Zastanawiam się właśnie, czy inni mają podobnie?
Czy zaczynając odchudzanie lub jedynie myśląc o odchudzaniu nabywacie jakieś potrzebne do tego sprzęty? Bo u mnie jest tak…
Ok. 5 lat temu stwierdziłam, że potrzebny mi ruch, a że nie mam mobilizacji, żeby biegać po okolicy na pewno wygodniej mi będzie czynić to w domowym zaciszu :) Zainwestowałam więc w bieżnię – niedrogą samobieżną! Biegałam przez pierwszy tydzień, mało ducha nie wyzionęłam, później z dnia na dzień bieżnia przestawała mnie cieszyć, w końcu pokryła się kurzem i … stała latami w sypialni i służyła za … wieszak do ubrań. A do dzisiaj pamiętam, jak ją kupowałam byłam PEWNA, że z przyjemnością będę biegała, chodziła, ćwiczyła …
Ok. rok temu wyczytałam na forum, że dziewczyny chwalą sobie ćwiczenia na twisterze – cena była niewielka – ok. 30 zł. więc już z mniejszymi wyrzutami sumienia (za bieżnię do dzisiaj mi szkoda wyrzuconych 4 stówek) nabyłam twistera! No i ile na nim ćwiczyłam??? Z 10 razy?? Więcej na pewno nie!
Miałam już ochotę na rowerek stacjonarny (wydawało mi się,
że na ulubionych serialach będę sobie pedałować) – jednak resztki zdrowego
rozsądku jednak we mnie kołaczą i z zakupu zrezygnowałam – uff. :)
Jeżeli ktoś jest nygus, nie ma samozaparcia, żeby ćwiczyć, to nie pomoże i najlepiej wyposażona siłownia w domu.
Wierzcie mi: NIE CHUDNIE SIĘ OD ZAKUPU TYCH SPRZĘTÓW :D
I właśnie uświadomiłam to jednej mojej koleżance, która już odkładała sobie na rowerek – zmusiłam ją, żeby sobie najpierw takowy pożyczyła i zobaczyła jak długo na nim będzie ćwiczyć i dopiero po miesiącu, dwóch zdecydowała się na kupno. Po 2 tygodniach rowerek oddała, bo stwierdziła, że nie ma czasu ani mobilizacji by na niego wsiadać codzienne – tak jak sobie to zakładała!
Teraz myślę nad każdym zakupem 10 razy, bo troszeczkę już siebie poznałam i zdaję sobie sprawę, że może i Kasia poprawiła figurę na steperze, Monika na rowerku, ale ja nie będę miała tyle samozaparcia co one by na tych przyrządach ćwiczyć.
W każdym razie w zeszłym roku odkryłam coś dla siebie – mianowicie nordic walking! Naprawdę maszeruję z przyjemnością, mało regularnie, ale jak tylko koleżanka zadzwoni z radością wciągam adidasy i już mnie nie ma!
Więc chyba trzeba znaleźć to coś dla siebie i najlepiej w towarzystwie!! Pieniędzy zainwestowanych w kijki nie żałuję – była to dobra inwestycja i mąż nie może mi wypomnieć, że znów miałam słomiany zapał i wyrzuciłam kasę w błoto – choć przyznać muszę, że nie wypomina mi często i chyba ja sama mam wyrzuty sumienia i wstyd mi swojego lenistwa, no bo skoro ta bieżnia już stoi …