Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

chyba lepsze samopoczucie mnie sklonilo do odchudzania

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1081673
Komentarzy: 37040
Założony: 17 kwietnia 2012
Ostatni wpis: 27 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
aska1277

kobieta, 41 lat, Toruń

153 cm, 65.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 stycznia 2020 , Komentarze (52)

                                        Witajcie Kochani 

       Dzisiejszy dzionek powoli dobiega końca ;) Tzn jeszcze nie do końca, ale to czas aby dodać wpis :) Sylwester miło spędzony z M i dziewczynami. Czas tak szybko zleciał,że o mały włos a byśmy przegapili północ :D Wyszliśmy przed dom, zapalić zimne ognie i popatrzeć na fajerwerki :) Piękne widoki.... i pomyśleć,że teraz rok czekania na takie widoki hihihi. Nie przejadłam się, a to już plus :) Miałam zrobić dużo więcej, ale zjedliśmy tylko późnym popołudniem Qurito, galaretkę z bitą śmietaną i borówkami. Zrobiłam też pączki z serków homogenizowanych ;) Zjadłam kilka, ale to takie kładzione łyżeczką do herbaty ;)

          Jeśli chodzi o dzień dzisiejszy. Wstałam po 9,zrobiłam śniadanie. Tu zaserwowałam sobie serek wiejski z ogórkiem korniszonem, pomidorem, pieczarką marynowaną i grzankami. Później przygotowałam do obiadu ziemniaki, kurczaka w marchewce z ketchupem i majonezem ( to był sos) Dodałam też por i pietruszkę, bo miałam resztkę. I to poszło do piekarnika na ponad godzinę. Pyszne ;) Nawet M się nie zorientował,że dałam majonez, bo On tego nie je ;) i do obiadu jeszcze dodałam ogórki korniszony. Na samym końcu zjadłam budyń z borówkami. Dziś niewiele tego menu ale ja jestem pełna. Teraz córka M mnie czesze, a za chwilę będziemy oglądać film Kogel -Mogel cz.3 będzie w tv :) zjem może garstkę czipsów, których nie ma na zdjęciu. 

       

Tak sobie siedziałam i nosiło mnie... Mówię do M, pójdziesz ze mną na spacer? A On,że nie ma problemu. Ubraliśmy się i w długą :) tzn. nie aż tak długą bo jakieś pół godzinki. Marsz zaliczony, bo zimno jak diabli, ciemno :) Ale dobrze mi zrobił ten spacer-marsz. Raz ruszyłam dupkę i może zaliczyć to jako pierwszy trening, a dwa przewietrzyłam się i spędziłam romantyczną chwilę z M hihihihi


Jeśli chodzi  o postanowienia, cele na rok 2020 ?! Mam a jakie? 

Po 1 chciałabym zacząć planować menu, dzień na przód. Może będzie to łatwiejsze do ogarnięcia.

Po 2 tabelka aktywności, bo to zawsze mnie motywowało. Lubię widzieć, co i ile czego robię ;) 


Po 3  picie wody, zaczęłam już dziś i na chwilę obecną mam wypite 600 ml wody. Może nie ma szału ale dopiero po 18 zaczęłam :( Stopniowo zacznę wodę pić. 

          To takie moje 3 punkty do realizacji w tym roku. Co z tego wyjdzie zobaczymy. Wszytko jest dla ludzi, więc się okaże ;) Chciałabym także troszkę zapanować nad słodkim. Może będę robiła sobie takie wyzwania, bez słodkiego.... zobaczymy. Nic na siłę. Wszystko z głową. Nie rzucę się przecież teraz na samą sałatę. Będę jadła to na co mam ochotę, ale wiadomo w granicach normy i rozsądku. Bo dieta to nie katorga... Tzn. nie patrzę na to w kategorii diety, tylko zmian nawyków. 

        Życie wszystko zweryfikuje :) Wam Kochani życzę powodzenia w realizacji planów. Nie poddajemy się, walczymy do końca. Idziemy po Nasz cel :) 

        Pozdrawiam :) 

31 grudnia 2019 , Komentarze (28)

                                                 Witajcie Kochani 

         Czas na podsumowanie roku 2019... Rok zaczynałam z wagą 65 kg, a kończę z wagą 66,1 kg. Hmmm Z  jednej strony jestem zła, ale z drugiej strony 1 kg więcej to nie ma tragedii. No tak sobie kobieto tłumacz ;) Ale na poważnie....owszem zawaliłam kolejny rok, ale to był dla mnie ciężki rok. 

STYCZEŃ  Jak wiecie Mój partner miał wypadek i styczeń upłynął na wizytach u lekarzy. Ja robiłam za szofera, bo On miał zakaz prowadzenia aut. Dziecko miało ospę. Jeśli chodzi o aktywność to cały styczeń ćwiczyłam. Waga w styczniu zaczęłam od 65.2 a skończyłam miesiąc z wagą 64.6 kg

LUTY  Zaczęłam z wagą 64.9 a skończyłam 64.3 Ładnie. 18   dni treningowych zaliczyłam w lutym. 

MARZEC Ten miesiąc zaczęłam z wagą 64.3 a zakończyłam 64.5 Był to miesiąc bez słodkiego i udało się :) 30 dni bez słodkiego. 17 dni treningowych, nie jest źle. Był to miesiąc ciągłego bólu głowy i rwy kulszowej....masakra. 

KWIECIEŃ   zaczęłam z wagą 64.5 a zakończyłam 65.3 W tym miesiącu dni treningowych było 12 dni, a to dlatego że dopadła mnie choroba. Siła wyższa. 

MAJ Ten miesiąc szklana zapoczątkowała z wagą 65.5 a zakończyła 66.3 i tu jak widać waga zaczynała rosnąć. Dnie treningowych było 17. 

CZERWIEC zaczął się od wagi  66.3 a zakończył 66.4 Waga rośnie :( a w tym miesiącu dni treningowych było 8 Stanowczo za mało, ale ten miesiąc owocował w częste wizyty na komisariacie, załatwianie spraw. I bywało,że całe dnie byłam poza domem....więc nabijałam kroki. 

LIPIEC  ten wakacyjny miesiąc  zaczął się z wagą 66.4 a zakończył 67.7 MASAKRAAAAAAAA tu już żarty się skończyły. 19 dni treningowych, to już coś na swoje usprawiedliwienie,że nic nie robiłam. 

SIERPIEŃ   Waga pokazała 67.4 a na koniec wskazała 66.3 Jeśli chodzi o dni treningowe, było ich 10. Bez szału, ale był to miesiąc Naszych wakacji i nie skupiałam się aż tak na aktywności. Ale na wakacjach dużo kroków robiłam rekordy były ponad 29 tyś kroków ;) 

WRZESIEŃ powitałam  z wagą 66.3 a zakończyłam 65.9 Czyli nie jest aż tak źle. Niestety wrzesień był tragiczny jeśli chodzi o aktywność, bo była tylko jedna. Oczywiście codziennie starałam się robić minimum 10 tyś kroków. Był to miesiąc biegania po lekarzach, proszenia o skierowania. 

PAŹDZIERNIK tu waga na początku pokazała 66.3 a na końcu wskazała 65.8 W październiku było 6 dni treningowych. Hmmmm Lepsze to niż we wrześniu, ale bez szału. W październiku udało się wytrwać 14 dni bez słodkiego i białego pieczywa. Bo takie też było wyzwanie :) czyli zaliczyłam je całe. Był to również czas lekarzy i umawiania terminów. 

LISTOPAD przywitałam z wagą 65.7 a pożegnałam 66.4       W tymże miesiącu miałam również zabieg chirurgiczny, udał się. Wszystko ładnie się goi i to mi się podoba. Ale wyniki wycinka dopiero po nowym roku. Treningów było aż 5 WOW ;) 

GRUDZIEŃ waga 66.4 zaczynałam a kończę ten rok z wagą 66.1 kg ;) Był to dla mnie ciężki miesiąc. Miesiąc bez aktywności. Biegania na kontrole do chirurga. Był to też miesiąc w którym zaczęłam dbać o swoje zdrowie, po jednej z wizyt u chirurga. Zrozumiałam,że nie ma co robić nic na siłę, jeśli to ma mi zaszkodzić. Przecież ważniejsze było aby wszystko się zagoiło, niż czyste podłogi. Zrozumiałam to własnie w grudniu. Lepiej późno niż wcale ;) heheh 

Podsumowując ten rok wagowo hmmm były wzloty i upadki ale tragedii we wzroście nie ma i to mnie cieszy. Ktoś powie głupia, bo przecież nie schudła...... Owszem ale też jakoś specjalnie dużo nie przytyłam :) I to właśnie mnie cieszy :) hahahahah Sztuką jest schudnąć, ale większą jest nie przytyć ;) hihihih

Plany na nowy rok są :) Ale o nich dziś cisza ;) Pochwalę się jutro hihihi. Jak widzicie humor mi dopisuje, a to najważniejsze :) Bo u mnie z tym humorem to bywało różnie. 

A jak kończymy stary rok? W domku :) Razem z dziewczynami nadmuchałyśmy balony, które przebijemy o północy ;) Wypijemy szampana dla dzieci hihihi bo My z M nie pijący. Zrobiłam pączki z serków homogenizowanych, Qurito, galaretki z owocami ;) Kilka przekąsek heheh Tak aby Nam miło płynął czas.  Teraz córka M mnie czesze, a wcześniej oglądaliśmy zdjęcia Naszej czwórki ;) Oglądaliśmy na telewizorze. Ale był ubaw, gdybyście widzieli ile śmiechu było przy oglądaniu :) Były to fotki obecne i z lat wstecz. Oj wesoło było :) 

Kochani Moi, chciałabym Wam podziękować za wsparcie jakie mi dawaliście w tym roku ;) Jesteście WIELCY :) :* DZIĘKUJĘ :) 

Szczęśliwego Nowego Roku, samych pomyślnych dni i  sukcesów Wam życzę :) :* 

Pozdrawiam :) 

27 grudnia 2019 , Komentarze (19)

            Witajcie Kochani 

             Tak miał być to dobry dzień, bo już wczoraj zaczęłam. Ale myliłam się... tzn z samego rana ok, bo na śniadanie zjadłam  2 kromki chleba ( niestety pszenny) z mozzarellą, pomidorem i szczypiorkiem, do tego 2 jajka na twardo z majonezem. Po śniadaniu pojechaliśmy  na galerię, aby dziewczyny sobie wybrały prezenty. Ale że M zawziął się aby kupić nowy telewizor, to stwierdziłam że nie będziemy tracić czasu i dziewczyny dostały kasę. Zostały puszczone na łowy :) Niestety nic nie kupiły..... Moja córka mówi " mama w sklepach nie ma nawet jak wejść, tyle ludzi, czy możemy przyjechać w poniedziałek na zakupy? " hahahah 

         Ja wiedziałam,że tak będzie bo pierwszy dzień po świętach zawsze tak wygląda w sklepach. Owszem pojedziemy w poniedziałek na jakieś zakupy, bo dziś faktycznie zaparkować to graniczyło z cudem :) a co dopiero wybrać coś na spokojnie. Po zwiedzeniu kilku sklepów, pojechaliśmy do chińskiej na obiad ;) ja wzięłam sajgonki....Były pyszne :) Po obiedzie czas do domu....

           Czas do domu i potworny ból głowy...masakra jakaś :( nawet nie umiem sobie z tym bólem poradzić. Wzięłam tabletkę, ale głowa dalej boli, wręcz napiernicza........... Do tego ból oczu, coś strasznego. Podczas  powrotu do domu hmmm M trochę podniósł mi ciśnienie... No i to zaowocowało zjedzeniem całej tabliczki czekolady :( jest mi po niej nie dobrze.... Zapijam to badziewne jedzenie herbatką z cytryną, ale nadal mi nie dobrze :(  mam za swoje. 

           Ale nie poddam się.... jutro ostatnie w tym roku ważenie, mierzenie... Trzeba się zmierzyć z tym co schrzaniłam w tym roku :( Aby miec większą motywację na nowy rok. 

            Pozdrawiam serdecznie ;) 

26 grudnia 2019 , Komentarze (19)

                             Witajcie Kochani 

           Pobudka dziś chwilę po 9, coś nie mogłam spać. Mimo że za oknem szaro buro i ponuro. Wstałam przygotowałam Nam śniadanie. Dziewczyny dziś sobie pospały, bo wstały po 11ej.  Nadrabiają pobudki o 6 rano. Nawet ich nie budziłam, niech korzystają. 

        Po śniadaniu przygotowałam do obiadu, później budyń na deser przygotowałam. Chodził za mną od dawna. No to jak jestem przy menu, to wygląda na chwilę obecną tak 

śniadanie - chleb słonecznikowy, ryba po grecku

II śniadanie - sok z jabłek świeżo wyciskałam 

obiad- ziemniak, żeberko,dwie surówki jedna rarytasek a druga rodzinna obie z Biedronki 

deser- budyń śmietankowy

        Po obiedzie trochę posiedziałam z dziewczynami, a teraz siedzę i popijam kawę. W głowie znowu tysiąc myśli... Moja  córka dalej  nie najlepiej się czuje tzn kaszel jeszcze ma brzydki. Ale myślę,że do końca roku będzie ok. Jutro jakiś spacer i być może pojedziemy z dziewczynami aby sobie prezenty wybrały. Bo nie było kiedy... Zobaczymy jak to wyjdzie. Bo planować można.... Z M też nie kupiliśmy sobie prezentów.... Chociaż ja tak na prawdę nic nie chcę. Więc mnie ma z głowy hahahaha. Jutro na pewno trzeba wybrać się po pieczywo. jak nie do miasta, to u nas na wsi też jest sklep ;) Musimy też ogarnąć jakieś balony, zimne ognie na sylwestra :) dziewczyny jak co roku będą wieszały na płocie :) Nie wiem czy będziemy kupować petardy... W Toruniu na rynku w tym roku zakaz. Tylko konfetti będzie i życzenia od prezydenta. Czy w Waszych miastach też tak będzie ?   

   Aaaa ja nie pisałam ile było śmiechu jak dziewczyny ozdabiały pierniczki :) Oj miały fantazję :) Wesoło było. Do każdego piernika tworzyły osobną historię. Kilka godzin zdobiły, jakieś 30 pierników :)

            Może dziś usiądę jeszcze i zrobię plan menu na jutro. A przy okazji listę zakupów. Bo chciałabym zrobić kilka rzeczy na sylwestra do jedzenia. Dziewczyny lubią różności z ciasta francuskiego. A to parówki zawinięte, a to roladki , a to ciasteczka cynamonowe. Mam w planach zrobić paluchy z serem i szynką. Zobaczymy jak to wyjdzie. Planuję takie przekąski zrobić, aby  nie stać cały czas przy garach. A swoją drogą co Wy robicie na sylwestra? Czy zostając w domu nie robicie nic? 

          Dobrze ja zmykam poczytać co u Was, dokończę kawkę i zabieram się za listę :) Pozdrawiam 

   

         

25 grudnia 2019 , Komentarze (32)

                                   Witajcie Kochani

            Nie czuję kompletnie świąt, nie ma magii świąt  ani atmosfery. Wczoraj Wigilia hmmm pojechałam z córką do rodziców. Było sympatycznie jak za dawnych lat.... Później przyjechał M z córką, a za Nimi Mój brat z bratową i chrześniaczką. 

          W tym roku nie chciałam jechać do macochy M, tak jak lata wstecz. Nie czułam tego, po prostu nie umiałam usiąść do stołu z ludźmi i udawać jak to jest za......iście..... Bo tak nie jest, ale nie będę tu i teraz o tym pisała. Mamy problem z córką M tylko tyle napiszę. Fakt Moje dziecko też ma swoje za uszami......Jak to nastolatki. Zresztą takie sztuczne składanie sobie życzeń.... Nie to nie dla mnie. 

       Gdy wyszliśmy od rodziców, pojechaliśmy do miasta. Na spacerek szybki spacerek bo córka jeszcze chora. Pięknie Toruń oświetlony. Jeśli chcecie zobaczyć zapraszam na yt 

 https://www.youtube.com/watch?v=tfVcnQsm7Hg&t=48s

      W  drodze  powrotnej tj. po 21   podjechałam cmentarz do dziadków.... Zatrzymałam się na chwilę, zamyśliłam i gdyby nie to że wołali mnie z samochodu, to pewnie bym tam stała jeszcze. 

      Już będąc u rodziców coś nie żołądek bolał. Ale tłumaczyłam sobie,że pewnie to z głodu..... Z rodzicami i bratową wypiłam dwie lampki wina. I chyba to mi zaszkodziło, albo bratowa specjalnie mnie nim poczęstowała hahahahahah Około północy położyłam się do łóżka, taka już padnięta. Czułam cały czas coś na żołądku, aż ledwo co zdążyłam do wc. Zeszło ze mnie chyba całe jedzenie, wino, wszystko z całego dnia. Dziś też nie czuję się za dobrze od samego rana. Taka jakaś nijaka jestem.  Coś bym chciała zjeść ale nawet ie wiem na co mam ochotę. Okres daje się we znaki, ból brzucha na całego. 

            Myślami jestem gdzieś w okolicach układania menu, nowego menu do mojego powrotu. Tyle myśli kłębi się w głowie.... szok. Bo z jednej strony chęć powrotu do aktywności i kontrolowania menu.A z drugiej strony nic kompletnie nic mi się nie chce. I jak tu znaleźć złoty środek ? Jak ruszyć 4 litery? Jak zacząć ? Liczę,że mi pomożecie. Wiem że tu zawsze znajdą się osoby chętne do pomocy  ;) 

          Tymczasem życzę spokojnego wieczoru :* 

23 grudnia 2019 , Komentarze (25)

Witajcie Kochani 

        Tak jak postanowiłam, tak zrobiłam ;) A mianowicie skupiłam się na odpoczynku, a nie na sprzątaniu. Moje dziecko lezy plackiem zdechlak, kaszel a do tego karat na potęgę :( Więc nie angażuję Jej do sprzątania, zresztą ma alergię na kurz i u siebie ma czysto. A reszta  domu hmmm wygląda kiepsko. Ale nie przejmuję się tym. Skoro córka M nie widzi brudu i mimo mojego mówienia,że mogłaby pomóc, nie reaguje, zresztą nawet na słowa M nie zareagowała a raczej zapomniała co mówiliśmy. .... ma inne sprawy czyt. leżenie i oglądanie tv. To ja pierniczę i nic nie robię. A jak M zapyta czemu nie jest posprzątane no cóż ;) Dziecko nie ma dwóch latek a 13 i pomóc może. Nawet jakby mięli przyjść goście, to niech mnie cmokną w dupkę :) Pierwszy raz mam wywalone na porządek. Zawsze starałam się aby było czysto, na święta, bo i humor lepszy ale nie tym razem.... Tym razem pierniczę :) 

        Jutro Wigilia u rodziców, na samą myśl się cieszę :) Bo jak pamiętacie rok temu nie było mnie u Nich, nawet na wigilii z córką nie byłam :( Dlatego w tym roku nadrobię :) 

        Do diety wrócę po świętach. Tzn do zmian nawyków żywieniowych. Nie chciałabym się obżerać w święta,ale wiecie tego chyba się nie zaplanuje ;) hihihi Teraz jestem na etapie zaplanowania menu, tak abym trzymała się go w całości od rana do wieczora ;) 

          To by było na tyle w dniu dzisiejszym ;) Życzę Wam zdrowych, spokojnych świąt  :) Nie myślcie w tych dniach o dietach, ale też nie szalejcie ;) Pozdrawiam 

20 grudnia 2019 , Komentarze (28)

Witajcie Kochani 

            Dzisiejszy dzień to jakiś koszmar... Od samego rana wisiało jakieś fatum... Od rana czułam że to będzie ciężki dzień. Taki też był. Rano trochę mi córka podniosła ciśnienie, ale to szybko poszło w niepamięć. Zawiozłam dziewczyny do szkoły, a później pojechałyśmy z mamą na zakupy. Jeden, drugi..... a jak przyjechałam do rodziców to okazało się,że nie kupiłam schabu no i kapusty kiszonej :D Zaczęło się latanie po trzech sklepach aby znaleźć tańszy schab. Udało się znalazłam w miarę możliwej cenie 21 zł za kg. 

         Jak tylko wróciłam ze schabem do rodziców, pomogłam mamie przy zrazach, farszu do pierogów.  I tak zleciał czas, wybiła godzina 14.30 i był czas do domu. Przyjechałam z dziewczynami do domu, ale już  samochodzie zauważyłam że Moja córka jest jakaś cicha, niewyraźna.... No i długo czekac nie musiałam. Weszła do domu i zaraz pobiegła do swojego pokoju, położyła się w tym czym była w szkole. Bez apetytu, ale głowa zimna... Mówię fajnie,że nie ma temperatury.... no i wykrakałam. Ponad 38 a ja w domu nie mam nic na zbicie, ale póki co czekam aż samo przejdzie. Oby na noc się nie rozwinęło. 

       Jakby tego było mało.... to pralka odmówiła mi posłuszeństwa. Jak tylko weszłam do domu wstawiłam pranie, bo miałam w planach wstawić  3 prania. Ubrania plus pościele. No i dupa :( Pralka nie odwirowywuje :( Wyjęłam ubrania i nawet nie miałam siły aby wycisnąć wodę z ubrań :( Podstawiłam miski pod suszarkę :( 

           Ale to jeszcze nie koniec. Widziałam się dziś z byłą teściową..... a ta miała jelitówkę :( I coś mnie nurtuje w żołądku, ale może to niekoniecznie to.... Może to nerwy.... Nie wiem. 

        Popijam własnie kawkę, a miałam robic bigos. Nie ja nie mam ani siły, ani ochoty. Dopadła mnie niemoc. Dosłownie.... Ale to jeszcze nie koniec, bo miałam przejścia z kurierem...ale to za długa historia. 

       No ale teraz przejdźmy do tytułu.... Wykupiłam dietę V :(  Zapomniałam że mam abonament do czerwca  :D i wykupiłam na kolejne 2 miesiące.... I takim oto sposobem mam do sierpnia 2020 dietę wykupioną :D   :( 

        Teraz tylko spiąć dupę i zacząć trzymać się tej diety.... Wiem i zdaję sobie sprawę,że teraz będzie mi  ciężko. I nawet tego nie ukrywam. Ale jestem dobrej myśli, a to połowa sukcesu. 

       No to tyle u mnie ;) Czas zerknąć co u Was :) 

Pozdrawiam cieplutko :D 

19 grudnia 2019 , Komentarze (12)

Witajcie Kochani 

        Ale ten czas zapiernicza :) szok :) Ja właśnie usiadłam wreszcie z kawką przed kompem. Zabieram się za zrobienie listy zakupów na jutro i na poniedziałek. W sumie w poniedziałek planuję tylko pieczywo i jakieś owoce. Niestety całe zakupy muszę zrobić ja bo M w trasie. Ale staram się rozkładać tak zakupy aby za dużo nie dźwigać. Szycie ładnie się goi dlatego bym nie chciała tego zaprzepaścić ;) Niestety wyniki będą dopiero po nowym roku :( Choinka jasna :( Dam radę ;) 

      Niestety z jedzeniem u mnie lipa :( I tu nie chodzi o to,że jem niedozwolone rzeczy....ale o to że ja w ogóle mało jem :( Rano śniadanie z trudem przechodzi mi przez gardło, a reszta hmmmm gdyby nie to że bywam u rodziców i czekają aż zjem hihhi to pewnie bym pół dnia nie jadła. Tak ja wiem,że to błędne koło, ale nerwy, stresy :( Nie pomagają. 

     Jednak jakoś staram się wyrzucać z głowy problemy, stresy.... Nie zawsze się udaje, ale czasami tak ;) 

       Wiem że teraz to nienajlepszy okres aby zaczynać "dietę " "odchudzanie"  Ale może chociaż skupie się na tym co jem i jak jem. Dziś u mamy znalazłam wagę kuchenną ;) Ale to specjalna waga ;) Sama oblicza kalorie, białko itp ;) Jeśli jesteście ciekawi jaka to waga zapraszam na yt , tam pokazałam wagę 

https://www.youtube.com/watch?v=vLX4kOklrxA&t=34s

        Jestem ciekawa jak sprawdzi się ta waga ;) Można zakodować kolejne 99 pozycji. Ciekawe ;) Może to też mnie jakoś zmobilizuje do kontroli tego co jem ;) 

       Ogólnie do świąt mam średnie nastawienie, ale dla dziecka jestem w stanie góry przenosić ;) Choinka stoi ;) M założył  światełka przed wyjazdem, a jak wróci to obowiązkowo założy czubek hahahaha :) Pamiętam jak rok temu nie było choinki :( dopiero po świętach była ubrana :( Na samą myśl płakać mi się chce, ale dziękuję Bogu że przeżył. No dobra koniec smutku, płaczu  czas poczytać co u Was

     Buziaki 

15 grudnia 2019 , Komentarze (9)

Witajcie Kochani

          Jest chwila to zaglądam do Was, oj brakuje mi Vitalii i motywacji. Strasznie... Widzę po buzi,że muszę się za siebie wziąć bo zaniedbałam się :(  Ten zabieg chirurgiczny nie był teraz w porę. Ale cóż został zrobiony, czasu nie cofnę....Wiem że niedługo czeka mnie kolejny. Dlatego teraz muszę spiąć dupę i coś z tym zrobić. Bo inaczej po nowym roku będę płakała.  Cały czas spisuję menu, kombinuje ale jakoś w 100% nie umiem na chwile obecną trzymac się ułożonego planu  menu. 

          Był czas że przecież dobrze mi szło.... Przecież to nie jest takie trudne?! A jednak jest :( Teraz okres przedświąteczny....ja go nie czuję ehhhh wręcz czuję smutek.  Ale ja  nie o tym, bo z tym jakoś sobie poradzę . 

      Przychodzę do Was z prośbą o POMOC dla OLIWKI 

https://pomagam.pl/oliwia_torun?fbclid=IwAR21jHTQabRn9ETrMbBGCQn2YW9cOJ1SDmokPpNtjJlD2dYm_beGvFXLnfA

         Przesyłam Wam link,  nie zmuszam do dokonywania wpłat, ale proszę chociaż o udostępnianie tego postu.  Ta dziewczynka chodzi z Moimi dziewczynami do szkoły. Zawsze wesoła,uśmiechnięta i nagle taka tragedia. Nie jest to żaden spam ani oszustwo. Znam rodziców Oliwki i babcię. Także proszę Was o udostępnianie. 

           Czas nadrobić Wasze pamiętniki. Cudownego tygodnia Wam życzę 

12 grudnia 2019 , Komentarze (10)

Witajcie Kochani

Tak jak w tytule.... Nie ogarniam na chwilę obecną niczego. Dosłownie. Tyle się dzieje,że nie wiem w co mam ręce włożyć. O aktywności to ja mogę tylko pomarzyć :( Miałam mieć wizytę w poniedziałek u chirurga, ale przełożyłam na wtorek. W poniedziałek pojechałam z M w Warszawy. 

We wtorek w południe zgłosiłam się do chirurga i pewna że wszystko jest ok, usiadłam w gabinecie zabiegowym. I tu zonk..... Pani zdejmuje opatrunek i pada hasło " Widać,że się pani nie oszczędzała" hmmm a ja na to tzn? No widać,że pani dużo robiła, bo szwy się rozchodzą, pękło szycie. Coś tam szwy trzymały... Przeraziłam się. Pani zaczęła mi wyjmować szwy i mówi " Niestety mogę wyjąć tylko dwa z trzech szwów, bo jeśli wyjmę wszystkie to jest prawdopodobieństwo,że na święta może pani wrócić na szycie"  No i tak jak powiedziała, tak zrobiła. Wyjęła dwa szwy, a trzeci wyjmie dopiero jutro. Hmmm o ile wyjmie jutro. Mam obawy :( Boli mnie od czasu wyjęcia szwów. Codziennie jadę na tabletkach :(  Podnoszenie rąk do góry sprawia ból. 

 Boje się jutrzejszej wizyty. Fakt nie oszczędzałam się zaraz po zabiegu.... Hmmm ja się wcale nie oszczędzam :( I to mój błąd!!! Strasznie nie lubię nikogo prosić o pomoc i mam za swoje. 

Przygotowania do świąt... nijak idą. Cos tam planuję kupić, zrobić ale co z tego wyjdzie... Hmm Pożyjemy zobaczymy. Bo jak pamiętacie rok temu też planowałam, a tu nagle M miał wypadek i wszystko straciło sens. całe przygotowania. 

Nic mnie jakoś nie cieszy, być może przez tą wizytę i słowa o tym że nie dbałam i mogę sobie tylko zaszkodzić. 

Nawet dieta u mnie kuleje, bo  weny brak.... I do końca roku raczej nie wróci. Nie będę się nawet łudziła, bo po co ???? 

 Za Was oczywiście trzymam kciuki :* 

Zapraszam oczywiście na mój kanał na yt, jeśli chcecie się dowiedzieć co u mnie ;) 

https://www.youtube.com/watch?v=TLc_AcweFuc&t=5s

Pozdrawiam serdecznie ;)