Dziś znów zrobiłam sklapel, jest fajny :)
Jedzeniowo poprawnie- trzymam się jako-tako kaloryczności, ale co tam dzisiaj wpadało przypadkowego w tym pośpiechu to lepiej nie mówić ;)
Ale kalorie są rzeczą nadrzędną
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (14)
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 6308 |
Komentarzy: | 82 |
Założony: | 27 marca 2013 |
Ostatni wpis: | 17 lutego 2018 |
kobieta, 40 lat, Wrocław
170 cm, 84.50 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Dziś znów zrobiłam sklapel, jest fajny :)
Jedzeniowo poprawnie- trzymam się jako-tako kaloryczności, ale co tam dzisiaj wpadało przypadkowego w tym pośpiechu to lepiej nie mówić ;)
Ale kalorie są rzeczą nadrzędną
Wczoraj i przedwczoraj zmodyfikowałam plan jedzenia; tak to jest, że życie weryfikuje pewne rzeczy :)
Po wstępnych próbach będę jednak jeść po 350 kcal w każdym posiłku; tj. 5 x 350 =1750 kcal.
Tak mi jest o wiele wygodniej, bo nie muszę się zastanawiać co i jak, tylko pilnować pór posiłków, a przy moim nieregularnym trybie życia to i tak dużo.
Więc moje zestawy będą wszystkie na jedno kopyto: 350 kcal :)
1. jaglanka
2.chleb z serem
3. jaja
4. owsianka (ostateczność)
Takie śniadania, nic innego nie będę kombinować.
Ogólnie to mam zamiar jeść tak jak dotąd (wcześniej wszelkie próby modyfikacji żywieniowych nie utrzymały się) tylko liczyć te zasmarkane kalorie ;)
Ćwiczę dziś znowu z Chodakowską; zobaczę jak mi pójdzie drugi raz, ale myślę, że dobrze :)
Właśnie wykonałam osobiście pierwszy raz w życiu skalpel przesławnej Ewy Chodakowskiej i jestem dumna :)))
Nawet nie było źle, tylko siłowo nie daję rady- mięśnie słabe, ale ogólnie było dobrze. Dobra robota ;)
400 i spółka (zestawy sniadaniowe)
400
200
600
200
350
Ciężko mi wymyślać zestawy, czuję się przytłoczona tym zadaniem, dlatego zacznę od rzeczy, które będę kupować/jeść i zrobię taką listę póki co samych produktów mile widzianych :) No i muszę je lubić bo inaczej nie ma co sobie głowy zawracać; np. wpiszę sałatka a sałatek nienawidzę. Można warzywa jeść wróżnych formach, niekoniecznie fit-sryt sałatka ;)
Węglowodany:
chleb- biały i już :)
ryż brązowy
makaron brązowy
kasza jęczmienna
ziemniaki
Białko:
Piersi kurczaka
nóżki z kurczaka
jajka
łosoś
soczewica
biały ser
Tłuszcz:
Masło
orzechy
olej
Oraz owoce i warzywa. Czyli standardzik. Teraz tylko wystarczy fajnie to zestawiać i cała filozofia. Zdrowe produkty, jak najmniej przetworzone, ilości kontrolowane kaloriami i już!
Śniadania:
1) chleb 3 kromki z masłem= 300 kcal + coś za 100 kcal (ser/ wędlina/ jajko na twardo +warzywa typu pomidor, sałata, itp.)
2) jajecznica z 3 jaj +łyżeczka masła =250 kcal + chleb z masłem i serem żółtym =150= 400 kcal
lub 3 jaja na miękko = 200 kcal + kromka chleba z masłem 100 kcal+ ser żółty plaster 50 kcal + np. szynka, pomidor, ketchup itp
3) kasza jaglana (szklana ugotowanej- 190 g.) 190 kcal, z przyprawą korzenną i miodem (10 g) 30 kcAL, płatki migdałów (10 g) 60 kcal, olej koko 40 kcal...=320 + 2 mandarynki 60 kcal= 380 kcal
4) jogurt nat. + 2 garści mulsli=300, +owoc= 350 :D
II śniadania:
Nie znoszę takich posiłeczków za 200, no ale powymyślam później :)
zupy i kurczak w kostkę, pulpety w zupie,
Całe życie próbuję schudnąć; raz się udało- ważyłam 60 kg (ze 3 lata temu?) ale teraz przeszłam samą siebie- stopniowo krok po kroku, ważę coraz więcej, jem coraz więcej, mam już około 82-83 kg :(
Chcę zacząć od nowa, ale ciągle mi się to rozmywa. Tym razem zrobię plan i rozpocznę z tzw czystą kartą, to znaczy, że przeszłość- sukcesy i porażki zostawiam za sobą, zachowując tylko pewne nauki, które wyniosłam z tej niekończącej się drogi..
Zbliżający się nowy rok jest bardzo dobrym momentem do rozpoczęcia; jest łatwy do zapamiętania i notowania na bieżąco postępów; no bo wiadomo, zaczynam od miesiąca nr 1 i porównuję z kolejnymi, bardzo dobry moment, i dobra motywacja.
Od 1 stycznia 16 roku przez 6 miesięcy do 1 lipca (też dobra granica- początek wakacji..chociaż ja wakacji już dawno nie mam :( ). chcę się odchudzać. I później do grudnia też- jakby drugą turę. Aż do 60-62 kg kg (zaokrąglając z 82 do 62 to 20 kg)
Przez te 6 miesięcy chcę chudnąć połowę czyli 10 kg. Ważyć znów 70 kg (kiedyś, gdy byłam szczuplejsza 70 kg to było dla mnie monstrualnie dużo, a teraz będę się pocić żeby to osiągnąć szok :) )
Mam takie wrażenie że po "siedemdziesiątkę" to nie warto się schylać bo to tak jakby moja duża waga,którą mam i tak- ale prawda jest taka, że od siedemdziesiątki jestem już bardzo daleko (i to w niewłaściwą stronę) i będę musiała zapracować na to, żeby do niej znów dotrzeć, niestety..
6 miesięcy 10 kg, iznów 6 m-cy i 10 kg aż do 62 kg na Boże Narodzenie 2016 :) Nieważne co będzie się działo w moim życiu, jakie będą układy i konstelacje- moje odchudzanie, chciałabym ,żeby bło niezależne od tego wszystkiego co dookoła. Bo wcześniej bywało, że jakaś sytuacja, kłótnia, zmiana, była dla mnie pretekstem i powodem zarzucenia diety- a bo jestem taka biedna, a bo na niczym mi już nie zależy, a bo coś tam jeszcze. Nie, tym razem chciałabym zeby było to zupełnie odrębne moje działanie,coś niezwiązanego z życiem, niezawisłego ;)
Plan... ciężko mi właściwie z planem, ale ogólnie licząc: 6 m-cy to ile tygodni? 27 tygodni. 10 kg przez 27 tyg to 0,37 kg, no, 400 g na tydzień.
1,6-1,7 kg na miesiąc. Myślę, że to spokojnie będzie realne :)
To tyle jeśli chodzi o obliczenia, trzeba by mieć plan działania, bo od obliczania na wszelkie sposoby się raczej nie chudnie :D
Fajnie się liczy, to tak jakby skosztować trochę tego przyszłego szczęścia; jakby poczuć te 70 kg albo i 62 kg już tu i teraz :)
Ale póki co wracam na ziemię - 82 kg na dzień dzisiejszy (i wiele wczorajszych)
Mam najwyższą wagę w życiu (nie licząć zaawansowanej ciąży, kiedy to najwięcej miałam 93 kg tuż przed porodem haha)
Kiedyś zawsze tyłam na "gruszkę" ale obecna otylość niestety zaatakowała mój brzuch i bardzo źle się z tym czuję. Ciągle czekam kiedy ktoś spyta "czy ona jest w ciąży czy gruba?" albo "kiedy rodzisz?" Naprawdę, umarółabym ze wstudu, dlatego chowam się po kątach i ogólnie źle mi z tym brzucholcem, jest ogromny, jak w 7 miesiącu ciąży :(
Kiedyś w czasach "gruszki" nie było mi aż tak wstyd, bo jednak brzuch miałam znośny.
Różnych diet próbowałam, ale ostatcznie będzie to liczenie kalorii na oko :)
Tzn będę się starać jeść 1700 - 1800 kcal /dzień ale bez obsesjii.
Odjęcie 500 kalorii od mojego cpm= 2200 kcal.
To na te pierwsze pół roku, a potem sobie obliczę :) (zejdę do 1600- o sto mniej)
Wg wyliczeń z vitalii (świetne są te nowe opcje! ) mam tak:
Zaokrąglając:
7.00 400 kcal
10.00 200 kcal
13.00 600 kcal
16.00 200 kcal
19.00 350 kcal
1750 kcal. czyli akurat 1700-1800 na granicy :)
Trochę mnie przeraża to trzymanie się pór posiłków, zawsze był u mnie problem z tym, no ale innego sposobu nie ma, chyba że zmniejszę ilość posiłków, ale wiem że wtedy będę głodna.. :/
Więc trzeba będzie gotować prosto i jeszcze raz szybko ;)
Mam plan żeby stworzyć sobie takie zestawy np kilku - kilkunastu śniadań, oiadów itp. o tej kaloryczności i traktować jak ściągę na co dzień- to mi bardzo ułatwi w gorsze dni, kiedy nie będzie czasu na liczenie i kombinowanie. A takie dni z peeewnością nadejdą...
Zaczynam obmyślać zestawy i listy zakupów (zwłaszcza że mam 2 wymagających konsumentów w domu, którzy doprowadzają mnie do szału, chociaż z różnych powodów ).
Mam adzieje, że za rok o tej porze będę mogła odnotować sukces, a zmotywowała mnie ta dziewczyna Patisonek_89 do pisania tutaj- też aczęła w święta a na wakacje już była odmieniona...ech, naprawdę będę musiała trzymać się planu żeby jej w połowie choć dorównać.
Następny wpis to będą moje zestawy, mam nadzieję, że znajdzie się ktoś kto będzie mnie dopingował (zwłaszcza jeśli ten ktoś doczyta do tego aż miejsca :D )
:* Jestem super fajna babka i niezła laska- tak będę sobie mówić !