Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

niska blondyneczka, aktualnie pełna zapału, by w końcu wyglądać adekwatnie do potrzeb :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 25843
Komentarzy: 394
Założony: 4 maja 2012
Ostatni wpis: 20 lipca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
skinsteen

kobieta, 30 lat, Wrocław

159 cm, 57.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: 100 dni pracy!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 marca 2014 , Komentarze (2)

Nie ma jeszcze 11stej a ja już po moim pierwszym w życiu kokszeniu :)))))))))))))) Miałam w umowie dwie godziny z Trenerem Persolnalnym i w końcu odważyłam się je wykorzystać. Zrobiłam dwa obwody, jedne na maszynach drugie z piłkami i obciążeniem własnego ciała... W końcu te dziwne maszyny przestały mnie przerażać :) Zadowolona jestem strasznie, chociaż po tych ćwiczeniach na bicepsy, tripcepsy i sricepsy sądzę, że jutro nie bede w stanie ruszyć ręką :O

Wyzwanie skakankowe trwa, dzisiaj dzień 5 (właściwie 7, ale jeden rest day planowy a drugi wypadł z powodu sobotniej imprezy:( ) - przewidywane: 1150
no i potem ZUMBA a na koniec czas na moją ukochaną naukę do kolokwium z biochemii :D


A na obiadek szykuję: indyk parowany 150g, pół woreczka ryżu, sos słodko-kwaśny + cukinia i papryka z pary, do tego wszystko uwielbiana ostatnio przeze mnie kiszona kapusta :)

6 marca 2014 , Komentarze (5)

Nie mam totalnie czasu na V. a szkoda - mało rzeczy mnie motywuje tak bardzo jak regularne pisanie tutaj i czytanie innych :)
W poprzedni wtorek miałam ważenie i no nic nie spadło więc oczywiście załamana zaczełam jeść, żreć, wpieprzać i w poniedziałek rano było 57.6, czyli waga największa od x czasu.
Zdecydowałam, że nie będę tych paru tygodni marnować i wzięłam się za siebie ponownie, ale bez wagi - zrobiłam sobie zdjęcie w najkrótszych i najobciślejszych szortach jakie mam + obsisły crop top -> wyglądam, może nie ochydnie, ale dość źle - za miesiąc będzie już lepiej :)

Kupiłam parowar. Wczoraj wypróbowałam i zjadłam pysznego dorsza na parze + brokuły na parze + kasza jęczmienna + kapusta kiszona :)
Studia coraz bardziej mnie pochłaniają - i jako nauka i jako styl życia - już wiem jak wylicza się zapotrzebowanie kaloryczne, czy stosunek białka do reszty pobieranej energii jest prawidłowy i inne takie takie więc obecnie zapisuję każdy gram tego co jem i planuję ułożyć zdrową, dobrą i pierwszorzędną redukcję :D

Dzisiaj:
1100 skakanka
Mel B pośladki
30 min hula hop
+ o 18.15 Zumba :)

24 lutego 2014 , Komentarze (4)

Jadłam dzisiaj pizzę to trzeba było ją spalić :) Poszłam na Body Workout z założeniem, że w końcu skuszę się i zostanę na Zumbę
zostałam i zakochałam się!
Pierwszy raz odkąd skończyłam tańczyć miałam tak, że po prostu "Zumbowałam" i mimo ogromnego zmęczenia ( w końcu dwie godziny treningu) po prostu śmiałam się od ucha do ucha... moja buzia sama się śmiała, takiego przypływu endorfin nie czułam baaaaaaaaaaaardzo długo!!!!!
Na pewno 90% to zasługa prowadzącej, która po prostu swoją energią zarażała WSZYSTKICH! Kobiety z taką energią i pasją jeszcze nie widziałam - no, chyba że inne instruktorki tej wspaniałej odmiany fitnessu też takie są - mam nadzieję, że będę miała okazję się przekonać :D
Właściwie okazja nadarza się już jutro, bo idę na zajęcia, z tym, że prowadzący płci męskiej - zobaczymy :D
ale ogólnie to wpaaaadłam w to, ten rodzaj aktywności fizycznej jest cudowny!!!!! a 50 min zleciało w sekundę!!

Podsumowując dzisiejszy dzień:
30min hula hop
Body Workout
ZUMBA! 

23 lutego 2014 , Komentarze (7)

Przeglądam te pamiętniki tutaj i przeglądam. Na prawdę, serce się kraja a ciśnienie podskakuje jak widzę osobą z wyraźną nadwagą lub otyłością, której menu wygląda np. tak:

Śniadanie - serek wiejski z pomidorem
Obiad -  3 tosty z serem
Kolacja - bułka z pasztetem

PRZECIEŻ WY SIĘ NISZCZYCIE! Następuje całkowita destrukcja organizmu i NIE CHUDNIECIE!
Organizm MUSI dostawać odpowiedną ilość kalorii, co ważniejsze - w odpowiednich proporcjach białko - węglowodany - tłuszcze!
Jeżeli nie dostarczacie odpowiedniej ilości nie chudniecie - wasz organizm nie dostaje dostatecznej ilości pożywienia, przez co musi się "bronić" i robić zapasy. Chudnięcie następuje nie w wyniki zdrowej utraty wagi i tłuszczu, ale w wyniki autodestrukcji... przy czym organizm taki o wiele szybciej scukrza i spala BIAŁKA, KTÓRE SĄ NIEZBĘDNE DO ŻYCIA!

Dodatkowo osoby, które postanowiły sobie wykluczyć węglowodany całkowicie, a takich też tutaj sporo - po 1. to niemożliwe, po 2. to głupota, głupota i jeszcze raz głupota!
Mózg ludzki potrzebuje dziennie 120g węglowodanów, żeby móc poprawnie funkcjonować - a co za tym idzie MYŚLEĆ i mieć energię na to myślenie!
Trzeba pamiętać tez, że cukier cukrowi nierówny! No i dodatkowo - liczycie i patrzycie - ok, przyjełam te 120g., wszystko jest ok. A co z tymi, które spalamy? W pierwszej kolejności podczas aktywności fizycznej spalają się właśnie węglowoadny!!! Więc dieta uboga w węgle + wysoka aktywność fizyczna = najprostsza droga do tego, żeby potem nie mieć siły i energii myśleć, a tego chyba przecież nikt nie chce.

I tak, wiem co mówie, to nie są informacje wyczytane na forach itp itd (chociaż tam również można je łatwo znaleźć) - jestem studentką dietetyki klinicznej i na prawdę wiem co mówię. Niektórzy, bardziej obeznani w temacie, moga zarzucić mi tutaj jakieś skróty myślowe, ale chciałam napisać to jak najprostszym językiem.

Podstawą funkcjonowania organizmu jest dobrze zbilansowana dieta! Tak na prawdę organizm nie powinien jednorazowo tracić więcej niż 10% masy ciała + 4 , 5 miesięcy na stabilizacje po czym można dopiero znowu chudnąć... nie piszę tego, żeby sobie tak o pisać. Piszę to, żebyście nie rozwaliły sobie ani metabilizmu, ani życia.

22 lutego 2014 , Komentarze (4)

Dzisiaj rest day - pokręciłam tylko hula hopem przez 30 min, wczoraj i przedwczoraj spinning <3
Rozwalało mnie z braku ruchu więc wysprzątałam całe mieszkanie :D 

W końcu zakwasy mi przechodzą i mogę prawie normalnie chodzić :)

Trochę moich obiadków: 

Btw. ostatnie zdecydowanie wolę budzić się z zakwasami niż z kacem:) 


udanego weekendu! 

20 lutego 2014 , Komentarze (2)

Po wczorajszym Body Workoucie i olbrzymiej ilości przysiadów na tych zajęciach mam takie zakwasy, że ledwo wstaję z krzesła:< Boli,ale nie narzekam - coś się dzieje!

Wczoraj:
30 min hula hop
Full Body Workout

Dzisiaj jestem już po 30 min hulania
a po wykładzie wybieram się na spinning - dzisiaj czyste cardio:)


Jeśli chodzi o dietę, dzisiejsze
śniadanie:
- jajecznica z dwóch jaj, kromka chleba czystoziarnistego, papryka, pomidorki cherry, kiełki i świeży szpinak <3
II śniadanie: - koktajl z banana, mleka, 1/2 łyżeczki kawy i łyżeczki kakako - pycha
:)


MOTYWACJA FUL WYPAS, LECĘ DALEJ!

19 lutego 2014 , Komentarze (4)

Wszystko idzie super! Poniedziałek Full Body Workout, wczoraj rest day (tylko hula 20 min), dzisiaj jestem już po WFie, gdzie właściwie trochę się napociłam i na 19 idę na Full Body Workout <3
Z dietą też do przodu baaaardzo, właśnie jestem po obiedzie: kurczak + ryż + fasola szparagowa i surówka - szpinak świeży + papryka czerwona + kiełki lucerny :)

Zmieniam się!


17 lutego 2014 , Komentarze (2)

Przez 5 dni bodajże 0,2kg. Dzisiaj wyjeżdżam, we Wrocławiu wagi nie mam więc najbliższe ważenie za 14 dni:) Liczę, że będzie chociaż 0,8kg mniej - 55,5 :)

Jeśli chodzi o wczorajszy trening...
30min orbitrek i 550skakanka
Teraz cały czas skaczę ponad tysiąc, nie dałam rady.
Nie dlatego, że byłam zmęczona, tylko zaczyna mi się dziać coś z kostkami... Wolę dmuchać na zimne i lekko odpuścić niż potem nie móc robić nic :)

16 lutego 2014 , Komentarze (5)

Nie "zrobię" , nie "od jutra" - robię.
Dzisiaj trening nr 10 w tym miesiącu, dzisiaj ostatni dzień, kiedy skupiam się tylko na kardio i robieniu kondycji na skakance
Jutro wracam do Wrocka - do końca lutego chodzę na Full Body Workout, żeby zacząć modelować i wyrabiać kondycję przed marcem,
bo w marcu zaczyna się mój level up - zaczynam stricte siłowe :)))))

14 lutego 2014 , Komentarze (5)

O mojej diecie samej w sobie dzisiaj nic, chociaż hardo trzymam się już dwa tygodnie. Dzisiaj trochę o tym, jak na prawdę wygląda nauka na Uniwersytecie Medycznym na kierunku Dietetyka.

Minął pierwszy semestr. Jak (w kategorii wiedzy zdobytej na studiach) urosła moja wiedza na temat diety i zdrowego odżywania?
Nie urosła.
Nic a nic.


No, może przedmiot "związki biologiczno czynne w żywności" delikatnie wpłynął na moją wiedzę, a może nie na to, że WIEM a bardziej na to, że ROZUMIEM. Przykładowo, każdy wie, że miód ma lekkie działanie przeczyszczające, w tym momencie mogę wypowiedzieć się DLACZEGO pod kątem czynników biologiczno-chemicznych takie ma.

I to na tyle;
Pozostałe przedmioty to: anatomia, biologia, genetyka, parazytologia (nauka o pasożytach), j.angielski, psychologia, technologia informacyjna, fizjologia, WF i zmora całego roku - chemia ogólna i organiczna

Wszystko fajnie, ale okazuje się, że psychologię wcale nie tak łatwo zdać, bo trzeba znać wszystkie nazwiska panów od jakiś teorii, umieć te teorie opisywać, psychoanaliza itp itd...
na biologii, która była prowadzona bardziej pod kątem biologii genetycznej - ok 30 chorób genetycznych - objawy, leczenie, podłoże molekularne, na jakich białkach te choroby się znajdują, cała genetyczna teoria - coś jak w LO tylko bardziej rozbudowana;)
Parazytologia - też wszystko fajnie a jak przyszło do zaliczenia to (w zależności od grupy) - wcale takie łatwe nie było
Zmora wszystkich - chemia. Pierwsze kolokwium zdało bodajże 25 osób na 80...Z drugim było już lepiej, ale na sam koniec czekał na nas egzamin - gdyby Pani Docent nie obniżyła progu pewnie zdałoby 40%

W nowym semestrze zaczyna się w końcu coś poważniejszego - "Żywienie Człowieka" i "Chemia w żywności", ale oprócz tego też biochemia, która podobno jest 10x gorsza od samej chemii :D

Podsumowując - jeżeli ktoś myśli, że na takich studiach to się kalorie liczy i diety od razu układa - BARDZO się myli. Tak na prawdę to są studia wymagające pełnego zaangażowania i pracy, bo bardzo łatwo się potknąć...

Podsumowując - myślę, że nawet bez szczególnego rozpisywania się tutaj widać, dlaczego Dietetyk jest lepszy od osoby nazywającej się 'dietetykiem' po rocznym kursie bądź od wszystko wiedzących osób, które bazują na internecie. Dietetyk, to osoba z wyższym wykształceniem, specjalista od żywienia. I mimo że teraz ilość stron poświęconych dietom rośnie jak grzyby po deszczu - nie zastąpią one indywidualnemu spotkaniu ze specjalistą.
I cieszę się, że mimo 'potęgi internetu' - coraz więcej ludzi to sobie uświadamia :)


PS - jutro mija miesiąc, odkąd mój tato korzysta z pomocy dietetyka. Je 5 posiłków dziennie, indywidualnie dobranych pod jego wagę, zapotrzebowania na składniki odżywcze, wyniki badań morfologicznych krwi i aktywność fizyczną. Spodnie, które miesiąc temu były za ciasne dzisiaj spadają, a opięta kurtka - odstaje.
O tacie na pewno  będzie tu więcej, ale na ten moment mogę powiedzieć, że jestem z Niego niesamowicie dumna !!!!!!!!!!!