrafi sie pohamować na krótką metę, bo z moja mamą sie nigdy nie kłócił, a też był na nia czasem wściekły. Gdy była sprawa sporna, wychodził. Przy mnie się nie hamuje i to mnie czasem denerwuje gdy mam sama gorszy dzień. Pracować nad sobą nie chce. Lekarka nigdy mu psychologa nie proponowała. Uważa chyba, że to by nic nie dało. Pozostaje mi więc się dostosować, zaakceptować to zachowanie.

W tym tygodniu będzie chyba wyjazd do notariusza w sprawie działki. Trzeba sie z tym spieszyć, bo sasiad jedzie na turnus rehabilitacyjny w lutym. Jeszcze nie wiadomo kiedy. To już prawie koniec załatwiania na ten czas.

Zaczynam mieć problem z jedzeniem. Jestem wygłodzona rano i zwykle coś zjadam. Drugi posiłek jem około 15. Trzeci o 19. Wieczorem koło 23 juz czasem jestem okropnie głodna. SW mnie powstrzymuje przed jedzeniem, ale tak na zdrowy rozum takiego planu jedzenia długo juz chyba nie wytrzymam. Poza tym marzę o warzywach. Sałatki śnia mi sie po nocach czy choćby jajecznica z cebulą lub pieczarkami. Kusi mnie zejść z diety białkowej za dwa tygodnie i wprowadzenie warzyw. O węglowodanach jeszcze nie myślę. Te dopiero od kwietnia. Chyba, że waga przestanie spadać. Dziś moje imieniny i zamiast słodyczy będzie coś mięsnego. Moze łosoś? Trochę na wadze mniej...

Ostatnio na mitingu DDD był temat współuzależnienia. To częsty problem osób mnie podobnych czyli DDD. Słuchałam osób wykształconych, samodzielnych pod każdym względem, po terapiach i nadal wiele z nich było w te toksyczne związki uwikłane. Nie jestem więc gorsza, głupia, naiwna itp, że tkwię przy Krzyśku i S. 

4 lutego 2024 , Komentarze (15)

Mam książkę do pracy nad krokami NA i jest bardzo wartościowa. To masa pytań do opracowania i jak na nie odpowiem to pewnie to i owo sobie uświadomię. Na razie jeszcze pracuję nad krokami w AJ. Jeszcze jakiś czas. Myślę, że pod koniec lutego pomyślę o sponsorowaniu innych. Od marca warsztaty DDD i wtedy zobaczę czy będzie czas na kroki NA. Nic na szybko. Tu nie o pośpiech chodzi.

Tu fragment z Wielkiej Czerwonej Księgi. Niektóre punkty to moje problemy, ale nie ze wszystkimi chcę sie pożegnać. Choćby punkt 9. Pomoc innym w tym zwierzetom jest dla mnie bardzo ważna i nie zrezygnuję z tego zachowania. Faktycznie trzymam z ofiarami a nie katami i jeśli chodzi o mężczyzn trzymam sie z daleka od samców alfa. Coś czuję, że te warsztaty będą dla mnie trudne.

1. Staliśmy się wyizolowani i pełni lęku wobec ludzi i tych, których uznajemy za autorytety. 

2. Staliśmy się osobami poszukującymi akceptacji, tracąc w tym procesie własną tożsamość. 

3. Jesteśmy przerażeni gniewem innych i jakąkolwiek osobistą krytyką. 

4. Staliśmy się alkoholikami lub poślubiliśmy alkoholika, albo mamy oba te problemy równocześnie; lub też znaleźliśmy kogoś o osobowości kompulsywnej, jak np. pracoholik, w celu zaspokojenia naszej niezdrowej potrzeby bycia porzucanym. 

5. Przeżywamy swoje życie z pozycji ofiary; ta słabość przyciąga nas do osób, z którymi tworzymy relacje przyjacielskie i miłosne.

6. Mamy nadmiernie rozwinięte poczucie odpowiedzialności, dlatego łatwiej jest nam troszczyć się o innych, niż o siebie; to pozwala nam nie przyglądać się zbyt dokładnie własnym brakom.

7. Czujemy się winni, gdy stając we własnej obronie nie ustępujemy innym.

8. Staliśmy się uzależnieni od zdenerwowania (podekscytowania).

9. Mylimy miłość z litością, mając tendencję do „kochania” tych, których jest nam żal i których możemy „ratować”.

10. Zamroziliśmy nasze uczucia z traumatycznego dzieciństwa oraz straciliśmy zdolność ich przeżywania i wyrażania, ponieważ jest to bardzo bolesne (zaprzeczanie). 

11. Osądzamy siebie surowo i mamy bardzo niskie poczucie własnej wartości.

12. Mamy cechy osobowości zależnej. Przerażeni opuszczeniem, zrobimy wszystko, aby utrzymać związek i nie doświadczyć bolesnych uczuć związanych z porzuceniem, których doświadczyliśmy wychowując się z chorymi ludźmi, zawsze niedostępnymi dla nas emocjonalnie. 

13. Alkoholizm jest chorobą rodziny, staliśmy się para-alkoholikami (współuzależnionymi), przejmując cechy tej choroby, nawet jeśli sami nie używaliśmy alkoholu. 

14. Para-alkoholicy (współuzależnieni) reagują zamiast działać.

Krzysiek uczy się gotować. Ostatnio gdy ja nie ugotuję, robi sobie obiady typu mięso lub ryba, ziemniaki i ogórek -mizeria...

Dziś mam szkołe. Poza tym będzie spacer, czytanie, miting AJ.

Wczoraj miałam zajęcia ze wsparcia w grupie. Było też o wsparciu emocjonalnym.  Zdałam sobie sprawę, że ja w zasadzie wsparcia nie mam i nie miałam. Jestem DDD i właśnie to wsparcie emocjonalne było w moim przypadku najbardziej zaniedbane. Nigdy nie czułam sie akceptowana przez mamę. Nie było empatii, zrozumienia, poparcia, szacunku, docenienia. Zamiast tego była krytyka, pouczanie, pokazywanie wyższości. Nie miałam prawa czuć tego co czułam. To było zle. Ja byłam zła więc zamknęłam sie na emocje. Tu  na Vitalii jest to samo. Jest tylko pouczanie mnie i jest krytyka. Każdy tu prawie chce mi tylko pokazać jakie to ja mam złe podejście. Moje uczucia są krytykowane. Ja jestem zła, bo nie  jestem typem towarzyskim, bo nie przepadam za ludźmi, bo nie lubię wychodzić z domu, bo nie lubię lekkich rozmów, bo sie nie uśmiecham itp. U moich bliskich też teraz wsparcia emocjonalnego nie mam. Jestem praktycznie sama. Nie, nie robię z siebie ofiary i nie usiłuję wywołać w nikim współczucia czy nie daj Boże wyrzutów sumienia. To po prostu stwierdzenie faktu. Nauczyłam sie być sama, twarda. Nauczyłam sie walczyć i wsparcia juz raczej nie szukam. Czy go potrzebuję? Teraz nie wiem. Moze dłuższy udział w mitingach mnie czegoś nauczy, moze wtedy sie otworzę. Może warsztaty DDD mi pomogą. Krytyka i pouczanie tutaj na pewno mnie nie otworzą i niczego nie nauczą... Wewnętrzny rodzic jest wystarczająco niszczący i srogi, by zachowania tego typu od innych były mi potrzebne, a tego typu zachowania innych wywołują we mnie tylko bunt i większe zacinanie sie w sobie.

3 lutego 2024 , Komentarze (13)

Od kilku dni wróciłam do intensywniejszej pracy zawodowej. Od czasu śmierci mamy pracowalam mniej. Teraz chcę wrócić do normalnych zarobków i normalnej umysłowej aktywności. Nic mnie tak nie przeraża jak niesprawność umysłowa. W moim wieku trzeba już o umysł dbać. Praca mi w tym pomaga i nie mam zamiaru przejść na emeryturę. Jeszcze nie teraz. Te dwa miesiące prawie mniejszej aktywności mnie rozleniwiły. Jogi nie było, bo choinka przeszkadzała. Pracy zawodowej było mniej, bo brak motywacji. Czas to zmienić...

Chyba jednak trzeba będzie zmienić ten mój piekarnik, bo zacheca myszy. Kiedyś były aż 4. Całe gniazdo małych, ślicznych myszek. Krzysiek chce wpuścić koty. Ja się nie zgadzam. Wolałabym żywołapkę i wynieść je gdzieś z daleka od domu. Dziś chyba urządzenie kupię. Mysz też ma prawo do zycia. Mam sentyment do myszy, bo kiedyś miałam białą i była urocza... Oswojona... Tak fajnie mnie łaskotała wąsikami po nosie...:)

Dziś szkoła. Ma być psychologia. O wsparciu. Jutro badanie czakr. Oba tematy ciekawe. Ja badam wahadłem, ale moze sa i inne metody.

Dziś mi się nie uda wziąć udziału w mitingu NA. Jutro też nie. nie wypowiadam sie na tych mitingach, bo jestem daleka od powrotu do brania. To niemożliwe i żadne emocje z tego powodu nie są mi już bliskie. Jednak tych ludzi, no niektórych bardzo mi żal. Cierpią, zmagają sie z sobą, walczą. Niektórzy mówią o samobójstwie, niektórzy lądowali kiedyś na ulicy, zetknęli się z samobójstwem czy śmiercią z przedawkowania znajomych, mieli problemy z prawem. Zaczynam rozumieć Adriana. Też cierpiał. Za głęboko w to jednak wszedł. Nie widział perspektyw, nie miał wzorców i nie miał sie czego uczepić. Dlatego sie zniszczył. Duzo osób mu próbowało pomóc. Ja nie potrafiłam. Nie miał trzeźwego towarzystwa. Na mitingi nie chodził, bo ciągle był pod wpływem. Pracować psychicznie nie dawał rady, a z czegoś żyć trzeba było. Do tego pachniało mu wystawne życie. Skromnego nie chciał. Ciągle mi mówił, że ja żyje poniżej standardów. Ech... Inna sprawa, ze ja nie bardzo radzę sobie z ratowaniem innych. Nie wszystkie koty uratowałam, mojego chłopaka przed samobójstwem tez nie. Nie dałam rady pomóc Adrianowi, mamie. Został S z którego problemem tez sobie nie radzę.

Wczoraj zjadłam ogórki kiszone - 2. Na białkowej diecie nie wolno. Prowadziła mnie jednak SW, bo po niedługim czasie to pomogło mi na zaparcia, a nie pomogły czopki przeczyszczajace...

Znowu kupiłam książki w tym jedna drogą. Krzysiek nie widział to nie będzie sie wściekał. Ja czytam, ale nie za dużo teraz. Jestem jak chomik i książki gromadzę... Teraz to : Czy psychodeliki uratuja świat oraz Wielki leksykon chorób i dolegliwości.

2 lutego 2024 , Komentarze (40)

Ostatnio starałam się być pomocna na grupie AJ i dałam kontakt do siebie z informacją, że jeśli ktoś potrzebuje rozmowy to niech sie kontaktuje. No i sie naciełam. Były dwie osoby chetne, ale na rozmowy o pierdołach i tym co niezwiązane z programem. Jedna się czuła samotna i druga też potrzebowała towarzystwa. Mnie na rozmowy tego typu szkoda czasu.

Przez to, ze sklepu nie mamy jedzenie jest mniej dostepne. Krzysiek tylko 2 razy w tygodniu robi zakupy i jedzenia jest mniej. Mnie to pasuje i moja kontrola jest łatwiejsza. Nie ma pokus. Jestem po krokach, to i pokus typu 8 kromek chleba nie mam. Nie chudnę na razie, ale czekam cierpliwie na to. Jestem spokojna, bo wiem, ze kiedys schudnę. Nad emocjami się zastanawiam, pracuję  z nimi zamiast je zajadać.

Dziś ostatni luźniejszy dzień w tym tygodniu. W weekend szkoła od 10-15. Do tego jutro msza za mamę. Trzeba będzie też dać na msze za bliskich. nauczyłam się wstawać o 9 rano i jutro o 10 gdy juz będą zajęcia nie będzie problemu z przytomnoscią. Wczoraj udało się zapłacić wreszcie za groby... Dziś Matki Boskiej gromnicznej.

Dziś muszę jeszcze zrobic paznokcie, bo biały lakier, który kupiłam nie wytrzymuje tygodnia i już mam lekkie odpryski. W zasadzie mogłabym chyba zrobić hybrydy, bo obcinam paznokcie co 3 tygodnie. Jednak chyba by był odrost. Wczoraj na wyjazd do miasta zrobiłam sobie lekki makijaż - kredka do oczu i pomadka. Wygladałam nawet nieźle i powiedziałam sobie komplement... Dobrze się czuję w tych miedzianych włosach...

1 lutego 2024 , Komentarze (20)

Dziś jadę do US po zaświadczenia. Nie wiem jeszcze kiedy notariusz. Później jeszcze  chyba ZUS i to koniec załatwiania spraw po mamie. Koniec więc widać. Będzie troche spokoju. Już mnie to cieszy.

Kilka dni temu znowu była awantura z Krzyśkiem. Tym razem o choinkę, bo rozebrać nie chciał. Ja nie dam rady więc w przyszłym roku choinka będzie znacznie mniejsza. Coś kupię i sama ją ubiorę i rozbiorę. Mniejszą dam radę. Ja nie muszę mieć choinki duzej. Długo gdy byłam sama miałam taka o wysokości 1m. To dość. Trzeba likwidować w miarę możliwości punkty zapalne. Oboje jesteśmy podatni na stresy i raczej nerwowi. Ja niby mniej, bo joga, Reiki i medytacje robią swoje. Krzysiek jest drażliwy bardzo. Mnie jego krzyki i wyzwiska denerwują czasem. Zwykle siedzę w słuchawkach. Nie wdaję się w dyskusje. On się czuje niedowartościowany, niedoceniony, lekceważony. Chyba, bo nie potrafi tych swoich pretensji nazwać. Dla mnie powiedzenie dziękuję to nie problem i zwykle to mówię. Czego więc oczekuje? Inna sprawa, ze on chyba oczekuje podziękowań za wszystko. Ja jestem inna i nie oczekuję podziękowań za wykonywanie swoich obowiązków. U nas w domu jest jakiś podział obowiązków. On ma proste prace, a ja te wymagające główkowania. On też tego co ja robię nie docenia i ja szat z siebie nie rwę. Czy ma mi dziękować za wypisanie kwitków na rachunki? Czy włączenie i załadowanie pralki? Za pocięcie drzewa? A moze to egoizm albo samolubstwo, bo oczekuję, że on będzie taki jak ja albo taki jak ja bym chciała żeby był? Moze powinnam go bardziej chwalić? Moze powinnam schować dumę do kieszeni i odrzucić urazę i przeprosić? Tylko czy on pojmie o co mi chodzi?

Nadal jestem na diecie typu karnivory i jem samo białko. To nie dukan, bo nie unikam tłuszczu. To też nie typowa karnivora. Nie wiem czy chudnę, ale napady jedzenia sie skończyły. Nawet gdy Krzysiek wraca z zakupami, zjadam tylko to co miałam jeść według planu. We wtorek przywiózł banany i pomarańcze i nie tknełam. Zważę się w poniedziałek i zobaczymy. Minusem diety są zaparcia. Okropne zaparcia, bo tłuszczu jednak tak duzo nie jem... Łykam teraz dodatkowo witaminy, bo zaufania do diet bez warzyw nie mam.

Telefonu do mojego byłego męża jednak nie mam. Nie wiem gdzie mieszka, bo adresu nie mam.

Wczoraj zadzwoniła do mnie koleżanka mojej mamy w sprawie wróżby. Moze jej będę robić Reiki. 

Ostatnio znowu kupiłam S jedzenie. To było nieuczciwe względem Krzyska, bo on nie wie. Napisałam o tym do sponsorki i ona nie uważa tego za nieuczciwość, bo mam własne pieniadze. Podpowiedziała mi też, zeby mu włączyć S mitingi AA gdy będzie u mnie. Wspieranie go to ułatwianie mu picia i ja to wiem. Wiem też, że Adrianowi przestałam pomagać, znalazł sie na ulicy i umarł. Bogdana przestalam wspierać psychicznie i popełnił samobójstwo. Mamie nie pomogłam, bo nie chciała i umarła. To wszystko moje wyrzuty sumienia... To wszystko mogłam zrobić chyba lepiej. Chyba... Moja sponsorka uważa, że nie powinnam mieć wyrzutów sumienia, bo to były decyzje tych osób...

to jest przyczyną dlaczego ciągle jestem z Krzyśkiem...

31 stycznia 2024 , Komentarze (3)

Ostatni stycznia. Jeszcze dwa miesiące sposobu odżywiania jak na diecie. AJ nie narzucają co jeść ani ile. Trzeba ufać Sile Wyższej. Ja dziś porozmawiam z SW o tym czy być na karniworze. Boję się tej diety. Moze więc trzeba będzie coś zmienić. W ulotce AJ są plany jedzenia i myślę o jednym z nich, ale za jakiś czas. Chciałabym teraz jeszcze 4 kg zrzucić względnie szybko, a ten plan który wybrałam to jakieś 1200 kalorii. Nie schudnę chyba na tym. Dziś wypiję resztę wina. Przez kolejne 2 miesiące ani kropli. Dziś w nocy śniła mi sie czekolada i ciastka z kremem. Nie tknęłam choć miałam ochotę. Dobry znak...

Ostatnio coś puchną mi lekko palce. Raz pierścionki są luźne, a raz nie. To nie wahania wagi, bo nie przejadam się już. Wstaję rano i palce opuchnięte. Wieczorem to schodzi.

Kilka dni temu przeprosiłam Krzyśka za wszystko co mu zrobiłam. Będę teraz starała sie zmienić i bardziej zwracać uwagę na jego chorobę, swój egoizm. Chciałbym go zaakceptować takim jaki jest. To jednak niełatwe. Rozwodu na razie nie chcę. Przeprosiłam S. Czy dotarło nie wiem, bo niby powiedział nie ma sprawy, ale teraz mną manipuluje. Chcę przeprosić mojego pierwszego męża, ale muszę poszukać w starych telefonach numeru telefonu. Jeśli mam zadzwonię do niego. Inne osoby, które skrzywdziłam już nie żyją.

Inna sprawa, że powinnam rozgraniczyć skrzywdzenie od wkurzenia. Wkurzam pewnie wiele osób i za to zwykle nie przepraszam. Mam prawo mieć inne zdanie, a że ono komuś nie pasje i moje podejście do sprawy go wkurza, to jego problem. Ja bym chciała być przepraszana w niektórych przypadkach. Dla mnie złość to bardzo zła emocja. To przekraczanie moich granic, nie liczenie sie ze mną. To mnie drażni, a czasem źle wpływa na moje zdrowie. Gdy ktoś mnie zdenerwuje bardzo oczekuję więc przeprosin. Zwykle nadaremnie. Mam później do tego człowieka urazę. Uraza to samolubność. Zwykle nie dostrzegam wtedy punktu widzenia i potrzeb innych czasem zbytnio sie koncentruję na swoich potrzebach. Inna sprawa, że urazy do zwierząt nie zywię. Czemu więc żywię ją do osób, które mnie nie rozumieją, bo nie są w stanie zrozumieć?  Inna sprawa, że nawet kot czy pies wie i czuje, ze jak złapie zębami to po chwili liże.                                                                                                                                                                                              

30 stycznia 2024 , Komentarze (43)

Dziś siedzę w domu. Wyjazd mam w czwartek. Chodzi o US. Na razie idzie wszystko dobrze, ale czasu trzeba. Dziś będzie trochę ruchu, bo znajoma ma mi przywieźć cole i wino. To ostanie wino. Później przerwa. Na kilka miesięcy chyba albo i na dłuzej. Ma też przyjechać pan na obmiar okna. Krzysiek jest wściekły, że wstawiam...

Niech już ten saturn pójdzie sobie dalej, bo mam go dość. Czuję się zrezygnowana i stara jakby mi przybyło z 20 lat. Do tego człapię jak staruszka i nie mam energii wstać z kanapy. Mało pracuję, bo mi sie nie chce. Z jogą problem i ze spacerami też. Teraz aspektuje moje słońce i dobrze, że tylko takie problemy zsyła. Idzie cały czas do przodu i juz niedługo wpływ będzie mniejszy. Moze znowu odmłodnieję... Mam dobre aspekty urana, neptuna, wenus, marsa, jowisza ale to nie pomaga. Wczoraj byliśmy na dłuzszym spacerze i przeliczyłam się z siłami. PO kilometrze około zaczął mnie bardzo boleć kregosłup. Doszłam jakoś i tabletki nie wziełam. Po godzinie leżenia ból ustąpił...Pogoda była bardzo ładna - słońce i ciepło... Moje fiołki, które dostałam od mamy w doniczce juz kiełkują...

Wczoraj spytałam Siłę wyzszą o moje związki. Czemu są tak trudne. Taki mój los, taka karma, że moje szczęście w związkach to sex, a nie miłość. To mam w horoskopie. Nie spotkam partnera w tym życiu, który będzie idealny. Mam nad związkami pracować choć to moze byc trudne. Moi partnerzy są w jakiś sposób toksyczni, bo i ja taka jestem. Nie powinnam oczekiwać cudu, bo niby dlaczego? Nie jestem nikim wyjątkowym i nie powinnam oczekiwać specjalnego traktowania. Co sieję to zbieram. Niby dlaczego normalny facet na poziomie miałby wziąć sobie kobietę obciążoną byc moze psychicznie i ze skłonnościa do nałogów, niebogatą i przeciętna jeśli chodzi o wygląd? Do tego jeszcze nosić na rekach? Nie ma takich cudów. Jestem realistką. No chyba, ze uwierzę w cuda... Będę prosić o pomoc SW. Będę pracować nad związkami. To oznacza akceptację partnerów, bo oni pracować nad sobą nie chcą... Krzysiek powinien z psychologiem, a S terapeutą od uzależnień. Inna sprawa, że ja nad soba pracuję. Moze więc przyjdzie czas i dla mnie na to by mieć partnera, który też nad soba pracuje? Inna sprawa to kultura osobista, a raczej jej brak. Też mnie to u nich strasznie razi. No i to, że nie rozumieją co do nich mówię czasami... Sebastianowi napisałam, ze za niego nie wyjdę. Chce ślubu i mówił mi kilkanaście razy chyba. Krzysiek sie stara. Wczoraj specjalnie mi pojechał po colę do nowego sklepu .Coli nie było i kupił Pepsi ale nie 0. W sklepie niewiele jest i wszystko bardzo drogie. Naprawdę drogie. Mleko droższe ponad 2 zł od starego sklepu. Pepsi ponad 13, a cola 0 w starym sklepie 8,60.

Program 12 kroków AJ ze sponsorką skończyłam. Oczywiście pracuję nad sobą nadal i kontakt ze sponsorką będę mieć. Sponsorka zasugerowała mi, żebym sama zajęła sie sponsoringiem, bo to służba i bardzo pomaga. Pomogłoby też mnie. Sponsor powinien być w abstynencji. Sponsorowanie zobowiązuje. Ja jednak chcę jeszcze poczekać z tym. Chcę popracować z krokiem 10 i 11. Chcę być dłużej na abstynencji. Chcę pozbyć sie niektórych nawyków. Ufam że Siła Wyższa mi pomoże.

Już nie ważę się codziennie, a co tydzień. Mam zamiar z czasem ważyć sie co miesiąc. Częste ważenie to tez kompulsje... Wczoraj się ważyłam i był ubytek ponad kilo. Następne ważenie w przyszły poniedziałek dopiero. Od 7 I zeszło 7 kg, ale część to pewnie poświateczny zapas w jelitach. Już tragedii nie ma i oby od 9 z przodu coraz dalej. 9 mnie przeraziła. 8 tylko drażni. Zostało 8 kg do nadwagi. Czekam na 7 z przodu, a ideał, marzenie to 6.


29 stycznia 2024 , Komentarze (33)

Dziś mam wyjazd do pobliskiego miasta. Mam załatwić ZUS i SKOK. To w związku z mamą. Później będę siedzieć w domu i odpoczywać psychicznie po miejskim ruchu.

Kroki AJ skończyłam, ale oczywiście nad problemem pracuje nadal. To praca na całe zycie. Miałam robić od razu kroki NA, ale chyba sie jeszcze jakiś czas wstrzymam. Jeszcze chcę przeczytać 2 książki z AJ i dopiero później pomyślę o NA. Podręcznik juz mam. Mam też podręcznik do DDD.

Chudnąć prawie przestałam, ale to chyba moja wina, bo nie doczytałam, że przy karniworze nie wolno alkoholu. Ja trochę piję. Mniej niż piłam ale jednak. Jutro przyjedzie ostatnie wino i koniec. Przynajmniej na czas diety i na czas kroków w NA. Jest do zrzucenia pilnie jeszcze około 10 kg. Zostały dwa miesiące teraz i oby coś jeszcze spadło. Jeśli chodzi o abstynencję to miewam potknięcia. To tylko potknięcia, bo jeden posiłek np. dodatkowo i nie w kolejnych dniach. Nie jest tego dużo. Nie ma już przejadania się typu 2500 kalorii prawie na raz. Nie ma jedzenia z powodu złości czy nudy. Została tylko jedna przyczyna- chęć sprawienia sobie przyjemności. Nawyk typu jedzenia przy okazji juz prawie opanowany. Coraz rzadziej mam myśli, że trzeba by coś zjeść, bo wstałam z kanapy. Jest jeszcze nawyk jedzenia po zakupach, ale też zwykle już wytrzymuję. Zjem trochę i resztę zostawiam na kolejne dni. Idzie ku dobremu. Ani S ani Krzysiek nie wierzą, ze kompulsje to choroba, nałóg i nie wspierają mnie. S jest niezadowolony z mitingów i odnoszę wrażenie, że Krzysiek też. Moja sponsorka mi zwróciła uwagę, że czasem partnerzy nie sa zadowoleni ze zdrowienia. W tym wypadku moja otyłość moze im pasować. Większa atrakcyjność fizyczna moze byc zagrożeniem. Taki brzuch miałam 7 kg temu jak na zDjeciu...

 mitingach NA i DDD będę brała udział. Nawet jak sie nie wypowiem to jest szansa na ciekawe tematy do przemyśleń. Ja wydobywam to z siebie i piszę. Pisanie to też narzedzie zdrowienia. Narzędzia zdrowienia to tez tak zwana służba, czyli robienie cos dla wspólnoty. Na NA mam funkcję witajacego. Polega to na powitaniu każdego kto przychodzi i przydzieleniu mu funkcji. Na AJ zwykle czytam kroki lub tradycje. Nic nie robię dla DDD i chyba na razie tak zostanie...

Dziś miting AJ.