Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Nikki23

kobieta, 35 lat, Miasteczko

169 cm, 59.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 sierpnia 2012 , Komentarze (21)

Cześć Dziewczynki :)

Ja mogę rozmawiać na temat ślubu i wesela godzinami - jeśli coś Wam się jeszcze przypomni, jakieś dobre organizacyjne rady, to piszcie do mnie śmiało :)

Śniło mi się dzisiaj jedzenie :) Ogólnie sen był długi i raczej niepokojący, jakieś chmury burzowe nad jeziorem (a ja boję się burzy). Potem sceneria się zmieniła - siedziałam gdzieś ze znajomymi i mieli pączki. Ja mówię: "O, daj mi pączka", koleżanka wyciągnęła rękę, ale ja też musiałam wstać i wyciągnąć rękę, żeby sięgnąć do talerzyka. I w tym momencie się obudziłam, na nogach, z ręką wyciągniętą do dzwoniącego budzika (komórka leżała na biurku) :)))) Miałyście tak kiedyś? Straaasznie dziwne uczucie - ze snu przebudziłam się dopiero, jak byłam na nogach :) Najpierw zrobiło mi się smutno - cholera, pączki mi się nawet śnią! A ja nie mogę ich jeść! Niesprawiedliwe! Ale potem starałam się przetłumaczyć sobie - teraz nie możesz, ale na stabilizacji będziesz mogła zjeść jednego pączka :) Może dziwna jestem, ale pomaga mi, kiedy sama do siebie "mówię" i podejmuję rozsądne decyzje :)


W dalszym ciągu opisuję siebie jako jedzenioholika - wszystkich zainteresowanych odsyłam do książki Doroty Saneckiej "Dlaczego chcesz być gruba" oraz poprzedniej notki :)

---------------------------------------------------------------------------------------

Rozdział 4. Czemu chcesz być gruba?

"Znałam łatwy spokój na uspokojenie - zajadałam problemy, zamiast się nimi zająć." W poniedziałek posprzeczałam się z mamą, poszłam do spożywczego po serki wiejskie, miałam pełny portfel. Przez dobrych kilka minut zastanawiałam się, co ja pysznego mogę kupić. Żeby w końcu poczuć pyszne rzeczy, których na diecie nie jem. Ale potem myślałam o tym, że jeśli się napadnę - będę musiała się przyznać przed Wami (gdybym udawała, że idealnie trzymam dietę, to byłoby oszustwo i hipokryzja). Że będę żałować. Że posmakuje mi tylko 1 gryz, a resztę będę wpierdalać, bo tak. Że będę załamana, że tyle wytrwałam na diecie, a teraz to zaprzepaszczę i nie będzie spadku na środowym ważeniu. Dziewczyny, przetłumaczyłam sobie i wygrałam :) W sklepie kupiłam tylko serki wiejskie i "Super linię" :))

"Nie musiałam dbać o swoją dietę - jeśli miałam na coś ochotę, po prostu to jadłam, bo i tak byłam gruba". Właśnie zjadłam obfity obiad? A cooo tam, dopcham kanapkami, bo takie są smaczne. Ciasto? Jak najbardziej, pół blachy. Napadowe zakupy w markecie i wielogodzinne uczty - spoooko, i tak jestem grubym kaszalotem, dlaczego miałabym sobie odmawiać przyjemności.

"Mogłam mieć nadzieję, że wszystkie problemy rozwiążą się, kiedy schudnę". Znajdę fajną dorywczą pracę - teraz nie ma co szukać, trzeba wyglądać reprezentacyjnie, więc jeszcze nie szukam pracy. Jak wejdę do klubu, będę pewna siebie, będę się świetnie bawić, będę podobać się facetom - teraz jestem szarą, niezauważalną, grubą myszą.

"Nie musiałam walczyć o zaspokajanie swoich potrzeb - byłam gruba, więc byłam wdzięczna za każde zainteresowanie, w końcu więcej mi się nie należało". Mam cudownego chłopaka - w tym momencie narzeczonego - ale ogólnie dla facetów nie jestem atrakcyjna.

"Miałam usprawiedliwienie dla swojego lenistwa fizycznego - nie musiałam chodzić na basen, potańczyć itp., bo się wstydziłam". Uwielbiam pływać, ale na basen nie chodziłam od 3 lat - tak bardzo wstydziłam się pokazać w stroju kąpielowym. A najpierw trzeba go było jeszcze kupić - przecież nie mieściłam się w stary. Na imprezach wstydziłam się tańczyć - przecież po jednej piosence jestem zmęczona, czerwona i spocona.

"Umiałam łatwo sterować swoim nastrojem za pomocą diety lub jedzenia - mogłam na przykład poużalać się nad sobą, "dowalając sobie" jakąś bombę kaloryczną, poprawić swój nastrój na chwilę, lub na dłużej - stosując dietę". Odchudzać chciałam się wiele razy, zapał miałam na kilka godzin, ewentualnie dni. Ale już byłam szczęśliwa - jestem na diecie, schudnę, zmieni się moje życie!

"Jadłam, bo wprawdzie nie jestem głodna, ale czegoś mi brak". Znacie to? Chodzenie po domu, zaglądanie do szafek, lodówki, spiżarni... Coś bym zjadła, coś by mi się chciało, czegoś mi brak.

Więc... zrzucałam odpowiedzialność za wszystkie moje decyzje na jedzenie, mój wygląd, a nie podejmowałam ich sama. A to przecież ode mnie zależy, czy będę szukać pracy, czy pójdę na basen, czy poczuję się atrakcyjna w ładnych ciuchach. Ode mnie, a nie od jedzenia czy mojego wyglądu!


Rozdział 5. Rozwój i przebieg nałogowego jedzenia.

Jako dziecko nie miałam nadwagi - szczupła nie byłam, ale budowę miałam w normie. Od podstawówki w-fistka zaczęła zwracać mi uwagę, że przytyłam, że nie dam rady wykonywać ćwiczeń. Zdarzały się komentarze ze strony koleżanek (sporadycznie - nie byłam gruba i dzieciaki miały inne, grubsze ofiary do dręczenia). W domu rodzice i rodzeństwo mówili mi, że tyję, że jestem gruba, żebym tyle nie jadła. (Nasłuchałam się w swoim życiu wielu przykrych słów. Za ciężkich czasów zapisywałam je wszystkie w specjalnym zeszycie - nadal go mam...) Od gimnazjum, liceum, czyli czasów nastolatkowych, próbowałam przechodzić na diety, opanowywać swoje jedzenie - przy ludziach. Czasem nie wytrzymywałam i wtedy wychodził ze mnie potwór na ich oczach. Zwykle jednak kupowałam coś dobrego po drodze ze szkoły albo jadłam zamknięta w swoim pokoju. Trudny wiek, bardzo to wszystko przeżywałam, to były moje ciężkie czasy. Sytuacja zmieniła się, kiedy poznałam swojego narzeczonego - uczył mnie akceptować siebie - ale nadal się objadałam. Więc tyłam. Przez te ostatnie lata mój wzrost się nie zmienił - ale przytyłam 25 kg (mimo doraźnego stosowania różnych diet, po przerwaniu których tyłam jeszcze więcej). Obecne 108 dni jest moim wielkim odwykiem i największym sukcesem żywieniowym :)


Rozdział 6. Twoje objawy uzależnienia od jedzenia.

Utrata kontroli nad jedzeniem - zaczynało się od jednego ciastka, na które przecież mogę sobie pozwolić, kończyło się na całej paczce i rzuceniu się na wszystko, co było w lodówce.

Życie emocjonalne skupione wokół jedzenia lub diet. Mnóstwo moich emocji dotyczy jedzenia.

Koncentracja życia wokół jedzenia. Co dzisiaj sobie kupię? Na co wystarczy mi pieniędzy? To nic, wezmę z tych zaoszczędzonych. Co mogę zjeść? Czego nie mogę? Czy ktoś na mnie patrzy?

Straty przewyższają zyski. Przytycie 25 kg wpłynęło na moje zdrowie, kondycję, aktywność. Ponadto, wydawałam mnóstwo pieniędzy na jedzenie. Zjadałam pieniądze.

Zmiana tolerancji na jedzenie. Za każdym razem mogę zjeść więcej i więcej. Kiedy pomyślę sobie teraz, że naprawdę potrafiłam zjeść pół blachy ciasta... Teraz już bym tego nie zmieściła :)


Rozdział 7. Nałogowe regulowanie uczuć.

Najczęściej zajadałam zdenerwowanie (po kłótniach, niepowodzeniach, porażkach), nudę, smutek, zdarzało mi się celebrować jedzeniem zdany egzamin czy inny sukces.

Gdy przechodziłam na diety, byłam pełna nadziei, że tym razem zmienię swoje życie, że wszystko mi się uda. Cieszyłam się z początkowych kilogramów, wyobrażałam sobie, jak to będzie, kiedy będę szczupła. Potem pokusa jedzenia wygrywała i znowu się objadałam.


Rozdział 8. System rozpraszania JA.

Moje postrzeganie siebie, nastrój i emocje zależały od tego, czy akurat się objadam, czy jestem na diecie. Nienawidziłam siebie, kiedy się obżerałam, i czułam się pełna optymizmu, kiedy przechodziłam na dietę.
To nie jedzenie z nami walczy! Przecież ono jest tylko rzeczą. To my same toczymy walkę ze swoimi emocjami - zjeść czy nie zjeść? To my same podejmujemy decyzję!

Kiedy łamałam dietę, tłumaczyłam sobie: "schudłam już 3 kilo, dobrze mi idzie, mogę sobie pozwolić na coś dobrego", albo "schudłam już 3 kilo, jestem zmęczona emocjonalnie dietą. Nadal będę odżywiać się zdrowo, ale nie będę się już tak katować". Yhym... Nigdy nic z tego się nie udawało. Było raczej przyzwoleniem, żeby zacząć się objadać.

---------------------------------------------------------------------------------------------

Tyle na dziś. Długie notki mi wychodzą :)


Dzisiejsze menu:

10.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, orzechy włoskie, borówki - ok. 360 kcal



13.00 II śniadanie - borówki - ok. 60 kcal



16.00 obiad - pierś indyka pikantna, ogórki małosolne - ok. 480 kcal



19.00 kolacja - sałatka (1 jajko, 1 plasterek chudej wędliny, ogórek, pomidor) - ok. 180 kcal



2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal



Razem: ok. 1170 kcal :)

Edit: Dzień bez ćwiczeń. Ups...

22 sierpnia 2012 , Komentarze (48)

Cześć Dziewczynki :)

Zaczyna się chodzenie, załatwianie spraw ślubnych i weselnych - teraz w sumie najwięcej umawiania terminów ze wszystkimi (kościół, sala, zespół, kamerzysta, fryzjerka, makijażystka). Potem będzie długi czas luzu, prawdziwa bieganina zacznie się przed ślubem :) Mnóstwo mam pytań i zagadnień, co do których nie jestem pewna i powinnam je jeszcze przemyśleć. Jeśli jesteście już po tym wielkim dniu, lub ostatnio chodzicie na wesela i obserwujecie organizację itd, to proszę, piszcie do mnie :) Zwłaszcza chodzi mi o błędy lub niedogodności, których można uniknąć. Jeśli na przykład któraś z Was pomyślała sobie: "Ooo, taka jedna rzecz była zupełnie do dupy na moim weselu, będę ją odradzać innym", to piszcie do mnie i radźcie, odradzajcie, polecajcie :)))

W tym tygodniu schudłam 0,4 kg, straciłam 3 cm w brzuchu (co jest prawdopodobnie błędem pomiaru w zeszłym tygodniu; nie zwracam na to zbytnio uwagi, gdyż prawdziwe efekty centymetrowe widać w porównaniu z pierwszym dniem diety), straciłam 1 cm w biodrach i 1 cm w udzie. Mam w biodrach równe 100! Od lat nie osiągnęłam 9 w biodrach :)

Cotygodniowe ważenie na diecie nie powinno wpływać na nasz humor i emocje!
Zawsze cieszyłam się, jak chudłam dużo, lekko denerwowałam, jak chudłam mało. Ważenie ma służyć jedynie potwierdzeniu - czy dobrze wykonuję swój plan? Co mogę poprawić? Ja wiem, że mogę zacząć więcej ćwiczyć, bo na razie ruchu mam dość mało ;) Za to jestem zadowolona, że tak ładnie trzymam zaplanowane posiłki :)


Przeczytałam książkę Doroty Saneckiej "Dlaczego chcesz być gruba". Poleciła mi ją Asik187 - dziękuję! :)) Link do wersji w pdf na chomiku jest tu: KLIK. Uwaga, strony nie są po kolei. Trzeba czytać od dołu :)

Trudno mi powiedzieć, że zmieniła moje życie. Dopiero w praktyce okaże się, czy potrafię się spokojnie ustabilizować, a potem żyć i jeść normalnie. Książka dała mi jednak baaardzo dużo do myślenia. Udowodniła mi to, co wiedziałam - mam problem z jedzeniem. Jestem jedzenioholiczką, która w tym momencie jest na diecie. Historie i przykłady, które podaje autorka, są przykładami żywcem wyjętymi z mojego życia.
Trafiłam na nią w odpowiednim momencie - schudłam, odżywiam się zdrowo i planowo, niedługo przejdę na stabilizację. Chcę uporządkować swoje myślenie, żebym mogła powoli wracać do normalnego jedzenia, a nie obżerać się, jak to miałam w zwyczaju.
 Z tego, co czytam na forum i w pamiętnikach, wiele z Was ma problem z napadami obżarstwa. Może sięgnięcie po książkę, przeczytacie kilka stron i będziecie mogły stwierdzić, czy to coś dla Was?
Mój narzeczony ma takie zdrowe podejście do jedzenia, ja natomiast myślę o tym, co zjem, albo czego nie mogę zjeść; co ludzie pomyślą o moim jedzeniu; czy jak odmówię poczęstunku, to na pewno tej osobie będzie przykro. Chciałabym zmienić swój stosunek do jedzenia tak naprawdę - jemy po to, aby żyć, a nie żyjemy po to, aby jeść! (ani myśleć o jedzeniu non stop!)

Książka ma formę poradnika (których zwykle nie czytuję) ;) Pod każdym rozdziałem są zadania do przemyślenia, napisania. Wykorzystam pamiętnik, żeby pisać o konkretnych rozdziałach tutaj :) Uwaga, będzie długo :) Nie obrażę się, jeśli nie chcecie czytać wypocin o moim objadaniu :DDD

Wstęp. Dlaczego chcesz być gruba?

Święte słowa. Nienawidzę być grubą, a jednak byłam (jestem? w głowie). Objadałam się kilka razy w tygodniu, codziennie, robiąc wielogodzinne uczty po uczelni. Prawie każdego dnia obiecywałam sobie, że od jutra już nie będę sobie tego robić; że nienawidzę siebie w tych momentach; że muszę opanować nieposkromioną chęć jedzenia. A jednak jadłam. Dzień po dniu.

Rozdział 1. Kto tu rządzi?

"Nie potrafię schudnąć" trzeba zmienić w "nie chcę schudnąć". Przecież potrafię, tylko wymaga to ogromnego wysiłku! Kiedy zjem ciasto albo słodycz, to moja decyzja, a nie przeszkody zewnętrzne! Ja zmieniam to zdanie: Potrafię schudnąć! Co teraz udowadniam dzień po dniu :)

Rozdział 2. Test.

Tak, miewałam uczucie, że nie mogę przerwać jedzenia.
Tak, nie radzę sobie z przeżywaniem głodu.
Tak, zdarzało mi się jeść w ukryciu. (Ohoho, mój konik!)
Tak, wstydzę się tego, że jem.
Tak, czułam się winna z powodu jedzenia.
Tak, doświadczałam nienawiści i niechęci w stosunku do samej siebie po przejedzeniu się.
Tak, w sytuacjach intensywnych przeżyć emocjonalnych odczuwam nieodpartą potrzebę "rzucenia się" na jedzenie.
Tak, jadłam na zapas.
Tak, myślę o jedzeniu częściej, niż inni ludzie.
Tak, tęsknię do jedzenia.
Tak, moje życie kręci się wokół jedzenia.
Tak, miewałam sny związane z jedzeniem.

Jak dużo błędnego myślenia jest w tym, co czuję w stosunku do jedzenia... Dla porównania, mój narzeczony na wszystkie pytania odpowiedziałby "nie". To się nazywa zdrowe, normalne podejście! Wiem też, że może moje przyjaciółki potwierdziłyby jeden lub dwa podpunkty, no ale nie wszystkie!

Rozdział 3. Sprawy techniczne.

Objadałam się przez wiele lat. Tak naprawdę te 107 dni diety to mój największy sukces. Nie chcę tego zaprzepaścić po powrocie do jedzenia.

Unikanie pokus. Zgadzam się z autorką, ale nie do końca. Moje jedzenie to jednak moja dość prywatna sprawa, i o ile narzeczony, rodzice i przyjaciółki mogą wiedzieć o tym, że jest mi ciężko odmawiać pysznego jedzenia, o tyle cały świat nie musi wiedzieć, że toczę w środku siebie własną walkę. Poprosiłam rodziców i narzeczonego, żeby nie jedli przy mnie pysznych rzeczy :) Nie wchodzę do piekarni, chociaż z utęsknieniem wpatruję się w jej witrynę. Nie powinnam.

Zmiana stosunku do wagi (ważenia się). Bardzo mądre słowa, pani autorko. Już w dzisiejszym ważeniu jestem spokojniejsza, nie reaguję niezadowoleniem, że schudłam "tylko" 0,4 kg. Moje ważenie jest po to, aby sprawdzić, czy mój plan przynosi efekty! Nie będę się jednak ważyć raz na miesiąc. Myślę, że na diecie raz na tydzień to dobry czas na zmiany w jadłospisie albo dodanie większej ilości ćwiczeń. Po stabilizacji mogę ważyć się kontrolnie raz bądź dwa razy w miesiącu, po to, aby upewnić się, że wszystko jest w porządku, że nie tyję. Albo wręcz przeciwnie - żeby odrobinę przyhamować z jedzeniem.

Plan jedzenia. Mam bardzo ładny plan jedzeniowy i jego będę się trzymać :)

"Lista abstynencyjna". Rzeczy, których na diecie nie jem; będę je pojedynczo i miarowo wprowadzać w stabilizacji, a nawet po przejściu na normalne jedzenie będę uważać, żeby nie jadać za dużo (moje wyzwalacze obżarstwa):
-pieczywo słodkie - pączki, drożdżówki, rogaliki, eklerki itd.,
-pieczywo słone - pizzetki, cebularze, zapiekanki, chleb,
-ciasta - zwłaszcza domowe; inne słodycze,
-piwo, drinki,
-fast-foody - gorące kanapki, gyros,
-chipsy, prażynki itd.,
-sól,
-tłuszcze (oprócz oliwy z oliwek).


No i tyle na dziś :) Będę wracać do opisywania kolejnych rozdziałów w innych notkach :) Możecie dać mi znać, czy znudziła Was ta rozpiska, będę wiedziała, żeby się nie rozwlekać :)


I teraz dzisiejsze jedzonko:

7.30 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, arbuz - ok. 360 kcal



10.00 II śniadanie - orzechy włoskie - ok. 60 kcal



13.00 obiad - makaron pełnoziarnisty, owoce morza curry - ok. 480 kcal



16.00 podwieczorek - śliwki - ok. 60 kcal



19.00 kolacja - serek wiejski z truskawkami - 179 kcal



3 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal



Razem: ok. 1274 kcal.

Edit: Ćwiczenia: 8 min. ręce, 8 min. stretch, stepper - 35 min.

Trzymajcie się Laseczki! Nie możemy pozwolić sobie na to, żeby przegrać walkę o nas same! To zależy tylko od nas, naszych decyzji i naszej wytrwałości :) Buzia :*

21 sierpnia 2012 , Komentarze (27)

Cześć Laseczki :))

Jak Wam idzie? Jak dajecie sobie radę? Walczycie o siebie? Bo ja walczę i - mam nadzieję - wygrywam :) Jutro ważenie, więc okaże się, czy dobrze realizuję mój plan i co mogłabym poprawić.

Choleryczka ze mnie straszna. Kiedy zdenerwuje mnie jedna rzecz, to potem cały dzień potrafię warczeć na bliskich. Meliska pomoże? Ćwiczenia oddechowe? Inny sposób uspokojenia? Mogłabym moje nerwy zrzucić oczywiście na karb cyklu, ale jak to mówi Katarzyna Piasecka - kobieta ma prawo być zdenerwowana 2 tygodnie przed okresem, bo PMS, hormony szaleją, nic dziwnego. Potem może być zdenerwowana przez tydzień okresu - jakby facetom leciała krew z fiutka, to byliby obłożnie i śmiertelnie chorzy. No i potem mamy prawo być zdenerwowane jeszcze jeden tydzień - na dojście do siebie po okresie. Czyli... 4 tygodnie zdenerwowania, a potem wszystko zaczyna się od nowa ;)))

Kupiłam sobie wczoraj wrześniową "Super linię" i zaciekawiło mnie kilka rzeczy :) Kupiłam kiedyś Shape, kiedy była płyta Chodakowskiej, ale gazeta sama w sobie nic nowego czy fascynującego nie miała.

Dieta w pracy i na uczelni - pojemniki i przygotowane jedzenie to podstawa! Będę musiała się przełamać w październiku i mieć w nosie wzrok czy komentarze innych na temat moich pojemników ;)

Do celu małymi krokami - ja też chciałabym obudzić się któregoś dnia i rozsunąć suwak od głowy do stóp, i wyjść ze środka, szczupła, jędrna i zadowolona. Ale to tak nie działa! Potrzebujemy czasu i wytrwałości, potrzebujemy chudnąć krok za kroczkiem :) Czy wiecie że: "Psychologowie obliczyli, że aż 21 dni trwa praca nad tym, aby porzucić stary nawyk i wyrobić w sobie nowy. Jeśli na przykład nie masz w zwyczaju gimnastykować się rano, a zmusisz się do tego codziennie, po trzech tygodniach nagle wyda ci się to zupełnie naturalne". 3 tygodnie na wprowadzenie jednego zdrowego nawyku? Popróbujemy :)

W przepisach potrawy z bananów i dietowe kanapki :) Podoba mi się, że przepisy są tutaj proste i zaledwie z kilku składników, a nie jak w Shape'ie - sałatka z 15 składników. Hell no :))

No i przede wszystkim artykuł o psychologii odchudzania - czyli to, co lubię najbardziej :) Pozwolę sobie zacytować kilka rzeczy :)

"Przeciw stereotypom. Potrafi to niemal każda dziewczyna i kobieta w rozmiarze mniejszym niż L: unikać pozowania do zdjęć, wymigiwać się od wspólnego wyjścia na basen i plażę, iść ulicą, omijając wzrokiem witryny. (...) Nie warto czekać, aż się sobie spodobamy. Te z nas, które to odkryły, są szczęśliwsze. Życie nie zacznie się jutro, za rok ani wtedy, gdy schudniesz. Już trwa i warto się nim cieszyć. Każda kobieta - niezależnie od tego, jakie stereotypy obowiązują - zasługuje na dowód, że jest piękna. Jak może tego dokonać? Może iść na całość: na przykład zafundować sobie sesję zdjęciową z makijażystką i stylistką. Albo prościej, taniej, bez zadęcia: stanąć przed obiektywem i uśmiechnąć się do własnych myśli. (...) W moim życiu nie ma miejsca na stereotypy. Uwolniłam od nich swój umysł. (...) Nie staję po stronie dużych ani małych, grubych ani chudych, wypukłych ani płaskich. Staję po stronie normalności. W normalnym świecie żyją normalni ludzie. Normalni, ale różni."

"Dzidziuś z licznymi fałdkami i wałeczkami budzi podziw. Wszyscy się zachwycają, że tak dobrze wygląda, że taki pulchniutki, a nawet grubiutki. Mama wmusza w niego wszystko, do ostatniej łyżeczki: Na zdrowie. Babcie i ciocie ochoczo pakują w niego smakołyki, nie tyle zaspokajające jego apetyt, ile postępując zgodnie z własnymi wyobrażeniami o sposobach okazywania miłości. Skutki takiego postępowania nie każą na siebie długo czekać. Dzidziuś staje się najpierw przedszkolakiem z nadwagą, a potem otyłym uczniem i zaczyna się jego udręka. Rówieśnicy nie skąpią mu kpin ani przezwisk, z których najłagodniejsze to po prostu grubas. Dziecko wstydzi się, płacze, rodzi się w nim trudne do wyrugowania poczucie bycia gorszym. Walcząc z upokorzeniem, staje się agresywne albo markotnieje, uczy się ukrywać cierpienie za różnymi maskami, a nierzadko je... zajada. Najbliżsi - winni tej sytuacji - albo lekceważą problem (Nie zwracaj na nich uwagi, pogadają i przestaną) albo bezrefleksyjnie dołączają do oskarżycielskiego chóru (Nie jedz tyle, bo niedługo w żadne spodnie się nie zmieścisz). I tak obciążenie fizyczne i psychiczne rośnie... Jednym starcza determinacji, by się go pozbyć, inni dźwigają je do końca życia."

Czy tylko ja mam uczucie, jakby czytała o sobie?

Wszelkie prawa autorskie należą do autorów artykułów oraz czasopisma "Super linia". Jednocześnie podkreślam, że nie ponoszę żadnych korzyści materialnych z powodu pisania na temat czasopisma "Super linia".


Teraz pochłaniam książkę Doroty Saneckiej "Dlaczego chcesz być gruba". Sporo mówi o ważeniu, emocjach, zajadaniu smutków i trwałej zmianie nawyków żywieniowych. Prawdopodobnie jutro coś skrobnę na ten temat, jeśli Was też interesuje ta tematyka :)

Fotomenu!

Sobota:

10.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, ananas - ok. 360 kcal



13.00 II śniadanie - ananas - ok. 60 kcal



16.00 obiad - kurczak gyros, pomidory, mały banan, mały kawałek ciasta - ok. 550 kcal



19.00 kolacja - sałatka (1 jajko, 1 plasterek chudej wędliny, ogórek, pomidor) - ok. 180 kcal



3 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal



Razem: około 1285 kcal.

Ćwiczenia: porządki domowe... a tak to bez ćwiczeń.


Niedziela:

10.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, ananas - ok. 360 kcal

13.00 obiad - kurczak pikantny, ogórek, pomidor, mały banan - ok. 450 kcal



16.00 podwieczorek - ananas - ok. 60 kcal

19.30 kolacja - serek wiejski z truskawkami - 179 kcal



3 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal.

Razem: ok. 1184 kcal :)

Ćwiczenia: trochę chodzenia; brzuszki, ćwiczenia na ręce, biust, nogi, pupę, rozciąganie - 60 min.


Poniedziałek:

9.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, banan - ok. 360 kcal



13.00 II śniadanie - batonik zbożowy o smaku cappuccino - 105 kcal



16.00 obiad - ryż, warzywa na patelnię - ok. 480 kcal



19.00 kolacja - sałatka (1 jajko, 1 plasterek chudej wędliny, ogórek, pomidor) - ok. 180 kcal

3 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal

Razem: ok. 1260 kcal.

Ćwiczenia: sporo chodzenia (w tym z obciążeniem wielką torbą) ;)


Dzisiaj:

10.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, śliwki - ok. 360 kcal



13.00 II śniadanie - arbuz - ok. 60 kcal



16.00 obiad - pierś indyka (gotowana, potem podgrzana na oliwie z oliwek i z przyprawą pikantną) - ok. 480 kcal



19.00 kolacja - koktajl z jogurtu naturalnego i arbuza (przepyszny!)- ok. 170 kcal



2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal

Razem: ok. 1160 kcal :)

Edit: Ćwiczenia: rower - 60 min., badminton - 30 min., 8 min. nogi, 8 min. brzuch, 8 min. stretch.

Dziewczyny, nigdy się nie poddawajcie! Walczcie o siebie! Fight in 3... 2... 1... Go!


17 sierpnia 2012 , Komentarze (48)

Cześć Laseczki :))

Straaaasznie Wam dziękuję za wszystkie miłe słowa i gratulacje :) Czuję się zmotywowana, żeby nadal ładnie chudnąć i osiągnąć pełny sukces :) Obiecuję, poodpisuję na wszystkie wiadomości i poakceptuję zaproszenia w pierwszej wolnej chwili :)

Dziwnie się czuję. Czasem patrzę na siebie i wydaje mi się, że jeszcze te kilka kilo muszę zgubić koniecznie, czasem patrzę na siebie w witrynach albo mierząc ubrania - wydaje mi się, że już jestem szczupła! Ale to nic dziwnego. Nasz obraz siebie w głowach zupełnie różni się od tego, jak naprawdę wyglądamy. Chciałabym tylko z czasem uwierzyć, że naprawdę schudłam ;))

Byłam dzisiaj na rynku i na ciuchlandach :) Pisałam gdzieś już, że nie muszę wymieniać całej szafy, bo w dżinsy i bluzki mieszczę się z czasów licealnych. Co nie zmienia faktu, że mogę trochę zaszaleć zakupowo :) Poza tym, raz na jakiś czas przyznaję sobie nagrody za wytrwanie w odchudzaniu :) Ostatnio było to bodajże po 60 dniach diety. Oto moje dzisiejsze zdobycze:


Bluza ciuchlandowa - z metką - 39 zł.


Krótki żakiet-kurteczka z ciuchlandu - 15 zł


Zwykła dżinsowa kurtka, też z ciuchlandu - 18 zł (wybaczcie mi lampę błyskową)


Bluza z rynku - 25 zł


[tu były zdjęcia... ale już nie ma]

Kurtka pilotka z rynku - 60 zł. Nie lubię swojej starej kurtki, jest duża, w kratę i wygląda prawie jak męska :P Wiem, że pilotki są modne od kilku lat i ma je większość dziewczyn, ale ja nigdy nie mieściłam się w taką kurtkę i teraz mogłam sobie pozwolić :)


Takie tam :) Majtuchy, stanik, skarpetki. Torba do szkoły i na uczelnię - 35 zł. Stephen King - "Zielona mila" - film należy do moich ulubionych, a książki jakoś nigdy nie czytałam. Zresztą, ja jestem książkomaniaczką :)

I co myślicie? Ja mam styl raczej sportowo-miejski, uwielbiam wygodne ciuchy :)

A teraz fotomenu i ćwiczenia :)

Czwartek:

10.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, ananas - ok. 360 kcal



13.00 II śniadanie - brzoskwinia - ok. 80 kcal



16.00 obiad - kurczak pikantny, pomidory, gruszka - ok. 480 kcal




19.00 kolacja - serek wiejski z truskawkami - 179 kcal



3 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal



Razem: ok. 1234 kcal

Ćwiczenia: 8 min. pupa, 8 min. stretch, stepper - 25 min.

Dzisiaj:

8.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, brzoskwinia - ok. 360 kcal



10.30 II śniadanie - batonik zbożowy o smaku cappuccino - 105 kcal



13.00 obiad - śledzie, ogórki małosolne - ok. 480 kcal



16.00 podwieczorek - gruszka - ok. 60 kcal

19.00 kolacja - serek wiejski z ananasem- 183 kcal



3 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal.

Razem: ok. 1323 kcal

Ćwiczenia: duuużo chodzenia, może jakieś 7-10 tys. kroków. Liczę na oko, po kilku dniach chodzenia z pedometrem. Wiem już, ile mniej więcej jest z domu na miasto itd, wiem, ile godzin chodzę. Pedometr w komórce to super sprawa, ale strasznie czerpie baterię i jeszcze dzwoni mi z torebki do znajomych z listy. Prawdopodobnie dojdą jeszcze jakieś ćwiczenia wieczorem.

Jak się trzymacie Dziewczynki? Dajecie sobie radę? Nawet jeśli jest ciężko - uwierzcie, ja dam radę, my wszystkie damy radę :))) Buźka :*

15 sierpnia 2012 , Komentarze (150)

Jeszcze raz - Cześć Laseczki :)

Możecie uwierzyć, że jestem już na diecie 100 dni?! Ponad 3 miesiące! I że w te 100 dni zmieniłam swoje życie... :)

Czasem czytam w pamiętnikach i na forum, jak dziewczyny piszą o sobie: "Nie potrafię schudnąć! Czy moim przeznaczeniem jest być grubą?!". Dokładnie tak samo myślałam o sobie 100 dni temu. Nie lubiłam siebie, źle się czułam, patrząc w lustro każdego dnia, zaczynałam diety, które kończyły się po kilku godzinach. A teraz... żyję! Zaczynam akceptować siebie! Mieszczę się w ubrania, w których nie chodziłam od lat! Jestem pełna energii, aktywność nie sprawia mi problemu i... uśmiecham się do lustra :) Dziewczyny, proszę Was, uwierzcie w siebie! Potrzebujecie tylko WYTRWAŁOŚCI! Chociażby takich 100 dni, w które zmienicie siebie i swoje życie! I poczujecie się dobrze we własnym ciele :) Chcę zrzucić jeszcze kilka kg, ale prawdopodobnie nie do 54 - chcę poczuć się szczupło, może to być nawet 60  albo 58 kg :)

A teraz najprzyjemniejsze :)

Ważę 67,6 kg!

Dnia 1 ważyłam 81,9 kg, więc w ciągu 100 dni schudłam 14,3 kg! Możecie w to uwierzyć?! Nosiłam na sobie 14 paczek cukru - jaki ciężar zrzuciłam z siebie! Na pasku początek zaznaczony jest od mojej najwyższej życiowej wagi - od tamtej pory jestem 17,7 kg lżejsza. (3,4 kg zrzuciłam jeszcze bez zaczęcia dokładnej, ścisłej diety).

W 100 dni moje bmi spadło z 28,36 do 23,46.

Mój poziom tłuszczu zaczęłam mierzyć dnia 29. Wynosił wtedy 30,9 %. Teraz - jest to 26,3 %!

Dnia 1 miałam w brzuchu 107 cm, teraz mam 90! Czyli -17 cm.
Miałam w biodrach 110 cm, teraz mam 101! Czyli -9 cm.
Miałam w ramieniu 34 cm, teraz mam 29! Czyli -5 cm.
Miałam w udzie 63 cm, teraz mam 58! Czyli -5 cm.
Talię zaczęłam mierzyć 44 dnia - miałam wtedy 89 cm, teraz mam 80! Czyli -9 cm.

Z najgrubszego okresu nie mam zdjęć, ale pokażę Wam jedne z grubszych:

[tu były zdjęcia... ale już nie ma]

A jak jest teraz?? Ta da ta da...

[tu były zdjęcia... ale już nie ma]

I bonus - moje spodnie sprzed 17 kg! :))



Dziewczyny... Never give up! Sukces jest w zasięgu ręki, wystarczy tylko po niego sięgnąć :)

Edit: Zapomniałam o obiecanym toaście wodą :) Częstujcie się! Zdrowie :)



15 sierpnia 2012 , Komentarze (8)

Cześć Dziewczynki :*

Już po północy, więc zaczął się mój setny dzień diety! Teraz tylko fotomenu i ćwiczenia, w dzień dodam jeszcze jeden wpis z ważeniem, mierzeniem i zdjęciami :)
W tym tygodniu z jedzeniem trzymałam się idealnie, jednak ćwiczeń było tyle, co kot napłakał.

Czwartek:

11.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, banan - ok. 360 kcal



13.30 II śniadanie - grapefruit - ok. 60 kcal



16.00 obiad - kurczak pikantny, pomidory, brzoskwinia, mały banan - ok. 480 kcal



19.00 kolacja - sałatka (1 jajko, 1 plasterek chudej wędliny, ogórek, pomidor) - ok. 180 kcal



3 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal



Razem: ok. 1215 kcal

Ćwiczenia: 8 min. nogi, 8 min. stretch.


Piątek:

11.30 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, banan - ok. 360 kcal

14.00 II śniadanie - mały banan - ok. 80 kcal

16.30 obiad - dorsz wędzony, pomidory, batonik zbożowy o smaku cappucino, 2 śliwki - ok. 480 kcal



19.00 kolacja - serek wiejski z ananasem - 183 kcal



3 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal

Razem: ok. 1238 kcal

Ćwiczenia: 8 min. brzuch, 8 min. stretch, skakanka - 1000 (15 min.).


Sobota:

10.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, brzoskwinia - ok. 360 kcal



13.00 II śniadanie - jabłko - ok. 60 kcal



16.00 obiad - łosoś pieczony, ogórki małosolne - ok. 440 kcal



19.00 kolacja - sałatka (1 jajko, 1 plasterek chudej wędliny, ogórek, pomidor - ok. 180 kcal

3 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal

Razem: ok. 1175 kcal :)

Ćwiczenia: porządki domowe (odkurzanie, sprzątanie), 8 min. ręce, 8 min. stretch.


Niedziela:

8.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby grapefruit - ok. 360 kcal



10.30 II śniadanie - batonik zbożowy o smaku cappuccino - 105 kcal



13.00 obiad - rosół bez makaronu, kurczak pikantny, sałatka z ogórka, pomidora i sałaty - ok. 480 kcal

16.00 podwieczorek - jabłko - ok. 60 kcal

19.00 kolacja - serek wiejski z anansem - 183 kcal

3 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal

Razem: ok. 1323 kcal.

Ćwiczenia: trochę chodzenia, 8 min. pupa, 8 min. stretch.


Poniedziałek:

9.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, grapefruit - ok. 360 kcal

11.30 II śniadanie - batonik zbożowy o smaku cappucino - 105 kcal

15.00 obiad - kasza gryczana, warzywa na patelnię - ok. 480 kcal



18.00 kolacja - sałatka (1 jajko, 1 plasterek chudej wędliny, ogórek, pomidor) - ok. 180 kcal

3 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal

Razem: ok. 1260 kcal.

Dzień bez ćwiczeń... ups...


Wtorek:

10.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, grapefruit - ok. 360 kcal

13.00 II śniadanie - grapefruit - ok. 60 kcal

16.00 obiad - kurczak pikantny, pomidory, batonik zbożowy o smaku cappucino - ok. 480 kcal

19.00 kolacja - koktajl z jogurtu naturalnego i ananasa - ok. 180 kcal



2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal

Razem: ok. 1170 kcal :)

Ćwiczenia: sporo chodzenia (ok. 4000 kroków), skakanka - 500, 8 min. nogi, 8 min. brzuch, 8 min. stretch, stepper - 20 min.


Dzisiaj:

9.30 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, ananas - ok. 360 kcal



12.00 II śniadanie - brzoskwinia - ok. 60 kcal



14.30 obiad - paluszki rybne, pomidor - ok. 480 kcal



16.30 podwieczorek - mały banan - ok. 80 kcal

19.00 kolacja - sałatka (1 jajko, 1 plasterek wędliny, ogórek, pomidor) - ok. 180 kcal

3 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal

Razem: ok. 1295 kcal

Ćwiczenia: trochę chodzenia, 8 min. ręce, 8 min. stretch, 20 min. stepper.


8 sierpnia 2012 , Komentarze (30)

Cześć Dziewczynki :*

Bardzo dziękuję za wszystkie gratulacje pod wpisem zaręczynowym :) Szczęście mnie rozpiera, jakbym skakała po chmurkach :)

W tym tygodniu schudłam 0,9 kg (czyli codzienne ćwiczenia przynoszą efekty), straciłam 1 cm w biodrach i 1 cm w udzie :)

Dzisiaj dzień 93... Wiecie, co to oznacza? Za tydzień moja STUDNIÓWKA! :)) Zapraszam Was wszystkie, wzniesiemy toast wodą :) Planuję też wielkie porównanie wagowo-wymiarowe i jakieś zdjęcia :) Wyobrażacie sobie, że w 100 dni można zmienić swoje życie? Ja wiem - można :)

Czwartek:

12.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, winogrona - ok. 360 kcal



14.30 II śniadanie - nektarynka - ok. 60 kcal



16.30 obiad - kurczak kebab, fasolka szparagowa - ok. 480 kcal



19.00 kolacja - koktajl z jogurtu naturalnego i winogron - ok. 180 kcal



nie zapisałam, ile było kawy - prawdopodobnie dwie po 45 kcal


Razem: ok. 1170 kcal :)

Ćwiczeń czwartkowych nie zapisałam w zeszycie... Czyżby nie było? Hmm, hmm.

Piątek:

10.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, winogrona - ok. 360 kcal

13.00 II śniadanie - nektarynka - ok. 60 kcal

16.00 obiad - paluszki rybne, ogórki małosolne - ok. 480 kcal



19.00 kolacja - serek wiejski z ananasem - 183 kcal



2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal

ze znajomymi - cola zero - ok. 2 kcal

Razem: ok. 1175 kcal :)

Ćwiczenia: 8 min. nogi, 8 min. stretch, brzuszki, ćwiczenia na biust, na ręce - ok. 15 min., stepper - 20 min., trochę chodzenia (ok. 45 min.).

Sobota:

11.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, arbuz - ok. 360 kcal



13.30 II śniadanie - arbuz - ok. 60 kcal



16.00 obiad - kurczak pikantny, brokuły (mało kurczaka - musiałam dopchnąć kcali), nektarynka, batonik zbożowy o smaku cappucino - ok. 470 kcal





19.00 kolacja - sałatka (1 jajko, 1 plasterek chudej wędliny, ogórek, pomidor, brokuły) - ok. 180 kcal



3 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal

ze znajomymi - cola zero - ok. 2 kcal

Razem: ok. 1207 kcal

Ćwiczenia - badminton - intensywnie, ok. 60-90 min.

Niedziela:


9.30 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, arbuz - ok. 360 kcal

13.00 obiad - pulpety, sałatka (sałata, ogórek, pomidor, jogurt naturalny) - ok. 480 kcal



16.00 podwieczorek - grapefruit - ok. 60 kcal



19.00 kolacja - serek wiejski z ananasem - 183 kcal

3 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal

Razem: ok. 1218 kcal

Ćwiczenia: 8 min. brzuch, 8 min. stretch, rower - ok. 30 min.

Poniedziałek:

7.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, grapefruit - ok. 360 kcal



10.00 II śniadanie - batonik zbożowy o smaku cappuccino - 105 kcal

13.00 obiad - pulpety, sałatka (sałata, ogórek, pomidor, jogurt naturalny) - ok. 480 kcal

16.00 podwieczorek - winogrona - ok. 60 kcal



19.00 kolacja - koktajl z jogurtu naturalnego i winogron - ok. 180 kcal

2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal

Razem: ok. 1275 kcal.

Duuużo chodzenia- ok. 12000 kroków :)

Wtorek:

10.30 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, winogrona - ok. 360 kcal

13.00 II śniadanie - jabłko - ok. 60 kcal



16.00 obiad - ryż, warzywa na patelnię - ok. 480 kcal



19.00 kolacja - serek wiejski z truskawkami - 179 kcal



2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal

Razem: 1169 kcal :)

Ćwiczenia: 8 min. ręce, 8 min. stretch, badminton - ok. 60 min.

Dzisiejsze menu:

11.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, winogrono - ok. 360 kcal

13.30 II śniadanie  - grapefruit - ok. 60 kcal

16.00 obiad - sałatka z łososia wędzonego, z makaronem pełnoziarnistym, sałatą, ogórkiem i pomidorem (tę michę zjadłam razem z mamą)- ok. 480 kcal



19.00 kolacja - koktajl - deserek: z jogurtu naturalnego, małego banana  i łyżeczki kakao. Eksperyment bardzo udany - pychota! :) Ok. 180 kcal



2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal

Razem: 1170 kcal :)

Edit: Ćwiczenia już zaliczone: 8 min. pupa, 8 min. stretch, drugi trening Chodakowskiej (Ewka, mordujesz mnie!), 60 min. stepper, 15 min. rower - razem ok. 2 godz. 10 min. :)

Trzymajcie się Kochane :* Never give up! :))


2 sierpnia 2012 , Komentarze (40)

Cześć Dziewczynki :*

Pisałam Wam kiedyś gdzieś, że planujemy wspólną przyszłość z moim ukochanym. Wiedziałam też, że kilka dni temu był na ważnych zakupach :) Przyszedł dzisiaj do mnie jak gdyby nigdy nic, poprzytulaliśmy się trochę, mieliśmy włączyć serial na laptopie, a to ni z tego ni z owego Kochanie klęka i prosi mnie o rękę :))) Oczywiście, powiedziałam "tak" :))) Strasznie jestem szczęśliwa :)))



Dziwi Was może, że to oświadczyny bez wielkiej pompy, bez restauracji i bukietu czerwonych róż, ale my jesteśmy baaaardzo naturalni oboje, a ja nawet nie chciałam żadnych cyrków, związanych z zaręczynami :)

Zeszliśmy do moich rodziców - i cóż, nie ucieszyli się :DDD Nie mówiłam im nic wcześniej, więc to dla nich niezły szok - prawdopodobnie będą mieli bezsenną noc ;) Wszystkie dogadywania i argumenty pojawią się jutro - ale ja jestem pewna swego :) Pewnie trochę się podenerwuję, może nawet popłaczę, ale mam wszelkie kontrargumenty przeciwko im utyskiwaniom :))

Laseczki moje, tak bardzo się cieszę :))) Może wkrótce będę kolejną Vitaliową panną młodą :))

Edit: Rozmawiałam z mamą 2 godziny, cieszy się i wszystko w porządku :) Pierwszy szok minął :)

1 sierpnia 2012 , Komentarze (14)

Cześć Dziewczynki :*

W tym tygodniu schudłam 0,4 kg, straciłam 2 cm w brzuchu, 2 cm w talii, 1 cm w biodrach. Wiem, wiem, powinnam się cieszyć, że chudnę i tracę cm, ale troszkę już się dołuję, że powoli :/ Sama jestem sobie winna - w tym tygodniu prawie wcale nie ćwiczyłam. No i cóż - dupa w troki i biorę się za codzienne ćwiczenia.

Menu i ćwiczenia:

Sobota:

10.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, arbuz - ok. 360 kcal



13.00 obiad - makaron pełnoziarnisty, szpinak, ser feta, pierś kurczaka - ok. 480 kcal



16.00 podwieczorek - grapefruit - ok. 60 kcal



19.00 kolacja - sałatka (jajko, plasterek chudej wędliny, kalafior, ogórek, pomidor, papryka czerwona) - ok. 180 kcal



2,3 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal



02.00 na imprezie - kilka łyków coli (nie chciałam, ale nie było nic innego - mieliśmy już wracać do domu, a mnie złapała czkawka morderczyni) - ok. 50 kcal

Razem: ok. 1265 kcal.
 
Z aktywności w sobotę... hm... trochę łażenia, trochę sprzątania w domu, ale ćwiczeń żadnych.
Zaliczona kolejna impreza w atmosferze zabawy, ze znajomymi pijącymi pyszne zimne piwko, z zapachem frytek, kebabów, cheeseburgerów i innych fast-foodów, unoszącym się w powietrzu. Ja miałam swoją colkę zero, a tak nie piłam i nie jadłam. Cholera, mam dość! Co innego pójść na imprezę od czasu do czasu, a co innego kilka razy w tygodniu :/

Niedziela:

9.30 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, grapefruit - ok. 360 kcal



13.00 obiad - grillowana pierś kurczaka, ogórki, pomidory, sałata, ogórki małosolne - ok. 480 kcal (rodzice urządzili grilla. Ja miałam swojego kurzego cycka zważonego, przyprawionego bez soli, warzywa bez soli, wszystko według planu. Oni jedli karkówę, żeberka, kiełbasę, kebabki... shit...)

16.00 podwieczorek - jabłko - ok. 60 kcal



19.00 kolacja - serek wiejski z ananasem - 183 kcal



2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal.

Razem: 1173 kcal.

Wyciągnęli mnie na kolejną imprezę. Kolejne opary piwne, a ja wszędzie chodzę ze swoją butelką wody... Cholera!
Z ćwiczeń w niedzielę... całkiem sporo łażenia. 10 min. na rowerze, ale to jakaś kpina.

Poniedziałek:


10.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, grapefruit - ok. 360 kcal

13.00 II śniadanie - batonik zbożowy o smaku cappucino - 105 kcal



16.00 obiad - kurczak pikantny, ogórki z jogurtem naturalnym - ok. 480 kcal



19.00 kolacja - koktajl z jogurtu naturalnego i grapefruita - ok. 180 kcal



3 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal.

Razem: ok. 1260 kcal.

Z ćwiczeń - sporo chodzenia (krokomierz w komórce pokazał 5000 kroków), rower - ok. 40 min., badminton - 60 min.

Wtorek:

11.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, grapefruit - ok. 360 kcal

13.30 II śniadanie - jabłko - ok. 60 kcal

16.00 obiad - kasza gryczana, grzyby z cebulką - ok. 480 kcal



19.00 kolacja - serek wiejski z ananasem - 183 kcal

3 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal.

Razem: ok. 1218 kcal.

Z ćwiczeń: skakanka (600), 8 min. brzuch, 8 min. ręce, 8 min. stretch.

Dzisiejsze menu:

10.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, winogrona - ok. 360 kcal



13.00 II śniadanie - jabłko - ok. 60 kcal

16.00 obiad - makaron pełnoziarnisty, owoce morza curry - ok. 480 kcal



19.00 kolacja - serek wiejski z truskawkami - 179 kcal



2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal.

Razem: ok. 1169 kcal.

Z ćwiczeń... chciałabym skakankę, 8 min., może Chodakowską i stepper. Zrobię później edit.

Edit: Pozytywne zakończenie dnia :) Ćwiczenia wprawiają mnie w dobry humor :)
skakanka - 1000,
8 min. pupa,
8 min. stretch,
brzuszki, ćwiczenia na ręce i na biust  - 10 min.,
rower - 50 min.,
badminton - 35 min.
Razem: ok. 2 godz. 10 min :)
Tylko chłopak idzie od jutra do dorywczej pracy, prawdopodobnie będzie wieczorami tak zmęczony, że nie będzie miał siły jeździć ze mną ani grać w badmintona :/ Zostają mi ćwiczenia w domu i samotnie rower - chociaż nie lubię!



Humor mam totalnie do dupy od kilku dni. Nie wiem, czy to zmęczenie dietą, czy zmęczenie organizmu, czy nerwy związane z cyklem, czy chuj wi co. Dość mam imprez - tylko się męczę i denerwuję. Kiedy następnym razem chłopak będzie mnie wyciągnał - zaprę się i zostanę w domu. Poza tym, posprzeczałam się z mamą i od wczoraj jest obrażona :/ Powiedziała mi potem: "To ja dla ciebie taka dobra jestem, tak ci pomagam w diecie, a ty się tak zachowujesz??" No cholera, to ona jest dobra interesownie? Podobno kocha się nie za coś, a pomimo wszystko...
Poza tym, cały ubiegły tydzień moja starsza siostra spędzała urlop w domu. Wkurwiała mnie niemiłosiernie :/ Nie rozumiała, że swój szpinak czy cokolwiek muszę zważyć i robić po swojemu. Jadła pyszne rzeczy, kiedy tylko miała na nie ochotę. Zrobiła tiramisu. Chuda suka :/
Czuję się gruba. Nie mam na nic siły. Wczoraj przespałam całą noc, a potem 2 godz. w ciągu dnia...


Jak widzicie, moje nerwy mi nie sprzyjają... Nervosan, szybiutko, bo źle będzie ze mną...

Tylko jedna opcja poprawia mi humor.... Moje Kochanie...



Miłego dnia Dziewczynki :* Prześlijcie mi trochę dobrych fluidów, bo nie wyrabiam...

27 lipca 2012 , Komentarze (15)

Cześć Laseczki :*

Czwartkowe menu:

11.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, arbuz - ok. 360 kcal



13.30 II śniadanie - batonik zbożowy o smaku cappucino - 105 kcal



16.00 obiad - 3 parowańce z jagodami i jogurtem naturalnym (liczę kalorie bardzo orientacyjnie) - ok. 380-480 kcal?



19.00 kolacja - sałatka (jajko, plasterek chudej wędliny, ogórek, pomidor, papryka czerwona, kalafior) - ok. 180 kcal



21.00 garść borówek - ok. 30 kcal

3 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal



Razem: ok. 1190-1290?

Dzisiejsze menu:

11.30 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, winogrona - ok. 360 kcal



14.00 II śniadanie - winogrona - ok. 60 kcal



16.30 obiad - zupa rybna - ok. 480 kcal



2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal.

ok. 18.00 - małe wielkie obżarstwo. Ciężko przyznać mi się do tego przed Wami wszystkimi. Ale uważam, że jestem Wam to winna - abyście nie myślały, że jestem człowiekiem z marmuru, niewzruszonym i nieulegającym niczemu. Hmm... biały chleb, ser, dżem, borówki, parowańce, batoniki zbożowe, serek wiejski. Może około 1000 kcal? I tak skończyłam dość szybko, czułam się już pełna. Wyobraźcie sobie, że w najgorszych latach potrafiłam mieć napady na wiele tysięcy kcal. Mała wpadka - coś, co nie powinno mieć miejsca w moim jadłospisie i mojej diecie. Niestety, stało się, nie cofnę czasu.

Razem: ok. 1990? Nie mam pojęcia.

Wiem, nie ma tragedii. Ale i tak żałuję, że dałam się ponieść pokusie. Najważniejsze jest to, że ja się nie poddaję. Nigdy. Od jutra nadal trzymam dietę, nadal liczę dni, nadal trzymam się jadłospisu. Do środowego ważenia po dzisiejszej wpadce nie będzie śladu.

Kochane, nigdy się nie załamujcie. Cokolwiek się nie wydarzy - trzeba się natychmiast opamiętać, podnieść z kolan i walczyć dalej.

Buzi :*