Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Nie lubię sportu. Pływanie to jedyne co toleruje mój organizm. Czas to zmienić, tyję coraz bardziej, zajadam stres. Bardzo chcę zmienić w sobie to, że chęć na jedzenie przerobię na sport :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 76176
Komentarzy: 1511
Założony: 20 stycznia 2013
Ostatni wpis: 29 stycznia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Tazik

kobieta, 34 lat, Wrocław

177 cm, 84.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 kwietnia 2013 , Komentarze (54)

Oj Koteczki.

Wróciłam.
Tak oto:



DALI MI TAKI WYCISK, ŻE ZOBACZYŁAM GWIAZDY NAD SOBĄ !!!



Specjalnie dla mnie wybrali trasę tylko na 7km.

Mamoooo......




WIDAĆ MAMY ZUPEŁNIE RÓŻNE POJĘCIE TRUCHTU

Dobra. Od początku.
Wysiadamy z auta.
Zapowiada się pięknie!
Rzeka, górka, słońce świeci. Cud miód.

Zaczynam biec po swojemu.
Oni za mną.

Dogonili mnie, otoczyli jeden z jednej, drugi z drugiej strony.
Czuję, że przyspieszam.
Zaczynam im dorównywać tempa.
"Przestań! Oni biegną za szybko!!!"

Biegnę dalej.
Po 300m czuję, że czoło mi wilgotnieje, policzki robią się czerwone.
Po 1 km wyprzedzili mnie i tylko raz jeden, raz drugi się oglądał i dawał znak -
"No dawaj, dawaj!"

Biegnę. Po 2km pot lał się ze mnie ciurkiem.
Po  3,5 km nie wiedziałam gdzie jestem.
"Kur*** co ja tu robię ?!!"

Po 4km nogi mi się plątały, a legginsy zaczynały mi spadać.
"Co jest ?!"

Następny kilometr przytrzymywałam legginsy, żeby nie spadły z tyłka.
Czerwień na mojej twarzy zmieniła się w purpurę.
Tak się zgrzałam, że bluzę miałam mokrą.

Po 5km nie wiedziałam jak się nazywam.
Wiedziałam jedynie, że skądś
ZNAM TO UCZUCIE.
UCZUCIE TOTALNEGO ZMĘCZENIA I ZNIECHĘCENIA !


TO KOSZMAR Z MOJEGO WF-u !!!

POWRÓCIŁ !!!

Gdy łapczywie łapałam oddech, nogi mi się plątały, w głowie szumiało i aż gęsto było od niemych przekleństw !!!


W międzyczasie gdy pilnowałam, żeby spodnie mi nie zleciały- byliśmy na siódmym kilometrze.
Jeden kolega nas wyprzedził. Drugiemu pot spływał po czole, ja go goniłam z wywieszonym jęzorem.

Ostatni kilometr !!!
DASZ RADĘ!!!





Na ostatnich 500m wściekłam się nie na żarty. Na siebie, na nich, na wszystko
Głupawka połączona z wściekłością dała efekt taki, że nie patrzyłam na opadające spodnie, nie patrzyłam na nic- pobiegłam jak szaleniec aż do samochodu. Wyprzedziłam ich, normalnie dostałam szału

Wróciłam bordowa, jak mi powiedzieli
Dochodziłam do siebie powoli, wypiłam im pół napoju izotonicznego i wytłumaczyłam , że nigdy nie biegam tak szybko ! Ja sobie lekko, spokojnie truchtam, ledwo policzki mam czerwone...
A tutaj ?!
Co to było ?!??

Oni zazwyczaj biegają szybciej i dalej, kondycje mają super.
Teraz jak tak myślę, to fajnie było, dobrze mi zrobił taki szybszy bieg.
Mega odmiana hehe


Koteczki, wróciłam do domu i rzuciłam się jak dzik na wodę, zjadłam banana tak szybko jakbym jedzenia nie widziała na oczy
Po moich treningach aż takiego apetytu nie mam hehehe


I nagle szok.
Dostaję smsa "Jak tam po treningu?:)"- niby wszystko ok, ale sms był od chłopaka, który mi się kiedyś baaardzo podobał

Hehe, wieść się rozniosła ...! Byłam w takim szoku ciężkim...
Napisałam jak było na treningu, że ledwo żyję, ale jakimś cudem przebiegłam całą trasę :)



Napisał, że jest ze mnie dumny.




ŻE COOOO ????

Hm. Koledzy chcą biegać znowu ze mną. Ten kolega chce też dołączyć.
Co się dzieje ???

Zaczęło się od tego, że w lutym wybiegłam na 200m, 8kg cięższa... A teraz?
Już niedługo przebiegnę 8km i to może w licznej grupie :) Ma-sa-kra.



Menu dzisiejsze:
1. 2 jajka na miękko, 3 kromki razowca, łyżeczka masła
2. marchew, garść słonecznika i pestek dyni
3. 2 gołąbki z sosem pomidorowym posypane pietruszką
4. pół napoju izotonicznego, banan, kilka żelków z sokiem owocowym 
5. kromka razowca z pasztetem sojowym, parówka z musztardą


Chciałam jeszcze zasiąść do nauki, ale wyglądam tak:



CHCIAŁAM WAM PODZIĘKOWAĆ ZA WSPARCIE !!!
M.IN. DZIĘKI WAM PRZEBIEGŁAM TĘ TRASĘ I (PRAWIE, ŻE) DOTRZYMAŁAM IM TEMPA !!! 


DZIĘKUJĘ !!!


Dobrej nocy, Koteczki :)

16 kwietnia 2013 , Komentarze (13)

Kochane Koteczki !

Bardzo Wam dziękuję za miłe słowa. Nie dość, że się chwalę, że mnie ludzie chwalą, to jeszcze i od Was pochwały słyszę Dziękuję !

Co się tyczy pytań o zdjęcia- Koteczki, zbieram się w sobie, za niedługo coś wstawię, ale jeszcze trochę muszę ze sobą powalczyć ;) Bo ja jednak taka wstydliwa jestem ...

Dzisiaj rozpoczęłam sezon grillowy !
Słońce cudownie świeciło, termometr oszalał, pokazywał ponad 20 stopni... Dlatego różne sprawy poszłam załatwić pieszo, zrobiłam 8km, a dodatkowo opaliło mi twarz i dekolt ! Tak grzało :) Uznaliśmy więc, że grillowy czas zacząć :)
Na super ognisko zaprosili mnie ci koledzy biegacze. Zawsze się kumplowaliśmy, ale oczywiście zawsze tylko na imprezach, domówkach, ogniskach, wyjazdach itd. Nigdy nie spędzaliśmy razem czasu uprawiając sport... (No bo ja i sport, hahaha) ...
A tu nagle dostaję zaproszenie na wypad na piękną trasę widokową, która ciągnie się na kilka kilometrów, jest za miastem i idealnie nadaje się do biegania. Oni tam trenują i... uznali mnie za swoją, skoro chcą mnie tam zabrać, hehe


Koteczki, stresuję się, że nie dam sobie rady ! Oni biegają po 10-15km szybkim tempem... Jeden jest sportowcem, drugi jest strażakiem- no kondycję to oni mają...
Gdzie ja do nich...
Nie wiem czy nie porywam się z motyką na słońce, zdechnę im po moich 5km i koniec będzie...


Ale zdecydowałam się spróbować. No bo czemu nie? Najwyżej będę ich gonić szybkim marszem, hehe




Dzisiaj też się tak zgadaliśmy i wyszły na jaw pewne pikantne szczegóły dotyczące męskiej obserwacji dziewczyn, które biegają. Byłam w szczerym i ogromnym szoku...! Nie sądziłam, że tak wnikliwie obserwują biegające dziewczyny, naprawdę patrzą z podziwem i doceniają ich wysiłek i chęć aktywności. Nie mówiąc o tym, że wychwalali urodę, bo to inna sprawa hehe ;) Dokładnie opisali mi biegające w naszej okolicy dziewczyny Obczajka jak nic !



Ach, ale nóżki....
Zdrowe, piękne...




Oj, a moje menu znów w złym stanie.

1. Na śniadanko sobie usmażyłam naleśniki budyniowe bez mąki pszennej. Dałam budyń czekoladowy, więc miały wspaniały smak, zjedzone zostały z konfiturą wiśniową- pychotka! (przepis na naleśniki w przepisach, w dziale "ugotowałam" :P )
2. kromka z serkiem, pół grejpfruta, zielona herbata
3. talerz kaszy z sosem i mięskiem, ogórki kiszone
4. mały czekoladowy sękacz (patrzył na mnie od ponad tygodnia i mówił "zjedz mnie")
5. 2 cieniutkie kiełbaski upieczone na kiju nad ogniskiem :)


Pytam się: gdzie w tym menu są warzywa?... I po co ten sękacz? ...
Pięknie realizuję swoje postanowienia. Muszę sobie układać wcześniej menu, bo z rozpędu wpadają mi takie oto "kwiatki".


Dobra, plan na jutro jest taki:
- wstaję wcześniej, ogarniam się, jem zdrowe i sycące śniadanie i przystępuję (wreszcie!!!) do konkretnej nauki
- w przerwach od nauki jem zdrowe drugie śniadanie i obiad, popijam herbatki ziołowe zamiast tylu kaw co zwykle
- potem porządne rozciąganie, masaż biednych łydek i jedziemy w trasę. Święci Pańscy, bądźcie ze mną...

(nie)Święte moje Koteczki wy też bądźcie ze mną ! :)))
Ściskam na dobranoc :))


 



14 kwietnia 2013 , Komentarze (19)

Cześć Koteczki !


"Oooo, jak ty inaczej wyglądasz..!"
"Ojej, to ty ?! Ale schudłaś !"
" Ale się z ciebie laska zrobiła !"
"Nogi ci zeszczuplały !"
"Odchudzasz się? No co ty, po co? przecież wyglądasz dobrze!"
"A jak na buzi widać, że schudłaś..."


Plus komplement od babci:
" Dziecko, jak ty zmizerniałaś! "

czyt. "Schudłaś- trzeba ci upiec ciasto drożdżowe z kruszonką!"


Ach, te komplementy.
Mogą zawrócić w głowie.

W okresie walki ze sobą, ze swoim obżarstwem, są one miłą nagrodą.
Wyraźnie stwierdzamy, że SĄ EFEKTY !!!
Widzimy, że inni dostrzegają zmiany.
Ciężko pracujemy i ŚWIAT TO WIDZI !!!

Jak reagujecie na komplementy?
Bo ja na przykład zareagowałam tak:




"O jaaa, są efekty !! Mogę zjeść coś pysznego" hehehe



Wczoraj to było. Na takiej zamkniętej imprezie w barze. Poszłam, było świetnie! Ale tak mi nasłodzili, że cukier uderzył mi do głowy


Usłyszałam wiele, wiele miłych słów.
Ubrałam wczoraj obcisłe, czarne spodnie, wyższe buty i taką luźniejszą bluzkę-tunikę, coś takiego.
Rzeczywiście wcześniej popatrzyłam na siebie, stwierdziłam "nie jest źle!" i poszłam.
Szczególnie zachwycali się nogami, że takie szczupłe się zrobiły. A jeszcze w czarnym to wiadomo, hehe



Specjalnie zmierzyłam dzisiaj swoje nogi, co się z nimi stało i ile poszło cm. I tak:
- w sumie z uda w najgrubszym miejscu nie spadło dużo, bo niby 1cm
Ale...
- jest ogromna różnica od kolana w górę ! Wysmukliły się, jak wcześniej mi się stykały już od kolan w górę, tak teraz ...mam tam pustkę, przestrzeń, dziurę hihi



I cieszę się strrrrasznie !!! Niepokoją mnie tylko moje łydki.
Widzę tam mięśnie i z jednej strony się cieszę, a z drugiej jakoś to zjawisko jest mi tak obce, że aż straszne !!! :P




Jeśli chodzi o jedzonko, to na całą noc zjadłam tam kawałeczek tortu i jedną kiełbaskę z grilla z musztardą i ketchupem. Więc wobec uginających się stołów to naprawdę niewiele Trochę potańczyłam, więc element ćwiczeniowy zaliczony
Wypiłam do tego kilka drinków z wódki, wody gazowanej i cytryny.
Najlepsze drinki -i dzięki wodzie i cytrynie nie ma kaca


Wstałam o 14:30 O zgrozo !
Zjadłam pyszny obiad, na deser galaretkę z bitą śmietaną I apetyt dzisiaj mam wilczy !!! Jutro muszę się wybiegać jak kozica górska

A co do biegów- wczoraj nie udało mi się w 100% przebiec tej trasy, o której pisałam. Te góry mnie wycieńczyły !
W pewnym momencie dobre 500m było prawie pionowo, że iść nie mogłam, a co dopiero tam biegać
Ale kiedy przeszłam sobie ten najgorszy kawałek- resztę trasy, czyli jakieś 4km, przebiegłam cudownie, bo było cały czas lekko z górki, a ponadto budząca się do życia natura poprawiała humor! :)



Na tej imprezie byli moi koledzy, którzy też biegają. Podobno mnie gdzieś widzieli jak biegłam i nie dawali mi żyć.

Milion pytań, jak sobie radzę, od czego zaczynałam, jak mi idzie teraz, jak puls, noooo masakra, pytania i pytania !!
I chociaż się śmiali z mojego tempa, że takie żółwie to widziałam, że naprawdę im się to podoba, że biegam.
Chyba dawno jakieś moje poczynania nie wzbudziły takiego zainteresowania wśród płci przeciwnej Myślałam, że będą mieć polewkę, ale oni tak popatrzyli i poważnie zgodnie powiedzieli, że obojętnie co robię i jak to robię (choćby najwolniej na świecie)- i tak jestem o niebo lepsza od tych, co wolą się lenić w domu.
Nadymałam się tam jak paw Hehehe




Koteczki, biegamy, biegamy !!! Ruszamy się !!! Chodzimy, spacerujemy!!!
1. DLA SIEBIE !
2. DLA SWOJEGO DOBREGO SAMOPOCZUCIA !!!
3. DLA ZDROWEGO SERCA!!!
4. ŻEBY SCHUDNĄĆ!!!


5. ŻEBY SŁYSZEĆ KOMPLEMENTY I POCHWAŁY, ŻE JESTEŚMY TAKIE FAJNE I AKTYWNE !!!




Zbieram się Koteczki spać, nie piszę menu, bo znowu w nim pełno niezbyt ciekawych rzeczy. Od jutra ogarniam się w dawnym stylu jedzeniowym, a więc:

- małe grzeszki jeśli już to tylko do śniadania !
- owoce na II śniadanie lub podwieczorek
- śniadania obfite
- obiady z dużą ilością warzyw
- wiele przypraw
- na kolację białko
- słodkie przekąski z domowej kuchni (wrócić do pieczenia kokosanek, ciastek owsianych, itd.)


A tymczasem mówię Wam kochani dobranoc :)))

13 kwietnia 2013 , Komentarze (12)

Koteczki !

Jestem, żyję, nie zniknęłam !
NIE ODPUSZCZAM !

Bo i takie już podejrzenia poszły w moją stronę !

Takie miałam święto w rodzinie, brat z Belgii wrócił i taka radość była, że mnie wyrwało z życia na kilka dni :) Tak się stęskniliśmy wszyscy za sobą, że w sumie 24h na dobę razem byliśmy :) Zakupy, rodzinne spacery, odwiedziny u dziadka, babci, i wieczorne nasiadówki ze znajomymi i opowieści i wspomnienia do rana
Luuuubię to bardzo !

W tym czasie nie będę nawet mówić jak wyglądała moje dieta, bo składała się głównie z belgijskich pyszności i tradycyjnego polskiego jadła nagotowanego przez mamę. Rozpusta na całego Ale za to biegałam, tego nie umiem odpuścić


Kochani, pobiłam swój mały rekord- przebiegłam sobie 6km i miałam ochotę na jeszcze, ale kolana mi odmawiają posłuszeństwa, więc staram się ich nie męczyć


Dzisiaj jem już "normalnie", a zaraz wypuszczam się na piękną, nową trasę- prowadzącą przez wiejską drogę przy lesie. Łąki, pola, strumyczek, małe domeczki z sadami... Cudo! (niestety to nie opis Wrocławia! ) Jest to daaalekooo za miastem, pod górę- ale widoki są takie, że warto tam potruchtać i się pomęczyć. Dam znać czy podołałam tej "górze" hehe :)



Cholerka, chciałam schudnąć więcej do maja, a tu będzie zastój, a nawet może być waga na plus. Dlatego znowu się nie ważę


Zobaczę zaraz co u Was słychać, Kotusie kochane! :) Miłej soboty !!! Hihih :))




8 kwietnia 2013 , Komentarze (30)

Koteczki !

Dzisiaj szybko o tym co u mnie, a resztę (OSTRZEGAM)  dłuugiego wpisu poświęcam na temat biegania. Lenistwo mnie ogarnia okropne od kilku dni, nie mam na nic chęci. A na naukę to już w ogóle :D Zrobiłam dziś za to owsiane batoniki i wyszły mi grube i pulchne! Dałam nowe składniki i wyszły inne, ale też dobre :))

Menu:
1. Jajecznica z pieczarkami, 1,5 suchara, pół jogurtu z otrębami i błonnikiem, pomarańcza
2. schab, buraczki, surówka z marchwi, jabłka, pora+ pietruszka, ogórek konserwowy, kubek domowej pomidorówki
3. batoniki bakaliowe, marchewka
4. 2 kawałeczki babki
5. gotowane mięso+ ogórek, pół chrupiącej zapiekanej kiełbasy <zachcianka po bieganiu!>
,kubek kisielu brzoskwiniowego

Po pysznych batonikach, mało mi było, więc podkradłam mój ukochany przysmak- babkę czekoladową w białej polewie
Temu nie umiem się oprzeć, coś czuję, że zbliża się też @, bo apetyt mam wilczy...
Nie żałuję tej babki- niebo w gębie !

Trochę mi wstyd przed osobami, które tak ładnie się starają nie jeść słodyczy i im się to wspaniale udaje!! Ja podziwiam, ale na mojej MŻ- MOGĘ jeść wszystko ... tylko po prostu nie chcę !! A czasem chcę I jem I nie będę z tego powodu rozpaczać


Ale do czego ja tu zmierzam...

Do biegania ! Po tym jedzeniu ściągnęłam świeżą porcję muzyki i poszłam biegać.
Nie wiem co mi się stało. Może to przez solidne najedzenie się (może to ta babka )- ale poczułam MOC ... !

Zaczęłam biec. Nie truchtać, nie szurać. Biec.
Oddychałam ciężko, pot mi się lał po czole.
Pobiegłam tak ponad 2km i prawie padłam.
Nie zatrzymałam się, ale biegłam sobie bardzo wolniutko, już w "moim stylu" :)
Źle zrobiłam, że tak wystartowałam, ale z drugiej strony cieszę się strasznie, że mam taką energię i, że pobiegłam w takim tempie odległość, która jeszcze jakiś czas temu była po prostu NIEREALNA.
W trakcie tego treningu, byłam już bardzo zmęczona, ludzie się na mnie gapili... Nie zwracam już w ogóle na nich uwagi, ale czuję ten wzrok na sobie.
Pomyślałam, jak fajnie się czuję.
Biegnę. JA, kurde, biegnę!!
Niebo nade mną, gwiazdy błyszczą jak sreberka, spokojnie, cicho, gdy ściszyłam muzykę słyszałam tylko swoje rytmiczne kroki, oddech, serducho.
Czułam się świetnie!

Wracam do domku, włączam komputer i dostałam kolejne tak miłe wiadomości, że od razu wyszczerzyłam zęby w uśmiechu (i też nie dowierzałam w to co widzę).

Że ja jestem dla kogoś motywacją ??? JA ?!
I to w czym...
W BIEGANIU ????

...

Przysięgam, że moi wf- iści nogą by się przeżegnali na wieść o tym.



Kochani, już odpowiadam na wszystkie pytania.
 Wiem jak to jest, jak zaczynałam i widziałam, że ktoś przebiegł 1km, 2km ! to był dla mnie mistrzem. Nie mówię o takich co to na 10- 15km biegają, bo to nadal nie moja liga

Ale spokojnie- wszystko w swoim czasie !!!

Nie zakładam, że moje podejście jest w pełnie dobre, pewnie profesjonalni biegacze mieliby mi wiele do zarzucenia,
ale JA JESTEM AMATOREM i odpowiem
tylko na pytania zainteresowanych osób :)
Nie czuję się żadnym guru w tej dziedzinie, jestem nowicjuszem, który do tej pory miał zerową aktywność fizyczną.

1. PODEJŚCIE DO SPORTU
Zerowe zainteresowanie sportem. Od zawsze. Wf to mordęga, nawet "sport kanapowy" z pilotem mnie nie interesował. No antytalent i zero takich zainteresowań. Całe życie też słuchałam o tym, jak to mam warunki, żeby grać w siatkę, w kosza, itd. Moje ciało odmawiało posłuszeństwa, nienawidziłam biegać, czy to na 60m czy na 200m czy (nie daj Boże na 500m) - ZAWSZE byłam ostatnia.
Natychmiastowa kolka, policzki purpurowe, lód w płucach, oddech jak stara lokomotywa.
Marzyłam o tym, żeby w sobie wskrzesić jakąś małą iskierkę, małe zacięcie.

TYLKO JAK ....???

<kiedy ja kochałam jeść- kocham dalej Ale nienawidziłam się ruszać. Do tego stopnia, że nawet spacerować mi się nie chciało. Tyłek leniwy do kwadratu.

TYLKO:
KANAPA+JEDZENIE+FILMY


W międzyczasie stosowałam miliony diet, wszystkie kończyły się porażką, nie miałam ruchu w ogóle. A potem zaczynałam żreć. Nie jeść- tylko żreć. I jojo masakryczne. Kiedy nie mieściłam się w ŻADEN ciuch, kiedy zobaczyłam, że moimi najlepszymi kumplami stają się słodycze, tosty, chipsy-pożerane bez smaku i umiaru- stwierdziłam:

DOŚĆ TEGO !!!
ZAPANUJ NAD SOBĄ !!!


2. KONDYCJA
-Tutaj nie ma co pisać wiele. ZEROWA. Zaczynałam od zera, jak człowiek, który przez lata głównie leżał, siedział, nie ruszał się, nie chciał wstawać z kanapy.
- Zadyszka przy wchodzeniu na 1 piętro
- Bieg do autobusu sprawiał, że przez dobre 10 min. dochodziłam do siebie
- Kiedyś byliśmy ze znajomymi w górach i po przejściu 200m-
ZAWRÓCIŁA
M.
 

3. CZEMU BIEGANIE?
-Do biegania namawiał mnie brat już od ponad roku.
- Widziałam jakie to daje efekty na jego przykładzie, bez stosowania diety zrzucił sobie po prostu 8kg zbędnego tłuszczu. Zaznaczam, że zaczął biegać dla kondycji, sylwetkę wczesniej miał bardzo ok, ale teraz ..ma super! Organizm zareagował spaleniem brzuszka :))
- Nie od dziś mówią, że podczas biegania spala się dużo kalorii
- Bieganie jest TANIE
- Nie jest kosztowne i wymagające specjalnego miejsca, karnetu

4. STRÓJ I "SPRZĘT"
-Moją jedyną inwestycją są buty do biegania :) Chyba jedne z najtańszych na rynku 80 zł. Super lekkie, wygodne- ja je po prostu uwielbiam.
-Jak zaczynałam było tak -6 do -10 stopni, zakładałam więc dwie pary legginsów, koszulkę obcisłą, na to cienki golf z długim rękawem i wiosenną kurtkę z kapturem. A na nogi podkolanówki takie ciepłe, dodatkowo, żeby nie wiało hehe :))
- Nie posiadam pulsometru, nie mam żadnych sprzętów.
Słucham tylko swojego organizmu, nie męczę go i wiem kiedy, jak i ile powinnam biec, żeby nie paść trupem na drodze.

5. POCZĄTKI
Kochani, pisałam na samiutkim początku jakie miałam dystanse. To naprawdę było 200m na dzień !!!
Przeczytałam artykuły na www.bieganie.pl z wieloma radami dla początkujących. Jest cała masa rozpisanych treningów, marszobiegów, itd.
Ja zdecydowałam się na inny krok.
Absolutnie nie byłam osobą, która na "dzień dobry" miałaby (po latach leżakowania) zrobić trening na 30 min. (4min. marszu, 1 min. biegu, itd)  Po prostu gdybym przebiegła 1 min. normalnym tempem, zdechłabym od razu Marszobiegu spróbowałam raz i stwierdziłam, że to nie dla mnie :) Nie chciało mi się odmierzać czasu, ile biegu ile marszu, a poza tym jak biegłam, zgrzałam się, potem jak szłam to ochładzałam się- a był mróz... To nie dla mnie !!

Moja metoda polegała na tym, że wraz z każdym treningiem będę wydłużać sobie trasę o 50m- o 100m, wszystko w zależności od tego, jak będę się czuła. I to było tyle- 200m truchtu i koniec. Biegłam 100 metrów w jedną stronę i wracałam do domu. Cały czas biegiem, żeby się w trasie nie zatrzymywać, tylko tak, że wyruszam, przebiegam tylę, ILĘ MOGĘ, wracam.

WSZYSTKO PO TO, ŻEBY SIĘ NIE ZNIECHĘCIĆ !!!

Znam siebie, swoje lenistwo i zniechęcenie, gdybym miała mega zakwasy, albo gdybym wypluwałam płuca.

MOJE ZASADY:
I. Bieg zawsze CO DWA dni ! <nigdy dzien po dniu, nawet gdy biegałam szalone dystanse 200m- robiłam dzień odstępu żeby odpocząć , żeby organizm bardzo stopniowo przyzwyczajał się do nagłego wysiłku>

II Bieg na bardzo krótkie dystanse !!!

III Bieg tak wolny, że prawie marsz, ale jednak to truchcik :)) Ciałko się trzęsie, mięśnie pracują ;))

IV Kontrola oddechu !! <tego musiałam się nauczyć, kontrolowałam wciąganie powietrza nosem, wypuszczanie ustami> Teraz już nawet o tym nie myślę, robię automatycznie.

V Bieg w każdą pogodę. Nie ma złej pogody ! Przeżyłam mróz, śnieg po kolana, śnieżycę sypiącą mi w twarz, wiatrzysko, lekki deszcz, odwilż (od razu zmoczyłam buty). Wychodziłam z domu i koniec. Wszyscy mi mówili, że jestem czubkiem, ale ja wiedziałam swoje. Jak zrezygnuję to się poddam już całkowicie. NIE MOŻNA odpuszczać i koniec !!! Pogoda to wymówka i nikt mnie nie przekona, że jest inaczej

VI Bieg bez zatrzymywania się - powód banalny. PO PROSTU BYM NIE RUSZYŁA, gdybym zrobiła przerwę :))

Kochani, ja po tych moich 300m, potem 450m, potem 500m (!) zawsze miałam ból w nogach, zakwasy - aż się wierzyć nie chce !!!!
A jaka była radość... Jak po jakimś czasie przebiegłam 500m to myślałam, że umrę z radości :D Nie mówiąc później o 1 km !!!
I z każdym dniem, z każdym treningiem biegłam dalej i dalej. Powolutku i coraz dalej.


Jeśli chodzi o nieprzyjemności jakie mnie spotkały zw. z bieganiem:
- drwiny ze strony mojego brata, który twierdził, że ja nie biegam tylko "chodzę" i że chyba sobie jaja robię z tym, że biegam na 200m i koniec. Mówił na mnie "długodystansowiec" heheh :)) Ale ja się śmiałam z nim- BO WIEDZIAŁAM, ŻE ROBIĘ DOBRZE !!
W zgodzie ze sobą i swoim organizmem!!
- po drodze ludzie się gapili i gapią i... BEDĄ się gapić ! Trudno, mam ich gdzieś :)
- Znajomi chcieli mnie wyciągać od razu na 5km i wkurzali się, że ja się nie zgadzam.
Nie mogłam się na to zgodzić, mam swoje tempo, mam swój system i wara od niego Nie dam się zniechęcić.
NIE BĘDĘ SIĘ POPISYWAĆ, że przebiegnę 3km, 5km, czy 10- kiedy wiem, że NIE JESTEM na to GOTOWA!!!!!



6. JAK DŁUGO CZEKAŁAM NA EFEKTY
W związku z powyższym, efekty miałam "za każdym razem" !! Widziałam poprawę z każdym treningiem, bo przebiegałam więcej- i to mi dawało motywację !! Chciałam biec o te parę metrów dalej (NIE SZYBCIEJ) tylko dalej.
Pewnie, że morderczym wysiłkiem dałabym rade przebiec od razu 800 a niem a nie 200
a nie 200m.
TYLKO PO CO ????

Wiem, że byłabym zombie, zniechęconym i smutnym człowiekiem.
A tak?
Wybrałam wolniutki system, który dawał mi satysfakcję i radość z każdego treningu !!!
Na początku byłam purpurowa, spocona, lało się ze mnie, oddychałam też ciężko, pomimo bardzo wolnego biegu.

Ale było lepiej ! Po tygodniu była poprawa.
Po dwóch było fajnie.
Po trzech czułam, że chudnę.
Po miesiącu byłam w stanie przebiec tyle, ile nigdy nie marzyłam, że dam radę !!!


7. MOJA MOTYWACJA DO BIEGANIA
To ciekawe pytanie :) Motywacją był mój cel- przebiec odległość od domu do domu przyjaciółki i z powrotem bez przerwy- 2,4km w jedną stronę.
Przez miesiąc do tego dochodziłam i ZROBIŁAM TO To była motywacja w osiągnięciu celu, udało się... :)))
Bardzo mnie motywuje też strona bieganie.pl, polubiłam ich na fb, kiedy widzę ich obrazki i teksty- od razu mi się chce ruszyć !!!
A teraz najlepsze- ja to po prostu szczerze POLUBIŁAM !!
Czuję się lepiej, lekko, a zarazem jestem silniejsza, mam energię...
CHCE MI SIĘ !!!

Może po tych ciężkich warunkach atmosferycznych bieganie teraz wydaje mi się czystą przyjemnością :)) Marzyłam o zwykłym asfalcie, suchym ! A nie śniegu, paci, kałużach, błocie... :))

No i widzę efekty... Nie znoszę ćwiczyć- to mi dalej zostało Nie ma opcji, nie zmuszę się do przysiadów czy do ćwiczeń z trenerkami w domu.

A jak wiem, że mam wyjść z domu, ubrać się, posłuchać fajnej muzyki- traktuję to inaczej niż zwykłe "ćwiczenia". To dla mnie też łapanie świeżego powietrza, to oglądanie krajobrazu (jak dzisiejsze gwiazdy na niebie!), zmieniająca się okolica, to trasa do pokonania, ludzie do wyminięcia...
 d, do a si

NIE NUDZĘ SIĘ !!!

Ja podziwiam wszystkich, którzy mogą ćwiczyć w domu. Ja tego nie umiem i robię w zamian coś innego :))


ALE SIĘ ROZPISAŁAM !!! KTO DOTRWAŁ DO KOŃCA POWINIEN NAGRODĘ PIENIĘŻNĄ DOSTAĆ I DYPLOM DLA "NAJWYTRWALSZEGO"

I JESZCZE NIE SKOŃCZYŁAM. MOG TAK GLĘDZIĆ I GLĘDZIĆ.

KOCHANI, MAM NADZIEJĘ, ŻE NIECO POMOGĘ, COŚ PODPOWIEM...

JESTEŚCIE WSPANIALI I DZIĘKUJĘ ZA TE WIADOMOŚCI I CIEPŁE SŁOWA!!!
 !IADTE WIADOMO



 KOTECZKI, BIEGAMY :))

U mnie na początku to było tak:



NIE PODDAWAJMY SIĘ !!!
NIGDY !!!


PS. Wiecie co jest fajne? :) Że pozwalam sobie też na grzeszki i (chociaż dość wolno)- to jednak chudnę !

Ściskam wszystkich przyszłych biegaczy!!!
Dobrej nocy Koteczki !!!


6 kwietnia 2013 , Komentarze (20)

Cześć Koteczki ! :)

Ale wczoraj miałam dzień wariata, zabiegany i szalony. Telefony się urywały, odezwał się G. z prośbą o pomoc i spotkanie, a idąc obok witryn, spojrzałam na swoje odbicie... I w 3 sekundy, spontanicznie weszłam do fryzjera Dziś z rana się zważyłam i też jest to dla mnie nowość, stan od dawna wyczekiwany!

Od początku zacznę.
Z G. mam kontakt raz na rok i zawsze jest to szok, gdy się odezwie, a zwłaszcza wtedy, gdy czegoś chce. Ważne jest w tym wszystkim to, że nie lecę do niego jak wcześniej. Nie mam na to ani czasu, ani ochoty. Naprawdę mi się zmieniło w głowie !

Bo to chyba tak to działa, że od dłuższego czasu zmieniam nie tylko swój sposób odżywiania. W związku z tym zmienił się tryb życia, więcej ruchu, bieganie, spacery. Mam więcej energii i robię z niej użytek ! I nie mam kompletnie ochoty na to, żeby usiąść i się użalać nad sobą (co było zjawiskiem dość częstym).



Aaaa.... Zmieniłam fryzurę !


Może nie drastycznie, ale wyglądam zupełnie inaczej ! :))
Jeśli macie tak samo jak ja miałam:
- końcówki zniszczone okrutnie
- włosy popalone od prostownicy
- zapuszczoną grzywkę
(a jeszcze jak Wasze włosy są koloru blond...)


To serdecznie polecam chociaż krótką wizytę u fryzjera- niech na wiosnę się pozbędzie z Waszych pięknych główek brzydkich, sianowatych włosów!
Ja akurat włosy mam bardzo zniszczone, bo przeszły drastyczne zabiegi w zeszłym roku
Zapuszczam włosy i mam je już do pasa, ale baaardzo im się przydało duże skrócenie końcówek ! Wycieniował mi fryzjer też włosy przy twarzy i mam nową grzywkę :)
Małe zmiany a cieszą



STANĘŁAM TEŻ NA WAGĘ :)

78 kg  !!!


Wiem, że nie ma u mnie spektakularnych efektów, chudnę baaardzo powoli, chyba 1kg/ 2 tygodnie, ale....
Jestem szczęśliwa !!!


JESTEM W POŁOWIE DROGI

Zostało mi 8kg do moich 70 kg.
Jakoś nie wyobrażam sobie ważyć mniej.
Raz, dawno temu jak schudłam do 70 kg, to wyglądałam jakoś tak... niezdrowo ! Pewnie to kwestia złej diety, bo miałam szarą cerę, zapadnięte policzki i wcale nie wyglądałam ładnie. Dlatego nie ustalam sobie za cel "6". Zobaczymy, jeszcze kawał drogi przede mną !
Do wakacji zdążymy zmienić swoje ciałka,  prawda Koteczki? :))



Wygońcie mnie do sprzątania i nauki....
Bo lenia mam.... Wolę sobie w kuchni siedzieć i pić kawę "z Wami" :))


Wczorajsze menu:

1. śniadanie: 4 małe grzanki razowe z ziołami, czosnkiem; pół banana, marchew, kubek maślanki
2. obiad: 2 naleśniki z nadzieniem groszkowo- porowym, pomidor, parę oliwek
3. deser: grejpfrut na gorąco, z cynamonem, imbirem, łyżeczką dżemu porzeczkowego
4. przekąska: 2 szklanki maślanki z cynamonem
4. kolacja: jajko, parówka, kromka z musztardą i rzeżuchą


Jestem zachwycona tym grejpfrutem, wspaniały przepis !!! Już dodałam do ulubionych :))

A tu moje naleśniczki, kiedyś je zrobiłam z własnej inwencji hihi:


Kotusie, życzę Wam cudnej soboty !!!
Wiosna idzie hihihih

4 kwietnia 2013 , Komentarze (19)

Dziękuję Kitusie za miłe słowa :)

Jak się dzisiaj macie?? :))

Bo ja dzisiaj cały dzień praktycznie byłam poza domem, a ponieważ sama się pozbawiłam samochodu, musiałam wszystko załatwiać licząc na mpk lub ...własne nogi.

Szybka decyzja.

TO:


Czy TO:


I wybrałam opcję drugą (zamiast trampek kozaki) W ten sposób zrobiłam w sumie dzisiaj ponad 10 km i nie ukrywam, że nóżki bolą...!

Kochani, od kilku dni buszuję po stronach z przepisami, możliwe, że już sobie przejęłam wiele Waszych przepisów, bo naprawdę spędzam wiele czasu na szukaniu pyszności Już mam wiele inspiracji co by tu gotować w najbliższych dniach :))

Dzisiaj rozpoczęłam dzień od:

 Śniadanie: Grzanki z czosnkiem, ziołami, rzeżuchą, suszonymi pomidorami. Plus bonusem było kilka malutkich gofrów własnej produkcji (takich bez tłuszczu i z miodem zamiast cukru), plus łyżeczka dżemu.

II śniadanie: dość smutne- 3 placki takie kukurydziane dietetyczne

Obiad: Potrawka z kurczaka, kilka ogórków konserwowych + mus z jabłka, 1/2 gruszki, 1/2 banana

Kolacja: 2 pomidorki nadziewane szpinakiem (został z wczoraj), oliwki, rzeżucha, siemię lniane, szklanka soku warzywnego


Przekąska: marchew


Mam zdjęcia :))









Aaaaa Dziewczynki !!! Któraś z Was uczęszcza na taniec brzucha???
Dzisiaj byłam na spotkaniu organizacyjnym i ruszam od przyszłego tygodnia !!!


Żeby z takiego brzusia:


Zrobić taki:


Jestem zachwyona !!! Przyszło dużo pań o podobnych do mnie gabarytach, nie chudzinki, tylko okrąglaczki, które przy pomocy sympatycznych ćwiczeń i kobiecego tańca- chcą nieco zrzucić i nawiązać kontakt z ciałem

Od przyszłego tygodnia idę nawiązywać.

Buziaczki Kochani :)))

3 kwietnia 2013 , Komentarze (54)

Cześć Kotki

Ale się dzisiaj pilnowałam!! Cały dzień spędziłam poza domem, zrobiłam więc wiele, żeby moje menu nie wyglądało jak któryś dzień w zeszłym tygodniu. Wtedy pojechałam na całodzienną bieganinę, jedzenie oddałam, zostałam na bułce i kabanosie praktycznie przez cały dzień.

Dzisiaj moje menu wyglądało tak:
 
1. 2 grzanki z ziołami, jajecznica z 2 jaj, łyżeczka masła, 3 suszone pomidory
2. Gruby plaster pieczeni ze śliwką, kromka razowca, jednodniowy sok marchwiowy
3. Kanapka z wędliną sojową, ćwikła z chrzanem, sok ze świeżych pomarańczy
4. Zapiekanka szpinakowa z pieczarkami, czosnkiem, serem, pomidorami, + czarne oliwki


W drodze do domu obmyślałam co by tu zjeść na obiadokolację, wiedziałam też, że pójdę biegać, więc zdecydowałam się na coś pysznego:



Tak, wiem, nie pożałowałam sera
Kocham szpinak z serem !!! I ubóstwiam suszone pomidory! Nie widać na zdjęciu ani pomidorów ani pieczarek- ale uwierzcie mi- były w środku :)) Hihih
Kolacja wyszła nie tylko dla mnie, zjadł też mój brat i pojadł sobie smacznie


Ser spaliłam na bieganiu ...!
Przynajmniej miałam dużo siły po takim posiłku


We Wrocławiu była śnieżyca, wiatrzysko, zimnica, okropnie....!! Wracałam z zajęć i mijałam biegającą dziewczynę- wiedziałam, że dzisiaj też tak będę biegać No może nie tak szybko jak ona, ale jednak


Czuję, że to nieprawdopodobne, ale autentycznie mnie uzależnia jogging. Nie mogę się doczekać kolejnych treningów, uwielbiam sobie truchtać i słuchać głośno muzyki. Relaksuje mnie to bardzo, tyłek się unosi, no czego chcieć więcej...




Kochani, miłego wieczoru!!! :)))

2 kwietnia 2013 , Komentarze (14)

Witajcie Kochani :))

Wypoczęci po świętach?
Jak dla mnie niedziela i poniedziałek są jakby wyrwane z codziennego życia, są zupełnie inne. W końcu to były święta, więc niczego sobie nie będę wypominać, ani żałować, ani płakać, że coś zrobiłam źle.

Moje nowe nawyki, zmiana paskudnych przyzwyczajeń wiążą się z tym, że nie nazywam tego wszystkiego "dietą", nie narzucam sobie drastycznych ograniczeń. Stosuję MŻ, nie będę rozpaczać, że zjadłam kawałek mazurka, sernika i babki. Święta rządziły się swoimi prawami, a teraz jak gdyby nigdy nic- wracamy do gry!

Śniadanko- płatki owsiane, otręby, rodzynki, kokos, jabłuszko, itd...



Aż tak się nie rzuciłam na jedzonko hihih


W Wielką Sobotę wieczorem poszłam biegać, co oczywiście mi się bardzo podobało, chociaż przebiegałam mniej niż zwykle.
Poszłam też biegać wczoraj, wypiłam świąteczną kawkę z bliskimi, zjedliśmy ciasto, dałam czas sobie na przetrawienie i- ruszyłam sobie tak na 45 min. Nie było chętnego by się ruszyć nieco ze mną
Widzę w tym wszystkim zmianę na lepsze! Nie żałowałam sobie dobrego jedzenia, ale też nie zaniedbuję swoich nowych aktywności. Jest poprawa! :)
Zresztą czułam, że moje ciało tego potrzebuje, domaga się po prostu!


Pisałam jakiś czas temu, że nie lubię swojego "stroju" do biegania To po prostu zwykłe dresowe spodnie, granatowe legginsowate "coś", jakaś kurtka, czapka, jedynie butki mam powiedzmy sobie "specjalistyczne"
A wczoraj wyciągnęłam nieco inny zestaw.
Legginsy wyciągnęłam czarne, pod spodem standardowe bluzki, ale na wierzch założyłam dużą bluzę z kapturem po bracie Słuchawki na uszy, kaptur na głowę, nawet swoje włoski wypuściłam z tego kaptura (a niech się przewietrzą)- i patrzę tak na siebie w lustrze....




I... jestem zadowolona !!!

Widzę sama w lustrze, że jest dużo lepiej. Nogi mi zeszczuplały, tyłeczek się nieco uniósł (a mówiłam Wam już, że mam swój tył taki, jakby mi kto patelnią przyłożył? Płaskooo jak na nizinie!). Biust niestety zmalał, ale i tak jest spory, więc ok I jakoś tak w tych czarnych obcisłych legginsach wyglądało to nieźle wszystko, a jeszcze ta luźna, duża bluza maskowała zupełnie to i owo- no masakra

Wybaczcie, że się podniecam sama sobą, swoim odbiciem w lustrze, jak mityczny Narcyz, ale sądzę, że trzeba to dostrzegać !! W końcu dziewczynki ciężko na to pracujemy !!

Może mnie też podbudowało to, że na imprezie znajomi mi powiedzieli, że schudłam, że widać bardzo.
Ale się cieszyłam, to jest mega miłe jak ludzie widzą!
Był tam też mój dobry kolega, który już dawno temu zaprosił mnie na taką dużą imprezę, gdzie to suknie balowe itd...

 Jakoś nie brałam tej imprezy jako mojej motywacji, że muszę schudnąć, żeby się tam ładnie prezentować.

Dla mnie najważniejszym powodem dla którego chciałabym dobrze czuć się w swoim ciele i dobrze wyglądać- byłam JA SAMA.

 A nie żadna impreza, bal, facet (broń mnie Panie Boże), znajomi...
Ja sama! I moje zdrowie.


Ale jeśli przy okazji mogłabym się pięknie prezentować na takim balu, to też nie pogardzę...



A zatem do grona moich motywacji dzisiaj zaliczam kolejne powody.
Chcę schudnąć i ćwiczyć, ponieważ:

- chcę być zdrowa !

- chcę się dobrze czuć we własnym ciele !

- chcę pięknie wyglądać !

- zbliża się impreza- chcę się tam dobrze prezentować w sukience !

- no i kupić jakiś strój kąpielowy fajny na lato.... :))



Dziewczynki, przeczę sama sobie, ale niespodziewanie dostałam też zaproszenie na majówkę, na taki wypad, gdzie ma być taki jeden, naprawdę fajny chłopak...
Więc żeby się już nie pogrążać w swoich wywodach, po prostu zakończę pisanie, idę zobaczyć co u Was :))

Papa moje Koteczki :)




29 marca 2013 , Komentarze (12)

Cześć Króliczki ! :))


Lubicie marchewkę?




Bo ja bardzo ! :) Zgodnie z radą Madeleine90, jem teraz marchewkę i dodatkowo migdały lub włoskie orzechy, żeby się lepiej wit. A przyswoiła ;)

O tym jak cudowne jest to warzywo to chyba nie trzeba pisać :) Zagościła na moim stole na stałe, codziennie się pojawia w menu- czy to pod postacią suróweczki (z jabłkiem i porem- pycha!), czy pokrojona do chrupania, smakuje bardzo dobrze !

Marzy mi się ładna skóra i stąd też moje pomysły o jedzeniu marchewki. Kilka razy próbowałam zrobić sobie "kurację" sokami z marchwi, ale nigdy nie wytrzymałam 2 tygodni nawet, bo albo zapominałam, albo mi się nie chciało robić soku, a nie miałam kasy, żeby sobie kupować te jednodniowe pyszne soczki- no zawsze był jakiś powód


Ciekawa jestem, czy ktoś z Was zajada marchewki regularnie?
Widzicie poprawę stanu swojej skóry?


W Internecie aż roi się od wypowiedzi osób, które "nadużyły" spożywania marcheweczki i narzekają na swój nowy kolor skóry i odradzają regularnego spożywania.

Wszystko w nadmiarze szkodzi !


A tak w ogóle to miałam dość owocny dzień, nasprzątałam się jak wariat, wieczorem poszłam biegać Sprawiło mi to ogromną radość, pomimo, że katar dalej jakby troszkę się nosa trzyma... Ale co tam, pomyślałam sobie, że wystarczy tego folgowania w myśl "co cię nie zabije, to cię wzmocni" Pobiegałam sobie 45 min, ze świeżą porcją muzyki w uszach i moje ciałko jest całe happy.
I jedno moje wielkie zdziwienie:
Gdy dziś biegłam, zauważyłam, że:
- biegłam sobie nieco szybciej
- oddech mi się ładnie reguluję, już bez mojej wielkiej koncentracji na nim
- brzuch mi się już tak nie trzęsie !!!

Menu z Wielkiego Czwartku:
 Śniadanko: 3 zapiekane cebulowe bułeczki dukanowe z serkiem topionym, pieczarkami, szynką, bazylią i papryką - baaardzo smaczne! Wcinałam jak dzik




Drugie śniadanie: owsianka z rodzynkami, kokosem i prażonymi orzeszkami ziemnymi

Obiad: biała fasolka w sosie pomidorowym, mięsko gulaszowe, surówka z marchwi, jabłka i pora, tarte buraczki

Podwieczorek: galaretka w czekoladzie, garść orzechów

Kolacja: sałatka owocowa (banan, jabłko, czerwona pomarańcza, rodzynki, borówki amerykańskie, jogurt)



Na jutrzejszy ( a właściwie to już dzisiejszy!) postny dzień, planuję głównie warzywa i śledzie ;)


Ściskam Was mocno i życzę dobrej nocy! :):*