Zarzekałam się że nie będę ćwiczyć....ale ja już chyba nie potrafię.
Po ostatnim zważeniu stwierdziłam że za przeproszeniem mam w dupie ćwiczenia i wszystko, moja dupa już wielka pozostanie, cóż....
No ale jak powiedziałam, tak nie zrobiłam. Tłumaczenie moje było takie że obraziłam się na Chodakowską, bo przecież obiecuję że sylwetka się zmieni, polecą centymetry i będzie cacy.
Więc stepowałam na moim steperku przez dwa dni po 40 minut. Ale jakoś tak mi brakowało tych ćwiczeń i już w poniedziałek był szok trening z płyty a wczoraj kiler.
Och jaka ulga i jakie szczęście. Chyba jestem uzależniona...:)
Więc wracam do ćwiczeń, trudno skoro nie przynoszą efektów fizycznych, niech przynoszą psychiczne, bo moje życie od roku to jeden wielki dół.........rów mariański....
A czemu? Mój kochany mąż pojechał w marcu ubiegłego roku do Anglii, a ja zostałam z dziećmi, z zamknięciem jednej firmy i otwarciem drugiej, z problemami .....
Dałam radę, ale przede mną trudne dni. Moneta wypadła na reszkę więc w lipcu wyprowadzam się z dziećmi do Anglii do męża.....Boję się i nie chcę tego, ale .....
Dzieci tęsknią ja tęsknię mąż tęskni. W Polsce nie mamy nic i nic już tu nie czeka - tak sobie tłumaczę. Ale czuję swój bunt i to że dla mnie życie tam się skończy:(