Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Nikki23

kobieta, 35 lat, Miasteczko

169 cm, 59.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 października 2012 , Komentarze (44)

Cześć Laseczki :*

To był bardzo dobry tydzień, i humor mi dopisuje :)

W tym tygodniu schudłam 0,9 kg, straciłam 1 cm w brzuchu, 1 cm w talii, 1 cm w biodrach, 1 cm w ramieniu i 1 cm w udzie :) Czyli wszędzie chudnę po równo, oł jee :)

Pokuszę się też o krótkie podsumowanie 149 dni diety:

- 19,4 kg
- 22 cm w brzuchu
- 14 cm w biodrach
- 9 cm w udzie
- 6 cm w ramieniu
- 11 cm w talii (mierzone od dnia 44)
- 9,2 % tłuszczu (liczone od dnia 29)

W sumie... - 62 cm w pomiarach! Wow :)




Na uczelnię szłam pełna obaw. A może nie widać tego po mnie? Skoro ja czasem nie czuję się zmieniona, może nikt nie zauważy? Ale pozauważali :))) Widziałam wiele spojrzeń, które mierzą mnie od góry do dołu, ale ci znajomi się nie odezwali - nic to :) Odezwało się pięć osób - są pełni podziwu i dumni ze mnie :) I ja z siebie też, jestem cholernie dumna :)

Przyjemność sprawił mi nawet mój brat, który mnie nie widział trzy tygodnie:
-O....
-Co?
-Ale zeszczuplałaś...

:))))



Jest cudnie Dziewczyny, jest cudnie :))

Buźka :*

23 września 2012 , Komentarze (98)

Cześć Dziewczynki :*

Dzisiaj tylko na szybko. Obejrzałam zdjęcia, które zrobiliśmy sobie z narzeczonym w ubiegłą niedzielę. Jestem w szoku. To naprawdę ja?! Ja naprawdę tak schudłam?!

Dla porównania - 31.12.2011, ok 80 kg

[tu były zdjęcia... ale już nie ma]

16.09.2012, ok. 63,7 kg

[tu były zdjęcia... ale już nie ma]


Dziwnie się czuję. Nie czuję się jeszcze szczupła, ale jednocześnie jestem zaskoczona, że tak wyglądam. Jakby... szczupło? Tylko czemu w lustrze widzę siebie inaczej niż na zdjęciach?

Buziak :*

19 września 2012 , Komentarze (61)

Cześć Laseczki :*

Dwa tygodnie bez vitalii, niemożliwe! Jak to się w ogóle stało! Jak tylko będę miała chwilę, poodwiedzam Was wszystkie i poodpisuję na wiadomości :)

Zabiegana jestem od rana do wieczora, praktykuję w szkole podstawowej jako nauczycielka polskiego :) Dzieciaki są wspaniałe - ale jednak głośne, rozgadane i trudne do ogarnięcia. Kilka godzin w szkole i czuję się kompletnie wypluta z życia. Poza tym, ogarniam dużo spraw ślubnych, dzwonię, załatwiam, umawiam się. Uff :)

W ubiegłą środę, czyli kilka dni po weselu, na wadze było -0,3 kg, centymetry bez zmian. Cudnie! Nie przytyłam :)

Kochane jedzenioholiczki! Poradziłam sobie :) Jadłam w małych porcjach (powiedziałabym nawet, że symbolicznych). Nie straciłam panowania nad sobą i nie objadłam się :) Sporo tańczyłam. Wesele bardzo udane :)

Natomiast w tym tygodniu schudłam 1,2 kg, straciłam 1 cm w talii i 2 cm w biodrach :) Ważę teraz 63,7 :) W 135 dni schudłam 18,2 kg, od największej życiowej wagi - 21,6 kg :) Ostatnio ważyłam tyle w 2007 roku :)

I jeszcze obiecane fotki z wesela + moja fryzurka (bardzo mi się spodobało, co fryzjerka stworzyła, i jeszcze sama dodała pasującą spinkę).

[tu były zdjęcia... ale już nie ma]

Trzymajcie się cieplutko Kochane :* Walczcie o siebie i swoje dobre samopoczucie - w nowym, szczuplejszym ciele :) Muua :*

5 września 2012 , Komentarze (106)

Cześć Laseczki :*

W tym tygodniu schudłam 0,5 kg i straciłam 1 cm w udzie :))

24 kwietnia tego roku osiągnęłam największą życiową wagę - 85,3 kg. Oznacza to, że jestem teraz 20,1 kg lżejsza! :))
Ścisłą dietę i liczenie dni zaczęłam 9 maja tego roku. Od tamtej pory schudłam 16,7 kg! :)

Dumna jestem z siebie jak cholera :)



Dzisiaj pierwszy dzień praktyk. Trzymajcie kciuki! Buźka :*

2 września 2012 , Komentarze (65)

Cześć Laseczki :*

Kurde kurde, nie wyrabiam z vitalią. Chciałabym Was wszystkie regularnie odwiedzać i zostawić ślad, że czytam, ale po prostu nie nadążam! Wybaczcie :) Od wtorku zaczynam praktyki nauczycielskie - czasu będę miała jeszcze mniej.

Wczoraj i dzisiaj dwie osoby zwróciły uwagę, że schudłam :)) Cieszę się jak wariatka, humor +100, satysfakcja ogromna :)

Wczoraj znajoma, która widywała mnie w ciągu dwóch ostatnich miesięcy, powiedziała mi:
-Kamila, ale ty dużo schudłaś! Z cycków ci najwięcej poszło, i z ramion, nie?
Ja mam standardową formułkę: "Cieszę się, że widać" :)))) Rozmowa oczywiście toczyła się dalej, a ja o zdrowym odchudzaniu mogę nawijać godzinami :) Pytała mnie o to, co jem i jak ćwiczę. Sama mówiła o sobie, że chciałaby schudnąć, ale... nie jest w stanie zrezygnować z karkóweczki i żeberek, które robi swojemu chłopakowi. I absolutnie nie jest w stanie zrezygnować z piwa. Może schudnie... kiedyś... Ale humor jej się zepsuł. Chciałaby coś ze sobą zrobić, ale motywacji brak.

Dzisiaj uwagę zwrócił na mnie kolega mojego narzeczonego:
-Ładnie wyglądasz. Ty chyba schudłaś ostatnio, co? (...) Przecież jestem facetem, patrzę po biodrach i nogach. (...) I z cycków schudłaś.
Też toczyła się krótka rozmowa na temat mojego chudnięcia ;) Upewniłam się, że nie będą się ze mnie śmiać, że na wspólny całodniowy wypad biorę własne pojemniki z szamą ;)

Kurde bele, ja chyba naprawdę schudłam :) Muszę w to uwierzyć, muszę uwierzyć, że pożegnałam te 16 kg na zawsze :) Widzę po swojej sylwetce i wymiarach - biodra, brzuch, nogi, ręce. Biustu nie zmierzyłam na początku, więc nie wiem, ile miałam dokładnie - ale piersi mi ewidentnie zmalały. I tak się cholernie cieszę i jestem w stanie poświęcić rozmiar C do B - byle ze szczupłą sylwetką :)

Co się stanie, kiedy wrócę na uczelnię w październiku? Już się nie mogę doczekać :)


Sobotnie jedzonko:

10.30  śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, orzechy włoskie, arbuz - ok. 360 kcal



13.00 obiad - mała porcja zupy fasolowej; wołowina pikantna z pomidorem - ok. 480 kcal




16.00 podwieczorek - arbuz - ok. 60 kcal



19.00 kolacja - sałatka (1 jajko, 1 plasterek chudej wędliny, pomidor, ogórek małosolny) - ok. 180 kcal



2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal



Razem: ok. 1170 kcal :)

Ćwiczenia: porządki domowe (odkurzanie, sprzątanie); 8 min. brzuch, 8 min. ręce, 8 min. stretch; stepper - 20 min.


Niedzielne jedzonko:

9.30 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, orzechy włoskie, grapefruit - ok. 360 kcal



13.00 obiad - kurczak pikantny, ogórek - ok. 480 kcal



16.00 podwieczorek - grapefruit - ok. 60 kcal



19.00 kolacja - serek wiejski z truskawkami - 179 kcal



1 kawa w ciągu dnia - 45 kcal (+ jeszcze jedna kawa)

Razem: ok. 1169 kcal :)

Ćwiczenia: duuuużo chodzenia; 8 min. brzuch.

Trzymajcie się Laseczki :* Wytrwajcie! Walczcie o siebie dzień po dniu! Aby było widać efekty i aby Wam humor się poprawiał, kiedy ludzie zwracają uwagę na Wasze schudnięcie :))

Buźka :*

Edit: No i wkurw na koniec dnia :/ Spędzaliśmy dzisiaj cały dzień w czwórkę - ja, mój narzeczony, jego kolega i dziewczyna kolegi. Raczej dobrze się dogadujemy i wszystko miało być spoko. Wczoraj upewniłam się, że nie będą śmiać się z mojego pojemnikowego jedzenia. A ona mi dogryzała i rzucała jakieś kpiny, grrr.... Wkurwiona jestem, ale muszę być gotowa na to, że wychodząc do ludzi, do pracy czy na uczelnię, będę narażona na takie gadki. A niech gadają, cel uświęca środki. Oni będą grubi, a ja szczupła :)))))

31 sierpnia 2012 , Komentarze (36)

Cześć Dziewczynki :))

Skrupulatnie policzyłam Wasze głosy na konkretne fryzurki, i oto wyniki :)

27 głosów zdobyła fryzura nr 2!



24 głosy zdobyła fryzura nr 1!



18 głosów zdobyła fryzura nr 6!



Kolejne miejsca to:
fryzura 4 z liczbą głosów 15,
fryzura 3 z liczbą głosów 12,
fryzura 5 z liczbą głosów 2 :))

Mam zamiar ładnie wydrukować 3 zwycięskie fryzury i tak zanieść fryzjerce :) Ona powinna zrozumieć, o jaki styl upięcia mi chodzi. A co wyczaruje z moich włosów i grzywki - to już wielka niewiadoma :)


Wczorajsze menu:


10.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, orzechy włoskie, ananas - ok. 360 kcal



13.00 II śniadanie - ananas - ok. 60 kcal



16.00 obiad - wołowina pikantna, pomidor - ok. 480 kcal



19.00 kolacja - sałatka (1 jajko, 1 plasterek chudej wędliny, pomidor, ogórek, ogórek małosolny) - ok. 180 kcal



2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal



Razem: ok. 1170 kcal :)

Ćwiczenia: rower - 30 min., 8 min. nogi.


Dzisiejsze jedzonko:

11.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, orzechy włoskie, ananas - ok. 360 kcal

13.30 II śniadanie - arbuz - ok. 60 kcal (miał być dzień grapefruitowy, ale mama kupiła świeżego arbuzka)



16.00 obiad - dorsz wędzony, ogórki małosolne; rybka okazała się być mała, więc musiałam "dopchnąć" do wymaganej liczby kcali batonikiem zbożowym o smaku cappuccino i małym jogurtem naturalnym - ok. 480 kcal




19.00 kolacja - twaróg chudy, arbuz- ok. 180 kcal



2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal

Razem: ok. 1170 kcal :)

Ćwiczenia: trochę chodzenia.


Trzymajcie się Dziewczynki :*

29 sierpnia 2012 , Komentarze (82)

Cześć Laseczki :)

Ile komentarzy pod poprzednim wpisem! Dzięki, dzięki :) Co ciekawe, wszystkim Wam spodobała się moja sukienka i nikt nie napisał "okropnie wyglądasz". Czyli chyba znalazłam idealny krój i kolor dla siebie :)))

Ważę 65,7 kg! Więc w tym tygodniu schudłam 1,5 kg, straciłam 1 cm w brzuchu, 1 cm w biodrach (mam 99 w biodrach! Szaleństwo! Od lat nie zeszłam poniżej 100) i straciłam też 1 cm w udzie. W 114 dni schudłam 16,2 kg :))
Cieszę się ze spadku, wszystkie spadki cieszą :) Oznacza to, że wykonuję mój plan bardzo dobrze, jedzeniowo i nawet ćwiczeniowo :) Chociaż i tak wydaje mi się, że mogłabym więcej ćwiczyć.
Mogę oczywiście dodać, że jestem po okresie, i być może stąd taki duży spadek tygodniowy. Ale w tamtym tygodniu schudłam tylko 0,4 i nie zrzucałam winy na puchnięcie przed okresem, więc i teraz nie zwracam uwagi na cykl. Dieta i ćwiczenia - ot, co! :)

Bardzo pomogłyście mi z decyzją o naszyjniku - większość z Was radziła mi opcję bez korali i z włosami do góry, żeby wyciągnąć szyję. Jeszcze raz pokazuję sukienkę i moje włosy:



Zastanawiam się nad kilkoma fryzurami. Może i tym razem dobrze mi doradzicie :)


1. bez spinki, samo upięcie. Pamiętajcie, że ja mam też grzywkę i muszę coś z nią zrobić :)


2.


3. też byłoby bez spinki - ale mam chyba za długie włosy


4. tutaj fryzjerka musiałaby pokombinować, jak ułożyć grzywkę


5.


6.
 

Nie lubię jakichś bardzo nowoczesnych fryzur, włosów zaprasowanych na sztywno jak żelazkiem, "końskich" tapirów na całą głowę. Która fryzurka się Wam podoba, i jednocześnie pasowałaby do mojej sukienki? :) Może oglądałyście ostatnio fryzury i któraś wpadła Wam w oko - może podzielicie się ze mną linkiem do zdjęcia? :)

Zadania na dziś:

załatwione:
-odnieść naszyjniki,
-kupić Shape'a z Terminatorem Chodakowskiej (przejrzałam płytkę - skoro Ewka jest spocona i zmęczona, to musi być naprawdę hardcore! Spróbuję w tym tygodniu),
-umówić się do fryzjerki,

do zrobienia:
-pomóc mamie w robieniu papryki do słoików,
-podpisać umowę z organizatorką naszego ślubu i zapłacić zaliczkę,
-8 min. pupa i stretch, potuptać na stepperze.


Wczorajsze menu:

12.00 śniadanie  - jogurt naturalny, muesli, otręby, orzechy włoskie, winogrona - ok. 360 kcal



II śniadania nie było - wstałam późno jak cholera i nie miałam jak go zmieścić :/

15.30 obiad - kasza gryczana, warzywa na patelnię - ok. 480 kcal



19.00 kolacja - serek wiejski z ananasem - 183 kcal



2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal



Razem: ok. 1113 kcal :)

Ćwiczenia: 8 min.ręce, 8 min. stretch, stepper - 45 min.


Dzisiejsze menu:

10.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, orzechy włoskie, ananas - ok. 360 kcal



13.00 II śniadanie - winogrona - ok. 60 kcal



15.30 obiad - paluszki rybne, pomidor - ok. 480 kcal



18.30 - kolacja - chudy twaróg, ananas - ok. 180 kcal



2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal

Razem: ok. 1170 kcal :)

Ćwiczenia: trochę chodzenia; 8 min. pupa, 8 min. brzuch, 8 min. ręce, 8 min. stretch; stepper - 30 min.


Trzymajcie się Dziewczynki :* Buzia :*

27 sierpnia 2012 , Komentarze (101)

Cześć Laseczki :)

Dziękuję za wszystkie komentarze i rady. Nie po to tyle schudłam, i tak się zmieniłam, i tak zmienił się mój sposób myślenia, żebym popłynęła z jedzeniem weselnym. O nie nie! Sukienka jest dość opięta - więc i tak nie będę mogła się najeść ;) A poza tym, nie chcę, żeby jedzenie miało opanować moje emocje, żebym jadła bez pomyślenia. Jeszcze raz się powtórzę - to my podejmujemy decyzję, czy daną rzecz zjeść, czy nie zjeść. Jedzenie to tylko rzecz, nie ma siły przekonującej ani kuszącej. Tylko nasz rozsądny stosunek do jedzenia może nam zapewnić dobre samopoczucie - bez wyrzutów sumienia, że się objadłyśmy, i bez poczucia żalu, straty, że czegoś nie możemy zjeść.


Ta dam ta dam! Moja sukienka :) Buty mam czarne, czarne bolerko lub żakiet, czarną torebkę. Wybaczcie mi te sweet focie w lustrze ;)

[tu były zdjęcia... ale już nie ma]

Jest dość prosta, i niestety bez dekoltu (co skraca szyję). Powinnam więc założyć wisior albo korale, żeby wydłużyć sylwetkę. Od cioci, która ma sklep z biżuterią i upominkami, wzięłam 3 naszyjniki, żeby przymierzyć z sukienką i dopiero podjąć decyzję. Które połączenie jest najlepsze? 1, 2 czy 3? Czy bez korali?

[tu były zdjęcia... ale już nie ma]



Część kolejna - i ostatnia - mojego przypadku jedzenioholizmu na podstawie książki Doroty Saneckiej "Dlaczego chcesz być gruba". Link do książki umieściłam w poprzednich notkach. Jeśli czujecie, że macie problem z jedzeniem - sięgnijcie do niej. Może da Wam dużo do myślenia - tak jak mi :)

--------------------------------------------------------------------------------------------

Rozdział 18. Żal po stracie.

Czasem jest mi autentycznie przykro, że nie będę już mogła objeść się do woli, nakupić słodyczy i włączyć serial na laptopie. Że - mimo nienawiści, którą czułam do siebie w chwili napadu - nie będę też czuła autentycznej rozkoszy opychania się.

Moje obżarstwo!
Piszę do ciebie list, aby cię pożegnać raz na zawsze. Spędziłoś ze mną wiele długich lat. Wiele lat, w ciągu których byłoś mi przyjacielem i jednocześnie wrogiem. Musimy się pożegnać, ponieważ ja odzyskałam już kontrolę nad własnym życiem i nie pozwolę, abyś to ty decydowało o mnie i moich emocjach. Jestem silna i potrafię poradzić sobie bez ciebie.
Żegnaj,
Kamila.



Rozdział 19. Moje mocne strony.

Mam ładne włosy, dbam o nie.
Mam ładną buźkę.
Jestem wytrwała i zawsze dążę do osiągnięcia celu.
Mam talent pisarski i będę go wykorzystywać.
Troszczę się o potrzeby i uczucia innych.
Mam fantastyczne relacje z narzeczonym.
Mam przyjaciółki, które mnie doceniają i wspierają.
Dobrze radzę sobie na studiach.


Rozdział 20. Głód i jego wyzwalacze.

Nie chodzi tu o autentyczny ścisk w brzuchu - a raczej o poczucie, że "coś bym zjadła", "czegoś mi się chce". Takimi wyzwalaczami są dla mnie uroczystości rodzinne (zwłaszcza u babci); pobliska piekarnia ze słodkościami; rytuał obżarstwa - zakupy, włączenie serialu, jedzenie; sytuacje stresowe, gdyż do tej pory zajadałam problemy i smutki; nieregularność posiłków - jeśli nie miałam czasu zdrowo zjeść rano i na uczelni, to potem objadałam się fast-foodami.


Rozdział 21. Plan zdrowienia i planowanie dnia.

Cel ogólny - nie oddać władzy nad życiem jedzeniu. Trwać na diecie, a potem ustabilizować się i wrócić do normalnego jedzenia, bez objadania się.

Dzisiejsze cele szczegółowe już w części osiągnięte! Tzn. byłam na zakupach spożywczych i znalazłam sukienkę :) Do zrobienia jeszcze dzisiaj:
- 8 min. brzuch i stretch,
- zjeść kolację,
- napić się zielonej herbatki,
- skończyć opowiadanie na konkurs i wysłać! Bo terminy mnie gonią.


Rozdział 22. Sygnały ostrzegawcze i zapobieganie nawrotom.

Ten rozdział będzie mi bliski, abym w przyszłości mogła stwierdzić, kiedy zaczynam słabnąć, ulegać, przesuwać cele.

Na razie czuję się słaba pod jednym względem:
Cholera, tyle już schudłam! Jestem już szczupła! Mieszczę się w sukienki w rozmiarze 40! Mama mówi mi, żebym już nie chudła. Narzeczony mówi mi, że ciężko się przytulać, bo wystają mi kości (słodki jest) :)

Ale - chcę utrzymać ścisłą, planową dietę do początku października. Prawdopodobnie jeszcze dłużej - bo wcale nie czuję się szczupła. Przyda mi się jeszcze zrzucić 5-7 kg, żeby poczuć się dobrze w swoim ciele. Jestem silna, zdeterminowana i rozsądna. Poradzę sobie!


Rozdział 23. Radzenie sobie z głodem i myślami o jedzeniu.

Jeśli będzie mi ciężko, będę walczyć z tym, żeby nie napaść na siebie, to wtedy będę:
- pisać,
- przeglądać vitalię,
- wyjdę na spacer,
- zadzwonię do narzeczonego,
- przetłumaczę sobie, że liczy się tylko tu i teraz - dzisiaj się nie napadnę. Nie wiem, co będzie jutro, ale dzisiaj będę silna!


Rozdział 24. Odmawianie jedzenia.

Jak zdarta płyta, będę powtarzać w domu, że nie zjem tego czy tamtego. Nie mam już nadwagi, ale trzymam się swoich zasad. Nie będzie ważne, że komuś (babci, teściowej) może zrobić się przykro, bo ja się czymś nie częstuję. Dbam o swoje zdrowie i nie wpadnę w ciąg tylko z tego powodu.


Rozdział 25. Jedzenie w twoim życiu.

Chcę osiągnąć stan równowagi, kiedy nie będę musiała się objadać, i nie będę głodować. Chcę mieć pełną kontrolę nad swoim życiem. Zadanie jest ciężkie - alkoholik po odwyku ma absolutny zakaz picia. My, mimo że na odwyku od objadania się - musimy jeść, będziemy otoczeni przez jedzenie przez całe życie. Musimy znaleźć swój złoty środek, swój sposób, aby odzyskać zdrowy stosunek do jedzenia.

----------------------------------------------------------------------------------------


Wczorajsze menu:

10.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, orzechy włoskie, nektarynka - ok. 360 kcal



13.00 obiad - pulpety z wody, ogórek, pomidor - ok. 480 kcal



16.00 podwieczorek - gruszka - ok. 60 kcal



19.30 kolacja - serek wiejski z ananasem - 183 kcal



2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal



cola zero - 5 kcal

Razem: ok. 1178 kcal :)

Ćwiczenia: trochę chodzenia.


Dzisiejsze menu:

11.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, orzechy włoskie, nektarynka - ok. 360 kcal

13.30 II śniadanie - batonik zbożowy o smaku cappuccino - 105 kcal



16.30 obiad - pulpety, ogórki małosolne - ok. 480 kcal



19.00 kolacja - sałatka (1 jajko, 1 plasterek chudej wędliny, ogórek, pomidor) - ok. 180 kcal



2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal

Razem: ok. 1215 kcal.

Ćwiczenia: duuużo chodzenia; 8 min. brzuch, 8 min. stretch; stepper - 35 min.

Trzymajcie się ładnie Dziewczynki :) Obżarstwo nas nie pokona, bo silne baby z nas :) Buźka :*

25 sierpnia 2012 , Komentarze (39)

Cześć Dziewczynki :)

Wczoraj z narzeczonym dostaliśmy zaproszenie na ślub i wesele - 8 września! Za dwa tygodnie! W szoku jestem. Wygląda to tak, jakby młodym (koledze mojego narzeczonego) wiele osób odmówiło przyjścia, i ostatecznie dobiera dalszych kolegów, żeby zapełnić te miejsca. Przecież nie zaprasza się tak późno na wesele :P Ale i tak mam zamiar pójść, posłuchać zespołu, obczaić zabawy, wziąć wizytówki kamerzysty i fotografa ;> Taka wiedza mi jest bardzo potrzebna, muszę umawiać terminy na nasz ślub ;)

Przymierzyłam dwie sukienki, które mam w szafie - wiszą na mnie, byłyby dobre kilka kilo temu. Dzisiaj brat przywiezie mi jeszcze jedną sukienkę z Lublina, ale też prawdopodobnie będzie za duża. W poniedziałek wybieram się na zakupy sukienkowo weselne :)))) Podejrzewam, że moja fryzjerka nie będzie już miała wolnych godzin (wiecie, w małym mieście fryzjerki w soboty mają napięty harmonogram co do minuty). Poszukam innych, albo nawet pójdę w rozpuszczonych włosach i dodam ozdobną spinkę.

No i najważniejsza rzecz - to będzie mój wielki sprawdzian tego, czy potrafię jeść normalnie. Postaram się jeść małe porcje, jeść tylko wtedy, kiedy będę głodna, nie będę miała skrupułów, żeby zostawić coś na talerzu. Boję się tylko, że pomyślę coś w stylu "No, dziewczyno, dzisiejszy dzień jest dietowo do dupy. Wykorzystaj to i zjedz te wszystkie pyszne rzeczy". Ale będę dzielna i nie dam się :) I jeszcze zadanie - tańczyć jak najwięcej :)

Czasem widzę posty na forum - jak na diecie przeżyć wesele, imieniny w rodzinie itp. Często vitalijki radzą: na ten jeden dzień nie przejmuj się dietą i baw się dobrze. Jak myślicie? Czy jedzenioholiczka po odwyku może tak pomyśleć? Czy to właśnie byłaby iluzja, "przyzwolenie", żeby się objeść?


-------------------------------------------------------------------------------------

Rozdział 15. Czyny przeciwko wartościom.

W zależności od tego, czy jestem na diecie czy w ciągu jedzeniowym, potrafię warczeć na rodzinę lub narzeczonego bez powodu. Przeżywam wszystkie komentarze, dotyczące moich dużych porcji albo czasu jedzenia. Mój dobry humor zależy od tego, czy danego dnia "czuję się gruba", czy też nie.

Wszystkie moje role społeczne zależą od tego samego. Jeśli jestem na diecie, jestem pełna optymizmu, idąc na uczelnię jestem uśmiechnięta, rozmawiam ze znajomymi, staram się ładnie ubrać. Jeśli mam doła, związanego z objadaniem się - siedzę cichutko, chowam się w dużych ubraniach, chciałabym cała się schować, "zniknąć".


Rozdział 16. Brak kontroli nad życiem.

Wielokrotnie odmawiałam wyjścia na imprezy, bo czułam się grubo, nie miałam się w co ubrać, nie miałam ochoty wychodzić do ludzi.

Nie chodziłam na basen, chociaż kocham pływać, bo wstydziłam się pokazać w stroju kąpielowym.

Miałam niedużo pieniędzy, musiałam oszczędzać, ale wolałam wydać pieniądze na objadanie się, a potem pożyczyć od brata, żeby starczyło na wszystkie inne potrzeby.


Rozdział 17. Bezsilność.

Przyznaję, że jestem bezsilna wobec jedzenia. Często jadłam więcej, niż chciałam, bądź przerywałam diety, żeby w końcu móc się najeść. Ciężko mi to stwierdzić, bo wolałabym mieć kontrolę nad moim życiem, a nie zależeć od czegoś tak normalnego i codziennego jak jedzenie.
Pracuję nad sobą i swoim sposobem myślenia. Staram się zrozumieć i przetłumaczyć sobie, że decyzje o zjedzeniu czy niezjedzeniu czegoś zależą tylko ode mnie.

--------------------------------------------------------------------------------------------------


Dzisiejsze menu:

10.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, orzechy włoskie, nektarynka - ok. 360 kcal



13.00 obiad - zupa kalafiorowa, indyk pikantny z pomidorami - ok. 480 kcal





16.00 podwieczorek - gruszka - ok. 60 kcal



19.00 kolacja - serek wiejski z truskawkami - 179 kcal



2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal



Ze znajomymi - cola zero - 3 kcal

Razem: ok. 1172 kcal :)

Ćwiczenia: porządku domowe (odkurzanie, sprzątanie); 8 min. nogi, 8 min. stretch; trochę chodzenia.

Powiedzcie mi, jak radzicie sobie z dietą na weselach i dużych uroczystościach rodzinnych :) Trzymajcie się! Buźka :*

24 sierpnia 2012 , Komentarze (23)

Cześć Laseczki :)

Dzień po dniu, posiłek za posiłkiem, trzymam się planu i dobrze mi z tym :)

Nadal opisuję siebie jako jedzenioholiczkę. Link do książki "Dlaczego chcesz być gruba" Doroty Saneckiej znajduje się w poprzednich notkach :)

----------------------------------------------------------------------------------------

Rozdział 9. System iluzji i zaprzeczeń.

Czułam się gruba, a mimo to moje zaprzeczenia pozwalały mi się objadać.

"Nie jestem aż taka gruba, na ulicach widuję wiele grubszych dziewczyn".
"Nie widać po mnie, że jestem gruba, bo dobrze maskuję się ubraniami".
"Narzeczony kocha mnie w 120%, podoba mu się każdy centymetr mojego ciała, nie muszę się zmieniać. Może nie jestem atrakcyjna dla wszystkich facetów, ale przecież zdarza mi się, że jestem podrywana".
"Nie pójdę na długi spacer, lepiej podjechać autobusem, bo mam niewygodne buty".
"Jestem gruba, ale mam ładną twarz, więc mogę się wydawać ładna".
"Po co mam się męczyć na diecie i ćwiczeniach, skoro i tak dużo nie schudnę, a będę się katować i mieć zły humor".
"Mam rodzinę, ukochanego, wielu znajomych, dobrze radzę sobie na uczelni. Ludzie mają gorsze problemy, więc nie ma co robić afery z mojej nadwagi".

Wiele tłumaczeń, prawda? Wszystko po to, aby żyć w iluzji, że przecież objadanie się nie jest problemem, że przecież mogę sobie pozwolić na nieograniczone jedzenie.


Rozdział 10. Uczucia.

Jestem zła, bo nie poszło mi kolokwium - ale wolałam zrobić sobie ucztę zamiast zacząć się uczyć na poprawkę.

Jestem zdenerwowana, bo pokłóciłam się z rodzicami - ale wolałam jeść, zamiast porozmawiać, przeprosić, wyjaśnić sytuację.

Smutno mi, bo nie mieszczę się w żadne fajne ciuchy - wolałam zajeść smutki i poszukać ubrań w duuużych rozmiarach w innych sklepach.

Nasze uczucia są zupełnie naturalne. To, jak na nie zareagujemy - rozwiązaniem problemu czy objadaniem się - zależy tylko od naszej decyzji.


Rozdział 11. Dzienniczek uczuć.

Wczorajsze emocje:
Poczułam porażkę, bo nie chciało mi się wczoraj ćwiczyć.
Poczułam irytację, bo narzeczony chciał wybierać zespoły na wesele, a ja miałam ochotę tylko leżeć i przelenić cały wieczór.
Poczułam niepokój, bo mama smażyła grzyby i wiedziałam, że będzie mi ciężko sobie odmówić.


Rozdział 12. Wstyd i poczucie winy.

Wstydzę się tego, że mam taki problem z jedzeniem. Przyjaciółki mogą pójść na stołówkę, do restauracji, i nie mają takich wątpliwości, jak ja: "Czy nie za szybko jem? Przecież ja już kończę, a one mają jeszcze pełne talerze". "Wcale się nie najadłam, a one mówią, że są pełne".
Wstydziłam się, kiedy w chwili napadu szłam do biedry i kupowałam słydcze, chipsy, deserki, frytki... Co pomyślą sobie o mnie ludzie w kolejce? Co pomyśli sprzedawczyni? Widać po mnie, że opycham się bez umiaru?
Wstydziłam się, że zjadłam pół chleba, który miał być przecież dla całej rodziny. Układałam pieczywo w chlebaku tak, żeby wyglądało, że jest go więcej.
Wstydziłam się, kiedy ja objadałam się w swoim pokoju, a ktoś pukał, chciał wejść. Chowałam jedzenie po szafkach.
Wstydziłam się tego, że nie radzę sobie z jedzeniem - czynnością naturalną dla reszty ludzi, a ja przeżywałam, potrafiłam płakać, nienawidziłam siebie.


Rozdział 13. Moje tajemnice.

Gdy wyjechałam z rodzicami i siostrą nad morze, ograniczałam się, a po każdym posiłku udawałam, że nie jestem już głodna, że jestem najedzona, chociaż tak nie było. Gdy raz puściły mi nerwy i zamówiłam gofra z wszystkimi dodatkami, mama powiedziała: "Ohoho, nasza Kamilka taka już jest. Zwykle się trzyma, ale jak sobie na coś pozwoli, to już do oporu". Bardzo mnie to bolało, bo wtedy przez kilka dni naprawdę dobrze się odżywiałam.

Nikt nie wiedział, ile naprawdę jadłam. Potrafiłam przejeść 100 zł jednego dnia.

Na zakupy ubraniowe chodzę sama. Nigdy nie pokazałabym się przyjaciółce w czymś, co jest za małe, nie dopina się itd.

Przy ludziach "gram" normalną, częstuję się symbolicznie, nie mówię o tym, że jestem jeszcze głodna. Boję się jeść przy innych - udaję wtedy wesołą, by maskować poczucie winy, że się objadam, albo milczę, aby nawet nie zwracać na siebie uwagi. Tragiczny moment - kiedy kolega przywiózł mi obiad do pracy, siedział koło mnie i rozmawialiśmy - a ja z trudem brałam każdy kolejny kęs. Nienawidzę jeść przy ludziach.

W dzień jadłam normalnie, albo nawet sobie czegoś odmawiałam - szłam na nocne obżarstwo, gdy rodzice poszli już spać. Kiedy ktoś się przebudził i przychodził do kuchni - było mi wstyd, że się opycham, tym bardziej, że komentowali moje jedzenie i moje tycie.

O swoich dietach nigdy nie mówiłam rodzinie czy znajomym - w razie porażki nie chciałam, aby mnie pocieszali albo patrzyli na mnie z politowaniem. Kiedy zaczęłam swój wielki odwyk, ponad 100 dni temu, też nie powiedziałam przyjaciółkom. Nie umieszczam swoich nowych zdjęć na fejsie. Chcę, żeby znajomi sami zauważyli we mnie różnicę w październiku.

Tylko mój narzeczony znał moją prawdziwą wagę.

Zadaniem w tym rozdziale jest zważyć się przy kimś - mamie, przyjaciółce. Nigdy się na to nie zdobędę, chociaż wiem, że powinnam - żeby moje wychodzenie z nałogu miało pełniejszy wymiar. Ważę się czasem przy narzeczonym.


Rozdział 14. Szkody zdrowotne wynikające z nałogowego jedzenia.

Miałam bardzo słabą kondycję. Łapałam zadyszkę, kiedy musiałam wejść na pięto albo podbiec do autobusu. Przede wszystkim odnosiłam szkody psychiczne - zmienność nastrojów, płaczliwość, nienawiść do samej siebie, zaburzona samoocena, nagłe wybuchy złości.

------------------------------------------------------------------------------------------


Dzisiejsza szama:

11.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, orzechy włoskie, śliwki - ok. 360 kcal



13.30 II śniadanie - batonik zbożowy o smaku cappuccino - 105 kcal



16.00 obiad - łosoś wędzony, ogórki małosolne - ok. 480 kcal



19.00 kolacja - serek wiejski z ananasem - 183 kcal



2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal



Razem: ok. 1218 kcal.

Ćwiczenia: 8 min. pupa, 8 min stretch.

Trzymajcie się Kochane :*