Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Clarks

kobieta, 48 lat, Warszawa

170 cm, 63.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 kwietnia 2012 , Komentarze (5)

Dziś mój mąż powiedział, że mam ciało dziewiętnastolatki Ucałowałam go namiętnie, bo wniosek jest tylko jeden : dawno nie widział jak wygląda ciało 19-latki. Mało tego! Nie ma również odniesienia do 25-latki ponieważ zauważyłby miażdżącą mnie różnicę Ech! Kocham Go. Oby jak najdłużej patrzył na mnie przez różowe okulary 

... a wracając do "ciał" swego czasu moim ulubionym dowcipem było : "Mam ciało osiemnastolatki ... trzymam je w tapczanie"

Dietowo ok, sportowo również. Za tydzień wyjeżdżam na 8 dni nad morze. Przedłużam sobie nieco długi weekend. W jednej pracy wzięłam wolne z tytułu opieki nad dzieckiem, w drugiej w tym tygodniu zamierzam nadpracować trochę godzin. Tak więc do czasu wyjazdu trochę się wyeksploatuję, ale myślę, że cel jest zacny
Poproszę wszystkich o jedną Zdrowaśkę dziennie by dopisała wtedy pogoda
.


3 kwietnia 2012 , Komentarze (2)

... będą Święta  !!!! Ależ ja to lubię! Jestem stworzona do świętowania w polskim tego słowa znaczeniu Biesiadowanie, wielogodzinne maratony jedzeniowo- rozmowne. Och! Jestem w tym świetna. Gdyby ktoś stworzył etat "świątecznego biesiadnika" nie miałabym sobie równych. Szczeble kariery pokonałabym z szybkością błyskawicy i w bardzo krótkim czasie byłaby prawą ręką prezesa.
Póki co czynię przygotowania - furę jaj już kupiłam. Dom wysprzątany na błysk (łącznie z oknami); świąteczne stroiczki gotowe; część zakupów poczyniona. Jednym słowem - luz. Muszę tylko jeszcze wytrwać 2 dni w pracy. W piątek zaczynam urlopowanie. Dlatego też umówiłam się już na wizytę u fryzjera. Po raz drugi w życiu będę malowała włosy

ps. malujecie pisanki?

28 marca 2012 , Komentarze (6)

Ech! Sama nie wiem : jestem grzeczną dziewczynką czy Magdalena ma na mnie tak duży wpływ Wystarczyło jedno maleńkie słówko dotyczące braku cotygodniowych wpisów i mam natychmiastową ochotę popełnić wszystkie zaległe posty, plus oczywiście w ramach zadośćuczynienia dokonać kilka nowych na kolejne tygodnie
Tylko spójrzmy prawdzie w oczy : kto to będzie czytał oprócz mnie? Skończyłoby się tak, że jakiś "życzliwy" poprosiłby mnie o zrelacjonowanie w trzech punktach (albo w dwóch jeśli byłoby to możliwe) treści zawartych w moich nowych wpisach.  Oczywiście nie chodzi o to, że nie potrafiłabym tego zrobić (bo w końcu co to za problem napisać : 1. nuda; 2. nic się nie dzieje), ale o poczucie obciachu temu towarzyszące. Jako zarozumiała trąba marzę o tym by rzesze ludzi, codziennie z napięciem, ogryzając paznokcie u stóp zaglądały na Vitalię z nadzieją na MÓJ nowy wpis. Niestety życie weryfikuje marzenia :D
Po pierwsze nie mam o czym pisać. Moje życie jest absolutnie zwyczajne : praca-dom-praca-dom-praca-dom. W pracy, owszem,  fajnie, ale mrożących krew w żyłach historii nie doświadczam. Gdybym zaczęła pisać czym się zajmuję, po pięciu minutach czytania każdy chrapałby bardzo donośnie. Codzienność domowa? Jest naprawdę sympatyczna, ale totalnie zwyczajna : zdrowe, kochane (tak, tak, diablątko też) dzieci, mąż najlepszy na świecie (oczywiście są chwile kiedy twierdzę zupełnie inaczej), a ponadto wiele, wiele sytuacji, w których główkuję jak z nich wybrnąć i jednocześnie nie popełnić fopaszyska wielkości Kasprowego. Ostatnimi czasy jestem bombardowana pytaniami typu : "Mamooo, a co to orgazm?" "Mamooo, a jak się łączy plemniczek z jajeczkiem" ; "Mamooo, a proszę Cię - pokaż mi - obiecuję, że nie będę się śmiał, TO czym się rodzi dziecko"  ....
..... aaaaaaaaaaaaaaaaa !!!!!!!! RATUNKU!!!!  Niech nikt mi nie mówi, że wystarczy tylko rozmawiać z dzieckiem, wystarczy szczerość i żadne pytanie nie będzie trudne
A dietowo? Jest ok. Na aerobik biegam, niemal codziennie kurcgalopem osiedle okrążam. Na szczęście w wadze padła bateria, więc mogę się łudzić, że jest cudownie. Przyznam się bez bicia, że boję się kupić nową baterię by nie przeżyć mega rozczarowania.
A poza tym powiem po cichutku, na uszko, tak żeby nikt nie słyszał : dopadło mnie przesilenie wiosenne (czy zimowe?). Jestem senna, zmęczona, bez wigoru. Po prostu flaki z olejem.

14 marca 2012 , Komentarze (10)

Albo zupełnie za darmo. I zaznaczam : proszę o przemyślane decyzje, bo zwrotów nie przyjmuję O czym/kim mowa? O moim małolacie niedobrocie.
Byłam dziś na wywiadówce. Teoretycznie wszystko super. Na ogół ma 5 i 6, robi też za klasowego zdolniachę. Natomiast zachowanie ... ech ... spuszczę na to zasłonę milczenia. Na wszystkie pytania dotyczące jego rozbrykania odpowiada w szkole , że : [uwaga!!!] - ODREAGOWUJE STRESY DOMOWE!!! Ale gadzina z niego Na szczęście nauczycielka jest super świetna i wie, że owe stresy są związane z np. koniecznością bycia w łóżku o 21 lub zakazem korzystania z komputera w trakcie tygodnia pracy. Generalnie rzecz ujmując wg nauczycielki - mały koleżka jest przeuroczy, przefajny, przepomysłowy i arcywiercipiętkowy. Chętnie wypowiada się na lekcji - niestety jeszcze chętniej wypowiada się  nie na temat
Ze "stresów domowych" obśmiałyśmy się obydwie. Uświadomiłam nauczycielkę, że to jeszcze mały kaliber w porównaniu z tym, że moje dziecię ukochane, w sklepach, gdy nie chcę spełnić jego kaprysu argumentując, że coś jest za drogie lub nie mam pieniędzy, zawsze komentuje głośno : "A NA WÓDKĘ STARCZY!"  
Przyznaję bez bicia : śmieję się z tego i zupełnie nie wiążę z warunkami życia domowego

10 marca 2012 , Komentarze (5)

Kolejne moje noworoczne postanowienie poszło się czesać. Pierwszego stycznia zakładałam, że : a) schudnę (konsekwentnie nie realizuję), b) wychowam młodszego (hmmm ... popadam ze skrajności w skrajność : raz wydaje mi się najsłodszym i najgrzeczniejszym dziecięciem na świecie, innym razem mam ochotę sprawdzić jego dna, bo NIEMOŻLIWE żebym ja wydała na świat takiego potwora ) - w temacie wychowania niby działam, ale czy skutecznie? Może to wychowanie zrzucę na jego przyszłą żonę? Pomyślę jeszcze nad tym. c) będę robiła przynajmniej raz w tygodniu wpis na Vitali (dopuściłam się grzechu zaniedbania z przyczyn absolutnie obiektywnych. Po pierwsze w zeszłym tygodniu odwiedziła mnie mama, zabawiła 5 dni, w trakcie których karmiła nas, tuczyła, dbała by obwód naszych brzuchów powiększył się z metra do dwóch. Natomiast w tym tygodniu - dopadła mnie angina. Walczę dzielnie, łykam antybiotyki, witaminy, tudzież inne wspomagacze, ale jestem totalnie pozbawiona sił).
Oczywiście jako super stała i poukładana osoba - na kolejny tydzień planuję to samo co zawsze od niemal roku (patrz: założenia styczniowe)

26 lutego 2012 , Komentarze (3)

W głowie mi się przepaliły wszystkie bezpieczniki ... la .. la .. la ... jestem spokojna ... w mojej głowie wojna
Każdy przynajmniej raz w życiu widział tzw. "Film drogi" lub "książkę drogi" itd.  A mnie od kilku dni dręczą sny drogi W sumie nie wiem czemu się śmieję, bo to raczej koszmary, wręcz thrillery - masakra! Próbowałam sprawdzić w senniku co oznaczają, ale fabuła jest tak rozbudowana, że nie wiem, który szczegół jest istotny. Jednego dnia śniło mi się, że po wyjściu z pracy nie zastałam na parkingu swojego auta. Zdenerwowałam się, że został skradziony, a potem nagle okazuje się, że to kolega w ramach dowcipu odpalił dwoma kabelkami (jak złodziej) i przestawił go "gdzieś"  - i co wtedy? - ja na maksa zestresowana biegam po mieście i szukam samochodu WSZĘDZIE - a w głowie tłucze mi się myśl, że za 15 minut muszę być już w drugiej pracy. Jejku!!! Budzę się zlana potem i zmęczona po tym ganianiu. A najbardziej przykre jest to, że od tego biegania nie chudnę   Kolejnego dnia śnię, że się ukulturalniam z młodszym synem. Chodzimy po wielkim muzeum i nagle ktoś do nas zaczyna strzelać. Ja oczywiście nie w ciemię bita, przygotowana na każdą ewentualność, również wyciągam z kopertówki rozkładanego kałacha i też strzelam osłaniając dziecko.  Wypadamy szybko z budynku, biegniemy przez parking chyłkiem do mężowego samochodu. Tam  chowamy się za kołami i ja drżącymi rękami próbuję włożyć kluczyć do zamka i otworzyć drzwi, a klucz okazuje się być z gumy i nie mogę nim manipulować w zamku (a teraz właśnie uświadomiłam sobie, że mogłam otworzyć pilotem - ale byłam durna w tym śnie). W każdym razie - też stres maksymalny, mimo mrozu ja zlana potem i zestresowana, że bandyci w budynku zobaczą gdzie się schowaliśmy i ustrzelą mi dziecko. W końcu udaje mi się otworzyć autko, konspiracyjnie wczołgujemy się do środka, wkładam klucz do stacyjki i ... on się łamie. Budzę się totalnie zestresowana - ale wcale nie chudsza Nie wiem jak to zinterpretować. Przepraszam, czy jest na sali lekarz???

19 lutego 2012 , Komentarze (14)

Niedawno dostałam od Magdaleny przepisy na Milky Way. Przeklinam ten dzień Sama poprosiłam o wskazówki jak wykonać to ciasto. Minęło troszkę czasu i ... wczoraj upiekłam. Porażka! Odradzam wszystkim zdroworozsądkowym przygotowanie tego okropieństwa! Dlaczego? Chętnie wyjaśniam : jest obrzydliwie pyszne. Nienawidzę ciast, którym nie mogę się oprzeć. Od wczoraj nic nie robię, tylko zaglądam do lodówki by sobie maciupki kawałeczek ukroić. Za moimi plecami już czeka młodszy syn, a za nim w kolejce stoi starszy. Ech! dawno nie miałam takiego parcia na ciasto. Lubię piec i robię to często, ale na ogół ich nie jadam. Nie mam potrzeby. Z milky way wszystko potoczyło się zupełnie inaczej. Już masę przygotowaną do przełożenia ciasta wyjadaliśmy (ja i młodszy) paluchami z miski. Kakaowy biszkopt zaromatyzował całą chałupę. A połączenie tego plus czekolada na wierzchu to najlepszy zestaw jaki jadłam. Dzięki Bogu - blacha juz jest pusta. Zarzekam się, że nie prędko je znów zrobię. Dzieci już niecierpliwie tupią nogami w oczekiwaniu na następny weekend z tym pysznym deserem.

17 lutego 2012 , Komentarze (3)

O matko! Czy Wam też czas zasuwa jak szalony? Nie wiem ... może to zjawisko dotyczy tylko mnie? U mnie jest tak, że budzę się w poniedziałek, ledwo zdążę się obejrzeć i zaliczam piątek. Weekend łapię oddech, kładę się spać w poniedziałek i ... znów piątek. Nie mam czasu na nic. Kiedy do jasnej anielki będą wakacje??? 
By utrzymać się w klimacie dietowo - fitnesowych pochwalę się, że od wtorku jestem szczęśliwą posiadaczką "profesjonalnego" hula hop z kulkami masującymi. Jejku jaki to masakrator! Ciężkie jak diabli, ale potwierdza się teoria, że takimi dużo łatwiej się kręci. Śmiem sądzić, że jednak lepiej wypracować talię takim jak miałam dotychczas - zwykłym kółkiem za 5 zł ze sklepu zabawkowego. Naprawdę trzeba się namachać by je utrzymać. Te, które mam obecnie - mam wrażenie - kręci się samo. Trudność polega na tym by wytrwać uderzenia magnesowych kulek podczas obrotów. Bardzo boli. Koleżanka twierdzi, że źle dobrałam rozmiar do swojej postury. Moje kółko waży 1,2 kg. Według koleżanki jest dla mnie za ciężkie. Nie wiem ... hmmm ... ona ma koło ważące 0,75 kg, jest ode mnie cięższa z 15 kg. Planujemy zamienić się na tydzień i sprawdzić jak nam się wtedy sprawdzają. Co ciekawe - nie mam żadnych siniaków (ona miała). Cokolwiek by nie mówić - lubię kręcić

A! jutro się zważę :)

7 lutego 2012 , Komentarze (10)

Jestem zarozumiałą trąbą. Innego wytłumaczenia na to, że nie zamieszczam tutaj swojego zdjęcia - nie ma! Skąd ten wniosek? Po prostu : wyobrażam sobie, że wszyscy by mnie natychmiast rozpoznali, całe miasto wskazywało by mnie palcem, wołając na ulicy : "Cześć Clarks" i właściwie życie na Vitali zamarłoby na kilka dni, bo nikt by nic nie pisał, nie komentował, tylko wszyscy siedzieliby i w ciszy i skupieniu oglądali moje fotki   ....
.... czuję się jak balon. Na obiadokolację zjadłam smażone grzyby (ze śmietaną, ale wierzę, że niskokaloryczne ). Ciężkostrawne badziewie leży mi na żołądku, przygniata wątrobę, uciska nawet mózg. Stąd ten brak błysku w piśmie .

5 lutego 2012 , Komentarze (6)

A!!! I jeszcze jedna sprawa zasługująca na odrębny wpis : jak zapatrujecie się na to aby facet (37 lat!!!) atakował chłopaka (17 lat!!!) na Vitali? Ja jako kobieta, matka i CZŁOWIEK absolutnie się na to nie zgadzam. Doświadczenie, poglądy, spostrzeżenia osób,  które różni 20 lat są skrajnie różne. Uważam, że normalny człowiek nie naśmiewa się, nie krytykuje i nie prowokuje nastolatka. Jeśli ma potrzebę zabłyśnięcia, to warto byłoby gdy czynił to w swojej grupie wiekowej. Co Wy na to?
Jak sobie pomyślę, że miałabym gwiazdorzyć kosztem kogoś, kto jest w wieku moich dzieci to ... czuję niesmak.