Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Nocka23

kobieta, 41 lat, Warszawa

162 cm, 78.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: jak nie teraz to kiedy??

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 października 2017 , Komentarze (22)

Witam :) 

Jest 7 rano na zegarze a ja już w najlepsze przygotowana do dobrego dnia :) Wczoraj było bardzo dobrze , zrobiłam swój pierwszy od dawna trening w domu. Mel B na plecy , brzuch i pośladki dało radę potem rozciąganie i szycikiem  przygotowanie do pracy . W pracy nie skusiłam się na nic , zawsze coś chrupnę ale wczoraj powiedziałam stanowczo nie i piłam tylko wodę aby po powrocie do domku zjeść swój ryz z warzywami. Koalacja z facetem o 19 i potem juz nic nie wpadło mimo że graliśmy w karty na stole nie było żadnych przekąsek :) Brawo Ja !!!! Tak sobie grając w karty wieczorem zaczęliśmy rozmawiać o wadze , ja się pożaliłam że cm za dużo mi przybyło a on kg :) Założyliśmy sie więc kto pierwszy schudnie do świąt 5 kg oczywiście w formie żartu ale nagroda dla zwycięscy jest tak interesująca że się skusiłam :) Bardziej ten zakład jest motywacją dla mnie bo On i tak waży 5 kg więcej ode mnie :) 

Biorąc byka za roki wstałam o 4 rano , staje na wagę i widzę 6,99 kg :) Wiem , wiem woda itp. itd. ale i tak miło zobaczyć 6 zamiast 7 na początku :) Wskoczyliśmy w trykoty do biegania i w deszczu smigneliśmy sobie 5 km w temp, 6;00 :) Dla nie w sam raz dla Niego spacer ale i tak było fajnie bo buty przemoczyłam totalnie skacząc przez kałuże :)

Czas nas trochę gonił więc raz , dwa do domku na śniadanie czyli koktajl witaminowy i szybki trening na macie . U mnie znowu 30 min Mel.B a Mój swoje planki i inne ćwiczenia stabilizujące , potem koktajl białkowy , buzi i do pracy a ja ogarniam dzieci i siedze przy komputerku odpoczywając przed swoją :) 

Nie , nie jesteśmy nienormalni :) Robimy foty na jego strone biegową więc zabieram mu niektóre tak z doskoku :) Zresztą obydwoje lubimy fotki takie zboczenia :) 

Biegało mi się w deszczu rewelacyjnie , bałam się że po dwóch tygodniach przerwy padnę na twarz po pół km ale było dobrze , moc się rodzi więc do Krakowa pojadę spokojna bez nerwów czy dam radę . Chciałabym takich poranków jak najwięcej , to jest moja pora do ćwiczenia , mam najwięcej siły i chęci do wysiłku fizycznego a to ważne żeby znać swój organizm i dostosować do niego porę treningu :) 

Dobrego dnia życzę kochane :) 

Pozdrawiam :) 

9 października 2017 , Komentarze (6)

Witam moje kochane :)

Jak po weekendzie ??? Ja miałam wyjątkowo leniwy, dawno takiego nie miałam . Siedziałam w domku , coś tam gotowałam i rozmawiałam z facetem do rana aż mi przykro że już poniedziałek i trzeba iść do pracy :) Jak wiadomo to co dobre szybko się kończy , zresztą już się wyleniłam w tym roku aż za bardzo . 

Poniedziałek zaczynam od kawy i koktajlu :) Zrobiłam też pomiar i niestety liczby mówią same za siebie ding-dong ostatni dzwonek na ogarnięcie . Wiecie kiedy robi się pomiar i sprawdza czy w dobrą stronę jest metr krawiecki to sygnał że już dawno nie jest dobrze :) Niestety przybyło mi bardzo dużo cm od ostatniego pomiaru ...

biceps 29 cm   +3 cm

biust 100 cm    +5 cm

talia 80 cm       +6 cm

brzuch 90 cm   +8 cm

udo 55 cm        +1 cm

Zdjęć nie robię bo nie mam odwagi :) W każdym razie mam co robić i organizuje się na 110% :) Ten tydzień mam zaplanowany dość zacnie . Bieganie wraca do łask tym bardziej że półmaraton w Krakowie już w ten weekend a ja od maratonu odpoczywam , zapisałam się na trampoliny i odwiedzę też pobliski basen. Dzień zaczynam od Mel B po 30 minut czyli wybieram dwa lub trzy treningi , muszę poprawić metabolizm i pozbyć się z brzucha najbardziej tego cholerstwa bo niedługo będę wyglądać jak jabłko na umięśnionych nóżkach :) Lecę na matę trochę się po gimnastykować :)

Dobrego tygodnia :)

Pozdrawiam :)

 

6 października 2017 , Komentarze (10)

Witam kochane :) 

PO maratonie miałam dość intensywny tydzień ale nie treningowo :( Najpierw przyjechała kumpela z Olsztyna potem druga ze Szkocji więc zamiast trenować wieczory spędzałam na centrum długo rozmawiając i popijając korzenne piwo ( gdzie jest moja dieta ???? ) Koleżanka wyjechała i przyjechała moja mamusia poznac mojego nowego faceta , zabawnie było bo się zestresował i to bardzo choć nie potrzebnie , mama nie gryzie :) Znowu zamiast dietkowac i trenować były obiady w restauracji indyjskiej , kawiarnie i wino na wieczór a dokładnie do 5 rano dyskutowałyśmy po czym byłam tak nieprzytomna że nie było mowy o chodzeniu a co dopiero bieganiu czy ABS.

Fota z mama :)

Oczywiście w czasie tych rodzinnych pogaduszek dostałam opieprz że nie badałam tarczycy i jestem za ciężka a jak biegam to potem mnie boli kolano , mnóstwo rad jak schudnąć bo mama schudła 10 kg po 50- tce więc nie ma co jej się tłumaczyć wolnym metabolizmem czy czymś w tym stylu :) 

Kiedy mamuś pojechała zadowolona przygotowałam plan na resztę dni , to miał być cudowny początek miesiąca . Wiecie jak to jest ... wszystko rozpisane , jedzenie przygotowane a tu nagle przychodzi najgorsza @ od kilku lat :( Spuchnięta , obolała leżałam dwa dni i przeklinałam w poduszkę , nawet do pracy nie mogłam pójść no chyba że w pampersie ale tez nie wiem czy by pomogło a do tego apetycik że hej ... jadłą orzeszki , pastę z ryby , ogórki kiszone , czekoladę itd.... itp.... no po prostu bomba...

Na szczęście już lepiej , cholerstwo się skończyło wczoraj i dziś wstałam rano jak człowiek . Mogę realizować plan treningowy i jedzeniowy ale i tak znowu mi gdzieś uciekł tydzień a moje urodziny coraz bliżej . Niestety dziś mam pracę do wieczora a na noc idę na spotkanie z psiapsiółą więc znowu nie poćwiczę , 3majcie kciuki żeby w weekend udało mi się ruszyć bo jak zacznę to nic mnie nie zatrzyma :) 

Z dobrych wieści :

- we wrześniu przebiegłam 280 km :) 

- waga stoi i nie rośnie :) Było 72,4 a jest ciągle 70,2 a nawet raz mi mignęło 69.9 ale tylko na chwile ( chlip , chlip )

Zbieram się załatwiać zaległe sprawy :)

DObrego weekendu życzę :)


25 września 2017 , Komentarze (26)

Witam:)

Żyje :)

Udało się przetrwałam maraton warszawski :)

Pierwsze 21 km biegłam dobrze i radośnie , dobry czas 2:03 wiec była szansa na życiowke niestety kolano odezwalo się na 25 km i wtedy zaczęła się walka o życie i walkę o metę . Kolejne 10 km truchtanie wolniej i spacer na podbiegu , puściłam przyjaciółkę przodem żeby biegła na życiowke a sama usiłowałam dotrzeć wolniutko razem z moim facetem który prowadził na 3:00 i wrócił po mnie więc w sumie zrobił 55 km. Ostatnie km dramat ale jakoś się przemieszczałam choć przegonilo mnie tyle osób ze juz wiedziałam że moja życiowka odeszła w zapomnienie a moim celem było już zmieścić się w 5h .


Z bólem ale i wsparciem dobiegłam do mety w 4:59:01 na ostatnich siłach z bólem kolana i obolałym kręgosłupem lędźwiowym ale szczęśliwa i uśmiechnięta

Dziś czas na refleksje :) Ale to jutro bo dzić V ucina mi ciągle wpis niestety ....

Pozdrawiam 


24 września 2017 , Komentarze (13)

Witam o poranku :)

Tydzień zleciał bardzo szybciutko :) Od kiedy pracuje rano jakoś lepiej się czuję , mam jakis szkic grafiku i staram się znaleźć czas na wszystko . Z ćwiczeniami powoli znowu się zaprzyjaźniam ale nadal nie ma miłości jak wiadomo na miłość czasami trzeba czasu :) Nad dietką tez pracuje choć ten tydzień nie był dietetyczny przez dzisiejszy maraton do którego musiałam przygotować organizm i jeść dużo węgli aby siła była na przetrwanie :)

Pobiegałam dwa razy w tym tygodniu wieczorkiem w deszczu , pogoda nas nie rozpieszcza więc przestałam czekać na ciepełko i poleciałam raz 10 km a drugi raz 7 km w strugach deszczu :) Nie wolno i tak duzo biegać przed królewskim dystansem czyli jakiś tam trening zrobiony :)

Wczoraj jeszcze byłam spokojna a dziś obudził mnie dziwny ból w kolanie i nie wiem czy to tylko nerwy czy rzeczywiście mnie boli ??? No niestety psychika różne płata figle więc jak głowa się odetnie to zejdę z trasy , nic na siłę ... Mam mieszane myśli ... ech ... uda się albo się nie uda a na pewno będę walczyć do końca  :) Dobrze się rozgrzeje i podejmę wyzwanie choć wydaje mi się że po ostatnim ultra moje nogi jeszcze nie odpoczęły i mogę mieć dzisiaj walkę o życie a nie bieg :) Oby do mety :) 

3majcie kciuki  za mnie dziś bo będzie mi to potrzebne :) 

99 dni do końca roku już tylko zostało !!!!

Jak przeżyję dzisiaj i odpocznę wdrażam diet na 100% i systematyczne ćwiczenia , to mój ostatni większy start w tym roku więc będę mogła się skupić na redukcji a nie sile:) Plan przygotowany , mój facet pomógł mi coś tam ułożyć i zobaczymy co z tego będzie ale liczę na 5 kg mniej do końca roku w moim wykonaniu i tego się będę trzymać . 

Zamelduje się jak odpocznę :0

Dobrej , pozytywnej niedzieli życzę :) 

Pozdrawiam 

<<<ILO>>>>>




 

18 września 2017 , Komentarze (4)

Witam kochane :)

Kolejny weekend biegowy za mną :) Jestem bardzo zadowolona że moja forma wraca i znowu cieszę się każdym przebiegniętym kilometrem , jak coś sprawia satysfakcję to chce się to robić ciągle i ciągle :) Nie wiem czy pamiętacie jak na początku roku Was zamęczałam pisaniem o Koronie Półmaratonów Polskich i nawet dobrze mi szło na poczatku ale przez sytuacje która mnie dopadła od maja opuściłam dwa biegi , nie miałam ani siły ani ochoty biegać i już prawie mi przepadła. Po ostatnim ultra postanowiłam  że jednak ją skończę bo szkoda zaprzepaścić skoro brakuje tylko jednego biegu. Pojechałyśmy więc do Gniezna na Bieg Lechitów :)

300 km mknęłyśmy noca przez Polskę po to żeby wskoczyć w nasze trykoty i trochę się spocić na trasie , było cudnie . Biegło mi się jak nigdy lekko i przyjemnie i mimo że czas pozostawia wiele do życzenia bo 2:14 jest 17 minut za daleko od  mojej życiówki to najważniejsza był radość i satysfakcja z przebiegnięcia i zdobycia swojego celu :) 

Fotorelacja z biegu obowiązkowo :)

Królowe dwie :)

Królowe trzy :)

Teraz pozostaje odebrać odznaczenie i zaczynam koronę Maratonów Polskich co postanowiłam wczoraj :) Kolejny biegowy cel do zrealizowania :) Nakręciłam się strasznie :) Zrobię ja w rok choc mam na to dwa  lata :) Podejdę ambitnie a treningi do tego celu na pewno mi nie zaszkodzą  wręcz przeciwnie pomogą w celu biegowym :)

Waga bez zmian nadal 70,5 - 71 kg do zrzucenia 7 kg do grudnia w planie , jak wyjdzie zobaczymy trzeba pilnować jedzenia i trenować a efekt będzie bez ciężkiej pracy nad sobą nie ma efektów , cuda nie istnieją ważne żeby pracować nad sobą w każdej sferze życia i taki mam plan :) 

Dziś dzień załatwiania spraw i jakiś mały trening na dobry początek tygodnia :) 

Zapraszam na insta  :)

Działamy , działamy nie czekamy :)

Jutro pomiar cm ... Będzie bolało :0 

Pozdrawiam i zyczę udanego tygodnia  :)

<<<ILO>>>>


 

11 września 2017 , Komentarze (28)

Witam po weekendzie :)

Melduje że powoli realizuje swój plan :) Udało mi się dwa razy poćwiczyć na brzuch i tyłek po 30 minut , jadłam fitowo jak to się mówi i biegałam :) W sobotę pojechałam ze swoim facetem do Sulejowa na maraton wokół jeziora czyli 50 km biegu crossowego jak się później okazało . Nigdy nie przebiegłam takiego dystansu , a jestem bez formy z dodatkowymi kg na stawy więc pojechałam jak na ścięcie . Obiecałam mojemu że zejdę z trasy jak będę się źle czuła lub stracę siły... 

Jechałam z dobrym nastawieniem , zjadłam węgle na śniadanie i cały czas micha mi się śmiała bo się nie spodziewałam tego co mnie czeka ...

A czeka na mnie koszmar !!! Na 3 km zaatakowały Nas szerszenie tylko mnie nie ugryzł żaden ale miałam trzy we włosach , upał był niemiłosierny , trasa biegła przez las gdzie nie było zywej duszy choć widoki piękne . Bardzo złe oznakowanie sprawiło że się zgubiłyśmy z koleżanka parę razy  a ból nóg na 44 km był nie do zniesienia . Na trasie były tylko 3 punkty z wodą w pewnej chwil jak wypiłam swój zapas miałam nawet ochotę pić wodę z zalewu i wcale nie żartuje .... Możecie to sobie tylko wyobrazić jak człowiek jest zmęczony i słaby gdy biegnie bez przygotowania pierwszy raz 50 km ...

Na szczęście się UDAŁO !!!

Jestem oficjalnie ULTRA MARATOŃCZYKIEM !!!

Moje kochanie wygrał cały bieg , był pierwszy pokonał dystans w 3:44 min więc wybiegł po mnie na ostatnie  km i motywował abym biegła do końca , w życiu tak nie przeklinałam jak na ostatnich 300 metrach :) 

A największą niespodzianką było dla mnie kiedy na mecie dowiedziałam się że jestem trzecia w kategorii K-30 i mam podium na swoim pierwszym ultra :)

Po biegu rzuciłam się na piwo i węglę żeby móc funkcjonować, jak zmęczenie opadło byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie :)

W niedzielę wyskoczyłam na piknik z dziećmi i bieg na 5 km żeby rozruszać obolałe nogi a najbardziej piszczele , było rodzinnie i aktywnie czyli tak jak lubię najbardziej :)

Pobiegałam z moją drużyną i się zrelaksowałam :) Ciężko było ale dziś trzeba do pracy a jakbym się nie poruszała to bym dziś z łóżka nie wstała a tak śmigam sobie i się zbieram do pracy :)

Waga nadal 71 kg , dietka trzymana i działam dalej :)

Miłego tygodnia :)

6 września 2017 , Komentarze (4)

Witam :)

Wczoraj się Wam spowiadałam a dziś zaczynam planować :) 

Zmienia sie mój plan dnia powolutku , jeszcze go dopracowuje ale myślę że się szybko wdrożę. Dzieci w szkole , mam plan zajęć więc moge zaplanować poranki. Mój facet wstaje o 4 rano bo idzie na trening biegowy po czy budzi mnie koktajlem na śniadanie około 6. Przez lato spałam do 11 a nawet później gdyż byłam uziemiona z dziećmi w domu , pierwsze dni były trudne jednak dałam radę i budzę się już normalnie. Nie jestem jeszcze gotowa by dołączyć do niego na ten poranny trening ale wszystko w swoim czasie :) 

Dziś koktajl o smaku pomarańczy ze szpinakiem :) Pyszny i orzeźwiający z rana :)

Idę dziś pierwszy raz do pracy od czerwca na dzień próbny :) Jak wypali to będę już miała cały plan dnia i będę mogła wdrożyć ćwiczenia :) Zaplanować sobie tak tydzień żeby był czas na dom , pracę , trening i miłość :) 

Drugie śniadanie też mi przygotował :) Bardzo dobrze bo ja ogólnie nie jem w pracy a potem w domu robię rzut na lodówkę :) 

Dieta jest już uruchomiona , cieszę się strasznie bo najgorsze są zawsze początki. Trudno jest się przełamać i wrócić do zdrowego jedzenia po tylu mieiącach jedzenia głównie makaronu z sosem , kanapek z serem żółtym i chińskiego żarcia ... żenada :)

Trzymajcie kciuki żeby praca była fajna i mi pasowała !!!

Najważniejszy zawsze dla mnie był rytm dnia , bez rytmu nie ma mnie a dopóki nie ustalę czas zajęć mniej więcej to nie ruszę z kopyta tak jakbym chciała . 

Dziś na wadze 70,4 kg :) 

Wczoraj było zdrowo , piłam witaminy i izo , pilnowałam ilości wypitych płynów , zjadłam lekką kolację i widze że woda zaczyna ze mnie schodzić a już byłam napompowana tak że wystarczyło mi sznureczek przyczepić i zaoszczędziłabym na komunikacji miejskiej :)

Jutro pomiar cm i pierwsze ćwiczenia . Nie wiem jeszcze czy będę biegać czy ćwiczyć w domu ale poproszę mojego żeby jakoś dobrze mi rozpisał trening i będziemy sobie działać . 

W grudniu mam 35 urodziny i mam zamiar wyglądać na nich jak torpeda :) 

Miłego dnia :)

ILO >>>>

5 września 2017 , Komentarze (16)

Witam kochane :)

Dawno mnie nie było tutaj .... jakoś tak mi się życie pomieszało że nie byłam w stanie nic pisać , nie byłam w stanie myśleć o wadze ani nawet ćwiczyć i biegać . Zrobiłam sobie dość długie wakacje od wszystkiego i żałuje tylko że moja głowa się nie uspokoiła wcześniej bo teraz muszę zaczynać wszystko od początku .... Znacie to, prawda ???

Człowiek miesiącami robi formę , trzyma dietę , ma cudowny humor i nagle jedno wielkie BUM i wszystko runęło . Ktoś powie : słabe fundamenty !!! Ktoś inny że głowa była słaba !!! A tak na prawdę czasami są w życie takie wydarzenia i sytuacje że nawet największy mocarz emocjonalny ich nie przetrzyma i nie ma co tu szukać winy ani pluć sobie w brodę , zdarzyło się i mi a teraz wracam na prostą i jestem z siebie dumna że wracam z nowymi naukami w głowie . 

Tak w skrócie miałam czas przemyśleń nad ostatnią dekadą życia . Mój związek po 10 latach okazał się nieporozumieniem i został zakończony . Nie na spokojnie , bardzo burzliwe co odbiło się na rodzinie i mojej sytuacji ogólnej . Straciłam chęć na wszystko , starałam się układać swoje puzzle i dwa miesiące lata siedziałam na dupie nie robiąc prawie nic. W ten magiczny sposób moja waga wzrosła do 72 kg a forma biegowa jest taka jak dwa lata temu czyli biegnę żeby się nie udusić :) Obwodów nie mierzyłam jeszcze , brak mi odwagi ale widzę po ubraniach że jest nie dobrze - wszystko ciście ... najgorzej jest na brzuchu. Jak już córka się mnie pyta czy nie jestem w ciąży to nie jest dobrze :) Biorę się za siebie bo zaczynam się czuć jakby tłuszcz wsiąkał we mnie z powietrza ....

Po rozstaniu długo się wyciszałam , wreszcie mam w domu ciszę :) Potrzebowałam czasu żeby uspokoić skołatane nerwy , obcięłam włosy , odświeżyłam  mieszanie , powynosiłam graty byłego i trybiki ruszyły. Pobiegałam ostatnio parę razy ale jeszcze się nie przełamała do ćwiczeń, po kolei do przodu. Mam nowego faceta który jest zupełnie inny i bardzo mnie wspiera , stara się mnie motywować i uszczęśliwiać więc powinnam tym razem ruszyć z kopyta w zupełnie nowej odsłonie :)

W ubiegły weekend już wystartowałam w półmaratonie , pierwszym od 3 miesięcy , poszło bardzo źle ale najważniejsze że dotarłam do mety mimo bólu nogi .

Dziś się relaksuje bo pierwszy raz od końca roku szkolnego jestem sama bez dzieci w domku a jutro robię pomiar i plan na walkę z obwodami a także trzymam kurczowo dietę :) Dobrze że nigdy nie jest za późno na zmiany one nas kształtuję :)

Jeszcze foty z lata :)

Powodzenia :)

Pozdrawiam :)

ILO :)



25 kwietnia 2017 , Komentarze (62)

Witam kochane :)

Wiem , wiem długo nie zaglądałam ale to był dość dziwny okres w moim życiu. Układam sobie głowę , życie i cele . Przygotowywania do maratonu mnie pochłonęły , był strach , wymioty na tle nerwowym i walka z głową a do tego wybiegania po 25 km:)

Nie udało się zejść z wagi niestety więc biegłam maraton z 10 kg nawagi ale się udało :)

TAK JESTEM MARATOŃCZYKIEM :)

Przebiegłam w niedzielę swój pierwszy maraton na Orlen Warsaw Maraton w 4;54 :) !!! Dzielnie truchtając przez 42,195 km z uśmiechem na ustach bo jak się okazało maraton biegnie się głową :) Moja mnie zaskoczyła , nie miałam kryzysu , nie miałam doła , myślałam o ważnych sprawach a nie o trasie . Kiedy zobaczyłam 30 km krzyczałam z radości że jeszcze 12 km a inni patrzyli na mnie jak na wariatkę :) Bo jestem wariatka !!! I mam to :) Nareszcie upragniony maraton :) Dwa lata temu prawie zeszłam na zawał po przebiegnięciu 5 km a teraz śmigam 42 km :)

Jestem z siebie mega zadowolona :) I jak to jest że nie mogę schudnac a mam w sobie tyle mocy ? Sama tego nie rozumiem ale wiem że ten sukces naładował mnie nową lepszą energia i teraz bardziej niz zawsze chcę zmienić cos w swoim życiu :) Wrócić do regularnych treningów , wrócić na siłownię bo karnet leży na półce a kaska leci i wyznaczę sobie nowy cel ale o tym nie dziś :) Dziś świętuję :) 

Mam też prośbę o polubienie naszego funpeaga na FB jak by któraś z Was była tak miła :)

https://app.vitalia.pl/prettyfittyteam/?ref=aymt...

Wczoraj odpoczywałam i jadłam żeby uzupełnić organizm a dziś wracam do świata :) Machnę jakieś wolne 5 km i pozałatwiam sprawy :) Emocje juz opadły trzeba życ dalej :)

Pozdrawiam :)

Miłego dnia :)