Nareszcie drgnęło ;-)
Ostatnio dodane zdjęcia
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 8745 |
Komentarzy: | 202 |
Założony: | 26 marca 2012 |
Ostatni wpis: | 30 stycznia 2019 |
Postępy w odchudzaniu
Teraz to przesadziłam......wystarczy ze odstawiłam rower i kilogramy szybują w górę .....muszę się opamiętać, wracam do punktu wyjścia....moja największa waga w życiu osiągnęła 115 kg....wiec niedużo mi brakuje do przekroczenia tej bajery.
Drepcze w miejscu, ale mam nadzieje ze w końcu ruszy do przodu.
niestety kilogramów mi przybywa...ale wiem, sama jestem sobie winna...((
Porażka na całej linii, nieźle dorzuciłam do pieca, ale przyznaje w tym tygodniu odpuściłam sobie.
Cały czas miele w miejscu, jak niewiele spadnie to od razu w następnych tygodniach przybywa.
ale nie ma co sie rozczulać, dam rade...
Wczoraj wróciłam wcześniej z pracy,super kuchnia była wolna, wiec sobie kucharzyłam, wrzuciłam co miałam pod ręką i w lodowce, cebula, papryka, mięsko,doprawiłam i dołożyłam ugotowany brązowy ryz
Super w końcu spadek....przyznam, ze w tym tygodniu zaniedbałam rower, ale pogoda nie dopisuje na podróżowanie rowerem, teraz stawiam na metro.
U mnie z każdego ważenia idzie w gore....dobijają moja wagę kolacyjki mojego chłopaka.
Wczoraj zrobiłam maraton rowerowy, ledwo miałam siły zsiąść z roweru, w ogóle codziennie do pracy dojeżdżam rowerem, ale za to w weekendy sobie pozwalam.
narazie woda spada świetnie:)
schody zaczną sie przy następnym ważeniu, wtedy juz organizm zaczyna spalac tluszcz, wiec spadek /o ile bedzie/ znikomy...ale jakos mnie to nie przeraza.
Duzo ostatnio do pracy jeżdżę rowerem, ma to swoje plusy ale i duzy minus...przede wszystkim spaliny, poruszam sie rowerem po strefie 1 i 2 w Londynie i przejezdzajac przez Oxford Street jest tragedia.