Dwa dni z deszczem pozwoliły mi odpocząć od upału. Ciesze się, że już jesień. Podobno pokazały się grzyby. Ja niby chodzić nie będę, ale 3 kg kupić muszę, bo chcę wysuszyć. Lubię pokarmy z grzybami suszonymi, a szczególnie zupę grzybową i sos. Może jak S przyjedzie pójdzie na grzyby. Liczę na opieńki. Zamroziłabym. Byłyby do quiche. Zjadłabym też quiche z papryką i z warzywami albo z pieczarkami. Muszę poczekać do końca diety, wyjść z niej ostrożnie i dopiero wtedy zjem.
U babci w spiżarni nic zbędnego już nie ma. W zasadzie w całym mieszkaniu. Tym samym ogłaszam zakończenie jednego etapu. Teraz jeszcze u mamy. Dziś chcę zacząć generalne prania. Trzeba poprać kapy, koce, zasłony, firanki. Może też mi się uda wyciąć trochę zbędnych gałezi na podwórku. Jutro znowu deszcz to wiele nie zrobię.
Od dziś jeszcze 19 dni diety. Waga spada. Jeszcze około kilograma i nadwaga. Bardzo już czekam na szczuplejszy model na Vitalii. Później spokojne wychodzenie kilka tygodni i już normalne jedzenie. Chłodniej teraz i mam nawet apetyt, ale pokusy odsuwam. POtrafię się oprzeć na szczęście. W talii mam jeszcze bardzo dużo, bo 94 cm. Wygląda jednak na to, że przy wadze w normie i talia będzie wymiar w normie jeśli chodzi o otyłość brzuszną. Kobieta podobno powinna mieć mniej niż 80 cm.
Ostatnio z trudem się rano budziłam rano o 8. Wstawałam koło 9. Spię po 11 godzin i już rano jogi nie ćwiczyłam. Byłam cały dzień ociężała fizycznie. Chyba muszę przestać brać melatoninę. Dziś wstałam i ćwiczyłam. Jest ok :)