Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Co mnie skłoniło do odchudzania: głównie względy zdrowotne, a tak w ogóle to zaczynałam w 2009 roku ważąc 163 kg. Instagram: potatocourier

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 92410
Komentarzy: 1581
Założony: 5 września 2011
Ostatni wpis: 12 kwietnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
luumu

kobieta, 36 lat, Kraków

168 cm, 106.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 czerwca 2015 , Komentarze (3)

Proust kazał nam szukać straconego czasu z Marcelem, tracąc go podczas czytania siedmiu tomów tego gniota arcydzieła literatury, a ja szukam straconej motywacji, czytając stare wpisy ze swojego bloga. Znowu.


Zbyt łatwo się poddaję. Najmniejsze potknięcie i już pogrążonam w otchłani rozpaczy. Moje myśli są czarne, absorbują całą radość. Namierzyłam przyczynę, pora zwalczyć problem. Zacznę od codziennego wypisywania pięciu miłych rzeczy, które mnie spotkały w danym dniu. 

Ciesz-my się z ma-łych rze-czy bo wzór na szczęś-cie w nich za-pisa-ny je-est.*


Do Krakowa jadę we wtorek. Wracam w piątek. Trochę kiepsko, że tak krótko będę, ale muszę szybko wracać, żeby zająć się swoim nowym życiem.


*nie mogłam się powstrzymać

Życzę miłego weekendu. (tecza)

4 czerwca 2015 , Komentarze (2)

Konsumując śniadanie, postanowiłam w końcu sprecyzować swoje plany dietetyczno-fitnessowe na czerwiec. Ale najpierw podsumowanie maja. Od kiedy śledzi  mój pamiętnik, stosowałam zaawansowaną autocenzurę, ale ten wpis nasączę jadem, który kitrałam cały czas.


maj.

To był maj, pachniała Saska Kępa... Nie, to nie ta bajka. Więc. Ptysiek obiecywał, że podporządkuje się stałym godzinom posiłków pod moje dyktando. A gdzie tam. Śniadanie o dziewiątej, a obiad niech będzie na szesnastą (a miał być o drugiej najpóźniej). A po co drugie śniadanie? To są zbędne kalorie! - rzekł przeżuwając drugą parówkę podczas przygotowywania obiadu.

Mieliśmy ćwiczyć razem. No to poszliśmy raz na badmintona, a potem olewcze poćwicz sobie na gałach (PS Move). Nie tak się umawialiśmy. Zawsze tak jest. Najpierw obiecuje, że będzie mnie pilnował & motywował, a potem wciska mi kontrolery ruchu PS3 i każe machać, zadowolony, że się pozbył kłopotu. I jeszcze powtarza, że on nie musi tyle ćwiczyć, bo ma tylko mały brzuszek (jak baba w piątym miesiącu ciąży).

Więc od chłopa mam zero wsparcia, za to pretensje, że nie chudnę i z pewnością się nażeram czekoladą (zobaczył, że mam schowaną w pudełku), gdy on w robocie siedzi. Owszem, mam czekoladę gorzką 90%, ale codziennie jem jeden pasek i tabliczka wystarcza mi średnio na 6-7 dni.


Skoro już przelałam w edytorze swoją frustrację, pora na coś przyjemniejszego.


czerwiec.

W czerwcu chcę schudnąć trzy kilogramy. Chcę ćwiczyć w systemie trzydniowym (dwa dni ćwiczeń i dzień odpoczynku). Chcę nakłonić Ptyśka, żeby obiad jeść najpóźniej o trzeciej. Chcę jeść więcej warzyw. Chcę przyjmować więcej płynów. Chcę, żeby mi się chciało.

Chcę, mogę i zrobię to.


jem.

ś. bułka fitness z serem brie, kawka z mleczkiem

II. pasek czekolady gorzkiej

l.* sałatka z pęczaku, sera brie i kalafiora

ok.** gulasz z łopatki odtłuszczanej, jeszcze więcej pęczaku i gotowa surówka coleslaw

* lanczyk; ** obiadokolacja 


Życzę Wam boskiego popołudnia. Nie przesadźcie z cudeńkami z grilla. (szaszlyk)(drink)

Karkóweczka... Przecież wiesz, że nie możesz!

27 maja 2015 , Skomentuj

Pomidorowa z lentilkami odniosła sukces. Dziś Ptysiek dostanie do spróbowania awokado.


jem.

ś. trzy średnie kanapki z guacamole i serem żółtym

II. pasek gorzkiej czekolady 64%* i jabłko

o. zupa pomidorowa z czerwoną soczewicą, bułka z łyżką serka ricotta

pk. mała grahamka ze szynką i ćwiartką awokado

* pasek oczywiście ten węższy, a poszukiwania taniej a bogatej w kakao czekolady zajęły mi większą część wypadu do spożywczaka koło domu


No, zaraz zabieram się za dywanówki. Miłego popołudnia. I pamiętajcie, że od jutra w Lidlu można nabyć precjoza odzieżowe do biegania. (impreza)

26 maja 2015 , Komentarze (2)

No to zaczynam kolejny raz od nowa.


jem.

brunch. resztka wczorajszego sosu bolońskiego z ryżem

o. zupa pomidorowa z czerwoną soczewicą, bułka z pastą jajeczną

p. pół gruszki, łyżka serka ricotta, łyżeczka dżemu wiśniowego

k. kanapki z podziabaną połówką awokado


Ptysiek też zaczyna. Poprosił mnie, bym planując swoje menu, uwzględniła również jego osobę i preferencje. Można i tak, ale w tym momencie przede wszystkim patrzę na koszt tej zabawy.

Poza tym muszę oswoić Ptyśka z wieloma nowymi smakami i zwalczyć uwielbienie dla wieeelkiej michy płatków kukurydzianych z dosładzanym mlekiem na śniadanie oraz inne smaczne, acz niezdrowe nawyki.

Przy okazji wyliczyłam, że jego PPM to 1980 kcal, a CPM 3050 kcal. Takiemu to dobrze.


I to tyle na dzisiaj. (kwiatek)

20 maja 2015 , Komentarze (1)

I stało się. Po wielu miesiącach czajenia się, rozmów i prób rozpoczęłam stałą okupację Wielkopolski powiatowej. Za dwa tygodnie jeszcze jadę do Krakówka po resztę rzeczy, ale na razie jestem arcyzadowolona, iż w końcu podjęłam tę ważną decyzję.

Ptysiek również jest szczęśliwy, choć nie do końca, gdyż musiał gruntownie wysprzątać pokój i udostępnić mojej ekspansywności naprawdę dużo przestrzeni.


Jeśli chodzi o tuszostan, pragnę donieść, iż pomimo wielu starań (w dobrym i złym tego słowa znaczeniu) w ciągu czterech tygodni moja waga cały czas oscyluje w granicach 83 kg. Już pracuję nad programem żywienia i aktywności fizycznej.

Niestety tutaj mam małe pole manewru, gdyż w dalszym ciągu gotowanie u Ptyśka jest sportem ekstremalnym. Ale pocieszam się myślą, że za te dwa tygodnie wszystko dowiozę. I Ptysiek będzie musiał zwolnić jeszcze więcej miejsca na moje precjoza kuchenne.

No a w kwestii aktywności fizycznej to mam tylko do wyboru dywanówki i bieganie. Słabo.


Pozdrawiam. (drink)

22 kwietnia 2015 , Skomentuj

Wróciłam do namiętnego wykorzystywania mojego daru szybkiego czytania i połykam mało ambitne książki. W tym miesiącu przeczytałam już osiem pozycji z gatunku chicklit, a na stoliku koło łóżka czekają kolejne trzy.


Zrobiłam wczoraj 120 półprzysiadów. Uda bolą. Tyłek nie. Czyli coś nie teges, bo to dupa miała być targetem.


Nie piszę, co jem, bo nie wiem co chcę, nie mam kasy, nie mam ochoty na gotowanie.

21 kwietnia 2015 , Komentarze (1)

Obecnie przeżywam małą załamkę spowodowaną wygaśnięciem karnetu na fitness. Straciłam z niego ponad dwa tygodnie przez chorobę i @. Nie będę kupować na kolejny miesiąc, gdyż za niecałe trzy tygodnie opuszczam Małopolskę na dłuższy czas i znów mi będzie żal tej wydanej i niewykorzystanej w pełni stówy.


jem.

ś. dwa zielone naleśniki z serkiem śmietankowym i pesto verde oraz rosso; trzeci naleśniczek pożarty bez nadzienia podczas braci smażenia

II. jajko na twardo, pomidor i sok warzywny

o. dwa małe kotleciki mielone, pyry i buraczki słoikowe

pk. nie mam jeszcze pomysłu


Nie mam pomysłu, nie mam weny. Miłego wtorku. (owoce)

14 kwietnia 2015 , Komentarze (1)

Granola, z której zrobiłam batony była w miarę słodka, ale po wypieczeniu cała słodycz zanikła i jedzenie tego "cuda" przyjemne już nie jest. Za to mnie natchnęło do kolejnej produkcji batonowej.


Pilates dzisiaj był naprawdę wyczerpujący, gdyż pani prowadząca postawiła na ćwiczenia bazujące na desce, a ja nadal ledwo wytrzymuję dłużej niż dziesięć sekund w planku na kolanach, a w całym to maksymalnie pięć i już więcej się nie podniosę. Po prostu mam za ciężkie okolice bioder. Miałam wkleić selfika, aby unaocznić swoją okrągłość w rejonach dolnych kadłubka, ale coś się popsuło w sekcji "obrazek".


Nie wiem, co jem.


Miłego dnia. (ciasteczka)

13 kwietnia 2015 , Komentarze (1)

Zapałałam miłością do drugiego klubu fitness, na który mam karnet. Jest 450 m dalej od tego, do którego chodziłam, ale za to większy, przytulniejszy i panienki w recepcji nie są nadęte jak te w GK (zarzut często pojawiający się w recenzjach na fb).

Dziś zakwasy dręczą moje uda i mięśnie piersiowe większe. Pierwsze to "zasługa" zabawy z aplikacją do przysiadów, a drugie to efekt treningu ułożonego przez Trenerinę o Złym Spojrzeniu*.

Jutro pilates. Uwielbiam pilates, choć zawsze potem mam takie zakwasy, że wstać z łóżka nie mogę. Odczuwam masochistyczną przyjemność płynącą z katowania mięśni głębokich.

* wiem, że trener płci żeńskiej to trenerka, ale w tej wersji całość brzmi demonicznie i krwiożerczo, i oddaje ducha tego spojrzenia


jem.

ś. grahamka ze szynką, ogórkiem i musztardą, kawka z mlekiem

II. baton z granoli - szczegóły w dalszej części wpisu

o. zupa z pora na domowym rosole, quenelles z indyka jako mięsna wkładka

pk. kanapki ze serkiem śmietankowym z cynamonem


Baton z granoli. Sama granola była wyjątkowo pechową produkcją. Dwudziestego marca ubolewałam nad problemami z pieczeniem oraz horrendalną ceną całości. Tydzień później złamałam całkiem niedawno plombowaną piątkę na suszonej moreli, żrąc to na sucho. Stwierdziłam, że muszę w końcu spożytkować to cholerstwo, zwłaszcza, że według przepisu "przeterminowało się" trzeciego kwietnia.

Zostało mi 200 g tej nieszczęsnej granoli, dosypałam 50 g otrąb owsianych i wrzuciłam do malaksera. Hałasując niemiłosiernie starłam całość na pył. W misce wymieszałam proszek granolowy z dwoma żółtkami roztrzepanymi z połową szklanki mleka. Ubiłam dwa białka i dodałam, delikatnie mieszając. Przełożyłam do tortownicy i piekłam w 180°C przez pół godziny.

Jest godzina 11:10, wypiek jeszcze się studzi. Po dotyku czuję, że będzie ciamkaśny i dobrze się pokroi na batony, które będę pożerać przed porannymi fitnessami, żeby nie ćwiczyć na czczo. A jutro relacja z krojenia tego cuda i wrażeń smakowych.


Ten tytuł... Prawie jak jakiś bestseller literatury kobiecej.

Epickiego poniedziałku. (alkohol)

10 kwietnia 2015 , Komentarze (4)

Poszłam dzisiaj na fitnessy i po półgodzinnej rozgrzewce na orbitreku zeszłam na dół i natknęłam się na przemiłą panią trenerkę, no i zagadnęłam aby poprosić o kilka ćwiczeń na pelikany, bo mnie hantelki już nudzą.

Pokazała mi kilka maszyn, prawidłową technikę wykonywania na nich ćwiczeń i nakreśliła w przybliżeniu mini plan treningowy. Oprócz tego mam się rozgrzewać na orbitreku lub bieżni szybkim marszem z lekkim nachyleniem bieżni, ale nie biegiem.

A kiedy zapytałam o dodatkowe bieganie z narzeczonym, zamyśliła się, po czym spojrzała na mnie takim wzrokiem, że spojrzenie Trenera Tomka wydało się milusie niczym puchata owieczka. I oznajmiła "w twoim przypadku bieganie jest jeszcze niewskazane". Czyli tłumacząc po śliwkowemu: jesteś po prostu za gruba na bieganie.

Jak żyć panie premierze?


jem.

ś. nieudana buła żytnia domowej produkcji ze szynką konserwową i pesto verde

II. predator na rozwodnionym mleku, pomarańcza i dwie kostki czekolady gorzkiej

o. nie wiem, chciałabym coś innego niż żurek i jajka

pk. obwarzanek unijny ze serkiem śmietankowym i szczypiorkiem


Epickiego weekendu życzę. (slonce)