Witam ;o)
Wiem, że nie pisałam Wam o dniu 11 i 12 ale jestem na bakier z czasem. Więc w takim telegraficznym skrócie.
W czwartek wszystko ok. zgodnie z planem.
Co do piątku no tutaj tylko tak połowicznie, skusiłam się na pizzę ale nie umiałam odmówić mojemu M., który czekał na mnie w domu z bukietem róż - okazało się, że z moją sklerozą jest już naprawdę poważnie, bo zapomniałam o naszej 5 rocznicy.
Więc wczoraj nie było zbytnio dietowo.
Natomiast dziś chce nadrobić to co wczoraj pewnie straciłam. Więc dzisiejszy plan zapowiada się następująco:
Śniadanie: mała porcja fileta z łososia z piekarnika (został z czwartku więc nie może się zmarnować) - już zjedzone
2śniadanie (na uczelni): kanapka z: bułka grahamka ze słonecznikiem, sałąta, pomidor, ogórek, rzodkiewka, szczypiorek
Obiad: lekka zupa kalafiorowa (bez śmietany czy jogurtu)
Kolacja: pogniecione truskawki z małym jogurtem naturalnym (taki koktajl z dużymi kawałkami owoców)
I tutaj mam do Was dziewczyny pytanie, bo ja się nie znam. Ja na wieczór muszę zjeść coś ciepłego w dniach gdy pracuję, po porostu tak mam nie wiem czemu.
I teraz jeśli ugotuje sobie taką lekką zupkę (na piersi z kurczaka) warzywną bez żadnego zabielania - czy można uznać, że ona jest lekka i nie powinna być jakoś bardzo kaloryczna i tak pół talerza czy talerz zupy na kolację nie powinien za bardzo przeszkodzić w diecie?
Plan ćwiczeń na dziś.
Jeśli moim wspaniałym kolegą ze studiów uda się przekonać prowadzącego do szybszego skończenia zajęć to idę na siłownie (jak skończymy o 1 blok wcześniej to akurat zdążę na siłownie na cały trening, jeśli nie to zanim dojadę to zamkną mi siłownie ;o( - w soboty otwarta tylko do 15)
Jeśli nie to kilka ćwiczeń w domu.
A na wieczór szybki rajd po galerii handlowej w poszukiwaniu prezentu dla 3letniej chrześnicy (mały plecak z Hello Kitty).
Buziaki i miłego dnia