Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

film ( kryminał, s-f, dramat, komedia, obyczajowy ); muzyka; książka ( patrz film ); udało mi sie w miesiącach letnich schudnąć 3 kilo, a zawsze wtedy tyję; postanowiłam iść za ciosem ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 111589
Komentarzy: 2275
Założony: 8 września 2011
Ostatni wpis: 2 lutego 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
grazia66

kobieta, 58 lat, Świętochłowice

160 cm, 73.20 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: do wakacji chudnąć co najmniej 2 kg miesięcznie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 kwietnia 2013 , Komentarze (25)
no cóż, waga nie kłamie, koszmarne 74,8 kg
ostatnie 2 tygodnie jadłam zdrowo tyle że codziennie było dodatkowo ciasto albo inne cóś słodkiego, ale ruchu miałam sporo bo poza regularnym ruchem ( wyszło 10 godzin pilatesa i rowerka ) miałam sporo ruchu w domu bo korzystając z tego że mąż na 2 tygodnie zawitał to odświeżaliśmy mieszkanie, było malowanie, tapetowanie i mnóstwo sprzątania, a waga jaka jest każdy widzi, cóż, strach się bać co by bylo gdyby nie było remonciku i ruchu
nic to, jak mawiał poeta, trzeba z żywymi naprzód iść......, więc ide i ja, plan naprawczy jest prosty i oczywisty, dieta, brak słodyczy i regularny ruch poza tym całkiem poważnie rozważam wysłanie kupona do Super Linii w ramach kolejnej akcji chudnij z nami, może to mnie jeszcze dodatkowo zmotywuje, w przyszłym tygodniu muszę iść do lekarza po recepty to poproszę o potwierdzenie danych z kuponu ( waga, wiek, wymiary ), ponieważ akcji trwa 3 miesiące maj-lipiec, to założę rozsądne i realne 2 kilo miesięcznie czyli planowany spadek 6 kilo, bo bardzo chciałabym w końcu ruszyć do przodu, coś rzeczywiście schudnąć i nie odzyskiwac tego od razu, i chciałabym w końcu przekroczyć magiczne 70 kilo
z innych spraw to odbębniłam okulistę, zrobiłam USG piersi, zaliczyłam gina i cytologię (jeszcze badania hormonów mi zostały ), ogólnie jest dobrze tylko lekarka od USG nowa i zyczy sobie kontroli za pół roku, przy okazji badań hormonów zastanawiam się czy nie zrobić z ciekawości testów w kierunku nietolerancji glutenu, zobaczę czy robią i ile kosztuje
jutro w pracy prawdopodobnie będę miała trochę czasu to do was pozaglądam
papatki kochane

5 kwietnia 2013 , Komentarze (17)
witam was kochane, jak w tytule potrzebuję pilnie podpowiedzi co zakupić na pierwszą wizytę u świeżej mamusi i jej synusia, bratanica męża urodziła ostatniego lutego syna, ponieważ wiadomo że taki mały organizm nie powinno sie atakowac hordą zarazków przyniesionych przez wszystkie ciocie, wuje, babcie itd. pierwsza wizyta ustalona na najbliższa niedzielę, i mam zagwozdkę bo nie wiem co wypada na taką okazję kupić, jakąś maskotkę ? grzechotkę ? gryzak ? a może zwyczajnie i najprościej kupić pampersy ? bo nawet jeśli chodzi o środki do "konserwacji" malucha to może być skucha i się okaże że te chusteczki to tak ale tamtej firmy to już nie bo uczulenie albo inne cóś, oliwka tej firmy tak ale tamtej juz nie jakieś śpioszki albo cóś w tym guście  podpowiedzcie proszę
a tak poza tym to waga koszmarnie w górę, co prawda jak wszyscy trochę sobie pofolgowałam, ale też ruszałam się w oba świąteczne dni ( 2*marszyk 50 minutowy w kopnym śniegu + rowerek godzinka ), we wtorek jeszcze sobie pozwoliłam zjeśc kawałek ciasta, ale od środy już całkiem dietetycznie, bez słodyczy, z ruchem ( 2 razy pilates po godzince, 1 raz rowerek 70 minut ), wypróżnienia prawie w normie a na koszmarnej wadze dzisiaj ponad 75 kilo, znaczy jest mnie prawie 2 kilo więcej niż w sobotę kiedy to na wadze ukazało się 73,4 kg co prawda przyszła w środę @, ale do tej pory nie zdarzało mi się przybrac w tym okresie na wadze ponad 2 kilo i to wyobraźcie sobie że opieram się nawet moim ukochanym żelkom a waga ma mnie w d.....ie wyjścia nie mam tylko dalej trwać, ale tego nie pojmuję, bo organizm zwyczajnie nie jest w stanie w ciągu 3 dni przybrac na wadze 3 kilo, znaczy w tłuszczu,  a to co było w jelitach to już powinno wyjść ze mnie



edit:
co do wizyty u malucha i jego mamusi to nie będzie to nasza pierwsza i jedyna wizyta, to bratanica męża urodziła więc widywac się będziemy z małym jeszcze nie raz, teraz chce kupić coś co się na pewno przyda, stąd tez rozważam pieluchy bo tych chyba nigdy za dużo, na coś konkretnego zdecydujemy się później, w końcu przed nami jeszcze chrzciny, roczek, kolejne urodziny, kolejne dni dziecka, kolejne mikołaje itp

29 marca 2013 , Komentarze (11)
kochane, ponieważ jutro raczej czasu na vitalie nie będzie więc pożyczę Wam już dzisiaj: zdrowia, pogody ducha i tej za oknem, radości, i szybkiego powrotu do wagi z przed świąt

27 marca 2013 , Komentarze (8)
witam was kochane
waga dla mnie łaskawa, oby tak dalej wczoraj było poniżej 74 a dzisiaj to nawet było 73,5 znaczy do soboty będzie pewnie jeszcze lepiej, oczywiście pod warunkiem że będę trzymać dietę i ruch
wczoraj trzymałam się dobrze, byłam na pilatesie, chociaż wróciłam po pracy jakaś zmarznięta i zmęczona i właściwie to już szukałam wymówki żeby na niego nie iść mam nadzieję że dzisiaj będzie bez problemu, zyskałam wczoraj tyle że porządnie porozciągałam nogi, co prawda po rowerku się rozciągam ale widać stanowczo za mało bo po wczorajszych zajęciach miałam "miękkie" nogi 
odebrałam wczoraj wyniki badań ogólnych, krew, mocz, cukier, trójglicerydy dobre, jedynie cholesterol nieco przekroczony ale lekarka powiedziała że spoko, takie cóś to dietką można, ja co prawda mam wrażenie że już dietka jest ok, i nigdy nie jadłam tyle ryb co teraz, zjadam je 3-5 razy w tygodniu, doczytałam że ważniejsze są trójglicerydy bo to właśnie tłuszcze powstające w naszej wątrobie czyli wyprodukowane przez organizm, a cholesterol to tłuszcze pochodzące z diety i tu może być różnie w zależności od tego co się zjadło wczoraj czy przedwczoraj teraz muszę się umówić na badania hormonów, ale zapomniałam spytać gina kiedy je wykonać ( bo omawialiśmy coś jeszcze przed wyjściem
ponieważ dziś i jutro mam wolne to planowałam w końcu okna umyć ale u nas dzisiaj nadal zimno i wietrznie, a jutro to już w ogóle bajka bo zapowiedzieli u mnie opady śniegu , zobaczę jeszcze, w ostateczności wypiorę tylko firanki a okna umyję po świętach, zresztą wyjątkowo w tym roku to widziałam może 4-5 osób myjących okna przed świętami, a widok mam na 2 bloki więc mieszkań wiele do "podglądu", no i wiem że u was podobnie to wygląda, i racja bo nie widzę powodu żeby się przez okna rozchorować
z inne beczki, a konkretnie z beczki kulinarnej, zrobiłam niedawno bardzo pyszny sos, przepis od jednej z vitalijek, zasmakował mi tak bardzo że potem zrobiłam go jeszcze 2 razy, mnie wyszedł bardzo gęsty, właściwie taka rzadka pasta, ale co kto woli, polecam gorąco przepis prosty i można zaserwować na święta
składniki: jogurt naturalny, jabłko utarte, szczypior lub zielona cebulka posiekana, pesto najlepiej zielone, proporcje zależą od naszych upodobań, całość wymieszać i już, nie trzeba doprawiać

25 marca 2013 , Komentarze (15)
witam Was kochane
postanowiłam się zmobilizować i częściej zaglądać na Vitalie, bo potem ciągle jakieś zaszłości mam
wczoraj i dzisiaj waga pokazała z rana 74 kilo, znaczy jest bardzo bardzo prawdopodobne że zobaczę w wielką sobotę 73 z haczykiem na wadze, i mam nadzieję że ten haczyk będzie mały
wczoraj pomimo słoneczka za oknem i planów żeby wyjść na spacer, zrezygnowałam jak otwarłam okno żeby pokój wywietrzyć, wiatr poruszał moim obrusem, znaczy wieje dobrze, tak więc tylko przez szybkę nacieszyłam oczka i serce słoneczkiem ponieważ miałam wolny dzień więc zjadłam ponad plan, i właściwie zdziwiona byłam dzisiaj rano wagą, no ale wczoraj zmobilizowałam się i pomimo ogromnej niechęci wsadziłam dupę na rowerek i ujechałam godzinkę, dzisiaj też było trudno się zmobilizować ale też porowerkowałam 55 minut, jutro i w środę planuje pilatesik ciągle trudno mi czerpać radość z ruchu, ciągle musze się mobilizowac i walczyć sama ze sobą, mam nadzieję że to sie wkrótce zmieni, że endorfiny będą w takiej kumulacji w prganiźmie że nie bedę mogła się doczekac kolejnych ćwiczeń czy innego ruchu dietka dzisiaj ok i oby tak do końca dnia było, wczoraj i dzisiaj kolejny dzień bez słodyczy, muszę jakoś przekalkulować te dni ( mam zapiski od 4 marca), porównać z tym co było i znowu zacząć je tutaj odliczać zawsze to bardziej mobilizujące dla mnie, a może i dla niejednej z was też takie będzie

23 marca 2013 , Komentarze (23)
witam was kochane w słoneczną ale i zimną sobotę
ja dzisiaj niestety dyżur w pracy 9-21, ale przynajmniej mam nadzieję że będę mogła wam poswięcić więcej czasu i pozaglądać do wszystkich, i tych komentujących ostatnio i reszty znajomych znajomych
waga dzisiaj znowu trochę w dół, chociaż po niemal idealnym tygodniu oczekiwałam lepszego wyniku, waga pokazała 74,3 znaczy od poprzedniej soboty -0,6 kg w tym tygodniu obyło się bez słodyczy z wyjątkiem środy, kiedy to nagle będąc na zakupach osłabłam i zgłodniałam w wyniku czego zjadłam zakupione w celach zdobniczych czekoladowe jajuszka, całośc 150g nie wiem sama czy szukałam wymówki czy organizm tego naprawde potrzebował, wogóle w środe od rana czułam się jakoś osłabiona, jak w poczatkach grypy, no nie wiem, w każdym bądź razie przyjęłam że wykorzystałam tym samym swój tygodniowy limit na słodkie i dzisiaj będzie bez słodkości dietę też właściwie trzymałam, poza tym udało mi się poćwiczyć od soboty do wczoraj 5 razy, był pilates 2* po godzince, 2 razy rowerek po godzince i w niedzielę był szybki marszyk na świeżym powietrzu w ilości 35 minut, dzisiaj co prawda pracuję do 21 ale może wieczorkiem coś jeszcze wypedałuję przed tv powili mi idzie to chuście, od 2 marca czyli w 3 tygodnie zeszło z wagi 1,3 kg, dla jednych to będzie sporo dla innych poniżej oczekiwań i starań, ja mieszczę się w tej drugiej grupie, ale trzeba robić swoje a może tempo chudnięcia nieco się podkręci
w czwartek byłam w pracowni chorób sutka na kontroli, oczywiście teraz musze zrobić USG żeby się uspokoić, poza tym wybrałam się do gina, zrobiłam cyto ( czekam na wynik ) i wzięłam skierowanie na hormony, chcę zrobić żeby sprawdzić czy znowu coś nie tak jest; ponieważ do pracowni chorób sutka potrzebowałam aktualnego skierowania od ogólnego, więc przy okazji wizyty wzięłam skierowanie na podstawowe badania krwi i mocz, wyniki odbiorę we wtorek, najbardziej zależy mi żeby trójglicerydy i cholesterol był dobry bo z resztą nigdy nie było problemów  jeszcze miałam iść do okulisty ale przełożyli mi termin na 19 kwietnia 
już ostatnio miałam wam napisać że kupiłam gotową mieszankę przypraw do kawy/herbaty z myślą o kawie, smakuje świetnie, szczypta dodana do kawy daje wspaniały korzenny smak, jakbym ciasteczka korzenne piła, polecam kawoszom, można zrobić samemu bo to tylko zmielone cynamon, imbir i kardamon , jak mi się skończy gotowiec ( a wystarczy pewnie na dłuuuugo ) to spróbuję sama sobie taka mieszankę zrobić

19 marca 2013 , Komentarze (10)
wcięło mi długi wpis, cholera jasna  w skrócie
mam mało czasu ostatnio, a jak wyskrobię godzinkę to przeznaczam ją na ćwiczenia, w ubiegłym tygodniu ćwiczyłam 5 razy po 1h, w tym tygodniu zaliczyłam w niedzielę szybki marszyk na powietrzu, wczoraj był rowerek 1h a dzisiaj mam pilates, planuję do piątku włącznie ruch codziennie, dietkę też w tym tygodniu trzymam lepiej niż w poprzednim, dlatego mam nadzieję że w sobotę ważenie będzie przyjemnością w poprzednią sobotę spadek był mały (-300g ) ale był, więc jest tendencja spadkowa a to ważne, żeby spadało regularnie cieszy mnie też to że od ostatniego wpisu tylko 2 dni były ze słodyczami, pozwoliłam sobie na słodkie tylko w soboty, coś jak ":nagroda" za ważenie
w ostatnim czasie skorzystałam z 5 masaży materacem rehabilitacyjnym, jest taka akcja ogólnopolska bezpłatna, ponieważ moje bóle przeszły więc pomasowałam się zapobiegawczo i relaksacyjnie, ale materac działa, po pierwszym razie miałam zakwasy w nogach i uczucie ogólnego "rozbicia"", działa na zasadzie wysyłania impulsów do głebokich partii mięsni i ich pobudzenie, podobno godzinka masażu to jak godzinka ćwiczeń  można wierzyć lub nie ale starsze osoby które tam przychodzą chwalą sobie odczuwalną poprawę dolegliwości i polecają sobie nawzajem tą akcję, sam materac jest kosztowny bo dla uczestników akcji kosztuje prawie 1200 zeta, ale dużą atrakcją jest faktyczne wypróbowania działania materaca i podjęcie dopiero wtedy decyzji o ewentualnym zakupie, a ludzie nie takie rzeczy ale i droższe kupują w ciemno i znacznie drożej poza tym to certyfikowany sprzęt wykorzystywany do rehabilitacji w ośrodkach rehabilitacyjnych, w hospicjach itp., ogólnie jestem na tak, uważam że materac może pomóc w wielu dolegliwościach,  dla zainteresowanych
http://www.vitberg.pl/index.php/na-zdrowie

7 marca 2013 , Komentarze (11)
coś czasu u mnie ostatnio za mało, nie mam kiedy do was zaglądać, jakąś chwilę bym znalazła, ale wiecie same jak to jest, na forum nie wystarczy wejść i coś wpisać, to zbyt samolubne, trzeba do was pozaglądać i poczytać, przepraszam was za to kochane  waga sobotnia to 75,6, dzisiaj nieco mniej, ale też poczatek @ , od poniedziałku trzymam dietę, ruszam się codziennie, w poniedziałek 40 minut, wtorek i wczoraj po godzince, dzisiaj  godzina 10 minut, od poniedziałku bez słodyczy, mam nadzieję że w końcu się wzięłam do kupy i teraz pójdzie plecy nie bolą, no może trochę po wczorajszym pilatesie bo tak, wykupiłam karnet na fitness, wczoraj już mi się nie chciało wychodzić wieczorem z domu, ale zmusiłam się i poszłam poza tym zrobiłam w poniedziałek badania na osteoporozę, robili u nas odpłatnie za 35 złotych, osteoporozy nie mam, ale badania kręgosłupa nie było jednoznaczne, prawdopodobnie stan poszczególnych kręgów jest różny, sądzę że to efekt siedzącej pracy przez ponad 20 lat, przypuszczałam że kiedyś będzie problem z krzyżami, tym bardziej że nie dbałam o plecy regularnie ani w szczególny sposób, ale chyba jeszcze jest czas żeby o niego zadbać tak wogóle zrobiłam sobie marzec miesiącem zdrowia, umówiłam się na kontrolę do poradni schorzeń sutka, do okulisty, jeszcze chcę się umówić na badania kontrolne do gina, w końcu lepiej zapobiegać niż leczyć i będzie spokój na rok, bo zakładam że wszystko będzie w porządku

28 lutego 2013 , Komentarze (11)
witajcie kochane po przerwie
przerwę spowodował przyjazd małża na urlop i nawał zajęć i pracy w tym okresie teraz Rysiek wyjechał, tylko bieżące sprawy więc luzik ( w pracy miałam w tym i tamtym tygodniu szkolenia, spotkania ze znajomymi, bycie z mężem ), niestety luzik w ubiegłym tygodniu spowodował wzrost wagowy, bo to i 2 imprezy zaliczyłam, i słodkości ( żelki moje ukochane ) były i kulinarne dogadzanie mężowi ( a przy okazji sobie ), koniec końców waga z dzisiaj rana to 75,4, ale paska póki co nie zmieniam, ważę się zawsze w soboty rano więc po sobotnim ważeniu zaktualizuję pasek kolorowo raczej nie będzie, no ale tez cudów nie ma i jak się żarło i nie ćwiczyło ( plecki dalej pobolewały ) to waga to zawsze pokaże
od wczoraj dietka, i nawet udało się zaliczyć dzień bez słodyczy, plecki też już właściwie nie bolą i tabletki odstawiłam, więc i ćwiczyć mogę i dzisiaj zacznę
co do inuliny to zamówiłam w necie, wczoraj odebrałam i zacznę powoli używać
wybaczcie mi ale ogarnięcie waszych pamiętników zajmie mi chwilkę, tym bardziej że zwykłam czytać wszystkie wasze zaległe wpisy żeby być na bieżąco

16 lutego 2013 , Komentarze (12)
usłyszałam w programie Zdrowie na widelcu o inulinie, że można dodawać w małych ilościach do ciast zamiast cukru, zainteresowana zaczęłam szukać bo błędnie wywnioskowałam że jest rodzajem słodzika, który zastąpi być może stewię, którą zastąpiłam słodzik zwykły a która smakowo mi nie podchodzi bo mniej słodka i jakaś inna w smaku, szczególnie w kawie, a tu się okazało że inulina ma dużo mniejsze właściwości słodzące niż cukier biały i w formie dosładzacza raczej mało się sprawdzi, ale okazuje się że ma mase innych doskonałych własciwości, ja postanowiłam zakupić eksperymentalnie 150g, szczególnie zachęcona tym że dobrze się sprawdzi jako zagęstnik naturalnych galaretek czy zagęstnik do sosów poniżej informacja, zachęcam do lektury bo wygląda toto na zdrowe i wszechstronne  "ziółko"

Inulina - łagodnie słodki smak zdrowia

Artykuł ukazał się w "Nexusie"

Przyzwyczailiśmy się myśleć, że słodki smak pokarmu oznacza, że nie wpływa on najlepiej na nasze zdrowie - no, może za wyjątkiem owoców. Cukier, zamiast krzepić, okazał się odpowiedzialny za próchnicę i epidemię cukrzycy typu II, a jeden z bardziej popularnych jego zastępców, aspartam, przekształca się w organizmie między innymi w trującą formalinę...
Jednak takie przeświadczenie, jak każdy stereotyp, pod uważnym spojrzeniem okazuje się błędne. Swego czasu (28 nr. - marzec, kwiecień 2003) Nexus zamieścił obszerny artykuł na temat ksylitolu - słodziku, który zwalcza próchnicę, a nie jest to jego jedyne prozdrowotne działanie. Teraz zaprezentujemy Państwu substancję, która choć do słodzenia nadaje się w mniejszym stopniu, to jej używanie może wyraźnie osłodzić życie. Chodzi o inulinę.

Na początku wypada powiedzieć, cóż to takiego jest i skąd się bierze. Inulina należy do węglowodanów, czyli tej samej grupy związków chemicznych co sacharoza (cukier), jednak jest zupełnie inaczej zbudowana. Wyobraźmy sobie łańcuch, stosunkowo krótki, mający około 12 ogniw. Tak w przybliżeniu wygląda cząstka inuliny. Każde ogniwo, oprócz pierwszego, to molekuła fruktozy - cukru owocowego. To pierwsze natomiast jest cząsteczką glukozy. Zdarzają się cząstki inuliny mające nawet 60 ogniw, jednak ten jej rodzaj jest niesłodki i ma zastosowanie głównie w przemyśle, m. in. jako zamiennik tłuszczu. Natomiast średnia dla jej słodkiej formy wynosi właśnie około 12 i z tego powodu jest ona zaliczana do oligosacharydów (gr. oligos - niewiele, nielicznie), czyli cukrów złożonych z niewielkiej liczby podcząsteczek. Inulina występuje w naturze w niektórych roślinach, jak na przykład oman, topinambur (słonecznik bulwiasty) czy cykoria. Służy im ona jako magazyn energii, jako że poszczególne cząsteczki łańcucha są powiązane wysokoenergetycznymi wiązaniami glikozydowymi, które roślina w miarę potrzeby rozrywa za pomocą enzymów, uwalniając zawartą w nich energię. Te wiązania stanowią jedną z najważniejszych jej cech.
Dostępna na polskim rynku inulina, otrzymywana z korzenia cykorii, zawiera dodatkowo domieszkę wolnych cukrów stanowiącą około 7% jej objętości, a składającą się z fruktozy, glukozy i sacharozy. Każde 100 g inuliny zawiera też ok. 40 mg sodu, 7.5 mg potasu, 11.5 mg wapnia i 0.48 mg żelaza.
To tyle, jeśli chodzi o skalę mikroskopową. Gołym okiem możemy zobaczyć biały, drobny, pylisty proszek, który przy zetknięciu z wodą bardzo szybko ją wchłania lub się w niej rozpuszcza. Jeśli skosztujemy go trochę, poprawi się wrażenie świeżości w ustach i poczujemy słodki smak - mniej więcej 1/10 tej słodyczy, którą byśmy odczuli przy skosztowaniu tej samej ilości cukru. Tłumaczy to, dlaczego inulina nie nadaje się do słodzenia w takim stopniu jak typowe słodziki. Jednak smak stanowi w jej przypadku miły dodatek do innych, znacznie ważniejszych dla naszego zdrowia właściwości. Indeks glikemiczny inuliny wynosi 14, a kaloryczność 1.6 kcal/g, co oznacza, że bez problemów mogą ją spożywać osoby chore na cukrzycę i odchudzające się. Inulina jest błonnikiem pokarmowym, a także prebiotykiem. Co to znaczy i dlaczego tak jest dowiemy się, śledząc jej losy po spożyciu.
A zatem co się dzieje, kiedy inulina trafi do naszego przewodu pokarmowego? Otóż długo, długo nic. Wiązaniom glikozydowym nie dają rady ani enzymy zawarte w ślinie, ani soki trawienne żołądka, ani te wydzielane przez trzustkę... Dopiero bakterie zamieszkujące jelito grube potrafią sobie z nimi poradzić. Dodajmy - bakterie pożyteczne, wręcz niezbędne do funkcjonowania organizmu, jak Bifidobacterium czy Lactobaccillus. Produkują one enzymy rozrywające wiązania inuliny, ta zaś fermentując rozpada się na prostsze formy cukrów, które stanowią dla nich doskonałą pożywkę. Właśnie te dobroczynne dla pożytecznych bakterii właściwości określa słowo „prebiotyk”. Z badań naukowych wynika, że około 40% masy inuliny przekształca się w biomasę bakterii. Dalsze 40% trafia do wytwarzanych przez nie cząsteczek krótkołańcuchowych kwasów tłuszczowych (które między innymi pokrywają ochronną warstewką ścianki jelita grubego), a resztę stanowi w większości kwas mlekowy, pomagający m. in. ograniczyć populację bakterii gnilnych i drożdżaków. Jak widać, bardzo mała część masy inuliny trafia do krwiobiegu jako cukry, a to właśnie jest powodem jej niskiego indeksu glikemicznego i kaloryczności.
A co my z tego mamy, skoro korzystają głównie bakterie? Okazuje się, że naprawdę sporo, gdyż żyjemy z nimi w prawdziwej symbiozie. Nie bez powodu określa się je mianem „probiotyków” (z łaciny - „wspierających życie”).
Otóż pożyteczne bakterie chronią nasze jelito przed infekcjami spowodowanymi przez inne, mniej dla nas przyjazne szczepy (np. bakterie gnilne), obniżając współczynnik ph jelita, m. in. za pomocą kwasu mlekowego i produkując naturalne antybiotyki - działające też na grzyby i wirusy. Wpływają korzystnie na system immunologiczny jelita, stopień przepływu krwi przez błonę śluzową czy czynności lokalnego układu nerwowego. Inulina jest często polecana osobom chorym na celiakię (chorobę trzewną), właśnie ze względu na te właściwości. A to nie koniec, gdyż substancje wydzielane przez przyjazne szczepy mają dla nas inne korzystne skutki - jak choćby ochrona przed rakiem lub zapaleniem jelita grubego, zwiększenie wchłaniania takich kluczowych mikroelementów jak wapń, magnez, cynk czy żelazo... Stwierdzono nawet wpływ spożywania inuliny na mineralizację kości, co oznacza, że odpowiednio karmione te miłe stworzonka chronią nas również przed osteoporozą. A także, wpływając na metabolizm cholesterolu, przed niedoborami hormonów płciowych (których cholesterol jest prekursorem). Kolejne korzyści oferowane nam przez probiotyczne bakterie to pomoc w usuwaniu promieniotwórczego strontu z naszego organizmu i neutralizacja znacznej części toksyn pokarmowych (dzięki czemu nasza wątroba jest mniej obciążona). Wpływają one też na zmniejszenie wydalania azotu przez nerki oraz obniżają produkcję amoniaku w jelitach.
Kolejną korzyścią są wytwarzane przez te bakterie krótkołańcuchowe kwasy tłuszczowe, na przykład octowy czy propionowy. Oprócz osłaniania śluzówki jelita wpływają one na metabolizm glukozy, obniżając jej poziom we krwi, a także na metabolizm tłuszczów - z takim samym skutkiem. Są także regulatorem wzrostu oraz głównym źródłem energii dla komórek nabłonkowych okrężnicy.
Podsumować tą wyliczankę możemy jednym hasłem - karmmy przyjazne bakterie! Najlepiej inuliną...
Przy okazji należy zaznaczyć, że inulina dodana do produktów spożywczych zmniejsza de facto ich kaloryczność w określonej masie (ciasto zawierające inulinę ma mniej kalorii niż ta sama jego ilość bez tego dodatku), co czyni ją przydatną dla osób odchudzających się.
Jak widać, korzyści z jej spożywania są liczne i wyraźne. Pozostaje jeszcze pytanie, z czym to się je...
Właściwości higroskopijne inuliny czynią ją doskonałym zagęstnikiem do zup czy sosów (w miejsce tradycyjnej białej mąki), jeśli tylko przyjdzie nam ochota na przydanie im odrobiny słodyczy. Po roztarciu z olejem i dowolnymi dodatkami otrzymujemy słodką pastę (musimy jednak chronić ją przed kontaktem z wodą), którą możemy posmarować na przykład naleśnik... Sporządzony z dodatkiem inuliny oczywiście, bowiem sprawdza się ona doskonale jako składnik ciasta, dodając smaku właśnie naleśnikom, plackom, pączkom i omletom, a ciastka i ciasta (a jeśli któryś z czytelników jest na tyle ambitny, także domowy chleb), zachowują dłużej świeżość; natomiast ciasteczka przyjemniej chrupią w ustach. Inulinę możemy również dodać do wszelkiego rodzaju produktów mlecznych - w tym mleka sojowego - jak jogurt, kefir czy zsiadłe mleko. Także do deserów, takich jak budyń, kisiel, galaretka czy kogiel - mogiel... A to dlatego, że gotowana z wodą inulina zyskuje postać galaretki, a także gładkość i smarowność, dzięki czemu może częściowo zastąpić różne skrobie oraz tłuszcz - zmniejszając tym samym, jak było wspomniane, kaloryczność pokarmu. Jest też dobrym stabilizatorem emulsji (na przykład majonezów) oraz piany białkowej. W domowej kuchni można ją jeszcze dodawać do past warzywnych, twarożków, pasztetów - wszędzie tam, gdzie przyda się coś stabilizującego, zagęszczającego lub wiążącego.
Pozostaje jeszcze kwestia, ile jej możemy zjeść. Bowiem choć inulina ma cechy żywności funkcjonalnej (takiej, której działanie nie ogranicza się do dostarczania kalorii i niezbędnych składników) i teoretycznie nie trzeba się ograniczać, jednak niektóre kraje UE zalecają spożywanie do 20g inuliny dziennie. Dotyczy to zwłaszcza osób, które dopiero zaczynają swoją z nią przygodę, a to ze względu na możliwe działanie przeczyszczające, jakie niekiedy wywiera na „nieoswojone” jelita.
Tak więc na początku nie należy przesadzać, choć jeśli się już posmakuje inuliny, może to być niełatwe...