Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Kiedyś byłam szczupła. To było przed ciągiem chorób, leków, kroplówek. Teraz patrzę w lustro i nie mogę uwierzyć w to co w nim widzę. To nie ja. To ktoś inny, gruby potwór który wszedł w moje ciało. Potrzebuję wsparcia osób, które we mnie uwierzą.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 282812
Komentarzy: 10110
Założony: 29 stycznia 2012
Ostatni wpis: 11 stycznia 2022

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
no.more1993

kobieta, 31 lat, Łódź

158 cm, 67.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 marca 2012 , Komentarze (4)

Siedzę nas WOSem. Już nie wyrabiam, wróciłam do domu po 16stej i od tamtej pory miałam niecałą godzinę wolnego od wosu, a tak... nauka, nauka, nauka. Masakra jakaś. 

śniadanie:

jogurt ze zbożem 0% tłuszczu i cukru

II śniadanie:

4 suszone śliwki, mandarynka

III śniadanie:

2 wafle ryżowe (45 minut później jeszcze jabłko)

obiad:

3 małe ziemniaczki, jakieś 2 mega małe kawałki mięsa z naczynia żaroodpornego (nie mam pojęcia co to było, chyba jakiś karłowaty schab xD), 2 łyżki surówki

kolacja:

2 kromki chleba razowego z wędliną (2 plasterki)

25 marca 2012 , Komentarze (11)

Moje dłonie są tak zimne, że z wielką chęcią włożyłabym je do ogniska.

śniadanie:

2 kromki chleba razowego ze śliwką + plasterek wędzonej piersi z indyka + małe jabłko

II śniadanie:

wafel ryżowy

obiad:

1,5 ziemniaka + kawałek szynki gotowanej + dwie duże łyżki ugotowanego i startego buraka + kostka gorzkiej czekolady (znowu bylo mi slabo -.-)


Ł. nadal milczy. Od rana przeczytałam rozdział z książki do historii i jakieś 50 stron "Procesu" Kafki, a on nadal milczy. -.-


P.S. W brzuchu -7 cm! w biodrach niestety tylko -2cm. Niestety biodra mam dość "przysadziste" same w sobie, więc wątpię, żebym mogła jeszcze kiedykolwiek wsunąć się bez problemu w rozmiar 36.

24 marca 2012 , Komentarze (5)

Ugh, dzisiaj na obiadku sobie mocno pofolgowałam, ale zauważyłam, że jak coś zjem to po kilku minutach przestaje mi być słabo, więc może rzeczywiście przesadzałam z tymi małymi porcyjkami.

śniadanie:

bułka razowa + plasterek wędzonej piersi z indyka

II śniadanie:

wafel ryżowy

obiad:

tak na oko to z 3 ziemniaki (pokrojone w kawałki, opieczone w piecu bez tłuszczu w ziołach)+ pierś z kurczaka (przekrojona na dwie części, jedna część w płatkach kukurydzianych i jogurcie naturalnym, druga w sezamie)+surówka z kiszonej kapusty i marchewki

Jeszcze nie wiem co zjem na kolację, alee... od początku diety -5 cm  jeśli chodzi o brzuch :D
P.S. Sytuacja z Ł. zaczyna mnie męczyć. Wczoraj oznajmił, że nie chce żadnego poważnego ani mniej poważnego związku, chociaż na samym początku naszej znajomości zaznaczał, że interesuje go jedynie związek. Nieważne. Męczy mnie to, że on ciągle się obraża. Dobijam si do niego od rana i nic, jak grochem o ścianę. Ciągle i ciągle obrażony. Nawet nie wiem po co się tak staram, skoro wiem, że i tak nic z tego nie będzie. Robię sobie jedynie niepotrzebną nadzieję, a bardzo dobrze wiem, że dobrze mi bez facetów. Kiedy pogodziłam się ż bycia singielką, kiedy wszystkie moje przyjaciółki mają w sumie już stałych partnerów (po 2, 3 lata ze sobą, pojawił się Ł. A teraz chyba wolałabym żeby w ogóle mi nie mieszał. Przepraszam, że to tutaj wypisuje, ale muszę się wygadać, bo mam straszny mętlik w głowie. -.-

23 marca 2012 , Komentarze (11)

Dzisiaj znowu zasłabłam. Ledwo do domu przyjechałam. Wczoraj rodzice stwierdzili, że to przez to, że za mało jem ^^ Tata przyniósł mi batona musli (przed 21, o zgrozo!), mama usiadła przy mnie i normalnie pilnowała żebym zjadła. Masakra jakaś. Po zdjedzeniu zrobiło mi się tylko jeszcze bardziej niedobrze. 

śniadanie:

2 kromki chleba razowego z odrobiną miodu

II śniadanie:

sałatka owocowa (gruszka, kiwi, 2 plasterki ananasa)

obiad:

ryba w malutkich kawałkach (może tam było z pół fileta) + pół szklanki kaszki kuskus+ po 2 łyżki surówki (jedna: pomidor z cukinią, druga: kapusta kiszona z ogórkiem kiszonym)

kolacja:

kostka gorzkiej czekolady + jogurt owocowy ze zbożem %

22 marca 2012 , Komentarze (5)

Trochę mi słabo przez cały dzień i niedobrze jakoś...

śniadanie:

jogurt owocowy 0%

II śniadanie:

bułka ciemna+ plasterek wędzonej piersi z indyka

obiad:

niecały talerz zupy pomidorowej (na jogurcie) + makaron razowy

kolacja:

podłużna ciemna bułka z ziarnem + plasterek wędliny drobiowej

21 marca 2012 , Komentarze (9)

śniadanie:

jogurt na mleku odtłuszczonym ze zbożem

II śniadanie:

małe jabłko

obiad:

6 kawałeczków mięsa (wyjęte z gulaszu na jogurcie) + pół torebki kaszy jaglanej

podwieczorek:

ciemna bułka (taka podłużna xD) + plasterek czegoś drobiowego

Na kolację chyba wezmę trochę kapusty kiszonej, co Wy na to?


20 marca 2012 , Komentarze (7)

Wiecie co? Tak naszło mnie na to, żeby napisać tutaj coś o tym jak wyglądało moje "odchudzanie" wcześniej i dlaczego tak bardzo bałam się do tego wrócić.

Po tym "odchudzaniu" wyglądałam tak:

To nie było jednak zdrowe odchudzanie. Jeszcze wtedy nie wykryto u mnie astmy, ćwiczyłam, bardzo dużo, jadłam mniej niż mało. Prawie nie jadłam. Był czas, że nie połykałam jedzenia tylko je po prostu wypluwałam. Nalewałam łyżeczkę zupy, rozmazywałam po talerzu i odstawiałam do zlewu. Wieczorami wkradałam się do kuchni, brałam ocet z szafki i piłam kilka łyżek. Na wagę wchodziłam kilkanaście razy dziennie, mierzyłam się po 2, 3 razy dziennie. To stało się moją obsesją. Moim być albo nie być. Myślałam, że jeśli schudnę, to moje życie stanie się lepsze, że nagle będę mieć powodzenie, że wszystko ułoży się samo.

"To nie choroba ciała lecz duszy. Tak bardzo siebie nie akceptujesz, że chcesz zniszczyć to co nie jest idealne - swoje ciało. To nic, że ono nie jest aż takie złe, widzisz je, chcesz zniszczyć to czego nie umiesz akceptować, więc chcesz by tego ciała było jak najmniej. Chcesz mieć kontrolę. Przyłapujesz się na tym, że nic od ciebie nie zależy. Nie masz kontroli nad miłością, nad swoim wzrostem, długością palców, kształtem ust, więc chcesz mieć kontrolę nad wagą. To takie proste, a jednocześnie takie trudne, bo w tym pędzie do kontroli, tracisz ją, chociaż z zapałem szaleńca chcesz więcej i więcej, twierdząc, że ją masz, że to jedyna rzecz jaka ci się udaje, przestajesz panować nad swoją psychiką i już nic nie jest takie jak było. Zostaje tylko wchodzenie na wagę kilka razy dziennie, obsesyjne mierzenie centymetrem i złość w oczach, że nie możesz dojść do wymarzonej wagi - wagi zero...

To nie jest tak, że ty nie widzisz zmian w swoim ciele. Widzisz. Nie sposób przecież nie zauważyć spadających spodni, braku biustu i wystających żeber. Twoja psychika tego nie akceptuje, nie chce akceptować. Boi się powrócić do dawnego stanu rzeczy tak bardzo, że przestajesz jeść. TO już w tobie siedzi. Siedzi i nie chce wyjść, mimo próśb, gróźb i zgrzytania zębów. Ten głos w twojej głowie, te drwiące uśmieszki pojawiające się znikąd. Czasami nazywasz to żmiją, innym razem – małpą. Głosy czasami są twoich kolegów, może rodziców, albo osób, które przez przypadek jechały z tobą autobusem i rzuciły kąśliwą uwagę. Z każdym kęsem te głosy są coraz głośniejsze...

Chcesz krzyczeć, uciec od tego obłędu, ale jesteś w coraz gorszym położeniu. Jest tak źle, że znowu zaczynasz sobie kłaść do głowy to co kiedyś „to jedynie kontrola”. Kontrola nad nie jedzeniem, nad dochodzeniem do idealności. Myślisz, że dojście do wagi zero, będzie swojego rodzaju tryumfem, orgazmem marzeń. Przestajesz patrzeć na jedzenie, omijasz bary, restauracje jeszcze bardziej niż wcześniej. Nigdzie nie wychodzisz, bojąc się, że twoja tajemnica wyjdzie na jaw.

 Płaczesz z bezsilności, bijesz się z własnymi myślami, twoja psychika podpowiada, że ciągle jesteś za gruba. Masz dosyć."

to powyżej to moje opowiadanie.  Opanowałam się dopiero kiedy psycholog powiedziała do mojej mamy "pani córka jest na najlepszej drodze do anoreksji", a ona wtedy się prawie rozpłakała...

20 marca 2012 , Komentarze (2)

Kolejna kłótnia z Ł. zakończyła się tym, że oznajmił mi dzisiaj rano, że zrywa się z zajęć i przyjeżdża do mnie. Jestem diabłem perswazji, cóż, czasem mi z tym źle, ale kiedy nie da się inaczej... ^^

śniadanie:

2 wafle ryżowe+ niecałe 200g jogurtu 0% tłuszczu o smaku suszonych śliwek

II śniadanie:

jabłko

Na obiad będzie brązowy ryż i gołąbki. Wyłowię z sosu, ale zjem z kapustą. W końcu to wszystko gotowane.

Obiad był taki jak wspomniałam :)

kolacja:

dwie kromki ciemnego chleba + 2 plasterki wędliny+2 plasterki pomidora+2 plasterki ogórka+2 suszone śliwki


Aaa, tęskniłam za nim bardzo. Nawet nie byłam świadoma, że aż tak. Poza tym stopy mi odpadają. Byliśmy ponad 2 godziny na spacerze. Ja w swoich butkach (gruby obcas, ale co 13scie cm to 13...) a on się ze mnie śmiał, bo to miała być pokuta dla niego, a wyszła dla mnie ^^

19 marca 2012 , Komentarze (4)

Mam teraz trzy dni rekolekcji, więc spędzę w domu więcej czasu. Przede mną repetytorium z WOSu, zaraz się do niego dobiorę ^^

Konflikt z Ł. opanowany, ale co mi krwi wczoraj napsuł... 

śniadanie:

2 kromki chleba razowego + 2 plasterki wędliny

II śniadanie:

baton musli fitness truskawkowy

obiad:

3łyżki ziemniaków (w sumie jakies 2 ziemniaki)+5 mini cząstek brokułu+ kawałek piersi z kurczaka z naczynia żaroodpornego

kolacja:

4 łyżki sałatki (kukurydza+ananas+jajko+por+jogurt naturalny+szczypta soli+szczypta pieprzu)

18 marca 2012 , Komentarze (3)

Cholernie niedobrze mi od rana. Może to dlatego, że dzień zaczęłam od smsowej kłótni z Ł. Efekt był taki, że przełknęłam 6łyżek jogurtu z kiwi i mandarynką, a teraz umieram. Tęsknię za nim bardzo, a on tego w ogóle nie potrafi zrozumieć. Także: jest mi niedobrze, kręci mi się w głowie, boli mnie brzuch i coaz gorzej mi się oddycha. Idealnie. Jadłospis później.

śniadanie:

6łyżek jogurtu naturalnego+kiwi+mandarynka+3 suszone śliwki

II śniadanie::

2 wafle ryżowe

obiad:

kotlet mielony (czy raczej mały klopsik bo z piekarnika)+dwa ziemniaki+ogórek kiszony


a teraz zdjęcie zmian jakie zaszły przez 8 dni. tylko twarz, bo na resztę jeszcze nie mam odwagi ^^