Sebastian przyjechał i jest. Na razie chcę by pocioł trochę drewna. Ma też do wkręcenia kołki. Ma mi pomóc przy sprzataniu śmieci u Adriana. Chcę przygotować juz wszystkie worki. Wywiezie sie stopniowo. Zastanawiam sie czy nie wyciąć śliwki na sprzedawanym miejscu. Drewna by było sporo jakby wyschło. W tym tygodniu oczywiście o śmieciach zapomniałam, a powinny dwa worki pojechać. Krzysiek ma do sprzatania kuwety, a ja mam plewienie zielnika.
Jutro bym chciała pójść do kaplicy ale nie pójdę, bo S. Ludzie juz gadają, ze kilka tygodni w kaplicy nie byłam. Nie aż tak sie tym przejmuję ale mama juz komentuje. Sama do kościoła nie chodziła nigdzie poza Zakopanym. Tam bywała tylko w małym kościólku.
W tym roku centralnego ogrzewania juz nie będzie i to nie ze względu na finanse ,a ze względu na Krzyśka. On sie broni przed noszeniem węgla. Rozpalać też nie chce ani rąbać patyków. W tym roku kupie drzwi z siatki i zamontuję je do sypialni i do kuchni. Będą zamknięte gdy będę palić w pokoju dziennym. Piec wydoli i ciepło powinno być wszędzie. W tym roku w pokoju dziennym miałam nawet 32 stopnie. Gdy będę grzać dodatkowe pomieszczenia to ciepło sie rozejdzie, bo tak to oddychać nie było czym. Myślę, że to dobre rozwiązanie przy tych ciepłych zimach. Praktyczne i ograniczające wysiłek.
Wczoraj S powiesił część prezentów. To te rogi, pólka i świecznik. Dziś moze zrobie kolejne zdjecia...