Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Kiedyś byłam szczupła. To było przed ciągiem chorób, leków, kroplówek. Teraz patrzę w lustro i nie mogę uwierzyć w to co w nim widzę. To nie ja. To ktoś inny, gruby potwór który wszedł w moje ciało. Potrzebuję wsparcia osób, które we mnie uwierzą.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 283571
Komentarzy: 10110
Założony: 29 stycznia 2012
Ostatni wpis: 11 stycznia 2022

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
no.more1993

kobieta, 31 lat, Łódź

158 cm, 67.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 września 2012 , Komentarze (6)

Jestem przebiegłą, małą, mendowatą małpą i cudownie się z tym czuję. Co prawda, dietę szlag dzisiaj trafił (tona leniwych na obiad ^^, więcej grzechów nie pamietam, słodyczy nie jadłam), ćwiczyć też nie ćwiczyłam, ale wymyśliłam plan. Skoro Luby tak bardzo narzeka, że ciągle mówię mu co ma robić, to aktualnie staję się potulnym barankiem, bojaźliwą sarenką, która ni cholery własnego zdania nie posiada. Nawet nie wiecie ile mnie to kosztuje, ale jego szlag trafia, a ja mam satysfakcje, że ucieram mu nosa ^^ Wiem, jestem wredna. Ale on też jest. Zawsze powie szybciej niż pomyśli (za tekst o m. przepraszał mnie pół godziny "bo nie pomyślał"...bez komentarza). Od czterech godzin ustalamy godzinę spotkania i miejsce (od tygodnia było ustalone, że jutro dostaję te buty). Zwykle było tak, że ja mówiłam godzinę i miejsce a on się dostosowywał. Dzisiaj wygląda to tak:

[ja] to o której jutro...?

[A.] o której ci pasuje

[ja] cały dzień mam wolny... jak ty chcesz...

[A] też pasuje mi cały dzień, podaj jakąś godzinę, dostosuję się

[ja] nie... ty podaj, niech tobie pasuje...

[A] ale ja się dostosuję

[ja] ja też...
(w tym momencie powoli trafiał mnie szlag i miałam już bluźnić, ale przez smsy tego nie widać, więc gra toczyła się dalej)
[A] na serio ja się dostosuję

[ja] hm... nie wiem... to może 12...? a może chcesz sie wyspac? bo to jest tylko propozycja... jak ci nie pasuje..

[A] pasuje! a miejsce?
(gadka zaczęła się od nowa... ^^)

powinnam dostać oscara! No powinnam! 

był temat o tym, że jest dla mnie dzisiaj chłodny. już pisałam wierszyk w stylu "w takim razie do jutra, ja sie nie dam tak traktowac, jak zmadrzejesz i dorosniesz to sie odezwij, jutro sie nie widzimy", ale tak spojrzałam na tego smsa i stwierdziłam, ze zabawa trwa... skasowałam. "w takim razie... do jutra... nie chce cie denerwowac..." efekt? prawie sie przede mna płaszczy, żeby wróciła dawna JA. A taki wał. Teraz będzie musiał cierpieć ^^

21 września 2012 , Komentarze (5)

Jako, że  flowerfairy przyjeżdża do Łodzi na kilka dni, to stwierdziła (a ja się z nią całkowicie zgadzam :) ), że miłoby było się spotkać!

Także, vitalijki łodzianki, zapraszamy na spotkanie w poniedziałek lub wtorek, w okolicach centrum (proponuję Plac Wolności, żeby potem przedostać się w jakieś inne miejsce na coś do picia, bo przecież nie na ciacho! xD), reszta do ustalenia. Pisać w komentarzach, co o tym sądzicie. :)


Oczywiście, jeli jakaś vitalijka ma do Łodzi blisko, lub możliwość dojechania, to również zapraszamy! :)

21 września 2012 , Komentarze (17)

Pół nocy przeryczane, nie mam siły, ani ochoty na nic. Dosłownie na nic. Siedzę w piżamie i patrzę w przestrzeń. Znowu pokłóciłam się z A. Nienawidzę się z nim kłócić. Znowu o kilka słów za dużo, kilka źle zinterpretowanych zdań. Wspomniał o byłej ("jak mieszkałem z m. w k. to nasz dzień wyglądał tak: seks, gotowanie, seks, jedzenie, seks, współna kąpiel, seks") i wtedy zrobiło mi się tak cholernie przykro, tak niewyobrażalnie przykro... a przecież wiem, że teraz jest ze mną, nie z nią... a mimo wszystko... eh.

Po tych kilku kilogramach więcej straciłam tamtą dawną samoakceptację. Znowu z trudem na siebie patrzę. Nienawidzę tej chorej huśtawki, chcę żeby minęła... Wtedy tak bardzo poczułam się zagrożona, powiedziałam tylko, że nie musiał mi o tym mówić i, że mi smutno, a on, że już w ogóle nie będzie wspominać o swojej przeszłości i, że chcę go na siłę zmieniać, że ciągle mówię mu co ma robić, czego ma nie robić... I wtedy zaczęłam ryczeć. Powiedziałam, że nie wiedziałam, że jestem aż takim tyranem i dyktatorem, a on, że znowu robię tak, żeby wyszło, że to jego wina... Cholera. Wtedy powiedziałam to, czego nie powinnam mówić, powiedziałam, że on lubi mnie ranić i, że lubi kiedy płaczę. I się zaczęło. Lawina. Uwierzycie, że to tylko przez gg? Bo on pracuje od 13 do 21, a śpi do 11... 

Jestem okropną wiedźmą. Ohydnym tyranem i dyktatorem. Nienawidzę się za to. Nienawidzę...

20 września 2012 , Komentarze (21)

...do ćwiczeń, więc chcąc czy nie chcąc... idę spalać tłuszcz z Chodakowską (ostatnio gadałam do monitora, że chce mnie wykończyć ^^)

Ciągle nie jem słodyczy! (no dobra... jem płatki śniadaniowe, ale w końcu zrezygnowałam z tych ponadprogramowych, a płatki śniadaniowe jem w ramach śniadania lub kolacji )


dzisiaj odebrałam legitymację studencką!


edit:

jestem wrakiem kondycji fizycznej człowieka. czas to sobie powiedzieć. moje sflaczałe cielsko (mówcie co chcecie, wszystko mi się trzęsie) niedługo osiągnie apogeum. po 14 minutach turbo spalania padłam i nie wstałam ^^ potem wstałam, ale zrobiłam 11 minut z tiffany rothe i jej cardio, potem 100 pulsacyjnych brzuszków, 20 szybkich świec (wiecie o co mi chodzi, prawda? xd leżenie-świecie-siad-świeca-siad-świeca...), wynalazłam jeszcze jakieś ćwiczenia na brzuch ... matko... wrak człowieka umiera. przysięgam, że się poprawię! 

18 września 2012 , Komentarze (12)

Od 11 byłam na mieście, wróciłam o 16. Cały czas chodziłam. Na obiad zjadłam hamburgera, ale to był obiad, więc co mi tam ^^

śniadanie: 2 tosty (chleb pełnoziarnisty 2 kromki, ser 2 plasterki, cienka kiełbasa obszuszona jakies 6 plasterków)

2 śniadanie: nektarynka + serek waniliowy danio

obiad: cheeseburger (od groma surówek, platerek sera żółtego)

kolacja: 2 ziemniaki, 2 pulpety bez sosu, ogórek kiszony

no dobra. ewentualnie zjem jeszcze jakąś parówkę i kromkę cimnego chleba, ewentualnie jogurt. 


Kupiłam Shape z Ewą Chodakowską, jeszcze nie odpaliłam, bo padam na ryjek, ale zapewne niedługo to zrobię :D


Wczoraj z Lubym założyłam się, że przez 5 tygodni nie dotknę słodyczy, Luby jest w takim szoku, że od wczoraj nic nie tknęłam, że moje wymarzone butki dostanę wcześniej niż na urodziny :D

Nie powiedziałam Wam, że do Polski wróciłam w swoje imieniny i czekała na mnie cudowna niespodzianka, dostałam od Lubego zawieszkę do łańcuszka w kształcie serca, jedna połówka z napisem "eternally" dla mnie, a dla Lubego z napisem "togheter", cudowna jest. Żaden dzień nad morzem nie był tak wspaniały jak możliwość uśnięcia w jego ramionach. Co prawda on tą noc wspomina gorzej, bo kiedy jestem niewyspana strasznie się rzucam i wstał cały poobijany, ale cóż zrobić... :D

17 września 2012 , Komentarze (22)

Wczoraj koło 18:30 wróciłam do Łodzi. :) Nie powiem, było sympatycznie, pomimo kilku spięć, w tym jednym poważnym (miałam już umówiony wcześniejszy powrót do Polski, ale jak widać, zostałam). W klubach - jedna wielka KICHA, byliśmy po sezonie i jak nie był zamknięty, to ludzie jedynie siedzieli i pierdzieli w stołki ^^ mimo wszystko było sympatycznie, pogoda ładna, morze CUDOWNE, a my we własnym towarzystwie też się dobrze bawiliśmy. Niestety... przytyłam. DUŻO. Nie wiem ile, ale spodnie zrobiły się lekko opięte. SIC! Biorę się za siebie, kończę ze słodyczami. Jak na razie na 5 tygodni.

A teraz to na co najbardziej czekacie, zdjęcia! :D


no więc... widać ile przytyłam. xD zdjęcia nie są po kolei, ale po opaleniźnie można stwierdzić które z końca wyjazdu, a które z początku :)

29 sierpnia 2012 , Komentarze (27)

Jutro wyjazd do Sosnowca, a pojutrze od razu do Katowic i z Katowic... Chorwacja! Chorwacjo, witaj! 


Niech mi ktoś powie gdzie są moje piep****e okulary przeciwsłoneczne, bo nie mogę ich znaleźć -.-


wracam 16 września wieczorkiem ;)

27 sierpnia 2012 , Komentarze (18)

Kocham spędzać dni z tym moim dużym, chrapiącym ogrem, który przygniata mnie w nocy, bo nawet wtedy chce się do mnie cały czas przytulać. Nie mam bladego pojęcia jak wytrzymam bez niego całe długie 2 tygodnie ( a właściwie to prawie 3 ;o ). Przez niego całą moją dietę szlag trafił, ale ciągle mam plany do niej wrócić, żeby nie wyglądać znowu jak mały wieloryb. xD Przez niego też stałam się promieniejącą szczęściem dziewczyną, która ma błyszczące oczy i wiecznie szczerzącą się jadaczkę. A wiecie kiedy miałam najszerszy uśmiech? Kiedy Luby, głaszcząc mnie po głowie, wyśpiewał cichutko, razem z Richardem Marx'em słowa piosenki:

"Wherever you go
Whatever you do
I will be right here waiting for you
Whatever it takes
Or how my heart breaks
 I will be right here waiting for you" 


dokładnie w tamtej chwili poczułam, że ta piosenka, będzie piosenką przy której kiedyś, w bliższej lub dalszej przyszłości po raz pierwszy będziemy tańczyć jako mąż i żona...


za 3 dni wyjazd!


26 sierpnia 2012 , Komentarze (16)

Ah, Luby bierze prysznic, a ja jak zwykle korzystam z okazji i piszę do Was. :D ja i A. wyglądamy już prawie jak stare, dobre małżeństwo (ale bez rutyny ). Także, Luby zaraz przyjdzie i niedługo pójdziemy lulać. RAZEM. :D

Pamiętnik udostępniam jedynie znajomym. Nie lubię znajdować się na głównej. xD Peszy mnie taka "popularność" ^^


i jak zwykle KILKAJCIE 

25 sierpnia 2012 , Komentarze (12)

Hah, Luby padł wczoraj z zachwytu! Nie wiedział biedak gdzie ma oko zawiesić. Mój A. ma manie na punkcie moich oczu i tego jak przygryzam wargi, więc zwykle patrzy się na moją twarz, a wczoraj jeszcze biust, nogi... Dobrze, że nie dostał zeza rozbieżnego 

Pojechaliśmy do jego przyjaciela i siostry tego jego przyjaciela. Bardzo fajni, pozytywni ludzie, A. dał mi już szlaban na spotkania z G. bo podobno, zaczęłyśmy razem cwaniakować i mu dopiekałyśmy  Wcaaaaaaaaaaaaaaaaaaaale niiiiiiiiiiiie. ^^

Oglądaliśmy na ipli ten serial "Halo, Hans" czy jakoś tak. Ja oczywiście z rozmarzeniem na nogi Sochy, zachwycałam się nad jej figurą, po prostu modły tam prawie zaczęłam odprawiać przed telewizorem, a Luby "Nie... Socha nie jest w moim typie", na ekranie Arciuch, ja zaczęłam ziajać z zazdrości patrząc na jej figurę, a Luby co? "Nie jest w moim typie". W końcu złapałam bulwersa, patrzę na niego "Jaki ty wymagający jesteś! Żadna ci się nie podoba!" i wtedy sama z siebie zaczęłam się śmiać, bo przecież... to mój facet, nie? Więc muszę mu się podobać, co bardzo często podkreśla. 

Wczoraj oprócz Lubego, moje wdzięki doceniło jeszcze kilkudziesięciu innych facetów. 

"Weź, już nie obcinaj tak pani wzrokiem, bo robisz to już 5 raz" xD

P.S. wczorajsza rozmowa Lubego i panów z gospodarczego
 -Jaka ładna kobieta po ciebie przychodzi! Żona?
-Nie
-Narzeczona?
-Jeszcze nie
-O to chłopie... Ciesz się nią póki możesz.

xD