Całą niedzielę było pochmurno i padało. To mi utrudniło świętowanie tym samym Litha się nie udała. Były świece zamiast ogniska i zostały spalone zeszołoczne zioła. Lato nadeszło i tak bez względu na wszystko. Pogoda dziś taka sobie. Do ogrodu nie pójdę, a chwasty rosną aż miło. Wczoraj za to podziałałam trochę i zrobiłam butelkę. To decu. Dziś jeszcze będę ją lakierować i może zacznę następną. Nazbierałam sporo to mam co zdobić. Od lat kupowałam tylko te wina, które były w ładnych butelkach. Nie wiem tylko gdzie te ozdobione butelki postawię. Trzeba je przecież chronić przed kotami, a te gadziny prawie wszędzie wlezą. Niedawno kupiony kwiatek już stracił dwa liście. Całe szczęście, że nietrujący. Planuję co prawda zamontować półkę nad drzwiami na butelki, ale jeszcze półki nie mam. Kiedy kupię nie wiem...
Dietę trzymam tylko tyle, że jem mało. Tak na oko 1200 kalorii. Nie tyje to już coś. Odpoczywam od diety i to mi odpowiada. Od dziś zaczynam dokładać jedzenia. Zobaczymy co się stanie. Będą dwa jajka zamiast jednego lub np. dwa ziemniaki. Ta zmiana to około 100 kalorii. Za tydzień jak nie zacznę tyć dołożę więcej. Chcę dojść do 1500- 1600. Pobyć jakiś czas na takiej diecie, żeby podkręcić metabolizm i znowu rozpocząć redukcję na 1200. Zobaczymy jak mi się to uda...