Pamiętnik odchudzania użytkownika:
rob35

kobieta, 56 lat, Warszawa

157 cm, 83.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 kwietnia 2015 , Komentarze (4)

Pięcioletnia Zuzia, córka mojej siostry, opowiada przy wielkanocnym stole, jak zdawała egzamin do klasy muzycznej:

- Pani grała: la-la-laaaaa, a ja musiałam zaśpiewać tak samo: la-la-laaaaa.

- A inne dzieci też z tobą śpiewały?

- Tak, ale pani powiedziała, że ja śpiewam czysto. A oni śpiewali brudno.

5 kwietnia 2015 , Komentarze (28)

Ponieważ większość z Was siedzi teraz przed kompem z leniwie trawiącym brzuchem i takimże umysłem, ostrzegam: aby docenić smak wielkanocnego dialogu, trzeba najpierw poznać kontekst sytuacyjny.

Kontekst:

1) Wujek Janusz, mąż cioci Basi, zmarł w lipcu. Pochowano go we wspólnym grobie z jego teściami, czyli dziadkami mego męża (nadążacie jakoś?).

2) Mama mojego męża, znana Wam jako babcia Ola, słynie z tego, że robi samorozpadające się wiązanki nagrobne. Jest przekonana, że to dobry sposób na cmentarnych złodziei. Zawsze na parę dni przed świętami kładzie wieniec na grobie dziadków mego męża.

A teraz dialog starszych pań:

- Basiu, byłaś na cmentarzu?

- Uhm, wczoraj.

- Czy mój wianuszek jeszcze leży?

- Tak, tak, Olu, Januszek leży.

30 marca 2015 , Komentarze (6)

Koniec marca, a wciąż nie ma oficjalnych zdjęć i filmów ze studniówki. Mama ucznia, odpowiedzialna za tę sprawę, wije się na zebraniu rodziców pod naciskiem pytań, więc w ramach odwracania uwagi opowiada:

- Nasze dzieci zachowywały się na studniówce re-we-la-cyj-nie. Pracownicy hotelu byli zachwyceni, że młodzież tańczyła aż do piątej rano, kulturalnie, bez ekscesów, bez pijaństwa. Podobno jakiś czas przed nimi przyjmowano szkołę, której uczniowie przemycili alkohol na bezczela. Kupili 6 kartonów wódki, opakowali w ozdobny papier, przewiązali wielkimi kokardami i wnieśli na salę jako prezenty dla nauczycieli. Pawie puszczone na tamtej libacji naprawdę nauczyły ochronę czujności.

Nie odezwałam się. Faktycznie młodzież tańczyła do końca. Tylko że pierwszy taniec po polonezie był dopiero o godzinie 23.40, gdy już traciliśmy nadzieję, że impreza w ogóle ruszy. Faktycznie ochrona nauczyła się czujności. Tylko że kiedy niebacznie podkuliłam nogi w czasie rozmowy z moimi ulubieńcami przy ich stoliku, coś w sposób charakterystyczny zagrzechotało pod siedzeniem. 

Babcia mojego męża, wychowana u sióstr w Niepokalanowie, miała rację - przy stole należy siadać równiutko, kolanka razem, pięty razem, zachowany kąt prosty miedzy linią ud i linią podudzi. I żadnego zaglądania pod eleganckie długie obrusy i równie długie białe pokrowce na krzesła!

28 marca 2015 , Komentarze (29)

Jeszcze chwilę i zacznę krzyczeć: "czerpcie energię z kosmosu!" jak nauczycielka mojej Ewci, którą wywieziono karetką w stanie manii wprost ze szkolnej lekcji. 

Do dwóch klas maturalnych, które miałam od września, dorzucono mi jeszcze dwie maturalne, bo koleżanka zaciążyła.  Jedna tabliczka czekolady to przyjemność, ale przy drugiej robi się mdło... Wcale mi nie do śmiechu, wcale.

*****

Pod pokojem nauczycielskim kłębią się uczniowie. Kiedy wchodzę do środka, jeden mówi do mnie:

- Czy mogłaby pani poprosić profesor Iksińską, aby wyszła?

Podchodzę do koleżanki Iksińskiej. 

- Jakiś namolny pryszczaty chce ci przerwać jedzenie kanapki - mówię, ale widzę, jak jej oczy nad kromką chleba usiłują mi dać znaki.

- Może jestem pryszczaty, ale nie głuchy - odzywa się uczeń tuż za moimi plecami.

Ups!

8 marca 2015 , Komentarze (24)

Moja teściowa, zwana babcią Olą, miała niedawno ciężką operację serca: korektę jednej zastawki i wstawianie drugiej, nowej. Przed pójściem do szpitala pochwaliła się Ewci:

- No, już jestem przygotowana do operacji - poklepała z dumą torebkę z białymi landrynkami. - Chcesz jedną?

- Ja tam wolę cuksy czekoladowe.

- Czekoladowe odpadają. Ktoś mógłby poznać po języku.Ty wiesz, jak trudno kupić białe cukierki!

- Zaraz, zaraz ... - Ewa zaczyna coś podejrzewać - co ty zamierzasz zrobić z tymi landrynami?

- Będę je sobie ssać po cichu przed operacją. Przecież nie da się wytrzymać cały dzień na czczo!

******

- Na ojomie jest strasznie - opowiada babcia po wszystkim - cały czas pali się światło, tych kabli tyle wszędzie, a pielęgniarki flirtują i rechoczą z lekarzami. Hałas taki, że chwili spokoju nie ma. Obudziłam się z gębą otwartą i ani się ruszyć, ani coś im powiedzieć. Nie uprzedzili mnie, że będę intubowana. To okropne uczucie. Pomyślałam sobie: "czekajcie!". Jak zaczęłam kopać w łóżko! Jak zaczęłam walić! Coś brzęknęło, coś spadło. Wszyscy się zlecieli! "Pani Olu, pani Olu, proszę się uspokoić" - mówili spłoszeni. Czy inaczej ktoś by mi tę  rurę wyciągnął?

******

- Po płynnej witaminie K zrobiłam się w parę sekund czerwona, spuchnięta i straciłam przytomność. Dobrze, że moja sąsiadka zaczęła się drzeć, że umieram, bo już by mnie nie było. Obudziłam się, leżąc w poprzek łóżka, ciekawe dlaczego? Lekarze mnie reanimowali i znowu wzięli na ojom. A potem nałożyli mi maseczkę z tlenem. Taką tylko na mordkę - na usta i wokół nosa. Fa-tal-na! Oddychasz, a tam się skrapla i cała mordka mokra. Zerwałam ją sobie od razu. "Co my z panią mamy, pani Olu ..."- nie byli zadowoleni, ale zamienili mi na dwie rurki z tlenem pod nos. To już było dobre. Bardzo dobre.

********

Od tygodnia babcia Ola jest w Szpitalu Rehabilitacji Kardiologicznej. Nudzi się strasznie. Odwiedziliśmy ją wczoraj z mężem i z Kacprem.

Babcia zdaje raport:

- Wiecie, siostra zakonna, z którą mieszkam w pokoju, telewizji nie chce oglądać i nawet nie wie, kto to jest Komorowski. Tylko Biblię czyta cały dzień. Ja jej nie pokazuję, co czytam. O tak trzymam okładkę, żeby nie widziała, bo książka właśnie o szatanie jest, więc by się zgorszyła. 

- A możesz stąd wychodzić?

- Nie można! Nawet do najbliższego spożywczaka. Ale wiecie co ... hi, hi, hi ... ja to mam pecha po prostu. W piątek pojechałam do centrum autobusem. Poszłam sobie do cukierni na ciastko i już miałam wychodzić, a tu moja pani doktor staje w drzwiach! Mówi z wyrzutem: "Ależ, pani Olu, pani Olu..." i palcem mi grozi. Że też musiała właśnie do tej cukierni wejść! Tyle sklepów wokoło, a jej się ciastek zachciało!

1 marca 2015 , Komentarze (23)

Kacper wpada głodny do domu:

- Mamo, pamiętasz, że zaraz lecę na osiemnastkę do Pruszkowa? Muszę coś wrzucić raz-dwa. Mogę twoją pastę z cieciorki?

- Możesz. Ale tam jest sporo czochu i cebuli.

- Co z tego?

- Nic. Tylko jakbyś się zamierzał całować z dziewczynami, to może im nie być zbyt przyjemnie.

- Eeee tam! Przynajmniej zapamiętają na całe życie.

24 lutego 2015 , Komentarze (57)

*  *  *  *

Epizod I

Pozwalam uczniom jeść i pić na dwugodzinnych sprawdzianach. Wprawdzie czasem glamanie przeszkadza sąsiadowi, ale burczenie w kiszkach także nie jest miłe dla ucha. Wczoraj na takim sprawdzianie patrzę, a uczeń siedzący w pierwszej ławce wyjmuje litrowe plastikowe pudełko z napisem "lody". Ależ naszła mnie chęć! Szybko jednak zorientowałam się, że chłopak wcina suchą (oczywiście wcześniej ugotowaną) kaszę gryczaną. 

- Oooo, mama dba o twoje zdrowie! - szepnęłam i stłamsiłam w sobie matczyne wyrzuty sumienia, bo mój Kacper rzadko kiedy dostaje ode mnie kanapkę do szkoły.

- To nie mama, to ja sam. Na wierzchu był jeszcze kurczak - z dumą odszeptuje uczeń. Po czym dodaje cicho:

- TRZEBA robić masę i rzeźbę. Wszystko dla kobiet! - uśmiecha się czarująco i wraca do pisania, a mnie przypomina się niegdysiejszy epizod II.

*  *  *  *

Epizod II

Prowadząc polski dostrzegam, że dwaj uczniowie przekazują sobie liścik. Wystawiają mi w ten sposób recenzję (grrrr!), więc z lekka podirytowana proszę o kartkę. Dostaję ją pismem do góry, a podający chłopak bezczelnawo się uśmiecha. I cóż widzę w liściku? Zamiast spodziewanego rysunku z penisem lub wykaligrafowanej pracowicie "Legii", zamiast zwyczajowego: "spierdalamy stąd?" czy "spoko impra była!" na kartce widnieje krótkie pytanie i długa odpowiedź. Pytanie brzmi: "co zrobić, żeby owsianka nie miała takiego podłego smaku?", a odpowiedź zawiera całą listę sposobów na rozmiękczenie płatków owsianych i spis produktów, które można do owsianki dorzucić (np. suszone śliwki, rodzynki, orzechy i inne fajności same-wiecie-jakie). 

Centralnie mnie przytkało. "Koniec świata! Korespondencja ciotek-klotek, a nie młodych facetów" - pomyślałam, ale na głos powiedziałam tylko:

- Dziwię się, że zajmują was kulinarne przepisy...

- A co? Wolałaby pani, żebyśmy o siebie nie dbali?

Sama już nie wiem, co bym wolała.

*  *  *  *

Epizod III

Wchodzę do pokoju syna, w którym kisi się ręcznik zwyczajowo zabrany po kąpieli z łazienki.

- Kacper, połóż ręcznik na kaloryferze, ale już!

Kacper wyciąga się na łóżku, kładzie sobie ręcznik na brzuchu i mówi:

- Już!

Oboje rechoczemy, wiedząc, jak chude żeberka ma ten jego kaloryfer. 

A może tylko ja rechoczę z jego żeberek, a on po prostu ze swojego dowcipu? Może trzeba mu zrobić jutro do szkoły kaszę gryczaną z kurczakiem?

19 lutego 2015 , Komentarze (25)

Okna w pokoju Kacpra są zdziebko nieszczelne, mimo że plastiki. Czasem w pobliżu szyb wieje.

- Kurcze, miałeś poodkurzać, słyszysz! - ciskam się godnie, jak na matkę przystało. - A tutaj co? Fruwająca pajęczyna wielkości spadochronu!

- Nie ruszaj! - syn ze śmiechem rzuca się, by ją uchronić przed unicestwieniem. - Nie widzisz, że specjalnie hoduję?! Żeby stopień Beauforta pokazywała.

17 lutego 2015 , Komentarze (13)

UWAGA: wpis tylko dla wtajemniczonych :D

---------------------------------------------------------------------------

W tym roku na maturze mogą pojawić się na egzaminie pisemnym bardzo konkretne pytania z gramatyki języka polskiego. Moja koleżanka powtarza z uczniami fleksję:

- Słowo "nic" jaka to część mowy?

- Yyyyyyyy - uczeń wydobywa z siebie jedynie jęki namysłu.

- Najłatwiej rozpoznać po pytaniu. Spróbuj. Na jakie pytanie odpowiada słowo "nic"?

- Aaaa, jasne! "Co robię?" - "nic".

- Ale mi nie chodziło o zwierzenia ...

14 lutego 2015 , Komentarze (10)

- Ewa, umyj to jabłko.

- Oj, mamo...

- Bo będziesz miała afty - straszę.

- A co to jest? - pyta, zmierzając w kierunku zlewu.

- Takie wrzody w ustach.

Ręka z jabłkiem zatrzymuje się 2 cm przed strugą wody:

- A z tym idzie się do szkoły?