Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ggeisha

kobieta, 53 lat, Kraków

162 cm, 73.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 kwietnia 2022 , Komentarze (3)

Oszczędzam się. Nie kilometrowo, tylko wysiłkowo. Wczoraj 22 km "biegiem" i 4 km spacerem. Dzisiaj 26 km "biegiem". Piszę w cudzysłowie, bo ten bieg to taki marszobieg. Po wczorajszym "biegu" biodro pobolewało. Nakleiłam sobie plaster rozgrzewający na noc - i całą noc się męczyłam. Bolało mocno, kompletnie nie mogłam się przekręcać. Myślałam, że muszę odpuścić, ale wyszłam. A podczas poruszania się przestało boleć. Ale spokojnie. Bez spiny. 

Wiem, że to klepanie kilometrów jest głupie. I wiem, że przestanę to robić. Tylko skończę wyzwanie przetuptania Polski z południa na północ. Albo odwrotnie, w sumie nie wiem. Ale już mi niewiele zostało. Jakieś 200 km. 

A potem mam w planie wyleczyć biodro, a właściwie to mięsień naprężacz powięzi szerokiej, bo to on mi nawala, a potem zacznę sobie znowu plan poprawy kondycji, bo mi zjechał pułap tlenowy z 49 na 47, ale bez głupiego dostukiwania kilometrów. Jeden bieg w tygodniu 20 km wystarczy. Cztery to przesada. 

Ponadto mam w planie bardziej przyłożyć się do treningów ogólnorozwojowych, a także zamienić spacery na rower. 

Takie plany. A co z tego wyjdzie - zobaczymy.

1 kwietnia 2022 , Komentarze (14)

Odjechany dzień. Wkręciła mnie córka, że dostała uwagę w szkole, bo pobiła się z koleżanką, ale że to tamta zaczęła. Serio uwierzyłam, bo one się raz kochają, a raz nienawidzą. Ech. 

Musiałam jechać do Myślenic, przed ósmą, potem z powrotem. Na 13:00 miałam jazdę próbną i szczerze i zdecydowanie chciałam zwiać i zrezygnować. Miałam potworną tremę. Tym razem umówiłam się razem ze starszą córką. W końcu zdecydowałam, że raz kozie śmierć i jeśli mam się ośmieszyć, to tylko w prima aprilis. Hehe.

Dzisiaj na jazdę podstawili najbardziej wypasioną wersję RAV4, executive. Ło madko! Jakie to cudo! Na tę chlapę, śnieg i wygwizdów - podgrzewane siedzenia, podgrzewana kierownica, samochód sam jeździ, cichutki jak elektryk, wszystko automatyczne, czujniki przeszkód, kamery 360 stopni,  mogłabym tym jeździć całymi dniami. No i przepadłam. Zamówiłam właśnie tę wersję. No to klamka zapadła.

Będzie taki:

Ale jestem podekscytowana!

Ale termin mam... na Mikołaja 🙄

Potem mieliśmy spotkanie z architektką naszego mieszkania. Mój pokój będzie granatowo-turkusowy. 

Fajny, nie?

A to salon z aneksem:

Przedpokój:

Łazienka:

Reszta pomieszczeń też mega. 

Więc dzień aktywny. Zobaczymy, jak reszta miesiąca.


Aha, bok się odzywa po większym wysiłku. Zdecydowałam się na wizytę u fizjo, mojej cudownej pani Ani. Do wtorku jakoś muszę się oszczędzać. Zwłaszcza, że zimno.

28 marca 2022 , Komentarze (8)

W tę sobotę miałam ostatni z silnymi akcentami trening planu poprawy kondycji. A mianowicie 10 min rozgrzewki i 2 razy po 2 mile w 4 strefie z odpoczynkiem po 10 minut w 2 strefie, a na koniec rozluźnienie o długości według uznania.

Zrobiło się pięknie, ciepło, więc pojechałam do mojej chatki w górach. Buty ubrałam stare, już dziurawe, chyba z 3-4 tys km na liczniku miały. Bieg - pierwszy interwał z górki po asfalcie, drugi po prostym, ale wypadło na polach, po nierównym. I chyba tam coś sobie zrobiłam. Bo na wyciszeniu zaczęło mnie pobolewać lewe biodro. Z boku, troszkę ciut z przodu, ale na wysokości główki stawu biodrowego. Potem jeszcze dobiegłam dodatkowo... ekhmm... 18 km, ale to już bardziej marszobieg był, bo zaliczyłam parę okolicznych górek po drodze. No i wtedy to już mocniej bolało. 

Pierwsza myśl, to - sks, złamanie szyjki kości udowej. Szpital, żegnaj bieganie. Ale internet pomógł. Nie, to jednak przyczep mięśnia. ITBS? Mądrale w grupie biegowej kazali do fizjo i zakaz poruszania się i nie przejdzie i kurcze, trumnę mam kupić. W d.. mam. Nie chcę trumny. Wolę urnę :P

Termofor na boczek i do wyra spać. Rano jakby trochę lepiej. Poszłam na 20 km. Marszobieg, żeby nie nadwyrężać :P

Na noc voltaren. Rano jeszcze lekko pobolewało, trochę przeszło na mięsień uda. Pogniotłam tam, gdzie czułam najsilniejszy ból.

No i teraz właściwie nie boli już wcale. Czyli dowcip z "rozbiegam to" okazał się skutecznym.

Dobra. Obserwuję. Nie kozaczę. Jak będzie boleć, to umówię się do fizjo.

Na razie byłam w salonie i umówiłam się na piątek na jazdę próbną rav4. Hybrydą. Do piątku jeszcze 500 razy zmienię zdanie, ale siedziałam w tym autku. Nie tej wersji, takiej benzynowej, najsurowszej, bez tysiąca fajerwerków, które chcę, ale było wygodnie i wysoko. Oczywiście mój ślubny uznał, że mogło by być jeszcze więcej miejsca, ale mu powiedziałam, żeby se kupił STARa,  albo schudł. Nie no, gruby nie jest, nie wiem, czy on tam chce zamieszkać i ćwiczyć pajacyki, ale bez jaj, nie mam prawka na ciężarówki. On w ogóle nie ma, więc ma się cieszyć, że nie kupię forda KA.

Terminy dostawy od sierpnia do października. Więc i tak jeśli wakacje to obecnym złomkiem. I dobrze. Szkoda, że nie można zapłacić już, od razu i czekać. 

 

25 marca 2022 , Komentarze (5)

Wiecie, jaki jest mój największy sukces związany z odżywianiem, odchudzaniem i dietami?

Otóż jest nim to, że po zjedzeniu obfitego posiłku nie mam wyrzutów sumienia i potrzeby dopchania paczki ciastek, bo skoro już brzuch pełny, to można jeszcze nawpychać, żeby uszami wychodziło, hahaha.

Wiem, że to brzmi absurdnie, ale tak właśnie miałam przez laaataaa stosowania diet. Ograniczenia. Zakazy. Umartwiania. Teraz po prostu lubię mieć pełny brzuszek. A nie lubię mieć przejedzonego brzuszka. No i tak.

21 marca 2022 , Komentarze (9)

Biorąc pod uwagę obecną sytuację polityczno-ekonomiczną, oraz kasę, jaka wkrótce wpłynie na moje konto, rozważam zakup samochodu. Tym razem ma być z salonu i koniecznie SUV. 

Zrobiłam lekkie rozeznanie i na razie wygrywa ten:

Ale póki co nadal za mało się znam. 

Jeżdżę mało, ale wraz z wyższymi temperaturami będę jeździć więcej. Postawiłam na hybrydę, bo jest ekonomiczniejsza i ekologiczniejsza. Nie plug-in, bo nie mam gniazdka w nowym garażu podziemnym, ale jeszcze rozeznam, czy da się zamontować stację ładowania i licznik. Wtedy rozważę plug-ina. 

Napęd na 2 koła, bo po wertepach nigdy w życiu nie jeździłam i wręcz bym się bała. Chociaż nie wykluczam tych 10 tysi więcej, żeby taką opcję mieć. 

W rachubę wchodzą jeszcze KIA Sportage, Volvo, BMW, Jeep, Suzuki i Lexus. Ale jakoś moje serducho skradła RAV4. 

Chyba, że nagle zmienię kompletnie koncepcję. 

Bo kobieta zmienną jest.

Zauważyłam, że ja w szczególności, lubię bawić się rewolucjami w głowie. Chociaż rzadko działam pod wpływem impulsu. Ale koncepcje badam, testuję, otwieram się na zmiany, teorie, wręcz pranie mózgu. Czuję się na tyle stabilna, że się tego nie boję. 

No i tyle się dzieje. 

Aha, mam w planie schudnąć trochę do lata. Teraz mi się chce popilnować michy. Ale bez spiny. Jak mi się odniechce, to dobrze jest jak jest. 

16 marca 2022 , Komentarze (9)

Oto wynik mojej bezdiety. Od początku zimy kompletnie nie kontroluję tego, co jem. Jem sobie na co mam ochotę i kiedy mam apetyt, w tym słodycze. Nie ważę się, nie mierzę. Mogę mieć bardziej wypchany brzuch niż przed zimą, bo jadam późne kolacje koło północy. 

Zdjęcie porównawcze (z prawej dzisiejsze):

14 marca 2022 , Komentarze (6)

Wczoraj odnotowałam chyba najniższe tętno, a mianowicie 34 ud/min. Chciałam zrobić zrzut ekranu, ale jak podnoszę rękę, to się tętno podwyższa - przy zrzucie wyszło o 2 wyższe :) 

No i teraz gdybym na przykład wylądowała w szpitalu i zmierzyliby mi takie tętno, to chyba by mnie potraktowali defibrylatorem, hm. A ja sobie tak normalnie egzystuję.

Co ciekawe też, takie tętno mam za dnia, jak sobie siedzę. W nocy podczas snu mam na poziomie 40. 

Tak samo z oddychaniem - w czasie snu mam większe tempo oddechów niż w dzień. Ciekawe, czemu tak jest.

12 marca 2022 , Komentarze (11)

Uprzejmie donoszę, że żyję. 

Zapisałam się swego czasu na wirtualne wyzwanie przebycia na nogach Polski w poprzek (wschód-zachód). Ogółem 781 km. Zrobiłam nawet 5 km więcej w 36 dni. No zaczynałam bez żadnych ambicji, byle zdążyć do końca roku, ale później chciałam być jak najwyżej na liście (im szybciej się przebędzie ten dystans, tym wyższa pozycja na liście), no i zaczynałam wydłużać dzienne dystanse. Wczoraj, w ostatni dzień, chciałam dobić do celu, a zostało mi 27 km. Był to dzień niebiegowy, więc spacer. Ponieważ się pogubiłam, wyszło 32 km spacerem. Nogi bolały mnie mega mocno. Przez całą noc mnie bolały stawy skokowe i naprawdę miałam obawy, jak ja dzisiaj pójdę na trening. Bo dzisiaj w planie interwały. Poszłam. Bolało przez pierwszy kilometr. A później... przestało! 

Zatem: jeśli bolą nogi od chodzenia, trzeba iść pobiegać.

:)

Interwały. Zawsze, jak mam w planie interwały, takie dłuższe niż 3-minutowe, mam straszną niechęć i boję się, że nie dam rady. Dzisiaj było 3× po 10 minut. Więc zwlekłam się dopiero koło południa. Ale, jak zwykle, moje obawy były nieuzasadnione. Zmęczyłam się, tak, ale potem regeneracyjny truchcik przywrócił mnie do użyteczności i pobiegłam drugie tyle (już nie interwałami). O, tak to wyglądało:

Tu tętno:

Jak widać, w przerwach tętno spada! Juppi. To dobry znak. Nie do wymaganego poziomu drugiej strefy, ale jednak spada. 

Te treningi są z planu z garmina, który ma na celu poprawę kondycji. No i muszę przyznać, że to rzeczywiście działa! Mam coraz lepsze wyniki, mogę szybciej i dłużej biegać. Dzisiaj osiągnęłam kolejny sukces - wzrost pułapu tlenowego do 48.

A tak mi rośnie pułap tlenowy na przestrzeni pół roku:

Od stycznia widać wyraźny wzrost, to wtedy zaczęłam ten program. Zatem polecam.

No, a teraz będę sobie leżeć i pachnieć, bo wreszcie znowu zaczęli produkować moje ulubione perfumy, więc mogę zużywać zapas sprzed 20 lat. 

Odpocznę sobie parę dni (od dreptania po 20-parę kilometrów dziennie) i zapiszę się na kolejne wyzwanie, tym razem przebycia Polski pionowo (północ-południe). Te 2 medale będą się razem fajnie prezentować 😀.

Fajne, nie?

A, jak już zdjęcia wstawiam, to jeszcze kilka z wcziraj i z dziś:

Moje kochane miasto 

2 marca 2022 , Komentarze (2)

Tylko tak to tu zostawię.

2 marca 2022 , Komentarze (13)

Dziwne rzeczy. Chyba się starzeję. Od kilku nocy śpię po 4,5 godziny. Budzę się koło piątej i nie chce mi się spać. Z rozsądku daję sobie czas. W dzień też wygospodarowuję czas na drzemkę. Ale jej nie potrzebuję! Pomimo sporej aktywności. A może właśnie dlatego? No ale nie jestem pobudzona. Tętno 43. Ciśnienie niskie. Cóż, póki co przyjmuję ten stan z zadowoleniem. Mam po prostu więcej czasu.