Dzień powitał mnie mżawką i chłodem. No cóż w końcu kilka dni temu powiałam jesień. Nic mi się nie chce robić, ani na dworze ani w domu. Zleceń do wykonania na już nie mam więc pewnie będę leniuchować i czytać książkę, która Krzysiek przyniósł mi kilka dni temu z biblioteki. Książka za wysokich lotów nie jest, ale jest ciekawa przez to, że ukazuje życie ludzi z innej kultury, a konkrtenie z Afryki. Nawet lubię takie książki, bo jestem ciekawa ich problemów i codzienności. To w końcu zupełnie inny świat. Książka opowiada o miłości Europejki i wojownika z plemienia Samburu. Coś dla mnie zupełnie niemożliwego i intrygującego zarazem.
Po południu pewnie wezmę sie za naukę. Pierwsza lekcja kursu zapowiada dobrze. Szczególnie ciekawe są ćwiczenia, kórych jest sporo. Będę rysowała węglem, grafitam, pisakami i kredą. Muszę się tez zaoparzyć w arkusze formatu A3 oraz w szary papier. Porzebne będą również kredki akwarelowe. Nigdy nie rysowałam niczym innym poza ołówkiem ani na tak dużych formatach. Zobaczymy jak mi pójdzie. Na razie jestem zadowolona i uważam, że warto było się na kurs zapisać...
Waga bez zmian. Dziś i jutro dni protal...