Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Interesuje mnie: astronomia, fizyka, teologia, historia i "z grubsza" ;-) wszystko co naukowe. Uwielbiam podróżować. Uczę się namiętnie języków obcych. Obecnie pracuję w dyplomacji. Do odchudzania skłoniły mnie wyłącznie kłopoty ze zdrowiem, gdyż dobrze zjeść (bardziej w sensie jakości niż ilości) po prostu uwielbiam!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 79281
Komentarzy: 712
Założony: 7 sierpnia 2012
Ostatni wpis: 24 stycznia 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
archange

mężczyzna, 55 lat, Den Haag

182 cm, 104.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 listopada 2019 , Komentarze (13)

Wczoraj Vitalia się zepsuła i nie można było dodawać wpisów. Zgłosiłem problem jeszcze wczoraj wieczorem na "pomoc", jednak serwis usunął usterkę dopiero dzisiaj po 13.

Co u mnie. Od wczoraj waga spadła mi o kolejne 500 gram. To drugi dzień spadku z rzędu, po dwóch pierwszych dniach wzrostu. Stan dzisiejszy ważenia osiągnął poziom o 200 g niższy niż w dniu, w którym wznowiłem swój Pamiętnik odchudzania i ponownie wziąłem się za siebie. Czyli per saldo maleńki sukces.

Dziś zjedzone 1391 kcal + kolejna godzina basenu. Zmierzyłem też poziom ciał ketonowych. Są w normie.

Od jutra do poniedziałku jestem na wyjeździe. Przez cztery dni nie będę sobie sam przygotowywał posiłków, lecz będę musiał jeść to co zostanie mi podane. Jak zapewne wiecie z autopsji, to zawsze ciężki okres dla odchudzającego się, jeżeli ktoś Was karmi i zdecydowanie nie jest to dietetyk. Najprawdopodobniej nie będzie przez te cztery dni także basenu, ale tu krótka przerwa nie zaszkodzi, gdyż chodziłem trzy dni z rzędu.

Mój wyjazd może też wpłynąć na moją chwilową nieobecność na tym blogu. Po 11 listopada (a może wcześniej?) powrócę tu i zdam Wam relację.

Trzymajcie za mnie kciuki, żebym się oparł kiedy trzeba i przez te cztery dni z powrotem nie upasł. :)

Miłego wieczoru. (pa)

7 listopada 2019 , Skomentuj

Wpis z 06.11 – niestety nie byłem go w stanie zamieścić wczoraj z powodu błędu serwera Vitalii:

 

Wzrost wagi zastopował. Dzisiaj spadła o 600 gram. Wcześniej były dwa dni wahnięcia w górę. To jeszcze w normie. Gdyby dzisiaj poszła znowu w górę zacząłbym się trochę niepokoić.

Dziękuję Wam wszystkim za rady i przestrogi. Wiem, że płyną one z autentycznej troski. Wszystkie uważnie czytam i jestem Wam za nie wdzięczny. To że nie wszystkie od razu wdrażam, nie oznacza, iż nie wdrożę ich w najbliższej przyszłości. Pewna powściągliwość z mojej strony w tym zakresie wynika z doświadczeń, które mam ze swoim organizmem z czasu kiedy skutecznie odchudzałem się po raz pierwszy pięć lat temu. Jest to dawno i nie dawno. Na razie bacznie obserwuję zachowania swojego organizmu, łącznie z badaniem poziomu ciał ketonowych, który może drastycznie wzrosnąć przy zbyt małej podaży węglowodanów i jest to niebezpieczne (kwasica ketonowa, zagrożenie śpiączką).

W komentarzach Agnusia93 zapytała dlaczego ważę się codziennie, czyli za często. Kwestia przyzwyczajenia. Robię to codziennie rano od ponad pięciu lat. Wiem, że wahnięcia dobowe bywają zwodnicze (vide ostatnie cztery dni) ale per saldo wychodzi na to samo.

Podobnie w kwestii zafałszowań, które dają wagi elektroniczne, co podniosła w komentarzu PannaNiecierpliwa. Faktycznie, zauważyłem już dość dawno, że wchodząc na wagę trzy razy z rzędu można czasem otrzymać trzy różne odczyty, różniące się między sobą w skrajnych przypadkach, o zgrozo, nawet o kilogram. Jak wejdziecie po raz kolejny od razu, to waga raczej będzie ta sama. Ale spróbujcie pomiędzy pomiarami odczekać powyżej jednej minuty i przekonacie się, że niektóre wagi mają tę przypadłość. Tak się zachowuje mój Bosch i tak zachowywała się waga, której używałem wcześniej (nie pamiętam marki). Ale o dziwo kiedy testowałem starego polskiego Łucznika, tego zjawiska nie było. Dlatego kiedy chcę mieć pewność co do swojej aktualnej wagi robię to rano trzykrotnie (przed myciem się, w trakcie i po - chodzi o zachowanie tych ponadminutowych przerw) i wyliczam średnią z trzech pomiarów.

Dzisiaj też zaliczyłem godzinę basenu. Planuję chodzić na basen 2-3 razy tygodniowo, więc to nie sport wyczynowy. :)

Zjedzone kalorie: 1312 kcal.

5 listopada 2019 , Komentarze (13)

A jednak po wczorajszych 1405 kcal waga poszła mi do góry o 400 g. Drugi dzień z rzędu w górę mimo trzymania diety. Podejrzewam, że organizm z jakichś nieznanych mi powodów gromadzi wodę. Jakieś sugestie?

Dzisiaj jedzenie zakończyłem na 1497 kcal. Dorzuciłem jednak godzinę dosyć intensywnego pływania. Oczywiście nie jest ze mnie Michael Phelps, więc pływanie było "intensywne" na moje możliwości. Ale przynajmniej cały czas starałem się płynąć, a nie siedzieć w jacuzzi.

Trzymajcie za mnie kciuki przy jutrzejszym ważeniu, a jak i ja trzymam za wszystkie Wasze diety. :)

P.S. Przynajmniej jestem dobrze nawodniony. ;)

4 listopada 2019 , Komentarze (5)

No to mamy 4 listopada. Już po długim weekendzie. Dziś, mimo restrykcyjnego utrzymania wczorajszej diety waga poszła o 300 g w górę. Na razie nie znam przyczyny. Może woda zatrzymana w organizmie, może spowolnienie metabolizmu. Nie przejmuję się tym na razie zbytnio, gdyż 1-2 dni wahnięcia, to jeszcze jest normalne. Ważny jest trend. Liczę, że jutro będzie znowu mniej.

Kilkoro z Was wczoraj zmartwiło się, że skończyłem dzień na 1361 kcal, bo to znaczy, że się głodzę i nic dobrego z tego nie będzie. W latach 2013-2014, kiedy zrzuciłem 60 kg, byłem pacjentem prof. Barbary Zahorskiej-Markiewicz, założycielki i wieloletniej szefowej katowickiej poradni "Waga" (skierowanie z NFZ). Pani Profesor zmarła niestety w 2018 r., dożywszy lat 80. 1400-1500 kcal dziennie dla mnie, to był JEJ pomysł. Powtarzała mi wielokrotnie, że nawet jeśli sobie pofolguję, to byle nie więcej niż 1800 kcal. Powyżej tej granicznej liczby zacznę tyć. I miała rację. Moje doświadczenie z ok. siedmiu lat. 1800 kcal waga mi stoi. Powyżej 1800 kcal niestety idzie w górę. Taka najpewniej moja uroda genetyczna. Do tego należy dorzucić jeszcze fakt, iż z wiekiem niestety metabolizm naturalnie spowalnia.

Dzisiejsze moje menu:

1 bułka wiejska z ziarnami - 100g

Łosoś antlantycki (filet wędzony na gorąco z koprem) - 125g

Smoothie - 250 ml

Gnocchi ze szpinakiem i suszonym pomidorem - 450 g

Chleb żytni razowy - 37 g

Łosoś pacyficzny dziki wędzony na ciepło - 38 g

Łącznie: 1405 kcal

Więcej dziś kcal dziś już nie będzie. Oczywiście nie używam masła do pieczywa ani niczego nie słodzę cukrem.

Jutro zamelduję Wam wagę. Mam nadzieję, że dalej już nie urośnie. :)

 

3 listopada 2019 , Komentarze (5)

Ciasteczko rafaello 53 g, 212 kcal. Straszne. Łącznie dziś 1361 kcal. Na tym koniec. :)

3 listopada 2019 , Komentarze (4)

Ranne ważenie. Nie jest źle. Choć nie ma "wow!". Spadło mi od wczoraj 300g. Może nie ma szału. Jednak cieszę się, że spadło. Dzisiaj zjadłem do tej pory pory (16:45): dwie kromki razowego żytniego chleba - 69 g, serek pleśniowy Cantorel - 23 g, ser litewski Dziugas - 37 g, sardynki w sosie pomidorowym - 123 g. Łącznie 611 kcal. Pewnie coś jeszcze skubnę. Opiszę Wam dla własnego zdrowia. :)

Trochę mitów związanych z odchudzaniem:

1. Tzw. zdrowa żywność

zero cukru, tylko naturalne składniki, błonnik, witaminy i mikroelementy, antyoksydanty, kwasy omega 3. To wszystko prawda. Ta żywność jest zdrowa. Czasem nawet zwalcza komórki rakowe. Tylko często zawiera DUŻO KALORII!

2. Owoce

samo zdrowie, witaminy, naturalne mikroelementy, błonnik. I w tym wszystkim CUKRY proste, fruktoza i glukoza oraz bardzo wysoki indeks glikemiczny (= szybko znowu chce się jeść).

3. Alkohol

Masakra. Puszka piwa 200-300 kcal. W piwie oprócz witaminy B dodatkowo pływa maltoza. Cukier. Mega wysoki indeks glikemiczny. Unikajcie piwa, odchudzając się!

A teraz zostanę zlinczowany... wódka. Niszczy wątrobę. Prawda. Niszczy szare komórki. Prawda. Niszczy relacje rodzinne. Prawda. Uzależnia. Prawda! Kalorie: 230 -240 kcal na 100 ml. Bardzo dużo. Prawda. Natomiast pytanie: czy czysty alkohol (a czysta wódka to alkohol etylowy + woda) jest w stanie być przerobionym przez naszą wątrobę na glikogen lub tłuszcz? NIE. Tak samo jak węgiel kamienny ma swoją kaloryczność, ale po zjedzeniu może się nim strujemy, jednak brzuch raczej nie urośnie. Faktyczny negatywny wpływ czystego alkoholu przy odchudzaniu jest jedynie taki, że wątroba po spożyciu staje się bardziej zajęta usuwaniem z organizmu trucizny i wówczas odpuszcza sobie trochę metabolizowanie wchłoniętych tłuszczy. Ryzykujemy więc głównie uszkodzeniem wątroby. ;)

2 listopada 2019 , Komentarze (14)

Pytaliście o samopoczucie po wczoraj - dobre. Bałem się, że po Wszystkich Świętych znów przytyję, bo ciasta, goście itp. Ale nie, wagę utrzymałem, czyli jest 106,9 (wiem, dużo). Mam nadzieję, że jutro w dół.

Malina007 - dziękuję 007 (Bond)? ;)
Ta-Zuza poruszyła ważną kwestię: "jestem ciekawa jak to się stało, że waga tak brutalnie wzrosła? Zacząłeś jeść więcej czy zacząłeś jeść inaczej, czy też były jakieś inne przyczyny".

Sądzę, że utrzymanie wagi po schudnięciu jest trudniejsze niż samo chudnięcie. Chudnąc macie konkretny cel: np. 80 kg, 50 kg itp. Cel ów, komputerek w Internecie obliczy Wam na konkretny czas (np. jeśli utrzymasz dietę, to będzie 1 rok i 8 miesięcy). To faktycznie tak działa. Kiedy już ten cel osiągniesz, masz te kilogramy jednak utrzymać.

Czułem się zagubiony. Nie mogłem dalej być na tej diecie co do tej pory (1500 kcal), bo wpadłbym w końcu w anoreksję i ostatecznie bym umarł. Jednak to mi najbardziej odpowiadało! Czułem się dziwnie, że nagle mam zjeść więcej. Mój mózg się przeciw temu buntował! Zmusiłem się do tego. Nadal liczyłem kalorie, jednak po pół roku "jedzenia trochę więcej" organizm się przyzwyczaił i zaczął być głodny wieczorami. Bardzo dużo jestem też w delegacjach, co najmniej 3 razy w miesiącu, kiedy karmi Cię dobry hotel (tak, firma płaci). A tam podają rarytasy. Trudno odmówić, chcesz tylko spróbować.

Szybko też zorientowałem się, że wyliczana dla mnie przez Internet tzw. "spoczynkowa przemiana materii", czyli spalam tyle kiedy tylko śpię, nadal jest za duża. Po prostu wówczas tyję (uwierzcie, wiem co piszę bo codziennie od lat ważę pokarmy). Moja spoczynkowa przemiana to ok. 2200 kcal. A ja faktycznie żeby nie tyć nie mogę wchłonąć więcej niż 1800 - 1900 kcal. Poniżej 1800 delikatnie chudnę.

Reasumując. Mojej jojo nie był tak, "brutalne" jak pisze Ta-Zuza. Schudłem 60 kg przez 2 lata. W ciągu kolejnych 5-ciu lat odzyskałem z powrotem ok. 35 kg. To 7 kg rocznie. DUŻO. Jednak przez pięć lat. Nie usprawiedliwiam się. Postanowiłem teraz odwrócić ten trend. I nie poddam się. Obiecuję. :)

Dziękuję Wam za wsparcie. :)

1 listopada 2019 , Komentarze (4)

Od wczoraj zgubiłem 1,1 kg. Ze 108 do 106,9.To nic nie znaczy. Organizm zużywa glikogen i spuszcza wodę. Przy rygorystycznej diecie szybkie spadanie na wadze może potrwać ze dwa tygodnie. Potem wszystko wyhamowuje.

Dziś Wszystkich Świętych. Mieszkam przy cmentarzu, gdzie mam kupę zmarłych: dwie pary moich dziadków, moi rodzice, wujek i kupka przyjaciół, którą Pan zabrał do niebios szybciej niż mnie. Po cmentarnych wizytach zeszła się rodzina. Bo mieszkam blisko cmentarza. Było ciasto. Były sałatki. Kontrolowałem się ale coś skubnąłem. Na zasadzie "wypada by gospodarz posiedział z gośćmi". Czy przekroczyłem  kalorie? Pewnie tak. Ale bez szaleństw. Jutro  napiszę Wam ile ważę.

1 listopada 2019 , Komentarze (17)

W ciągu niecałych dwóch lat zgubiłem 60 kg (ze 134 do 73) i stałem się patyczakiem. Kupiłem nowe ciuchy, zmieniłem stylistę, poczułem się mega  atrakcyjnie. W ciągu kolejnych pięciu odzyskałem 38 kg z powrotem.

Zaczynam walkę od nowa. Pomóżcie mi proszę.

21 lipca 2013 , Komentarze (7)

Po 350 dniach. Z otyłości znacznej, przez otyłość, nadwagę do wagi normalnej. Nie jest to jeszcze żadna z tzw. wag idealnych ale nie mam już nadwagi. Według wszelkich możliwych parametrów: BMI, zawartości tłuszczu, różnych przeliczników typu brzuch do wzrostu, tyłek do klaty i Bóg wie co tam jeszcze, wszędzie wychodzi mi waga w absolutnej zdrowotnej normie. Spadło mi też do normy ciśnienie, wyrównał się poziom hormonów, przestałem chrapać, zmieniłem na nowe wszystkie ciuchy.
Na razie wciąż jestem jeszcze blisko granicy, więc nadal muszę trochę stracić, ale i tak osiągnąłem więcej niż jeszcze rok temu byłem w stanie sobie wymarzyć.