Witajcie moje kochane:))
Szykuje sie kolejny upalny dzien w Łodzi...od kilku dni żar leje sie z nieba i zero burzy,deszczu...
Jak tak czytam,ze u niektorych z Was byla burza,to szczerze zazdroszcze...:)
Wczoraj tak jak pisalam,bylam nad wodą,bylo super..jednak nie ma to jaksie ochlodzic...ja ogolnie nigdy nie bylam amatorka pluskania sie,zawsze wolalam posiedziec przy wodzie,ewentualnie troche pomoczyc nogi,ale wczorajpobilam rekord...Prawie nie wychodzilam z wody....A co sobie wyszlam to nie dawalamrady z goraca,i spowrotem siup sie moczyc:)
Bylo bajecznie,ale jak wrocilismy jiz byla masakra...wygladam jak rak,wszystko mnie boli i piecze...nawet nie musze chyba pisac jaka mialam mila noc...hehe...i dzis tez cierpie...stanika zalozyc nie moge,bo mi ramiaczka podrazniaja i bol sie nasila...
Po powrocie znad wody wczoraj usiedlismy na podworku i ogladalismy mecz,ale byly emocje...jestem tak dumna z naszych...a Kuba juz wogole jest the besciak.Lewy moze sie schowac;P
Byl tez grill na meczyku,ale ja nie jadlam:) wypilam co prawda piwko owocowe dla ochlody i loda....no ale trzeba sie jakoswspomagac przy tych upalach:)
Ogolnie wracajac do mojego poprzedniego wpisu...i moich obaw co do wlozenia kostiumu kapielowego...nie bylo tak zle...troche czulam skrepowanie,ale nikt nie patrzyl sie na mnie,nikt mnie nie wysmial wiec przezylam;) Tymbardziej ze byly duzo wieksze panie ode mnie i wcale sie nie przejmowaly,wiec ja tez zluzowalam;))
Caluje Was goraco :*
Milego dnia:)