Oficjalnie powoli zmierzam do celu, w ślimaczym tempie- ale w sumie nigdzie mi się nie spieszy. Ważne, żeby cały czas w dobrym kierunku. Ostatnio ubrałam moją spódnicę w rozmiarze 38, która wisi w szafie czekając na lepsze czasy, doczekała się ;) szkoda, że nie mam w niej zdjęcia. Masa mięśniowa mi troszkę spadła od ostatniego pomiaru, ale choróbsko nie pozwoliło mi ćwiczyć jak należy:/ I ostatni pomiar też nie był w mojej najlepszej kondycji, zatrzymała mi się woda- byłam po nocce, rano butów nie mogłam dopiąć... moja waga pokazuje już czasami nawet 75,5, a z 76kg to już się zaprzyjaźniłam wg mnie... a u dietetyczki jest 77,5 :/ bywa, ale i tak do przodu :)