Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1489368
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 września 2024 , Komentarze (7)

Dwa dni z deszczem pozwoliły mi odpocząć od upału. Ciesze się, że już jesień. Podobno pokazały się grzyby. Ja niby chodzić nie będę, ale 3 kg kupić muszę, bo chcę wysuszyć. Lubię pokarmy z grzybami suszonymi, a szczególnie zupę grzybową i sos. Może jak S przyjedzie pójdzie na grzyby. Liczę na opieńki. Zamroziłabym. Byłyby do quiche. Zjadłabym też quiche z papryką i z warzywami albo z pieczarkami. Muszę poczekać do końca diety, wyjść z niej ostrożnie i dopiero wtedy zjem.

U babci w spiżarni nic zbędnego już nie ma. W zasadzie w całym mieszkaniu. Tym samym ogłaszam zakończenie jednego etapu. Teraz jeszcze u mamy. Dziś chcę zacząć generalne prania. Trzeba poprać kapy, koce, zasłony, firanki. Może też mi się uda wyciąć trochę zbędnych gałezi na podwórku. Jutro znowu deszcz to wiele nie zrobię.

Od dziś jeszcze 19 dni diety. Waga  spada. Jeszcze około kilograma i nadwaga. Bardzo już czekam na szczuplejszy model na Vitalii. Później spokojne wychodzenie kilka tygodni i już normalne jedzenie. Chłodniej teraz i mam nawet apetyt, ale pokusy odsuwam. POtrafię się oprzeć na szczęście. W talii mam jeszcze bardzo dużo, bo 94 cm. Wygląda jednak na to, że przy wadze w normie i talia będzie wymiar w normie jeśli chodzi o otyłość brzuszną. Kobieta podobno powinna mieć mniej niż 80 cm.

Ostatnio z trudem się rano budziłam rano o 8. Wstawałam  koło 9. Spię po 11 godzin i już rano jogi nie ćwiczyłam. Byłam cały dzień ociężała fizycznie. Chyba muszę przestać brać melatoninę. Dziś wstałam i ćwiczyłam. Jest ok :)

10 września 2024 , Komentarze (8)

Dziś ma być deszcz, ale przelotny. Moze mi się uda coś na dworze zrobić. Drzewo jest ostatnia porcja. Jest jeszcze trochę u mamy w ogródku, ale nie wiem czy sie da przenieść w tym momencie, bo tam masa chaszczy. Nie wiem czy nie było by łatwiej w listopadzie, gdy krzaki stracą liście. JUtro już chyba będę wycinała to co rośnie na podwórku. Trochę gałęzi przechodzi z ogrodu. Do końca tygodnia chciałabym jeszcze wykosić przed domem i moze coś poplewić. S chyba przyjedzie koło 20 i już bym chciała co pilne skończyć. Wtedy chcę się skupić na tym co on ma do roboty.

Z Kajtkiem było lepiej i znowu gorzej gdy leki przestał brać. Zobaczę kilka dni, bo może zmiana karmy i probiotyk zadziałają. Jeśli nie, trzeba będzie go odrobaczyć środkiem dla kotów. Ja odrobaczam Pyrantelum. Jedziemy za tydzień szczepić Mikusia to i lek bym kupiła.

Ostatnio używam kosmetyki dla mężczyzn. Krzysiek dostał i doceniam ich wygodę. To płyn do włosów i pod prysznic jednocześnie. Teraz chcę kupić coś takiego dla kobiet.

Zainteresowała mnie obserwacja nieba. Moze kiedyś kupię teleskop.

9 września 2024 , Skomentuj

Według tego co widzę w internecie jest koniec upałów, a dziś ma padać i to solidnie. Mnie to bardzo cieszy i oby to była prawda. Tęsknię za chłodem, mglistymi porankami, rześkością. Dość mam potu i szumu wentylatora po całych dniach.

Dziś jeśli nie uda się pracować na dworze, naładuję ostatni worek u babci i moze drugi u mamy. Do końca września chciałabym oczyszczanie obu domów skończyć. Zostaną pomieszczenia gospodarcze- komórki i strych. To moze w przyszłym roku. Wszystko, łącznie z porządkami w ogrodzie chcę skończyć do emerytury Krzyśka. Jeszcze około półtora roku.

Od kilku dni mam lenia jeśli chodzi o moje posiłki. Nic nie gotuję i jem wszystko na zimno, a to ryby, a to serki. Nie wiem kiedy mi to minie, ale gdy mam gotować wolę wcale nie jeść. Krzyśkowi gotuję. Jeszcze 20 dni diety. Szybko zleci i trzeba będzie gotować.

Trzeba by już zacząć kupować ziemniaki na zimę. Chcę 3 worki. W zeszłym roku były 4 i z trudem zjedliśmy. Pod koniec rosły i źle się obierało.

Wczoraj miałam drugie zajęcia z Soul body fusion. U mnie w szkole jest kurs z certyfikacją praktyka tej metody. Teraz chcę podpisać umowę i skan wysłać do szkoły. Wtedy dostanę certyfikat.

8 września 2024 , Komentarze (2)

Niedziela. Będzie szkoła i nic poza tym, a mnie żal, bo energia mnie roznosi. Widzę jeszcze ile pracy jest i czuję się źle, że ta energia jest niespożytkowana. Praca od jutra.

Dziś po szkole trzeba będzie sobie jakoś czas zająć. Będzie Marco Polo na Netflixie. Film mi się podoba, ale ja lubię historyczne. Są dwa sezony po kilka odcinków. Kończę drugi sezon.

Wykupiłam sobie dodatkowo programy History 1 i History 2. Mieliśmy je kiedyś, ale zostały zablokowane. Oglądaliśmy je i będziemy oglądać. Ja oglądam praktycznie tylko programy przyrodnicze i historyczne. Krzysiek ogląda też teleturnieje, filmy i sport. Ja oglądałam kiedyś tylko skoki narciarskie, gimnastykę artystyczną i łyżwiarstwo figurowe. Teraz już nie oglądam praktycznie nic.

Wczoraj Aronek złapał w kuchni mysz i wypuścił w pokoju dziennym. Złapała Rozi i się nad nią znęcała. Obok były wszystkie koty, a Rozi z myszą uciekała. Krzysiek klął, ale w końcu ją odebrał. Już nie żyła biedna. Staram się nie myśleć co przeżyła przed śmiercią. Moje niektóre koty polują. To dla nich sport. Są dobrze odżywione mięsem i te ciągoty mnie drażnią. Nic jednak na instynkt nie poradzę. Mogę je tylko z kuchni wyganiać. Poluje Rozi, Aron, Kajtek, Onka, Majka i Czarnusia. Polował jeszcze Mruczek, ale teraz już nie ma siły. On był zabójcą doskonałym. Zabijał w sekundę i nie pozwolił sobie myszy odbierać. Wolał je zjeść.

Moje koty mniej jedzą. Są starsze i może dlatego.

7 września 2024 , Komentarze (2)

Dziś szkoła. Chyba zajęcia z soul body fusion. Ma być nauka z certyfikacją. Zależy mi na kursie bardzo, bo technikę znam i bardzo ją lubię. Jutro też szkoła i chyba kontynuacja dzisiejszych zajęć. Szkoła mi się kończy.

No i cięcia drewna jeszcze wczoraj nie skonczyłam. Może jednak dzisiaj wyjdę coś zrobić. Krzysiek w niczym nie pomoze, bo ma pracę po południu. Wróci wieczorem zły i zmęczony.

Z Kajtusiem lepiej, ale ma brać cały czas probiotyk. Cyrk jest z tym, bo się broni. Tabletkę muszę rozpuszczać i wlewać do pyszczka łyzeczką. Nie gryzie i nie drapie, ale się wyrywa, a siły ma dużo. Ma specjalną karmę gastro. Kupiłam i mokrą i suchą. Je teraz tylko to. No i oby mu się wszystko unormowało. Kocurek jest stosunkowo młody i powinno z nim być wszystko w porzadku. 

Mars wszedł już do raka i to mi powinno dodać energii. Przyda mi się, bo jeszcze trochę pracy przed zimą mnie czeka. Wezmę się od poniedziałku. Niby ma być deszcz, ale i w domu praca jest.

Dietę już trzymam ścisła. To co straciłam przez odstępstwa z powodu urodzin już prawie odzyskałam i pasek dogoniony. Teraz czekam na siódemkę z przodu i nadwagę. Oby już. :) Może już w przyszłym tygodniu ogłoszę sukces. Do końca września jeszcze dużo czasu i bardzo jestem ciekawa ile zrzucę. Dieta mnie nie męczy i głodu nie czuję. Jestem zmotywowana i codzienne spadki nastrajają mnie pozytywnie na cały dzień.

6 września 2024 , Komentarze (6)

Ostatni dzień pracy w domu i koło domu. JUtro szkoła i nic już robić nie będę, bo czasu braknie. Zajęcia mam od rana do 15. W niedzielę też. Szkoła mi się kończy i nie bardzo mam teraz ochotę na następną. Zrobiłam się teraz jakaś taka leniwa momentami i na systematyczną pracę nie mam ochoty. Jeśli nauka to tak ale wtedy gdy mi się chce, a nie wtedy gdy pokazuje grafik. Dziś oczywiście będzie trochę cięcia drewna. Poza tym może zrobię coś w domu. Powinnam posprzątać, bo podłoga w kuchni się lepi, a w pokoju jest warstwa kurzu. Jakoś mnie to nie przeraża. Wolę to niż częste bieganie ze szmatą i mopem. Efekt jest taki, ze porządek w domu jest, a czystości nie ma.

Denerwują mnie ostatnio włosy. Wchodzą do oczu, drażnią szyję. O fryzjerze ani mi się wspominać nie chce. Krzysiek był kilka dni temu obcinany maszynką i ma spokój. Jestem bliska tego by też poprosić o takie obcięcie. Włosy by były króciutkie i kłopotu by nie było. Na razie mu zazdroszczę, czekając na odwagę. Chyba gdy pójdę wkrótce do fryzjera, poproszę o krótką fryzurkę, a później maszynka będzie w uzyciu. Co wygoda to wygoda. Cenią ją bardziej od mojej ewentualnej atrakcyjności. No a poza tym włosy mi rosną bardzo szybko.

Lubię ostatnio spać i śpię nawet w okolicy 12 godzin. POza tym w czasie wolnym oglądam filmy na Netfixie, czytam. Uważam, że mam bardzo fajne zycie. Z domu ruszę się dopiero jak będzie chłodniej. Zapowiadają niedługo 19 stopni i deszcze. Bardzo już czekam.

Zaraz jadę z Kajtusiem do weterynarza. Jest z nim lepiej i apetyt mu dopisuje.

5 września 2024 , Komentarze (5)

Koniec tygodnia się zbliża i powoli kończę prace koło domu. Od poniedziałku chcę zacząć myć okna i prać. Dziś moze wytnę szklankę i potnę ją. Jutro może ostatecznie skończę cięcie tego co mam. Byłoby coś jeszcze jeśli dziś Krzysiek zniesie. U babci prawie wszystko sprzątnięte. Moze jeszcze jeden worek będzie. Jak się uda to naładuję dziś  i niech czeka 2 tygodnie na wywiezienie. Poszło szybciej niż myślałam. W przyszłym tygodniu moze zacznę działać u mamy.

Kupiłam specjalną karmę dla Kajtusia. Liczę, że pomoże. Kupiłam i mokrą i suchą. Dziś ma przyjść. Kocurek je osobno to problemu z podaniem nie będzie. W tym miesiącu mam też szczepienie Mikusia.

Znalazłam w internecie  stronkę z różnymi testami diagnostycznymi. Niektóre mnie zainteresowały jak np. test na wit D. Jest z krwi, ale ja już się pobierania krwi z palca  nie boję. Chyba kupię niedługo. Są też testy na cholesterol i tarczycę. Też interesujące. Krzysiek miał cholesterol w górnej granicy normy. Ja tarczycę robiłam kilka lat temu. Niby czuję się dobrze, ale chcę zbadać. Co do witaminy D to trzeba by zbadać i mnie i Krzyśka. SZczególnie ja mogę mieć niedobór, bo słońca unikam. Niby coś tam łykam, ale to moze być mało.

Upałów mam zdecydowanie dość...

4 września 2024 , Komentarze (8)

Dziś trochę refleksji na temat tańszych i droższych rzeczy, a konkretnie zywności. Nie zawsze to co droższe jest lepsze. Ot choćby ryby typu śledź po gdańsku. Tańsza puszka wypełniona śledziami, a droższa to jeden grubszy kawałek. Bez porównania mniej, a różnicy w smaku nie widziałam. To samo śledzie w śmietanie. W tańszym pojemniku 4 kawałki, a w droższym 2,5/reszta cebula/. Wielkość taka sama, a smak porównywalny. Za to Mirinda bez cukru/Orange/ pyszna.

Z prac koło domu dziś chyba ostatni dzień cięcia tej partii derwna i ostatni dzień ladowania do worków. Jutro wywożenie śmieci. Jutro moze Krzysiek resztę drewna spod orzecha przyniesie. Muszę tylko zerknąć gdzie jest gniazdo szerszeni. Trzeba przez miejsce gdzie latają przejść do drewna. Gdzieś może być gniazdo. Nie chcę Krzyśka narażać. Co jutro będę robić nie wiem.

Jedno drzewko owocowe mi zmarzło wiosną. Trzeba wykopać i posadzić następne. Przez jesień się przyjmie. To szklanka. Ładnie owocowała i bardzo mi jej szkoda.

Krzysiek mi kupił na gerberę w doniczce. Pięknie kwitnie i ponoć znosi chłody w zimie. Jeszcze jej nie miałam. Zobaczymy czy przetrwa. 

Dziś byłam z Kajtusiem u weterynarza. Ma wrażliwy układ trawienny i musi mieć inną karmę. Dostał zastrzyki i leki. Kontrola konieczna.

3 września 2024 , Komentarze (7)

Po śnie w którym widziałam rycerzy i przetykane WC, obudziłam się w dobrym nastroju. Powinno być już ze mną dobrze.

Dziś będzie znowu cięcie drewna. Koniec widać. Chyba też trzeba będzie ładować kolejny worek u babci. Tu końca jeszcze nie widać.

Wszystko ostatnio układa się dobrze poza zarabianiem pieniędzy. Odkąd odchodzę od komputera o 21, zarabiam mniej o około 500 zł. Dla mnie to sporo. Mogłabym kupić książki, uzbierać na kurs itp.

Nadal wspominam wojnę i to spotkało moich bliskich. Mama urodziła się w piwnicy. Tata jako kilkuletnie dziecko o mało nie utonął w bagnach gdy uciekał z rodziną-mamą i bratem z Ukrainy przez zieloną granicę. Stracili wszystko dworek i cały dorobek życia, a całą biżuterię babcia oddała za przeprowadzenie ich do Polski. Później tata zajmował się handlem i pomagał przeżyć bliskim. Przemykał się też z Warszawy w okolice Grójca na wieś po jedzenie do rodziny. Był dzieckiem i te przeżycia też pozostawiły ślad. Moja ciocia straciła dziecko, bo ją Niemiec kopnął w brzuch gdy byłą w ciąży. Za to druga ciocia wspomina Niemców, niektórych dobrze. Jeden z nich wspierał moich bliskich jedzeniem cała wojne. Ci dla których pracowała dawali jej jedzenie z paczek. Nie wszyscy to byli dranie i potwory. Ten który ją najbardziej wspierał pisał do niej długo po wojnie. Kontakt utrzymywali.

Nadal oglądam filmy i czytam w wolnym czasie.

Proszę o wpłaty i udostępnienia. Zbiórka stoi w miejscu   https://www.ratujemyzwierzaki....

2 września 2024 , Komentarze (57)

Zdałam sobie sprawę, że idę drogą mojej mamy. Odejdę w samotności, zimnie i poczuciu krzywdy i zaniedbaniu. Do domu opieki nie pójdę, bo to by była dla mnie tortura gorsza niż niedostatki w swoim domu. Wolę zimno, brud ale u siebie. Bliskich osób, które by się mną na starość zajęły też nie mam. Jednak dawne czasy gdy dzieci zajmowały się rodzicami były lepsze z mojego punktu widzenia. To było sprawiedliwe. Dzieci coś dostały od rodziców i coś dawały od siebie. Prawie każdy sie poczuwał. Rodzice mogli odejść w spokoju we własnym domu bez tłumu obcych osób, bez wszystkiego na dzwonek, bez nielubianych potraw. Dzisiejszy młodzi ludzie nie liczą się z potrzebami i uczuciami starszych ludzi. Nie ważne to, że rodzice ich do domu dziecka nie oddali. Nie chcą kłopotu i to jest najważniejsze. Moja prababcia do końca miała opiekę i moja babcia, dziadek. Mama opieki nie chciała. Ja bym chciała, ale nie mam nikogo bliskiego. Mam nadzieję, że odejdę wcześniej niż opieki większej niż MOps będę wymagać, żeby tylko moje zwierzęta odeszły wcześniej.

Nadal tnę drewno. Duzo już nie zostało. Dwa, trzy dni i koniec. Później zacznę wycinać gałęzie na podwórku. Jest ich trochę. przechodzą przez siatkę z ogrodu. Większość cięcia będzie sekatorem, ale i pilarka będzie w użyciu. Gdy to zrobię zacznę plewić i koniec grubszych prac na dworze.

Nie wiem kiedy u mnie remont. Jestem zależna od sąsiada. Chcę zrobić tynki, pomalować pokój Adriana i zrobić żwirek na cmentarzu. To najpilniejsze. Później zamówie płatne sprzątanie po remoncie i pomaluję podłogę. W tym roku chciałabym już przenieść książki.

DZiś znowu na wadze mniej. Jeszcze 1 kg i nadwaga. Będzie ulga...:)

Wczoraj była rocznica wybuchu wojny. Mój dziadek walczył w obronie Warszawy. Miał medale i był ranny. Wojna zaważyła na całym jego życiu i życiu naszej rodziny. Przeżycia miał straszne. Niósł np 3 kilometry na plecach kolegę do szpitala i doniósł, ale kolega już nie żył. Był zmuszony do walki wręcz, wygrał ale zabił człowieka. Takie przeżycia zostawiają ślad w duszy. Dziadek był dobrym człowiekiem i bardzo pracowitym, ale nerwowym. Trzeba było na niego zwracać uwagę, postępować z nim ostrożnie do pewnego stopnia. Zwłaszcza gdy był młody. Leczył się. O mnie dbał i kochał mnie.