A wiec tak .Ostatnio Wam nie wspomniałam że idąc do lekarza wówczas co miałam problem z chodzeniem -dostałam w bonusie inną diagnozę -nadciśnienie .
Dzisiejsza kontrola -kolejny lek ,już trzeci i dalsze zwolnienie .
Zalecenia -ja bym Pani proponowała troszkę na wadze stracić i choć troszkę więcej się ruszać. Skoro Pani doktor była tak miła a nie zrobiła mi wykładu , przyjęte do wiadomości i zakodowane .
Za oknem leje jak z cebra i tak ma lać cały tydzień aura spacerom nie sprzyja, więc co w takiej sytuacji ?No jak co lakierki na nogi (czytamy gumowce ) ,kurtka przeciwdeszczowa i w drogę -trening zaliczony .
Wprawdzie dzisiaj króciutko bo lakierki maja zelówki grubości liścia sałaty i do lasu się jednak nie nadają jedynie na asfalt no i oczywiście wkładki tez się gdzieś zapodziały więc wygoda to kwestia przyszłości .
Jeszcze dwa tygodnie temu , jakby mi ktoś powiedział że w taką pogodę ja wyjdę z domu na spacer , to wiecie jaką bym miała minę ,nie mówiąc co bym sobie o kretynie pomyślała .
A tu proszę Marcelaaaa w nowym wcieleniu .
I ja naprawdę teraz nie wiem co mnie tak motywuje do działania
-moje zdjęcia posiłków z przed czterech lat w pamiętniku
-moje zdjęcia jak ważyłam 62 kg
-mój mąż który sobie mnie wymienił na lepszy model
-miła Pani doktor i jej zalecenia
czy może mam już po prostu dość wiecznie ciasnych ciuchów .
I w sumie mam to w nosie co mnie motywuje ,ważne że działa .
Jak weszłam dzisiaj na wagę i zobaczyłam znowu spadek myślałam że tą wyrocznie ucałuje .I pomimo że miedzy kropelkami deszczu się jeszcze nie mieszczę to jutro znowu pójdę nawet jak będzie lało .
Nad tymi zdjęciami posiłków też muszę pomyśleć h... widać i nic z nich nie wynika .
A jak to słonko wreszcie nie wyjdzie to kupujemy samoopalacze .
WIARY W SIEBIE I DZIAŁAMY