66,1 :)))
H U R R R A !!!
Leżę na kanapie, trawię obiad, czytam „czuła przewodniczka” .
sobota idealna.
Ostatnio dodane zdjęcia
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 117525 |
Komentarzy: | 1541 |
Założony: | 3 czerwca 2011 |
Ostatni wpis: | 30 stycznia 2025 |
Postępy w odchudzaniu
Masa ciała
66,1 :)))
H U R R R A !!!
Leżę na kanapie, trawię obiad, czytam „czuła przewodniczka” .
sobota idealna.
Waga na dziś - 66,6 kg 😁😍😁
Jest cudnie ! W głowie wiosna. Dietę trzymam oczywiście na tip top, ale to nie jest trudne, zważywszy, że jedzenia jest po kokardki. Ja na serio jem teraz ze 3 razy tyle co przed dietą. I CHUDNĘ!!!
Codziennie jeżdżę na rowerze, codziennie hula hop, codziennie trening z Kasią D. Ale fajnie, że zaczęłam odchudzanie w styczniu. Dzięki temu wiosnę witam już w rozmiarze 38, a zanim przyjdzie lato - będę miała rozmiar 36.
Dziś dostałam opierdziel od pani dietetyk. Sama (bez konsultacji z nią) zrezygnowałam z węglowodanów na obiad. Po prostu - zawsze jem tak dużo surówki, że nie mam miejsca w żołądku na kasze/ ryże czy makarony. Powiedziała, że konsekwencją jest ZAWSZE zatrzymanie metabolizmu. Mam jeść i koniec.
Oczywiście już dziś wdrożę akcję pod kryptonimem „węgle na obiad” ;)
Co poza tym - dietuję/ ćwiczę/ cieszę się życiem :D
Czas świąt nie był tak idealny dietetycznie jak sobie wcześniej wyobrażałam - wypiłam wino; zjadłam ciasto. Wnioski: ciasta w domu mieć nie mogę.
Wizyty u dietetka - wpis na specjalne życzenie dla
A.
Wizyty u dietetyka mam raz w tygodniu. Ja wybrałam soboty, bo to po prostu dla mnie najwygodniejsze (nigdzie się nie spieszę, mam czas itp.). Podczas pierwszej wizyty pani przeprowadziła ze mną wywiad, dotyczący stylu życia (odżywiania/ upodobań kulinarnych/ aktywności sportowej/ nawet miejsc, w których robię zakupy); oczywiście zmierzyła mnie wzdłuż i wszerz i zważyła. Na kolejną wizytę przygotowała plan żywieniowy oraz zasady, które będą mnie obowiązywały (tzn. czego bezwzględnie mam nie ruszać, a co mogę jeść bezkarnie). Wówczas miałam wrażenie, że nic nie robię tylko jem i na dodatek dużo więcej niż przed dietą. O dziwo - kg od razu zaczęły spadać. Po 2-3 tygodniach pani wprowadziła modyfikację - obcięła nieco kalorii po to abym chudła dalej. Następna zmiana polegała na tym, że przy każdej wizycie otrzymuję bardzo konkretną rozpiskę żywieniową na 2 dowolne dni w tygodniu. Wówczas mam znacząco obniżoną kaloryczność, ale pozostałe pięć dni (do kolejnej wizyty) odżywiam się według wcześniejszych ustaleń.
Te dwa dni są wystarczające abym chudła "zdrowym" tempem.
To wszystko :) Jak widać - jest to nieuciążliwe, niewymagające szczególnych poświęceń. Jest smacznie, zdrowo, wygodnie i szybko.
Marzec zamykam z -10 kg
Superowo ... chociaż chciałam więcej. Pani dietetyk powiedziała, że chudnę wzorcowo. JAK JA SIĘ CIESZĘ, ŻE DO NIEJ TRAFIŁAM !!!!
Dziś pogoda PRZECUDNA. Pojechaliśmy na wycieczkę rowerową (długości trasy nie jestem pewna, ale godzina pedałowania zaliczona). Wieczorem pokręcę hula hop. Teraz smagnę kawkę i ruszam na porządkowanie ogrodu.
Nic dodać, nic ująć :) Prawie 10 kg za mną. Zostało jeszcze 9 kg. To oznacza, że już lecę z górki 😻 Oczywiście wrzucę fotki, ale za kilka dni. Jak syn przyjedzie odwiedzić matkę to poproszę go o sesję ;)
Czekam na sobotę. Wiem, że tym razem wskazanie wagi będzie superowe. Wszyscy bez wyjątku mówią mi, że bardzo zeszczuplałam i zresztą ja też to widzę :) Codziennie kręcę hula hop, bo to ono jest ojcem sukcesu związanego ze zagubionymi cm w talii i pasie.
Spodnie spadają mi z tyłka ... i wcale nie mam na myśli tych, które nosiłam w styczniu czy lutym. Wczoraj sięgnęłam do szafy po takie, które czekały na „lepsze czasy” - bez paska nie utrzymałyby się na biodrach. Dziś wyjęłam kolejne z tych „na kiedyś”. I co ? Wyglądam w nich zarąbiście, ale są za duże. Mam też na sobie sweter, kupiony w październiku zeszłego roku. Kupiłam go bez przymierzania w sklepie, bo się spieszyłam, a bardzo mi się podobał. Niestety dotychczas nie nadawał się do chodzenia. Dziś założyłam go pierwszy raz, bo wcześniej był obcisły i uwypuklał moje fest opony (oczywiście winiłam sweter, a nie siebie).
Sprawa bardzo dziwna - ubytku na wadze - nic. Maszyna powiedziała, że tłuszczu mniej o 70 dag.
Ale za to centymetr wskazał - 2 cm mniej w talii i aż 4 mniej w pasie :)
Pani dietetyk powiedziała, że w taki razie pewne jest, że zatrzymała mi się woda w organizmie. I pewnie tak jest. Zatem jak to ja - cała w skowronkach i zachwycie sobą ;)
Kolejne ubytki na wadze :))) Od zeszłej soboty do dziś - 80 dag.
Jak ja się cieszę !!!
Dieta na tip top. Ruch codziennie jest. Uśmiech na twarzy też :))) Noszę już inne ciuchy, bo większość tych, które nosiłam w grudniu jest za duża.
Moje podsumowanie na koniec lutego:
-8 kg
Talia -7 cm
Pas -6 cm
Biodra - 5 cm
Dziś ważę 69,4 kg ... to same policzcie z jaką wagą zaczynałam :(
A jak to się stało, że AŻ tyle ważyłam? Po pierwsze - nie kontrolowałam wagi. To strasznie głupie! Po drugie- beznadziejnie się odżywiałam!
Pójście do dietetyka było najlepszą decyzją w życiu ! Wreszcie odchudzam się z głową. Odżywiam się, a nie głodzę lub obżeram. Jem zdrowo i smacznie ... i jak widać - skutecznie :)