Już wiem, że założony na jutro cel 62,1 jest nie możliwy, a to za sprawą dnia dzisiejszego. No wiec było tak : wstałam rano, zawiozłam syna do szkoły, wypiłam kawkę, upiekłam jabłecznik i zaczęłam robić masę do orzeszków, i próbowałam czy już jest dobra, próbowałam i próbowałam... a jak już zrobiłam te nieszczęsne orzeszki to musiałam sprawdzić czy dobre oczywiści :D no i w sumie to zjadłam z 8 sztuk, potem cały dzień ładnie dietkowo a na wieczór okropny kompuls słodyczowy z wymiotami ledwo ledwo, aż szkoda gadać :( podczas napadu zjadłam 1 orzeszka, cienki paseczek wafla i około 10 delicji, a jeszcze reszta masy z orzeszków :( może nie jest dużo, ale jadłam i myślałam to nic zaraz to zwymiotuje, a potem wyrzuty po co ? po co krzywdzę sama siebie ? a niby taka mądra jestem...
Menu oprócz tego co wyżej napisałam:
I Śniadaniekawa z mlekiem, 3 łyżki otrębów, activia naturalna
II Śniadaniejabłko, duża garść orzechów włoskich
Obiad3 kromki cheba ciemnego okrągłego, 3 plastry polędwicy, sopockiej, 3 liście sałaty, 4 plastry pomidora, trochę sosu czosnkowego z jog. nat.
Podwieczorekkawa z mlekiem, jabłko
Kolacja1 serek wiejski 200 g, 2 ogórki gruntowe, 3 rzodkiewki, kawałek pomidora, papryki czerwonej, trochę szczypiorku
mało wody dziś wypiłam, byłam sprzątać kościół - namachałam się ścierą ok 1,5 godziny
nic mi się nie chce przez te wyrzuty sumienia... wiedziałam, że tak będzie...