Oj... pooperacyjna rekonwalescencja to trudna sprawa... Mam już wyjęte szwy - to najważniejsze, bo już nie ciągnie
. Do tej pory z jedzeniem było kiepskawo... Zaburzył mi się rytm posiłków, czasem były tylko 3 zamiast 5... czasem wieczorem podjadło się lodzików
... Ale dziś czuję, że powoli wracam na dobre tory. Jutro zrobię pomiary i ważenie - tak dla samokontroli, bo po powrocie ze szpitala ważyłam 57 kg... ale nie wiem, czy to spowodowane samą operacją, czy lekami, kroplówkami... W każdym razie powoli, do przodu, mam poważne plany co do utrzymania moich 60kg i ładnego wyrzeźbienia ciałka... Na rzeźbienie jeszcze za wcześnie, ale myślę, że spacerki wprowadzić już mogę bo ostatnie dwa tygodnie to tylko siedzenie - leżenie, leżenie - siedzenie...
A to moje dzisiejsze śniadanko
owsianka z jeżynami "podkradzionymi" cichaczem z ogródka teściowej
BUZIOLE :)
ZAPRASZAM :)