Obiad jak obiad. Szału nie było.
Mój M dostał napadu zup. Więc dzisiaj ze względu troszkę na mnie była zupka jarzynowa z małymi kulkami mielonego. Ja ograniczyłam się do samej zupki bo mielonego nie lubię. Zjadłam niezabieloną, ale nie opanowałam się później, aby troszkę wyjeść zabielonej. Jest o wiele lepsza.
Przed obiadem było 2 śniadanie - batonik musli light.
Przekąski to morele i kilka kulek winogrona.
Kolacja nic specjalnego - plaster sera białego i te kilka łyżek zupy zabielanej.
Pod koniec dnia jak zwykle pół grejpfruta. Ciekawi mnie czy to naprawdę działa (ten grejpfrut).
Ćwiczenia - trudno stwierdzić - może będą, może nie. Tak na 80% będą. Przegrywają troszkę z książką.