Pamiętnik odchudzania użytkownika:
malvinella

kobieta, 37 lat, Piła

175 cm, 73.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 września 2016 , Skomentuj

Dopadło mnie paskudne choróbsko, gorączka, gardło, kaszel, katar innymi słowy komplecik górnych dróg oddechowych.

Dieta nie jest zła, obym na niej nie przytyła, tyle wszystkiego w niej jest. Nie wiem co zrobić teraz jak nie pójdę na treningi, bo kurcze naprawdę słabo się czuję... a ona jest ustalona pod ćwiczenia jednak...27 mam kontrolę

8 września 2016 , Komentarze (8)

Jestem szczuplejsza o 200 zł ;)  ale trochę się dowiedziałam. Nie jem za dużo- jem źle ale nie za dużo i podobno mimo mojego piffka wieczornego nie dobijam do kaloryczności jaką powinnam konsumować. Mam porobić jeszcze trochę badań. 

Mam 81,1 kg :( moje granice to 54- 73 kg...  ale co dobre to mam bardzo dużo masy mięśniowej bo 29,8kg mam mięśni- co dziwne mam ich dużo w nogach, co sprawiło, że niby poziom tkanki tłuszczowej na nogach mam prawidłowy... a nogi mam przecież  okropnie grube i są moim kompleksem od zawsze. Ilość tej masy mięśniowej dochodzi do górnej granicy- bo mam obliczone na 28,9- to jak przypakuje jeszcze to będę jak Pudzian :P ? żart, zapomniałam się pytać na jakiej podstawie jest obliczna ta górna granica ilości mięśni. JAk schudnę 12 kg to mam wyglądać jak Chodakowska :P tak mi szefowa powiedziała.

Przyczepiłą się do brzucha...  a wg mnie najgorzej nie jest ;)  

Dieta będzie 1800 kcal, z uwzględnieniem moich nocek i treningów... zobaczymy jak jej to wyjdzie.

Dieta ma być na poniedziałek. Czekam niecierpliwie.

30 sierpnia 2016 , Komentarze (3)

Powiem Wam, że miałam najgorszy z możliwych urlopów. Był to urlop pod znakiem stresów, związanych z ojcem, i babcią, która zaskoczyła nas wszystkich i dostała sobie udaru ;)  Na szczęście z babcią wszystko dobrze, rozdmuchali niedokrwienie i po 3 dniach wyszła ze szpitala. Co nie zmienia faktu, że jeździłam albo do Ojca do ośrodka, albo do mojego szpitala do babci...  pogoda w tym urlopie też nie była zbyt spoko, deszcze, deszcze i deszcze, dopiero od czwartku zaczęło się wypogadzać.

W piątek ( oczywiście po wizycie u ojca 50 km nie w tą stronę) pojechaliśmy do Konina do koleżanki. Sprzedaliśmy dzieci, wynajęliśmy hotel, żeby chociaż te 3 dni jakoś odpocząć. Oczywiście wydałam tyle kasy, że miałabym spokojnie z tydzień wakacji za to... ale już nie chcieliśmy sobie niczego żałować.. tyle naszego. W sobotę był spływ, mega nudny bo po Warcie... ale 22 km machania, z super ekipą. 

NO i teraz do rzeczy- dietowo poległam na całej linii, ilość alkoholu jaką wypiłam przez ten tydzień i chrupek, pizz, frytek, żelków, i koletów w panierce...i pysznej coli z prawdziwym cukrem, a nie light...

Ogólnie poddałam się, postanowiłam iść do dietetyka, uznałam, że jak alkoholik sama sobie z tym moim uzależnieniem od jedzenia nie poradzę. Zamiast poszerzać karnet o crossfit zainwestuję w profesjonalistę. Jak tylko dostanę nr, to zadzwonię żeby dowiedzieć się co i jak. Mam nadzieję, że finansowo to ogarnę- w końcu zaczynam nową pracę dodatkową... i to co dorobię to mogę wydać jak chcę.

18 sierpnia 2016 , Komentarze (1)

NA wycieczkę nie pojechaliśmy, zbudził nas pochmurny poranek:( Dzień i tak spędziliśmy aktywnie, bo rano 1,5 godziny szaleliśmy na basenie, potem dzieciaki uczyły się jeździć w miasteczku ruchu drogowego (wygoniła nas ulewa), a na dobicie ja poszłam na trening a chłopaki na kulki :) Dziwię się, że dzieciaki jeszcze żyją i nie chcą iść spać.

Ale obiad był okropny, z braku czasu na mieście... ja sie nie nadaje na żywienie barowe....  mąż i dzieci zachwycone,  a  ja załamana.... te porcje ogromne, i niesmaczne ( choć nadal nie mam węchu)...  wybitnie źle wydane pieniądze, chyba wolałabym Mc Donald dzisiaj, iż ten bar w którym wylądowaliśmy. Choć podobno tylko moje było niedobre, zawsze zamówię coś beznadziejnego... bo miało być pieczone nie smażone... a mięso było i tak tłuste i słone:/

17 sierpnia 2016 , Komentarze (5)

Urlop nie zapowiada się najciekawiej. Jutro planujemy z dzieciakami wycieczkę rowerową- ale czy dojdzie do skutku, to zależy od pogody i zdolności technicznych męża. Starszy jedzie z mężem na pałąku, a młodszego ja mam w przyczepce. Chcemy zrobić 60 km do mojej babci. A do pałąka podczepiał do tej pory mniejszy rower, i nie jeździło się zbyt dobrze, zobaczymy z nowym.

Wczoraj zrobiliśmy postrzyżyny, łezka się w oku kręci... moje maleństwo wydoroślało.

Dietowo tak sobie, ale bez wpadek :) treningowo daję radę :)

14 sierpnia 2016 , Komentarze (1)

Ostatnia nocka i urlop. Ogólnie mam jakiegoś doła psychicznego, nawet już mi się tego urlopu nie chce... tydzień wolności od ojca się skończył, nie wiem czy nie będę go musiała zabrać z tego ośrodka... niby rehabilitacyjny a mu się pogorszyło:/ Boli mnie głowa, jestem zmęczona, chyba mi się @ zbliża:/ zawsze się tak czuję przed... Treningowo daję radę, dietowo już mniej:/

Jak nasilają mi się objawy nosowe, to zaczynam mieć parcie na słodkie- bo bez węchu to czuje tylko cztery podstawowe smaki- beznadzieja powiem Wam.  Chyba, że to tak mam przed @, bo ciągle bym jadła... kumulacja.

Na treningu dowalił nam bieganie naokoło klubu... ku%$a jak ja nie cierpię biegać, nie dość, że nie lubię, to jeszcze po mnie stopa boli, znowu mam ją obłożoną altacetem, żeby jakoś do pracy pójść. Niech już będzie brzydka pogoda w dni treningowe przynajmniej, żeby nas nie wywalał na dwór ;) 

 Ale przynajmniej powoli dochodzę do tego co mi szkodzi:

-nabiał na brzuszek

-bieganie na stopę

- piwo na nos... taki katar dostaje jak wypiję choćby pół szklanki, że się odechciewa.

Jeszcze dwa tygodnie wolności od diety i ruszam ostro, niby urlop od jutra a mam tyle spraw z ojcem do zrobienia, że nawet tego nie czuję:/

Ok pomarudziłam jak baba przed @ :P

12 sierpnia 2016 , Komentarze (4)

Od niespełna 2 miesięcy nie jem nabiału, i mój brzuszek dobrze się czuje. Przedwczoraj zrobiłam test- koleżanka do pomidorów dodała jogurt na nocce...powiem Wam, myślałam, że umrę takie miałam wzdęcie, zgagę i ból... kulturalnie znowu zaopatrzyłam się w mleko ryżowe, nie będę ryzykować.

Od pewnego czasu skarżyłam się na brak mocy, ostatnio mi przeszło... ale znowu mi wróciło. Od 10 lat walczę z polipami w nosie, miałam  zabieg w marcu, miało wystarczyć na rok...  Wczoraj poszłam do lekarza, i mam prawie całkowicie zamknięte światło w przewodach nosowych.  Od kilku dni bardzo mi ten nos dokuczał, ale miałam nadzieję, że przejdzie... Nie przeszło, mam skierowanie do szpitala na nowy zabieg...  Po lekarzu poleciałam na trening :] Trener znowu się pastwił...wieczorem mi leciała krew z nosa, ale podejrzewam, że lekarz mi tam coś naruszył przy badaniu,

Miałam załatwioną teściową, żebym mogła iść na 9 na cross fit... ale nie wstałam, w nocy kiepsko spałam mimo leków nasennych... dzieciaki szaleją, a ja nie mam siły:/

10 sierpnia 2016 , Komentarze (11)

Nadal mam zastój wagi, zważyłam się dzisiaj z nadzieją na coś pozytywnego, ale jak zwykle się rozczarowałam. Choć ostatnio pozwoliłam sobie na słodycze, nie jakieś duże ilości, ale jedno merci w niedzielę i dwa ptasie mleczka wczoraj, no i... kawałek drożdżówki mojej babci... a wczoraj kumpela mnie bułkami nakarmiła w pracy. 

Ciekawiej niż dietowo jest treningowo: w czwartek byłam na corsficie :] w piątek miałam tak obolałe ręcę od ćwiczeń na drążku, że nie mogłam odciągnąć tłoka strzykawki, żeby krew pobrać...  W sobotę też jeszcze moje dłonie i przedramiona umierały, więc poszłam tylko na siłownię przed nocką oczywiście...  W niedzielę po nocce pojechałam do babci...potem do mamy i tak mój weekend niedzielno-poniedziałkowy minął. W poniedziałek wieczorem poszłam na trening funkcyjny, i we wtorek dorobiły mi się zakwasy w bicepsie i udach, bo zaszalałam ze sztangą 10 kg... (zawsze brałam 5kg).

I mój synek, mam nadzieję, że film się załaduje:

4 sierpnia 2016 , Komentarze (3)

Mam ojca po udarze, to już rok jak z powikłaniami walczymy. Nie był dobrym ojcem, ale jakoś się starałam nim zajmować na ile mi sił wystarcza. Codziennie trzeba 3 razy iść, prać, gotować sprzątać itp. Wczoraj dostałam telefon, że dostał się do ZOLu i mamy go w piątek przywieźć... jeden dzień na załatwienie wszystkiego... wolne w pracy oczywiście nie ma opcji... a ni ja, ani mąż, ani mama ani brat ojca... dramat... załatwiłam karetkę (oczywiście łatwo nie było) ogólnie szaleństwo z tym załatwianiem- powinnam mieć ten urlop jutro, wsadzić go do karetki, przypilnować, żeby wszystko zabrali... jeszcze opekunka ma urlop, i jest ktoś na zastępstwo i ma go tam wsadzić...  

Jestem strzępkiem nerwów dzisiaj.. a dzieci sprawy mi nie ułatwiały- wkurzały się, że od wczoraj wiszę na telefonie... -musisz tyle gadać przez ten telefon ciągle?? takie pytania zadawał mój starszy syn...

Ale ogólnie  z tym ZOlem to sprawa jest taka, że chociaż mogę jechać na urlop... bo tak to szans nie było na dłużej niż 4 dni... bo tyle ogarniała moja mama z opiekunkami. Tylko zaplanowane nic nie mam, nawet finansów jakoś specjalnie na ten cel nie składałam....

2 sierpnia 2016 , Komentarze (23)

Dwa miesiące minęły od kiedy chodzę na treningi, i nie schudłam ani grama, waga dzisiejsza 80,08 kg. Mąż mówi, że mam iść do dietetyka, ale poważnie szkoda mi pieniędzy na to.... Chociaż dużo osób mi mówi, że widać, że schudłam.. ale nic a nic.... nawet mój paskudny tyran trener pytał się ile zjechałam... a ja nie zjechałam:| 

No wchodzę w ubrania, z przed lat ;) ale waga nie kłamie, bo w pracy mam tyle samo :P a nie możliwe, żeby dwie się tak samo popsuły ;)

Wczoraj nagrzeszyłam i to ostro... zjadłam drożdżówkę...  i popiłam ją cocacolą z cukrem.... i sorbet. to moja pierwsza taka wpadka od miesiąca...